sobota, 28 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 20

Powoli otwierał oczy. Jedyne, co czuł to silny ból głowy, w dodatku było mu niedobrze. Rozejrzał się zdziwiony po pokoju i spróbował się podnieść, ale coś docisnęło go do łóżka.
- Nie wstawaj.- Szepnęła siadając obok niego.
- G- Gwen?
- Tak.- Przyglądała mu się przez chwilę, a potem dodała.- Nigdy więcej tak nie rób, rozumiesz?
- Tak, ale ty chyba nie.- Poderwał się gwałtownie, aby nie zdążyła go powstrzymać i usiadł na brzegu łóżka zwieszając nisko głowę.
- Czego?- Spytała siadając obok.
- Tego, ze skoro żyję, to ty…
- Potrafię czytać Kevinie. Nie możesz się obwiniać za każdego dupka, który należy do twojej rodziny. To niesprawiedliwe. Razem pokonamy Markusa, na pewno nam się uda. Poza tym przy tobie nic mi nie grozi, a bez ciebie nie dam sobie rady. Kocham cię i potrzebuję bardziej, niż myślisz.
- Rozumiem, ale…
- Oj zamknij się.- Szepnęła i pocałowała go w usta.- Tylko z tobą będę szczęśliwa. I nie martw się na zapas. Jakoś to będzie. Tylko proszę, już nigdy nie decyduj się mnie zostawić. Zgoda?
- Tak.- Szepnął i również ją pocałował.- Już nigdy.- Chłopak oczywiście kłamał. W myślach już szukał kolejnego sposobu na odizolowanie Markusa od ukochanej. Samobójstwo już nie wchodziło w grę, bo wiedział, że rudowłosa będzie go teraz pilnować. Na myśl przychodziła mu tylko jedna rzecz, ale za bardzo znienawidził to miejsce i wiedział, że powrót do prześladowcy to ostateczność.
Nie myślał o tym długo, bo drzwi domu otworzyły się z głośnym hukiem.  Oboje poderwali się gwałtownie i gotowi do walki po cichu  zeszli na dół. W salonie stał jej kuzyn i nie zwracając uwagi na to, że jest nie w swoim domu włączył telewizor i rozsiadł się na kanapie.
- Przylazłeś obejrzeć mecz?- Warknął siadając obok niego.
- Nie. Właściwie to ja do ciebie, bo twoja matka twierdzi, że nie odzywasz się od kilku dni i bardzo się o ciebie martwi.
- To powiedz, że nic mi nie jest i wpadnę dziś po południu.
- Raczej jutro.- Stwierdziła patrząc na bruneta gniewnym wzrokiem.
- Stary, cos ty jej zrobił? Masz przechlapane.- Zaśmiał się zielonooki i wstał.- To ja lecę.- Stwierdził i opuścił jej dom.
- Ty jesteś nienormalny!?- Wrzasnęła gdy tylko usłyszała odjeżdżające auto kuzyna.- Chcesz tak po prostu jechać do matki?
- No, a czemu nie?
- Mogłeś umrzeć.
- Ale nie umarłem, więc mogę chyba sobie wyjść na godzinkę, lub dwie.
- Nie pozwolę ci iść samemu.- Zaprotestowała zagradzając mu drogę. Chłopak westchnął i podszedł obejmując ja delikatnie w pasie.
- Posłuchaj. Obiecałem ci coś przed chwilą i zamierzam dotrzymać słowa, ale musisz mi zaufać, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie. Będę za dwie godziny.- Wyszedł zostawiając ją samą.
Dziewczyna czuła się zagubiona. Nie rozumiała dlaczego Kevin zachowywał się tak, jakby nigdy nic się nie stało. Jeszcze wczoraj chciał się zabić, a dzisiaj po prostu wyszedł sobie pogadać z matką. Jak on w ogóle mógł spojrzeć jej teraz w oczy i rozmawiać z nią tak, jakby wczorajsza sytuacja nie miała nigdy miejsca. Poza tym nie miała pewności, że jej ukochany wróci do domu cały i zdrowy.
Zastanawiając się nad zachowaniem ukochanego udała się na górę do jego pokoju. Tam ponownie przeczytała jego list pożegnalny, a następnie zniszczyła go w drobny mak.

- Obiecał i muszę mu zaufać.- Szepnęła sama do siebie

czwartek, 26 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 19

Nie dokończyła, gdyż zauważyła, że chłopak leży na łóżku z zamkniętymi oczami. W pierwszej chwili pomyślała, że jej ukochany po prostu zasnął, jednak po chwili zauważyła stojącą na szafce szklankę z piwem i leżące obok chłopaka opakowanie i kilka wysypanych na pościel tabletek.
- Kevin, nie.- Szepnęła podchodząc do niego i próbując go ocucić. Po nieudanych staraniach zadzwoniła na pogotowie.- Halo? Chciałabym zgłosić próbę samobójczą.
- Rozumiem.- Odezwał się głos po drugiej stronie.- Niestety nie mogę wysłać do pani karetki, gdyż wszystkie nasze wozy zostały wysłane do dużego wypadku w centrum miasta.
- Mam gdzieś wasz wypadek! Mój chłopak chciał się zabić. Niech mi pan pomoże.
- Przykro mi, mogę najwyżej powiedzieć pani, co ma pani robić w tej…- Anodytka przerwała połączenie uznając, ze skoro nie chcą jej pomóc nie warto marnować czasu. Ponownie pochyliła się nad ukochanym.
Nie umieraj, proszę.- Szepnęła ze łzami w oczach.- Musisz to zwymiotować.- Powiedziała cicho i wepchnęła mu dwa palce do gardła. Chłopak zwrócił zawartość żołądka na dywan. Powtórzyła tę czynność jeszcze raz, a następnie otarła mu twarz i sprzątnęła wszystko z podłogi. Położyła go na środku łóżka i usiadła obok, delikatnie gładząc jego policzek.
- Dlaczego to zrobiłeś?- Zapytała przez łzy i wtuliła się w niego.- Nie możesz teraz odejść, nie dam sobie bez ciebie rady.
W końcu oderwała się od niego i wtedy jej wzrok przyciągnęła kartka leżąca na blacie biurka.

Kochanie, wiem, że pewnie nie będzie ci łatwo tego zrozumieć, ale musiałem odejść. Markus… To on zabił twoich rodziców. Wiem, że gdybym został razem z tobą, skrzywdziłby również ciebie. Za bardzo cię kocham, aby na to pozwolić. Przepraszam cię za wszystko i mam nadzieję, że kiedyś to zrozumiesz.
Mam do ciebie tylko jedną, ostatnią prośbę. Przeproś ode mnie moją mamę, powiedz, że nie chciałem jej skrzywdzić.
Przepraszam, że nie pożegnałem się z tobą osobiście, ale nie miałem odwagi spojrzeć ci w oczy. To, co zrobił mój wuj, to moja wina, a ja nie potrafiłem ci o tym powiedzieć.
Zostawiłem dla ciebie mały prezent. Tak długo, jak będziesz go nosić, będę przy tobie. I nie bądź smutna, bo nie warto. Pamiętaj, że zawszę będę cię kochał.
Kevin
Płacz dziewczyny nasilił się. Jak miała nie być smutna, skoro Kevin postanowił odejść? Drżącymi rękami odłożyła list na biurko i chwyciła wisiorek. Przyglądała się mu przez chwilę, a następnie zapięła go na swojej szyi.
- Ja też cie kocham.- Szepnęła znów siadając obok.- Kocham cię i pomogę ci pokonać Markusa, tylko proszę nie zostawiaj mnie.- Wtuliła się w niego.
Przez cały czas nie spała w obawie, że chłopak umrze, gdy tylko ona zamknie oczy. Na szczęście on wciąż oddychał. Około drugiej w nocy stwierdziła, że już nic mu nie grozi i położyła się obok niego.
*** *** ***
Obudziła się o dwunastej. Spojrzała na ukochanego z lekką obawą. Przyglądała mu się przez chwilę, ale jego klatka piersiowa nie unosiła się. Przyłożyła więc dwa palce do szyi chłopaka, nie wyczuła jednak tętna.
- Nie.- Szepnęła przytulając chłopaka.- Czuła się winna, że zasnęła. Gdyby nie spała, mogłaby mu pomóc.
Po chwili poczuła, że ktoś ją obejmuje. Odwróciła się gwałtownie i ujrzała Kevina. Brunet był półprzezroczysty.
- Nie martw się o mnie, nic mi nie jest. Teraz jestem szczęśliwy w lepszym miejscu. Umarłem, gdy spałaś, już nie mam problemów. Dziękuję.- Szepnął i zniknął.
*** *** ***
Poderwała się gwałtownie do pozycji siedzącej. Oddychała ciężko, a jaj ciało pokrywał pot. Niepewnie i z lekkim strachem spojrzała na osmozjanina leżącego obok niej. Na szczęście chłopak wciąż oddychał.

- Nie pozwolę ci odejść.- Szepnęła chwytając go za rękę.- Nie pozwolę.

niedziela, 22 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 18

Hejka. ;)
Jutro Wigilia, mamy wolne, a ja się piekielnie nudzę, więc piszę, a skoro piszę to wypadałoby też coś dodać. Zapraszam na mój ulubiony rozdział. Mam nadzieję, że wam również przypasnie do gustu.

Następny dzień był piękny i słoneczny. Osmozjanin szedł powoli chodnikiem kierując się do domu swojej dziewczyny. Gdy tylko skręcił w jakąś pustą uliczkę ktoś pchnął go mocno na ścianę najbliższego budynku.
Napastnik trzymał chłopaka za gardło dociskając go mocno do ściany. Brunet położył powoli dłoń na ścianie. Nie zdążył jednak pobrać materii, gdyż przeciwnik uderzył go z pięści w brzuch, a drugą rękę mocniej zacisnął na szyi dziewiętnastolatka.
- Opowiem ci bajkę Levin.- Usłyszał głos, który przyprawiał go o dreszcze.
- Zostaw mnie.- Spróbował krzyknąć, lecz w rzeczywistości powiedział to półszeptem.
- Posłuchaj, to pójdę.- Zrobił krótką pauzę, a następnie zaczął mówić.- Wyobraź sobie taką sytuację. Jest zwykły dzień, centrum Nowego Jorku. Koło południa rozlegają się strzały, ginie dwoje ludzi. Pogrążona w rozpaczy rodzina zaczyna zadawać sobie pytania.
Czemu oni i czy można było tego uniknąć?
Otóż odpowiedź jest prosta.- Spojrzał mu prosto w twarz.- Wystarczyłoby, żeby pewien głupi dzieciak uległ silniejszemu przeciwnikowi, zamiast się z nim bawić.
- Nie zabiłeś ich.- Szepnął.
- Ależ owszem. Tą małą też zabiję, jeśli dalej będziesz taki odważny.- Zaśmiał się złowrogo i zaczął dusić chłopaka. Ten zrobił się blady, a nogi ugięły się pod jego ciężarem. Markus puścił go i odszedł. Czarnooki klęczał pod ścianą próbując  złapać, a następnie wyrównać oddech.
Był przerażony, ale nie bał się o siebie, tylko o Gwen. Nie chciał, aby stała jej się jakakolwiek krzywda. W dodatku właśnie zrozumiał, że Tennysonowie zginęli przez niego. Czuł się okropnie.
Siedział tak jeszcze przez chwilę. W końcu się pozbierał i ruszył powolnym krokiem w stronę domu. Szedł powoli powłócząc nogami i rozmyślając nad tym, co powiedział Markus Bał się tam wrócić, bał się, że ona mu tego nie wybaczy. W końcu dotarł pod drzwi domu i nacisnął klamkę. Niepewnie wszedł do środka.
- Kevin!, co ci się stało?- Spytała widząc jego bladą twarz i smutne spojrzenie.
- Nic, nie chce o tym gadać.- Szepnął i wyminął ją bez słowa, a potem udał się do swojego pokoju.
*** *** ***
Brunet nie odzywał się do nikogo od kilku dni. Nie wiedział, jak miałby powiedzieć jej prawdę, więc wolał się nie odzywać. Wiedział jedno. Albo będzie musiał wrócić do Markusa, albo umrzeć. Na pewno nie pozwoli, aby brat jego ojca skrzywdził Gwen. Już podjął decyzję.
Wyszedł na korytarz, gdzie akurat stała dziewczyna i podszedł do niej, a następnie chwycił ją dłońmi za twarz.- Przepraszam kochanie, przepraszam za wszystko.- Szepnął i pocałował ją namiętnie. Rudowłosa miała wrażenie, ze pocałunek ten oprócz namiętności i żaru jest przepełniony rozpaczą. Nim jednak zdążyła zapytać o cokolwiek ten odsunął się od niej i zniknął w swoim pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
Siedział teraz na swoim łóżku bawiąc się małym, białym opakowaniem z środkami nasennymi, a obok na szafce stała szklanka z piwem.
Przyglądał się jeszcze chwilę opakowaniu, a następnie wysypał kilka pastylek na otwartą dłoń. W tej samej chwili usłyszał pukanie do drzwi.
- Kevin, możemy porozmawiać?
- Nie.- Warknął.- Nie wchodź.
- No dobrze, ale pamiętaj, że w razie czego jestem na dole.- Powiedziała smutno i odeszła od jego drzwi. On natomiast zażył trzymane w dłoni leki, a następnie podszedł do biurka. Z kieszeni spodni wyjął mały, złoty wisiorek w kształcie serca z wygrawerowanym napisem love i położył go na wcześniej napisanym liście, a następnie wrócił na łóżko. Połknął jeszcze jedną, podobną porcje, a następnie upił kilka łyków alkoholu. Teraz zostało mu już tylko czekać, aż leki zaczną działać. Nastąpiło to bardzo szybko, już po kilku minutach poczuł, ze kręci mu się w głowie.
Przez chwilę pomyślał o Gwen, o tym, jak bardzo skrzywdzi ją swoim czynem. Nie żałował jednak tego, co robił, gdyż tylko tak mógł ocalić ukochaną od śmierci.- Przepraszam.- Szepnął sam do siebie, ale myśląc o niej, a następnie zamknął oczy. Ostatnie, co do niego dotarło, to ciche pukanie do drzwi.

- Posłuchaj…- Zaczęła wchodząc do pokoju.

piątek, 20 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 17

Był późny wieczór. Siedziała na kanapie i oglądała telewizję. Nie musiała już nigdzie wychodzić, gdyż dzisiaj Kevin wyszedł ze szpitala i siedział teraz u siebie. Dziewczyna rozumiała, że brunet jest zmęczony. Doskonale wiedziała, że chłopak kiepsko sypiał. Od dnia powrotu przespał zaledwie kilka całych nocy, ale starał się to jakoś ukrywać.
Patrzyła się w ekran telewizora, gdy poczuła, że ktoś obejmuje ją od tyłu.
- Muszę wyjść na chwilę.- Szepnął jej do ucha przygryzając delikatnie jego płatek.
- Nawet nie ma mowy.- Zaprotestowała i odwróciła się do niego.- Masz teraz odpocząć. Pójdziesz kiedy indziej i nie interesuje mnie,  jak bardzo to jest ważne.
Chłopak spuścił tylko głowę na znak, ze zrozumiał i wcale mu się to nie podoba. Miał już wrócić na górę, ale dziewczyna wstała i chwyciła go za rękę.- Zrozum, że kocham cię i martwię się o ciebie.- Powiedziała patrząc mu głęboko w oczy, a następnie pocałowała go w usta. Brunet uśmiechnął się tylko, wziął ją na ręce i zaniósł na górę. Położył ja na łóżku, a sam położył się obok.
- Zostajesz ze mną.- Szepnął zmysłowym głosem i objął ją delikatnie. Po chwili ich wargi zetknęły się w namiętnym pocałunku.
Gdy oderwali się od siebie rudowłosa wtuliła się mocno w ukochanego i w takiej pozycji zasnęła. Kiedy jednak się obudziła w nocy Kevina niebyło obok.
Wstała i powoli skierowała się na dół. W kuchni dostrzegła osmozjanina, który siedział zgarbiony przy stole i bawił się pustą szklanką.
- Co jest?- Spytała zmartwiona i usiadła obok niego.
- Nic.
Dziewczyna oplotła jego dłoń rękoma i spojrzała mu głęboko w oczy.- Widzę, że coś cię gryzie, a mi możesz powiedzieć wszystko.
- No dobra, myślałem o tym, co się stało. No wiesz, w kanionie.
- Ben na pewno ci jeszcze podziękuje. Po prostu nie ma odwagi.
- Wcale nie o to chodzi. Nie musi dziękować, bo Markus atakuje was przeze mnie. Ja dalej nie wiem, czego on chce, ale wiem, że zemną nie będziecie bezpieczni.
- Nie prawda. Przy tobie zawsze czułam się bezpieczna i wiem, że tak jest.
- Zrozum, on będzie was atakował, bo wie, że mi na was zależy, że nie pozwolę was skrzywdzić i szybciej mu ulegnę.
Dziewczyna przysunęła się bliżej niego i wtuliła się w niego mocno.- Nie ulegniesz, nie pozwolę ci na to.
- Jak byłem w szpitalu hydraulicy sprawdzali coś dla mnie.
- I czego się dowiedziałeś?
- Markus to młodszy brat mojego ojca.- Powiedział smutno.
- To nie możliwe.
- Niestety, ale to prawda. Nie wierzę, że chce mnie wykończyć jego brat.- Szepnął, a następnie wstał i udał się do swojego pokoju.
Rudowłosa ruszyła za nim, ale chłopak zamknął drzwi na klucz i postanowił nikomu nie otwierać.
- Kevin proszę, otwórz.
- Nie, chcę być sam.- Warknął przez drzwi.
Gwen wiedziała, ze ten i tak jej nie wpuści, wiec zamiast dobijać się do drzwi postanowiła udać się do siebie. Położyła się na łóżku i patrząc w sufit rozmyślała nad słowami chłopaka.
Wiedziała, że Kevin faktycznie szybciej ulegnie Markusowi, niż pozwoli, aby jej stała się krzywda i właśnie tego obawiała się najbardziej. Nie chciała znów stracić Kevina. Chciała za wszelką cenę mu pomóc, ale wciąż prowadzone poszukiwania kryjówki mężczyzny nie przynosiły żadnego efektu.
- Muszę działać, zanim stanie mu się krzywda.- Szepnęła i wstała z łóżka.
Resztę nocy spędziła na grzebaniu w Extranecie i przegrzebywaniu bazy danych hydraulików. Jedyne, co udało jej się ustalić usłyszała wcześniej od Kevina.

Załamana odłożyła laptopa na miejsce i poszła zrobić śniadanie, gdyż dochodziła już ósma.

piątek, 13 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 16

Facet zbliżał się coraz bardziej, a ataki dziewczyny nie robiły na nim żadnego wrażenia. Brunet zamachnął się ręką, a ona zamknęła przerażona oczy.
- Metacorpius- Usłyszała znajomy głos, a Markus znalazł się w powietrzu, a następnie walnął o ścianę i wyleciał przez okno wybijając przy okazji szybę. Anodytka podniosła się powoli i spojrzała ze zdziwieniem na Kevina, który uśmiechał się szeroko wyraźnie zadowolony. Wyjął spod poduszki jakąś książkę i podał zielonookiej.- Wybacz, że nie zapytałem o zgodę.
- Ty studiujesz magię?
- Nie. Chciałem tylko coś sprawdzić, wiec poprosiłem Bena, aby „pożyczył” od ciebie księgę czarów. Tutaj jest nudno, więc zacząłem studiować łatwiejsze zaklęcia.
- Rozumiem.- Usiadła obok na łóżku.- Jak się czujesz?
- Lepiej.- Uśmiechnął się.- już tak nie boli.
- Dobrze.- Ziewnęła.
- Jesteś zmęczona.- Przesunął się trochę.- Połóż się.
Anodytka wykonała polecenie i po chwili zasnęła leżąc obok ukochanego. Osmozjanin wpatrywał się w spokojną twarz dziewczyny, a po chwili również zasnął obejmując ja delikatnie w pasie.
*** *** ***
- Romeo i Julia pobudka!- Wrzasnął na całe gardło śmiejąc się przy okazji. Nasi zakochani poderwali się gwałtownie i spojrzeli na śmiejącego się Bena.
- Co?- Zapytał lekko poirytowany brunet.
- Nic kochasiu. Mogłeś poczekać, aż cię wypiszą.
- Ben!- Krzyknęła aby go uspokoić.
- No dobra, już jestem cicho.
- Po co przylazłeś?- Warkną czarnooki, który dalej obejmował dziewczynę.
- Martwiłem się, bo nie było ani ciebie, ani wozu.- Powiedział do kuzynki.
- Sorki, że nie zostawiłam, ale twoje kluczyki miałam pod ręką, a musiałam tu przyjechać.
- Właśnie widzę.- Znowu zaczął się śmiać.
- Jesteś strasznie niedojrzały.- Stwierdziła wstając. Następnie podeszła do okna i przy użyciu many naprawiła szybę.- Jadę do domu, aby się trochę ogarnąć.
- Nie martw się Romeo, ona jeszcze tu wróci.
- Przegiąłeś pokurczu.- Warknął i chciał już wstać, ale Gwen powstrzymała go przyciskając rękę do jego klatki piersiowej.- Ona nie będzie cię wiecznie bronić.- Powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Widzę, że już ci lepiej.- Chwycił kuzynkę za rękę.- Idziemy.- Oboje opuścili salę zostawiając go samego.
Gdy Gwen wróciła kilka godzin później jej ukochanego nie było w Sali. Spojrzała na zasłane łóżko. W głowie miała najczarniejszą myśl. Co jeśli Markus wrócił i dopadł Kevina? W chwili, gdy tylko to pomyślała usłyszała krzyk osmozjanina.
- Weź te łapy, nie potrzebuję niańki!
Odwróciła głowę w kierunku drzwi i ujrzała swojego chłopaka, który szedł w jej stronę Lekko się krzywiąc.- Już wróciłaś?- Spytał z uśmiechem i usiadł obok.- To pozwól, że ja wyjdę z tobą.
- Niech nawet pan o tym nie myśli.- Odezwała się pielęgniarka.- Najszybciej za dwa, lub trzy dni.- Rzuciła mu dziwne spojrzenie i wyszła.
- Nie wytrzymam tu jeszcze dwóch dni.
- Wytrzymasz.- Chwyciła go za rękę, a następnie obdarowała pocałunkiem. Chłopak objął delikatnie jej twarz i zaczęli się namiętnie całować. Po chwili oderwali się od siebie i teraz patrzyli sobie głęboko w oczy.
- Nigdy więcej nikogo nie ratuj.- Szepnęła mu do ucha.
- Nie mam zamiaru, no chyba, że ciebie.- Również szepnął.

Rudowłosa spędziła z nim resztę dnia i pół nocy. Rozmawiali długo omawiając różne rzeczy, ale najbardziej głowili się nad tym, co zrobić z Markusem. Facet na pewno jeszcze zaatakuję, a oni byli wobec niego bezradni.

sobota, 7 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 15

Chłopak nie spał całą noc, ale Gwen szybko zasnęła u jego boku. Około siódmej się obudziła i spojrzała na ukochanego.
- Jak się spało?- Zapytał widząc, że się obudziła.
- Nienajgorzej, a tobie?
- Nie spałem. Tu jest tak nudno, że jeszcze zdążę to nadrobić. Powinnaś iść do domu i odpocząć, jesteś blada i na pewno zmęczona.
- I kto to mówi? Jakbyś stanął pod ścianą to nie byłoby cię w ogóle widać.
- Bardzo śmieszne, ale ja nie żartuję. Idź.- W tym momencie do Sali wszedł Ben.
- Musimy jechać. Dziadek kazał cię przywieźć, bo za dwie godziny jest…
- Wiem!- Przerwała mu.- Tylko, że ja nie chce tam iść.
- Nie uważasz, że powinnaś?
- Nie, bo to im życia nie zwróci, a ja wolę być tutaj. Zdążę pojechać na cmentarz.
- Jak chcesz.- Burknął i wyszedł. Gwen oparła łokcie o łóżko i spojrzała na ukochanego.
- Czego chciał Ben?- Spytał zaciekawiony.
- Za kilka godzin jest pogrzeb rodziców, ale nie każ mi tam iść, bo to nic nie da. Nie chcę.
- Ale powinnaś, to twoi rodzice i powinnaś iść. Jest to przecież ostatnie pożegnanie i ważne abyś tam była. Wrócisz tu jeśli będziesz miała ochotę, a jeśli nie to pojedziesz do domu. Jedź z Benem.
- No dobrze.- Pocałowała go w policzek i zniknęła za drzwiami.
*** *** ***
Właśnie skończył się pogrzeb Natalie i Franka. Wszyscy powoli rozchodzili się do domów. Na cmentarzu została tylko Gwen.
- Dlaczego mnie zostawiliście?- Spytała z płaczem.- Potrzebuje was.
Uklęknęła obok pomnika i rozpłakała się jeszcze bardziej. Siedziała tak przez ponad godzinę. W końcu jednak postanowiła wracać. Wstała powoli i ocierając oczy z łez opuściła cmentarz. Ze zdziwieniem stwierdziła, ze pod bramą czeka na nią samochód kuzyna. Jego jednak nie było. Otworzyła drzwi i wzięła z siedzenia kierowcy kartkę.
Kluczyki masz w schowku. Weź je i jedź do domu. Jutro wpadnę po auto.
Wsiadła do auta i wróciła do domu. Tam zrobiła sobie herbaty i usiadła na parapecie patrząc się w podwórko za oknem. Po chwili wstała i wzięła z półki zdjęcie rodziców.
- Będę za wami tęskniła.- Szepnęła i odłożyła je na miejsce.
Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest tym wszystkim zmęczona. Postanowiła, że się trochę zdrzemnie, a potem pojedzie do szpitala.
*** *** ***
Stała w pustym, dużym pomieszczeniu. Nie wiedziała dokładnie co się dzieję. Patrzyła się z osłupieniem przed siebie. Po chwili jednak wszystko zniknęło, a ona była teraz w szpitalnej sali ukochanego. Brunet spał spokojnie z uśmiechem na twarzy. Chciała do niego podejść, ale po mimo prób stała w miejscu. Zerknęła mimowolnie na drzwi, w których ujrzała jakąś postać ukrytą w cieniu korytarza. Po chwili usłyszała roznoszący się echem po szpitalu złowieszczy śmiech, a do środka wszedł Markus.
*** *** ***
Poderwała się gwałtownie. Przed oczami wciąż miała twarz faceta, a w uszach dudnił jej ten śmiech. Poderwała się z łóżka, chwyciła kluczyki od auta Bena, które miała pod ręką i ruszyła najszybciej, jak tylko mogła do szpitala.
Zaparkowała z piskiem opon na parkingu i biegiem ruszyła na trzecie piętro. W końcu „dopadła” drzwi od sali. Koło łóżka jej chłopaka stała jakaś postać, której nie potrafiła rozpoznać przez panujący w środku mrok. Jej oczy zabłysły. Teraz już była pewna, że był to Markus. Posłała w jego stronę salwę pocisków energii. Zaskoczonego mężczyznę odrzuciło na ścianę.

- Łapy precz od mojego chłopaka.- Warknęła i zaatakowała ponownie. Tym razem jednak mana po prostu rozsypywała się po zetknięciu z mężczyzną, który natychmiast podbiegł do niej i rzucił nią o ścianę. Anodytka syknęła z bólu i osunęła się na ziemię. Z przerażeniem patrzyła na zbliżającego się do niej bruneta.

Odnaleźć siebie część 14

Wybaczcie, że dopiero teraz, ale od rana byłam poza domem. W ramach przeprosin zaraz po tym opublikuję kolejny rozdział.

Siedział w kinie ze swoją dziewczyną. Na ekranie była wyświetlana jakaś komedia, gdy zadzwonił jego telefon.
- To Gwen, zaraz wracam.- Szepnął jej do ucha i opuścił salę.
- Ben?
- Tak, a niby kto?
- Możesz tu przyjechać?
- Jasne. Z kina do ciebie jest dość blisko.
- Nie jestem w domu, a w szpitalu. Z Kevinem jest gorzej.- W tym momencie dziewczyna się rozpłakała.
- Spokojnie, zaraz będę.- Powiedział do telefonu i rozłączył się. Wrócił na sale i zabrał powieszoną na fotelu kurtkę. Juli dał sto dolarów.- Masz na taksówkę, a potem zamów jakiś obiad do domu. Ja muszę spadać.
- Co? Ostatnio w ogóle nie masz czasu, a jak już się umówiliśmy to zostawiasz mnie w połowie filmu? Czy ten zegarek zawsze będzie ważniejszy ode mnie?- Zapytała wściekła. On jej jednak nie słuchał, gdyż był już koło wyjścia. Wściekła brunetka również wyszła z kina. Pieniądze od chłopaka dała pierwszemu bezdomnemu, którego spotkała, a do domu wróciła pieszo. Postanowiła, że skoro Ben ją olewa to ona z nim zerwie.
*** *** ***
Wbiegł zdyszany na trzecie Pietro. Od razu ujrzał zapłakaną kuzynkę. Podszedł do niej szybko i objął ją pocieszająco ramieniem.- Będzie dobrze.
- A jeśli nie. Nawet nie wiesz, jak on wygląda. Cały czas ma drgawki i to nie mija. Lekarze nic nie mówią i niepozwalają go zobaczyć. Szybę do sali zakryli jakąś zasłoną. Powinnam przychodzić wcześniej, wiedziałabym przynajmniej co mu jest.
- Przestań. On zrozumie, w końcu ciocia z wujkiem…
- Wiem i dlatego nie mogę go stracić.
- Przecież ja tu byłem.
- Ty przyłazisz, bo czujesz się winny. To widać na kilometr.
- Masz rację, czuję się winny, bo ten facet strzelał do mnie. On mnie ocalił. Jako człowiek nie przeżyłbym takiego upadku. Wiesz, że nawet nie miałem odwagi mu podziękować?
- Domyślam się.- Zapadła dłuższa cisza, którą przerwała Gwen.- Ale on wyzdrowieje prawda?
- Tak.- Objął ją pocieszająco.- Musi.
*** *** ***
Była wściekła. Dochodziła dwudziesta trzecia, a on nawet nie zadzwonił, aby wyjaśnić całą sytuację. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Poszła otworzyć i ujrzała Bena. Szatyn wszedł do środka i razem udali się do salonu.
- Mam dość. Ciągle mnie olewasz. To zaczyna mnie męczyć, a ty nic sobie z tego nie robisz. Powiesz chociaż po co poszedłeś, co było ważniejsze ode mnie?
- Kevin.
- Ach, czyli olałeś mnie dla kumpla. Rozumiem, że go niebyło tyle czasu, ale nie umarłby bez ciebie przez godzinkę, albo dwie.
- No na szczęście nie.- Wziął głęboki wdech.- Nie mówiłem ci tego, bo nie chciałem cie martwić.
- Czego?
- Było to pięć dni temu. Jakiś facet wyłączył mi omnitrix, a potem chciał mnie zastrzelić. Kevin mnie ocalił, a teraz jest w szpitalu. Gwen dzwoniła, bo dostał jakiegoś ataku, a ona nie chciała być z tym sama. Wybacz.
Brunetka poczuła się głupio, bo pamiętała, że chciała z nim zerwać.- I co z nim?
- Nie wiem. Gwen pozwolili wejść, a ja przyjechałem się wytłumaczyć.
- A znasz tego faceta?
- Nie, ale Kevin i Gwen tak. Od razu, gdy się pojawił chcieli z nim walczyć.
- No dobrze. Ja już wszystko rozumiem, a ty powinieneś odpocząć. Połóż się w gościnnym.
- Nie dzięki. Idę do domu, bo jutro jest pogrzeb cioci i wujka.

- Trzymaj się.- Powiedziała na pożegnanie i zamknęła za nim drzwi.

piątek, 29 listopada 2013

Odnaleźć siebie część 13

Minęły trzy dni, a Gwen od dziwnego telefonu nie pojawiła się w szpitalu ani razu. Poza tym nie odbierała od nikogo telefonów. Nie wychodziła też z domu, tylko cały czas płakała. U Kevina właśnie siedział Ben.
- Co się stało z Gwen? W ogóle się do mnie nie odzywa.- Spytał zmartwiony czarnooki.
- Nie wiem. Ona siedzi cały czas w domu, a starzy i dziadek nic nie chcą mówić. Wszyscy zachowują się jakoś dziwnie, ale nikt nie raczy mi tego wyjaśnić.
- Może coś się stało?.- Zapytał zmartwiony.
- Nie, byłem tam wczoraj, aby pogadać, ale ona zaczęła do mnie strzelać. Nic jej nie jest.
- Dobra. Nie obraź się stary, ale mam dosyć na dziś twojego towarzystwa.
- Spoko. Wpadnę jutro.
- Nie!- Zaprzeczył szybko.- To znaczy nie trzeba.
- Ok. Ja już pójdę.
- Pozdrów Gwen i spróbuj się czegoś dowiedzieć.
*** *** ***
Minęły kolejne dwa dni. Osmozjanin cieszył się, bo Tennyson przestał go „nawiedzać”. Kevin wiedział czemu szatyn wcześniej spędzał u niego tyle czasu, a to go tylko drażniło. Rozumiał, że Ben czuję się trochę winny za to, co się stało, ale miał to gdzieś. Nie potrzebował jego litości, czy współczucia. Od nikogo ich nie potrzebował.
Powoli zasypiał, gdy usłyszał ciche kroki.
- Przepraszam, że nie przychodziłam wcześniej.- Usłyszał głos Gwen. Głos, który tak uwielbiał, za którym bardzo tęsknił, i który teraz wydał mu się taki… smutny?
- Ej, co się dzieje?- Spytał, gdy tylko ta podeszła do niego. Rudowłosa chwyciła go za rękę i zaszlochała cicho.
- Moi rodzice… oni nie żyją.- Rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Przykro mi.- Szepnął i wyciągnął do niej powoli rękę. Czuł potworny ból, ale to teraz nie miało znaczenia. Starł delikatnie łzy z jej policzka.
- A wesz co jest najgorsze?- Zapytała przez łzy.- Kiedy umierali mama była pewna, że jej nienawidzę, a wcale tak nie było.
- Nie powiedziałbym.
- Jak to? Zanim wyjechali powiedziałam jej tak.
- Może, ale ja też z nimi rozmawiałem. Było to jakieś dwa dni przed naszą wycieczką do kanionu. Pytała o ciebie, a że nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, to powiedziałem, że bardzo za nimi tęsknisz i czekasz na ich powrót. Tak przecież było.
- Och Kevin. Dziękuję.- Wtuliła się w niego. On sykną z bólu.- Wybacz.
- Nie szkodzi. Po tych zabiegach Wszystko mnie boli.
- Zabiegach?
- Tak. Twierdzą, że to mi pomoże. Ponoć na skutek uderzenia moje nerwy zostały uśpione, czy jakoś tak. To ma je pobudzić i chyba będzie tak, jak wcześniej.
- Cudownie!- Znów go przytuliła.- Mogę tu zostać? Ben mówił, że nie chcesz towarzystwa.
- Nie mógłbym odmówić. Jesteś kimś więcej, niż tylko towarzyszem do rozmów.- Uśmiechnął się ciepło.
- Na pewno?
- Oczywiście.- Znów wyciągnął rękę. Tym razem jednak zatrzymał ją w połowie drogi, dłoń zacisnął w pięść, a następnie ręka opadła bezwładnie na szpitalne łóżko.
- W porządku?- Spytała zmartwiona.
On tylko kiwnął lekko głową na potwierdzenie. Był blady i miał przymknięte oczy.
- N- na pewno?- W jej głosie dało się słyszeć lekki strach.

- Tak.- Szepnął, a ona pogładziła jego policzek. W tym samym momencie oddech chłopaka przyspieszył, a chwilę później jego ciałem wstrząsnęły silne drgawki. Rudowłosa wybiegła z sali na korytarz i zawołała jakiegoś lekarza. Ten natychmiast pojawił się w sali, ale nie pozwolił wejść dla dziewczyny. Oparła się rękoma o szybę i z przerażeniem przyglądała się ukochanemu i lekarzom biegającym wokół niego.

piątek, 22 listopada 2013

Odnaleźć siebie część 12

Zmieniła się w swoją energetyczną postać i wściekła odwróciła w stronę napastnika. Ten jednak zdążył już zniknąć. Wróciła do ludzkiej formy i opadła na ziemię. Czuła się bezsilna.
- Może nic mu nie jest.- Powiedział z nadzieją Ben i kazał jej wstać.- Lecimy na dół.
- Dobry pomysł.- Znów się zmieniła i chwyciła Bena za rękę.
*** *** ***
Uderzył plecami o ziemię, a jego powłoka rozleciała się w pył. Jedyne co czuł, to przeszywający ból całego ciała. Nie mógł się ruszyć, z trudem łapał oddech, a jego ciało szybko zalał pot. Był przekonany, że to koniec, że umrze za chwilę w samotności leżąc na dnie kanionu.
W pewnym momencie dostrzegł różowo-fioletowy blask. Obok niego wylądowała Gwen wraz ze swoim kuzynem. Podeszła bliżej i pochyliła się nad nim, po czym wróciła do ludzkiej postaci.- Ben, dzwoń po karetkę i wytłumacz im, jak tu dojechać.
- Nie.- Zaprotestował słabym głosem.- Wiesz, że nie lubię…
- Wiem, ale nie masz wyjścia.- Pogładziła go delikatnie po policzku.
On spojrzał na nią pustym wzrokiem i zamrugał powiekami.- Jestem zmęczony.
- Nie możesz zasnąć.
- Ale ja chcę. Kreci mi się w głowie. Czuję, że muszę zamknąć oczy i zasnąć.
- Nie.- Znów pogładziła go po policzku.- Proszę nie zasypiaj.- Jej oczy zaszkliły się od powstrzymywanych łez, które teraz zaczęły spływać po jej policzkach.- Będzie dobrze, tylko nie zasypiaj. Mów do mnie.
- Tylko co?- Spytał. W jego oczach dało się dostrzec przerażenie.
- Cokolwiek.- Uścisnęła jego rękę.
- Już jadą.- Ben podszedł do niech i kucnął obok kuzynki.
- Jak ja cię nie znoszę pokurczu.- Uśmiechnął się słabo do przyjaciela.
Czekali tak przez jakieś pół godziny. Przez cały ten czas Gwen pilnowała, aby Kevin miał otwarte oczy. Bała się, że jeśli zaśnie już nigdy się nie obudzi. W końcu przyjechała karetka, która zabrała chłopaka do szpitala. Gwen pojechała z nim, a Ben wrócił do domu przy pomocy urządzenia teleportującego Kevina.
W szpitalu dziewczyna nie opuszczała ukochanego nawet na krok. Siedziała teraz w sali obok jego łóżka i trzymała go za rękę.
- Dlaczego nie mogę się ruszyć?- Zapytał niespodziewanie. Gwen zauważyła, że się boi.
- Nie wiem, ale to na pewno minie. Lekarze zrobili ci prześwietlenie i nie masz uszkodzonego kręgosłupa.
- A jeśli nie? Będę kaleką.
- Nie mów tak. Musisz wierzyć, że będzie dobrze, a nie się tylko dołować.
Zapadła cisza, którą po dłuższym oczekiwaniu przerwał chłopak.- Nie zostawiaj mnie tu.- Szepnął. Wiedział, że ona go rozumie i przed nią nie musi udawać, że niczego się nie boi. Z reszta był zbyt przerażony, aby udawać.
- Nie zostawię.- Pocałowała go w czoło. W tej chwili zadzwonił jej telefon.- Tak słucham… Nie mogę… Dobrze… Pogadamy później…
- Musisz iść?
- Nie, to zaczeka.
- A co się stało?
- Nie wiem. Dzwonił dziadek. Miał taki dziwny głos, ale to i tak może poczekać.
- Nie, jedź tam. Poradzę sobie. Sprawdź co u Maxa.
- Dobrze.- Wstała i wyszła z sali zostawiając go samego. Po jakimś czasie chłopak zasnął z nudów. Gdy się obudził zauważył, że ktoś siedzi przy jego łóżku.
- Mama?- Spytał drżącym głosem.
- Kevin, synku. Przepraszam cię za wszystko. Nie chcę cię stracić przez własną głupotę. Proszę cię wybacz mi.

- Wybaczam.- Odpowiedział po chwili milczenia. Ona przytuliła go z wyraźną ulgą. Bała się, że chłopak powie coś innego.

sobota, 16 listopada 2013

Odnaleźć siebie część 11

Od incydentu w kawiarni minął prawie tydzień. Gwen stosowała się do prośby Kevina, choć miała już dość wiecznej kontroli chłopaka. Poszła do jego pokoju, aby z nim porozmawiać. Zapukała i bez pozwolenia weszła. Osmozjanin siedział przy biurku i pisał coś na laptopie. Przerwał, gdy tylko ją dostrzegł.
- Chodź.- Przesiadł się na łóżko, a ona spoczęła obok.
- Posłuchaj, rozumiem, że ten facet jest groźny, ale ja się dusze. Jesteś jeszcze gorszy, niż rodzice.
- Rodzice pilnują cię na co dzień, a ja tylko w wyjątkowych sytuacjach.
- Tak, ale ja chcę odpocząć.
- W takim razie pojedziemy na wycieczkę. Trochę nam to zajmie, ale warto zobaczyć.
- Co?
- To.- Wyjął, jakiś przedmiot i nacisnął guzik.
Teraz znajdowali się w ogromnym kanionie. Stali na dole, a do góry było jakieś dwieście metrów.- Lecimy na górę.- Znowu wcisnął przycisk.
- Tu jest pięknie.- Przytuliła go i oboje usiedli na krawędzi.
- Tak, ale tylko pod warunkiem, że nie spadniesz.
- Skąd znasz to miejsce?
- Robiłem tu kiedyś interesy.- Odpowiedział szczerze, a ona zmierzyła go wzrokiem.- Pytałaś.- Zaczął się bronić.
Siedzieli tak przez dobra godzinę i podziwiali wspaniały widok. Rudowłosa powoli zaczęła się relaksować zapominając o wszystkich problemach. Teraz była tylko ona, Kevin i to miejsce. Nagle coś poderwało ją gwałtownie do góry. Zaczęła krzyczeć i szarpać się mocno. Po chwili wylądowała na ziemi. Nad nią wisiał Ben w postaci Muchy i śmiał się głośno.
- To nie jest śmieszne Tennyson!- Warkną brunet i rzucił kamieniem w tarczę omnitrixa. Kosmita zamienił się w Bena i wylądował z małym łoskotem na ziemi. - To było śmieszne.- Roześmiał się wraz z Gwen, a szatyn stał wściekły na przyjaciół.
- Co tu robicie?- Słodkim głosem.
- A nic. Znęcam się nad taką jedną ofermą, która zepsuła mi randkę. A co, chcesz mi pomóc?
Gwen nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem. Po chwili cała trójka zanosiła się od śmiechu. Nawet Ben.
- Coś tu wesoło.- Usłyszeli złowieszczy głos Markusa. Gwen z Kevinem natychmiast się opanowali i powoli odwrócili w jego stronę. Tylko nieświadomy niczego Ben wciąż śmiał się głośno.
- Czego tu chcesz?- Warknął, a potem przykucnął, aby pobrać materię i znów wstał. W tym momencie szatyn odwrócił się i spojrzał na faceta.
- Nie chcesz chyba bić człowieka?- Zapytał zdziwiony.
- Chcę. Co tu robisz?- Zapytał ponownie.
- Ty już dobrze wiesz.- Spojrzał na rudowłosą. Kevin automatycznie stanął przed nią.
- Ben, zabierz ją stąd.
- Co? Nie ma mowy. Walczymy razem.- Zaprotestowała.
- Trzymasz się z tyłu i wchodzisz tylko, gdy coś się skiepści.- Powiedział i rzucił się na Markusa. Przez chwilę walczyli, a Ben ze zdziwieniem patrzył jak zwykły człowiek wygrywa z jego przyjacielem.
- Mnie nie zabronił.- Stwierdził i zmienił się w Gigantozaura a następnie przyłączył się do walki. Przeciwnik rzucił czymś w zegarek, który zgasł i nie chciał się włączyć ponownie.
- Co jest?- Nie rozumiał co się stało.
- Ciekawe, czy umiecie latać?- Spytał ze śmiechem, a jego wzrok był utkwiony w jednym punkcie.
- Tennyson!- Czarnooki rzucił się w kierunku przyjaciela w chwili, w której Markus wyciągną laserowy pistolet. Odepchnął go w bok sprawiając, że ten upadł na ziemi obok kuzynki. Sam jednak nie zdążył odskoczyć i oberwał. Odrzuciło go do tyłu i spadł w dół.

- KEVIN NIE!- Wrzasnęła przerażona i podbiegła do krawędzi.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Odnaleźć siebie część 10

Dziewczyna odczekała godzinę, aż chłopak zaśnie i po cichu wśliznęła się do jego pokoju. Najciszej, jak tylko mogła przegrzebała jego rzeczy. Teraz w ręku trzymała mały woreczek, w którym, znajdował się podejrzany niebieski proszek.
- Teraz już wiem dlaczego był taki wesoły na tej kolacji.- Szepnęła sama do siebie.
- Możesz zabrać, już tego nie potrzebuje.- Odezwał się niespodziewanie strasząc zielonooką.
- Nie śpisz? Byłam pewna, że już dawno zasnąłeś.
- Mam lekki sen.- Skłamał.
*** *** ***
Rano zszedł, aby przygotować, śniadanie dla siebie, oraz Gwen i ze zdziwieniem stwierdził, że dziewczyna szykuje się do wyjścia.
- Idziesz gdzieś?
- Tak, jestem umówiona. Nie mówiłam ci, ale wczoraj kogoś spotkałam i idę z nim na kawę, aby trochę porozmawiać.
- Kogo?- Spytał zaciekawiony i rozsiadł się na kanapie.
- Nie znasz Markusa. Ja sama poznałam go dopiero wczoraj.- Odpowiedziała z uśmiechem. Nie zauważyła tego, ale na imię mężczyzny chłopak wzdrygnął się lekko.
- Jak wygląda?- Zapytał, ale nie usłyszał odpowiedzi.
- Pytam jak wygląda!- Warknął wstając.- Mów.
- Dobra zazdrośniku.- Lekko zdziwiona jego reakcją.- To sympatyczny brunet. Ogólnie budzi zaufanie, tylko ma takie dziwne oczy. Twierdzi, że to utrudnia mu kontakty towarzyskie.
- Nigdzie nie idziesz!- Podszedł do niej.- Posłuchaj…- Zaczął, ale ona mu przerwała.
- Pogadamy później, bo jestem spóźniona.- Wyszła z domu i odjechała. Brunet z osłupieniem gapił się w drzwi. Nawet nie interesowało jej to, co chciał powiedzieć.
Wybiegł za nią z domu. Postanowił udać się do jej ulubionej kawiarni z nadzieją, że to tam się umówili. Niestety Gwen zabrała samochód, więc on musiał biec.
W końcu dotarł na miejsce. Już od progu zauważył Gwen i Markusa. Stanął i wziął kilka głębokich wdechów dla wyrównania oddechu, a następnie podszedł do nich i bez ostrzeżenia poderwał faceta i rzucił nim o najbliższy stolik nie zwracając uwagi na gapiących się na niego ludzi w środku kawiarni. - Mówiłem, ze masz się od niej trzymać z daleka!
- O co panu chodzi?- Zapytał dziwnym tonem.
- Chyba dość jasno się wyraziłem.- Warknął i uderzył faceta w twarz.
- Kevin zostaw go!- Próbowała go powstrzymać, ale ten wcale jej nie słuchał.
- Ja nic nie zrobiłem, ale ty popełniłeś wielki błąd Kevinie przychodząc do mnie z własnej woli.- Powiedział złowieszczym tonem podnosząc się do pozycji pionowej.
- Czyżby?- Uśmiechnął się do niego.- Teraz to ty popełniłeś błąd. Nie powinieneś…- Przerwało mu uderzenie w twarz.
- Nigdy mnie nie pokonasz!- Rozejrzał się po wystraszonych klientach kawiarni i dodał już szeptem tak, że tylko osmozjanin go usłyszał.- Lepiej pilnuj tej małej, bo wiesz… Wypadki chodzą po ludziach.
- Nie zbliżaj się do niej! Nie pozwolę, abyś spieprzył jej życie.- Odsunął się od niego, chwycił Gwen za rękę i wyciągnął ją na zewnątrz.
- Co to miało być?- Spytała wyraźnie zła.
- Nie tu.- Wziął od niej kluczyki i razem wrócili do domu. Tam kazał jej usiąść na kanapie.
- Powiesz o co chodzi?
- Tak.- Spojrzał jej głęboko w oczy.- Znam Markusa dosyć dobrze. To on mnie porwał.
- Nie wiedziałam.- Powiedziała cicho i chwyciła go za rękę.
- Nie ważne, bo wcale nie o to mi chodziło. W dniu, w którym znalazłaś mnie w tym lesie- Przymknął oczy i zrobił krótką pauzę.- On powiedział, że mogę wykupić swoją wolność, za życie twoje, Bena i Maxa. Nie zgodziłem się.- Znowu spojrzał jej w oczy.- Uważaj na niego.
- Dobrze.- Odpowiedziała cicho i przytuliła go.- To chciałeś mi powiedzieć przed wyjściem?
- Tak, ale ty nigdy nie słuchasz.- Uśmiechnął się do niej lekko.
- Wiem, wybacz.- Ona też się uśmiechnęła.- To co teraz?
- Nic. Do miasta możesz wyjść. On nie zaatakuje w tłumie ludzi. Omijaj tylko zaułki, a jeśli wybierasz się poza Bellwood, to zawsze idę z tobą.
- A dziadek i Ben?
- Ben sobie poradzi, jeśli chodzi o dziadka, to ja szybciej znałem Alexa. Już nie szuka Markusa, tylko pilnuje Maxa.

piątek, 8 listopada 2013

Odnaleźć siebie część 9

Dochodziła siedemnasta i wszyscy umówienie goście byli już w domu Gwen. Brakowało tylko Kevina. Anodytka obawiała się, że chłopak zrezygnował i nie dotrze na kolację. Postanowiła więc do niego zadzwonić i upewnić się, że będzie.
- Gdzie jesteś, wszyscy czekają.
- Wybacz, ale nie mogłem wcześniej.- Odpowiedział.- Będę za dwadzieścia minut, a jak przycisnę trochę pedał gazu, to może za dziesięć, albo mniej.
- Lepiej się spóźnij i dojedź, niż miałoby ci się cos stać. Poczekamy.- Zapewniła go i się rozłączyła. Weszła do salonu.- Musimy trochę poczekać, gdyż mój ostatni gość się spóźni.
- Chyba twój chłopak.- Dogryzł jej kuzyn.
- A żebyś wiedział.- Rzekła z uśmiechem i zniknęła w kuchni. Za nią poszła Julia.
- Masz chłopaka i nic nie mówiłaś?
Rudowłosa nie wiedziała co ma jej odpowiedzieć. Na szczęście w tym momencie do środka wszedł dziadek Max.- Na pewno będzie?
- Tak, obiecał mi. W końcu ta kolacja to dla niego.

Minęło pół godziny, a Kevina wciąż nie było. Dziewczyna zaczynała się powoli o niego martwić. Obiecał przecież, że przyjedzie, a w dodatku nie odbierał telefonów. Gdy miała już zacząć się ubierać i jechać go szukać drzwi domu otworzyły się z głośnym trzaskiem.
- Wybaczcie spóźnienie.- Powiedział z szerokim uśmiechem na ustach.
*** *** ***
Szedł zadowolony ulicami miasta. Miał już idealny plan na pozbycie się problemu i świetną zabawę. Poznał już swojego przeciwnika i wiedział, co jest dla niego najważniejsze, oraz jak to wykorzystać przeciw niemu.
Uśmiechnął się złowieszczo, zgniótł trzymaną w reku fotografię, która przedstawiała młodą dziewczynę o długich rudych włosach i rzucił nią w najbliższą kałużę.
- Nie chciałeś po dobroci, to pobawimy się inaczej.- Zaśmiał się głośno.
*** *** ***
- Kevin!- Julia podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.- Ty żyjesz!
- Na to wygląda.- Zaśmiał się odpychając ją od siebie.
- Wybacz.- Lekko zawstydzona.
Już po chwili każdy uściskał chłopaka, a następnie wszyscy zasiedli do stołu.
- Gdzieś ty był tyle czasu?- Spytał jego przyjaciel z zaciekawieniem.
Zawahał się chwilę.- W sumie to nie mam pojęcia.- Odpowiedział w końcu zgodnie z prawdą.- Nie gadajmy jednak o mnie, bo to zbyt długa, nudna i męcząca historia. Chętnie się dowiem, co zmieniło się tutaj.
- Niewiele.- Zapewnił zielonooki.- Gwen ześwirowała na twoim punkcie i była nie do zniesienia. Nie było takiego dnia, żeby nie wyzywała kogoś z nas wyjąc przy tym jak dziecko.- Ben postanowił upokorzyć kuzynkę.- A już szczególnie po tym, jak…- Urwał wypowiedź.
- Jak mnie pochowali?- Zapytał z dziwnym uśmiechem.- Cała Gwen i właśnie za to ją kocham.- Pocałował ją w czoło.
- Coś ty brał?- Spytała zdziwiona.
- Nic.- Uśmiechnął się wesoło.- A co?
- Nie ważne.- Przerwał im Max.- Powinieneś się ucieszyć.- Podał chłopakowi niewielki przedmiot, który okazał się odznaką hydraulika.
- Dzięki.- Znowu z uśmiechem.
- Nie ma sprawy, byłem w bazie i możesz wrócić kiedy tylko zechcesz.
*** *** ***

Wiedział, że jeśli chce się do niej zbliżyć najpierw musi zdobyć jej zaufanie i kilka informacji na jej temat. Na to jednak również miał opracowany plan. Wymyślił już sposób. Teraz nie chciał już wyżywać się na młodym chłopaku. Chciał aby ten cierpiał i to bardzo, a żeby tego dokonać musiał zacząć krzywdzić kogoś, na kim mu zależy. Po długim zastanowieniu stwierdził, że ona będzie najlepszą kandydatką.

sobota, 2 listopada 2013

Odnaleźć siebie część 8

Wóz zatrzymał się pod domem Gwen. Kierowca spojrzał na liczne rany chłopaka i zaczął grzebać w schowku.- Masz.- Podał mu fiolkę z jakimś płynem.- Przyspieszy gojenie.
- Dzięki. Daj też maskę, bo Gwen mnie zabije.- Wziął od Maxa przedmiot i wysiadł z pojazdu.
- Gdzieś ty był!?- Zaatakowała go już od progu.
- Na spacerze. Jeśli pozwolisz chciałbym odpocząć.- Odpowiedział i udał się na górę.
Wszedł do łazienki, zdjął maskę tożsamości odsłaniając pokaleczoną i posiniaczoną twarz. Nasączył szmatkę płynem od dziadka Gwen i powoli zaczął przykładać ją do każdej ranki z osobna.
Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim policzku. Chwycił rękę tej osoby i wykręcił odrzucając jej właściciela do tyłu. Szybko zorientował się, że to jego dziewczyna, a w dodatku rzucił nią tak, że uderzyła o kant wanny. Podszedł do niej i pomógł się podnieść.
- Wybacz ja… To był odruch, przepraszam.
- Nie szkodzi, nie powinnam tak cię podchodzić.- Była wściekła, że zachowała się tak głupio i przestraszyła chłopaka. Ponownie dotknęła jego twarzy.- Co ci się stało?
- Nic. Widziałem mamę.
- I to ona cię tak urządziła?
- Nie, ale to długa historia.
- A skoro widziałeś już mamę, to masz zamiar pokazać się reszcie?
- Nie, teraz nie. Może za kilka dni. Najpierw chciałbym sobie to wszystko poukładać.
- Nie możesz przecież wiecznie się ukrywać. Zgódź się, to zrobię jutro pyszną kolację i zaproszę na nią Bena z Julią, oraz jego rodziców.
- Zgoda, ale ty zrobisz coś dla mnie?
- Co?
Nie odpowiedział, tylko pocałował ją namiętnie. Uśmiechnął się i powtórzył pocałunek- Tak bardzo tęskniłem.
- Ja też.- Odpowiedziała szczerze. Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi. Dziewczyna oderwała się od Kevina i zeszła na dół.
- Cześć.- Przywitał się jej kuzyn.- Słyszałem, że mieszka u ciebie dziadek, a mam sprawę.
- Źle słyszałeś. Dziadek mieszka tam, gdzie wcześniej. A co się stało?
- Nic takiego.- Miał już wyjść, ale ona go zatrzymała.
- Wpadnij jutro na kolację z Julią i rodzicami. Będzie jeszcze dziadek i… Zobaczysz jak przyjdziesz.
- Masz chłopaka?- Zaśmiał się pod nosem.
- Oczywiście, a ty nawet go znasz.- Uśmiechnęła się  i wróciła na górę, a Ben poszedł do siebie.
Weszła z powrotem do łazienki, gdzie osmozjanin kończył obmywać rany.- Ben przyszedł, zaprosiłam ich na jutro. Mam nadzieję, że nie stchórzysz i będziesz w domu około siedemnastej.
- Będę.- Odpowiedział bezbarwnym tonem.
- Co się stało? Przed chwilą było dobrze.
- Chodzi o to, że nie chce słuchać komentarzy. Dla nich jestem martwy, więc wątpię aby reagowali na mnie z uśmiechem. Szybciej ze zdziwieniem. Może nie jestem taki uczuciowy jak ty, czy Max, ale to, że ja tęskniłem i czekałem na dzień, aż znów was zobaczę, a oni zapomnieli o mnie boli.

- Wiem.- Objęła go.- Pomyśl jednak, że lepiej spotkać ich wszystkich na raz, niż każdego z osobna. Jak ci się znudzi to pójdziesz na górę. Poza tym nie będziesz tam sam. Jestem jeszcze ja i oczywiście dziadek, który wie prawie wszystko i na pewno cię wesprze.
- Dzięki, to dla mnie ważne.

piątek, 1 listopada 2013

Odnaleźć siebie część 7

Ponieważ mamy Wszystkich Świętych i wolne od szkoły, a ja się nudzę postanowiłam wrzucić coś. Mam nadzieję, że taka wersja spotkania Kevina ze swoją matką wam się spodoba. Zapraszam do czytania.

Szła powoli ulicami Bellwood pogrążona we własnych myślach.  Gdy przechodziła obok jednego z zaułków coś pociągnęło ją w jego głąb, a następnie przycisnęło do jakiegoś murka. Był to potężny brunet o szarych oczach.
- Gdzie ona jest?!- Wrzasną jej w twarz.
- Kto?- Spytała przerażona.
- Ta ruda anodytka. Dziewczyna twojego syna.
- Nie ma. Z tego co wiem to wyjechała z miasta… Chwila, znasz mojego syna? Czy, czy on…?
- Jeszcze dwa tygodnie temu żył. Niestety z przykrością zawiadamiam panią, że musiał nas opuścić.- Zaśmiał się pod nosem.- Odszedł w samotności i przekonaniu, że już nikt go nie kocha. Wiedział.
Kobieta poczuła się, jakby to ona go zabiła. Gwen miała rację, nie powinna odpuścić. Jej oczy zaszkliły się od zbierających się łez.
- Puść tę kobietę i odejdź stąd.- Usłyszał czyjś ponury głos i odwrócił się, ale nadal trzymał brunetkę za rękę nie pozwalając jej się odsunąć. Przed nimi stała wysoka zakapturzona postać.
- Jeśli nie chcesz skończyć źle, to lepiej się wynoś! I to w podskokach!
- A co, zabijesz mnie?- Nie mogli tego dostrzec, ale postać uśmiechnęła się łobuzersko.
- To cie nie dotyczy facet, więc spadaj!
- Bardziej, niż ją.- Zrzucił z głowy kaptur.
- Kevin?- Szepnęła zaskoczona. Mężczyzna przed nim nie powiedział natomiast niczego, puścił tylko jej rękę zaskoczony.
- Łapy precz od mojej matki!- Wrzasną, zrzucił płaszcz i zaatakował ze wściekłą furią. Zaczął zadawać szybkie i precyzyjne ciosy. Nie patrzył mu w oczy, po prostu atakował. Przeciwnik był jednak bardzo wytrzymały i zwinny. W pewnym momencie chwycił rękę osmozjanina zanim ten zdążył go uderzyć i wykręcił boleśnie odrzucając go od siebie. Następnie chwycił mocno i przycisnął do murku za szyję utrudniając oddychanie.
- Nie zapominaj, że zdążyłem bardzo dobrze cię poznać.- Mocniej docisnął dłoń.
- Idź stąd.- Wyszeptał do matki z trudem łapiąc oddech.
- Ale…- Chciała zaprotestować, lecz w tym samym momencie napotkała błagalne spojrzenie swojego syna. Nie zamierzała jednak odejść. Chwyciła do ręki jakiś pręt i walnęła faceta tak, że ten musiał puścić chłopaka. On odwrócił się, chwycił ją mocno i pchną na ziemię.
Osmozjanin wykorzystał jednak sytuację. Pobrał materię i ponownie zaatakował. Przeciwnik znów wykazał się zwinnością unikając każdego ciosu. Znowu udało mu się odzyskać przewagę. Powalił dziewiętnastolatka na ziemię i zaczął okładać z całej siły pięściami. Kevin wiedział, że jest on silniejszy, mimo iż wydawał się być tylko człowiekiem. Nigdy jednak nie obrywał aż tak mocno. Jego betonowa powłoka powoli zaczynała się kruszyć. Z każdym ciosem jego ciało bardziej odmawiało posłuszeństwa. Teraz choćby bardzo chciał nie dałby już rady się bronić.
- Pozdrów ode mnie swoją dziewczynę.- Szepnął z pogardą, po czym uderzył go jeszcze w twarz i odszedł.
Przerażona brunetka ruszyła w stronę Kevina, który leżał w bezruchu.
- Stój.- Warkną nagle. Wstał powoli i zrobił krok w jej stronę.- Jakby ten facet czegokolwiek od ciebie chciał to przyjdź, ale tylko wtedy. Nie kontaktuj się ze mną bez powodu. Nie chcę cię znać!
- Ale… Jesteś moim synem, tęskniłam za tobą.

- Czyżby? Pochowałaś mnie! Dlaczego? Bo tak było ci łatwiej. Wybacz, że ja nie tęskniłem, ale w mojej sytuacji było to trochę trudne! Nie wiesz, co czułem, jak zobaczyłem ten pieprzony pomnik. Ja przecież nie mam uczuć.- Odwrócił się i miał już odejść, gdy drogę zajechał mu stary kamper. Spojrzał zdziwiony, ale ostatecznie wsiadł do środka. Kobieta stała oniemiała i gapiła się dziwnym wzrokiem w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu stał Kevin.

sobota, 26 października 2013

Odnaleźć siebie część 6

Od wyjazdu rodziców rudowłosej minęły trzy dni. Dziewczyna pędziła ulicami, aż dostrzegła znajoma postać. Zajechała jej drogę hamując z piskiem opon.
- A ty dokąd się wybierasz?
- Do nikąd. Poszedłem na spacer.
- Jasne. Dzwonili ze szpitala. Wypis na żądanie to bardzo zły pomysł.
- Nienawidzę szpitali, wiesz o tym.
- Tak, ale na pewno nie wracasz do domu, gdzie chcesz się więc podziać?- Chłopak nie odpowiedział. Spuścił tylko głowę i odwrócił wzrok.- Ja wiem, pojedziesz do mnie. Rodziców nie będzie miesiąc, a to dosyć długo, abyś zdążył sobie wszystko poukładać.
Kevin protestował tylko przez chwile, w końcu uległ i pojechał wraz z nią.

Na miejscu dziewczyna przyrządziła mu coś do jedzenia i zaparzyła mu kawę.
- Nie jestem głodny.- Powiedział dziwnym tonem.- Chce odpocząć.
- Dobrze. Masz pokój obok mojego. Możesz iść się położyć.
Nie podziękował, poszedł po prostu na górę i zamkną się na klucz.

Nastał późny wieczór, a on wciąż nie wychodził. Zielonooka zaczynała się powoli martwić. Nie wiedziała przecież co chłopak czuję, ani co się z nim działo przez ostatnie dwa lata.
Postanowiła pójść i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Weszła na górę i zapukała niepewnie do drzwi.- Kevin to ja. Otwórz proszę.- Nikt jej nie odpowiedział.- Kevin! Słyszysz mnie, otwieraj!- Próbowała kilka razy, ale za każdym razem odpowiadała jej tylko cisza. W końcu nie wytrzymała, i mana otworzyła drzwi. Weszła do środka.
Jej chłopak siedział na łóżku i gapił się w ścianę pustym wzrokiem. Wydawał się być nieobecny.
- W porządku?- Podeszła powoli i przytuliła się do niego.
- Nie. Jak ma być dobrze skoro ona tak łatwo o mnie zapomniała?
- Mówisz o mamie? Ona nie zapomniała. Po prostu było jej bardzo ciężko.
- Ciężko? Ciężko to było mnie. Nie masz pojęcia jak się czułem, gdy okazało się, ze wszyscy, na których mi zależy już dawno o mnie zapomnieli. Nie wiesz co przeżyłem. Wróciłem, ale zostałem sam.
- Nie. Masz jeszcze mnie. Nigdy o tym nie zapominaj.- Chwyciła go za rękę.- I masz racje, nie wiem. Bardzo jednak chce się dowiedzieć. Nic nie mówisz. Rozumiem to, bo po tym, co widziałam na pewno miejsce, w którym byłeś nie należało do najprzyjemniejszych.
- Faktycznie. Jeśli chodzi o konkretne miejsce, to nie mam pojęciagdzie byłem, nie wiem tez dlaczego akurat ja i czego konkretnie chcieli. Jednak masz racje. Fajnie to tam nie było. Ostatnie dwa lata były najgorsze w moim życiu. Sam nie wiem jak się tam znalazłem. Pamiętam, że to były twoje szesnaste urodziny. Wracałem już do domu. Jechałem szybko, bo byłem trochę spóźniony. W pewnym momencie coś walnęło w moje auto. Zarzuciło nim na bok i zjechałem jakieś dwadzieścia metrów w dół. Potem już byłem tam.
- A tam? Jak tam było?- Zapytała, ale szybko pożałowała tej decyzji, bo chłopak zrobił się jakiś smutny. Przerzucił wzrok na ścianę i jakby trochę zbladł.- Wiesz co, jak nie chcesz nie musisz opowiadać.

- Nie chcę. To trudne, opowiem ci kiedy indziej.- Ponownie na nią spojrzał.