Jutro Wigilia, mamy wolne, a ja się piekielnie nudzę, więc piszę, a skoro piszę to wypadałoby też coś dodać. Zapraszam na mój ulubiony rozdział. Mam nadzieję, że wam również przypasnie do gustu.
Następny dzień
był piękny i słoneczny. Osmozjanin szedł powoli chodnikiem kierując się do domu
swojej dziewczyny. Gdy tylko skręcił w jakąś pustą uliczkę ktoś pchnął go mocno
na ścianę najbliższego budynku.
Napastnik trzymał
chłopaka za gardło dociskając go mocno do ściany. Brunet położył powoli dłoń na
ścianie. Nie zdążył jednak pobrać materii, gdyż przeciwnik uderzył go z pięści
w brzuch, a drugą rękę mocniej zacisnął na szyi dziewiętnastolatka.
- Opowiem ci
bajkę Levin.- Usłyszał głos, który przyprawiał go o dreszcze.
- Zostaw mnie.-
Spróbował krzyknąć, lecz w rzeczywistości powiedział to półszeptem.
- Posłuchaj, to
pójdę.- Zrobił krótką pauzę, a następnie zaczął mówić.- Wyobraź sobie taką
sytuację. Jest zwykły dzień, centrum Nowego Jorku. Koło południa rozlegają się
strzały, ginie dwoje ludzi. Pogrążona w rozpaczy rodzina zaczyna zadawać sobie
pytania.
Czemu oni i czy
można było tego uniknąć?
Otóż odpowiedź
jest prosta.- Spojrzał mu prosto w twarz.- Wystarczyłoby, żeby pewien głupi
dzieciak uległ silniejszemu przeciwnikowi, zamiast się z nim bawić.
- Nie zabiłeś
ich.- Szepnął.
- Ależ owszem. Tą
małą też zabiję, jeśli dalej będziesz taki odważny.- Zaśmiał się złowrogo i
zaczął dusić chłopaka. Ten zrobił się blady, a nogi ugięły się pod jego
ciężarem. Markus puścił go i odszedł. Czarnooki klęczał pod ścianą
próbując złapać, a następnie wyrównać
oddech.
Był przerażony,
ale nie bał się o siebie, tylko o Gwen. Nie chciał, aby stała jej się
jakakolwiek krzywda. W dodatku właśnie zrozumiał, że Tennysonowie zginęli przez
niego. Czuł się okropnie.
Siedział tak
jeszcze przez chwilę. W końcu się pozbierał i ruszył powolnym krokiem w stronę
domu. Szedł powoli powłócząc nogami i rozmyślając nad tym, co powiedział Markus
Bał się tam wrócić, bał się, że ona mu tego nie wybaczy. W końcu dotarł pod
drzwi domu i nacisnął klamkę. Niepewnie wszedł do środka.
- Kevin!, co ci
się stało?- Spytała widząc jego bladą twarz i smutne spojrzenie.
- Nic, nie chce o
tym gadać.- Szepnął i wyminął ją bez słowa, a potem udał się do swojego pokoju.
*** *** ***
Brunet nie
odzywał się do nikogo od kilku dni. Nie wiedział, jak miałby powiedzieć jej
prawdę, więc wolał się nie odzywać. Wiedział jedno. Albo będzie musiał wrócić
do Markusa, albo umrzeć. Na pewno nie pozwoli, aby brat jego ojca skrzywdził
Gwen. Już podjął decyzję.
Wyszedł na
korytarz, gdzie akurat stała dziewczyna i podszedł do niej, a następnie chwycił
ją dłońmi za twarz.- Przepraszam kochanie, przepraszam za wszystko.- Szepnął i
pocałował ją namiętnie. Rudowłosa miała wrażenie, ze pocałunek ten oprócz
namiętności i żaru jest przepełniony rozpaczą. Nim jednak zdążyła zapytać o
cokolwiek ten odsunął się od niej i zniknął w swoim pokoju trzaskając za sobą
drzwiami.
Siedział teraz na
swoim łóżku bawiąc się małym, białym opakowaniem z środkami nasennymi, a obok
na szafce stała szklanka z piwem.
Przyglądał się
jeszcze chwilę opakowaniu, a następnie wysypał kilka pastylek na otwartą dłoń.
W tej samej chwili usłyszał pukanie do drzwi.
- Kevin, możemy
porozmawiać?
- Nie.- Warknął.-
Nie wchodź.
- No dobrze, ale
pamiętaj, że w razie czego jestem na dole.- Powiedziała smutno i odeszła od
jego drzwi. On natomiast zażył trzymane w dłoni leki, a następnie podszedł do
biurka. Z kieszeni spodni wyjął mały, złoty wisiorek w kształcie serca z
wygrawerowanym napisem love i położył go na wcześniej napisanym liście, a
następnie wrócił na łóżko. Połknął jeszcze jedną, podobną porcje, a następnie
upił kilka łyków alkoholu. Teraz zostało mu już tylko czekać, aż leki zaczną
działać. Nastąpiło to bardzo szybko, już po kilku minutach poczuł, ze kręci mu
się w głowie.
Przez chwilę
pomyślał o Gwen, o tym, jak bardzo skrzywdzi ją swoim czynem. Nie żałował
jednak tego, co robił, gdyż tylko tak mógł ocalić ukochaną od śmierci.-
Przepraszam.- Szepnął sam do siebie, ale myśląc o niej, a następnie zamknął
oczy. Ostatnie, co do niego dotarło, to ciche pukanie do drzwi.
- Posłuchaj…-
Zaczęła wchodząc do pokoju.
Świetne :)
OdpowiedzUsuńKevin z poczucia winy popełnia samobójstwo? No, tego jeszcze nie było, jestem pod wrażeniem. Kurczę, znając Gwen to pewnie tam wparuje, więc może coś wskóra i go uratuje, ale zawsze może sobie rozwalić lekami wątrobę chyba albo coś (kompletne olewanie biologii, sialalala, nie wiem, co się może stać). Mam nadzieję, że ta próba samobójcza mu się nie uda. Podejrzewam, że może wylądować w szpitalu. Chyba już go mają tam dosyć, całkiem często tam bywa.
Przyznam szczerze, że rozdział naprawdę czytało się bardzo szybko, super.
I Markus! Kurczę, gość nieźle wyniszcza Kevina. Wie, gdzie uderzyć. Jedna z niewielu słabych stron Kevina to przecież Gwen... No i jeszcze sprawa rodziców Gwen. Dowie się czy nie dowie? A jeśli się dowie, to jak zareaguje? W sumie jakoś nie mogę sobie wyobrazić, czy raczej będzie obwiniać Kevina czy będzie szukała zemsty... A może jedno i drugie?
Niecierpliwie czekam na nowość ^^ Tu Anka tak w ogóle, jedynie nick zmieniłam.
Wesołych Świąt, tak na marginesie :)
:0nie to się nie może tak skończyc!!! Nie zabijaj kevina:( a jeśli już konieczne musisz to napisz jakieś nowe opowiadadanine :Dna pocieszenie czytających bloga.. Napisz o tym jak kevin i gwen są na studiach :)))
OdpowiedzUsuńNie martwcie się, bo Kevin jak dla mnie za mało wycierpiał, aby już go uśmiercać. Poza tym polubiłam was i nawet jeśli kiedyś uda mi się to skończyć rozpocznę całkiem nową historię. :)
OdpowiedzUsuń