Chłopak nie spał całą noc, ale Gwen
szybko zasnęła u jego boku. Około siódmej się obudziła i spojrzała na
ukochanego.
- Jak się spało?- Zapytał widząc, że się
obudziła.
- Nienajgorzej, a tobie?
- Nie spałem. Tu jest tak nudno, że
jeszcze zdążę to nadrobić. Powinnaś iść do domu i odpocząć, jesteś blada i na
pewno zmęczona.
- I kto to mówi? Jakbyś stanął pod
ścianą to nie byłoby cię w ogóle widać.
- Bardzo śmieszne, ale ja nie żartuję.
Idź.- W tym momencie do Sali wszedł Ben.
- Musimy jechać. Dziadek kazał cię
przywieźć, bo za dwie godziny jest…
- Wiem!- Przerwała mu.- Tylko, że ja nie
chce tam iść.
- Nie uważasz, że powinnaś?
- Nie, bo to im życia nie zwróci, a ja
wolę być tutaj. Zdążę pojechać na cmentarz.
- Jak chcesz.- Burknął i wyszedł. Gwen
oparła łokcie o łóżko i spojrzała na ukochanego.
- Czego chciał Ben?- Spytał
zaciekawiony.
- Za kilka godzin jest pogrzeb rodziców,
ale nie każ mi tam iść, bo to nic nie da. Nie chcę.
- Ale powinnaś, to twoi rodzice i
powinnaś iść. Jest to przecież ostatnie pożegnanie i ważne abyś tam była.
Wrócisz tu jeśli będziesz miała ochotę, a jeśli nie to pojedziesz do domu. Jedź
z Benem.
- No dobrze.- Pocałowała go w policzek i
zniknęła za drzwiami.
*** ***
***
Właśnie skończył się pogrzeb Natalie i
Franka. Wszyscy powoli rozchodzili się do domów. Na cmentarzu została tylko
Gwen.
- Dlaczego mnie zostawiliście?- Spytała
z płaczem.- Potrzebuje was.
Uklęknęła obok pomnika i rozpłakała się
jeszcze bardziej. Siedziała tak przez ponad godzinę. W końcu jednak postanowiła
wracać. Wstała powoli i ocierając oczy z łez opuściła cmentarz. Ze zdziwieniem
stwierdziła, ze pod bramą czeka na nią samochód kuzyna. Jego jednak nie było.
Otworzyła drzwi i wzięła z siedzenia kierowcy kartkę.
Kluczyki masz w schowku. Weź je i jedź do domu. Jutro
wpadnę po auto.
Wsiadła do auta i wróciła do domu. Tam
zrobiła sobie herbaty i usiadła na parapecie patrząc się w podwórko za oknem.
Po chwili wstała i wzięła z półki zdjęcie rodziców.
- Będę za wami tęskniła.- Szepnęła i
odłożyła je na miejsce.
Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest
tym wszystkim zmęczona. Postanowiła, że się trochę zdrzemnie, a potem pojedzie
do szpitala.
*** ***
***
Stała w pustym, dużym pomieszczeniu. Nie
wiedziała dokładnie co się dzieję. Patrzyła się z osłupieniem przed siebie. Po
chwili jednak wszystko zniknęło, a ona była teraz w szpitalnej sali ukochanego.
Brunet spał spokojnie z uśmiechem na twarzy. Chciała do niego podejść, ale po
mimo prób stała w miejscu. Zerknęła mimowolnie na drzwi, w których ujrzała
jakąś postać ukrytą w cieniu korytarza. Po chwili usłyszała roznoszący się
echem po szpitalu złowieszczy śmiech, a do środka wszedł Markus.
*** ***
***
Poderwała się gwałtownie. Przed oczami
wciąż miała twarz faceta, a w uszach dudnił jej ten śmiech. Poderwała się z
łóżka, chwyciła kluczyki od auta Bena, które miała pod ręką i ruszyła
najszybciej, jak tylko mogła do szpitala.
Zaparkowała z piskiem opon na parkingu i
biegiem ruszyła na trzecie piętro. W końcu „dopadła” drzwi od sali. Koło łóżka
jej chłopaka stała jakaś postać, której nie potrafiła rozpoznać przez panujący
w środku mrok. Jej oczy zabłysły. Teraz już była pewna, że był to Markus.
Posłała w jego stronę salwę pocisków energii. Zaskoczonego mężczyznę odrzuciło
na ścianę.
- Łapy precz od mojego chłopaka.-
Warknęła i zaatakowała ponownie. Tym razem jednak mana po prostu rozsypywała
się po zetknięciu z mężczyzną, który natychmiast podbiegł do niej i rzucił nią
o ścianę. Anodytka syknęła z bólu i osunęła się na ziemię. Z przerażeniem
patrzyła na zbliżającego się do niej bruneta.
Gwen... No ja rozumiem, że jest jej ciężko, ale wypadałoby oddać rodzicom jakiś szacunek, zjawiając się na pogrzebie. Nie zawsze byli w porządku, ale to wciąż rodzice. Dobrze, że Kevin ją przekonał, bo pewnie wyrzucałaby sobie, gdy tam nie poszła. Proroczy sen, hm? Ciekawa jestem, co zrobi jej Marcus. Bo nie sądzę, żeby skończyło się na kilku sinikach. Właściwie, lubię gościa. I jego umiejętności... Ciekawe, że umie się tak bronić przed maną Gwen. Pozdrawiam i czekam na nowość.
OdpowiedzUsuń