Od incydentu w kawiarni minął prawie
tydzień. Gwen stosowała się do prośby Kevina, choć miała już dość wiecznej
kontroli chłopaka. Poszła do jego pokoju, aby z nim porozmawiać. Zapukała i bez pozwolenia
weszła. Osmozjanin siedział przy biurku i pisał coś na laptopie. Przerwał, gdy
tylko ją dostrzegł.
- Chodź.- Przesiadł się na łóżko, a ona
spoczęła obok.
- Posłuchaj, rozumiem, że ten facet jest
groźny, ale ja się dusze. Jesteś jeszcze gorszy, niż rodzice.
- Rodzice pilnują cię na co dzień, a ja
tylko w wyjątkowych sytuacjach.
- Tak, ale ja chcę odpocząć.
- W takim razie pojedziemy na wycieczkę.
Trochę nam to zajmie, ale warto zobaczyć.
- Co?
- To.- Wyjął, jakiś przedmiot i nacisnął guzik.
Teraz znajdowali się w ogromnym
kanionie. Stali na dole, a do góry było jakieś dwieście metrów.- Lecimy na
górę.- Znowu wcisnął przycisk.
- Tu jest pięknie.- Przytuliła go i
oboje usiedli na krawędzi.
- Tak, ale tylko pod warunkiem, że nie
spadniesz.
- Skąd znasz to miejsce?
- Robiłem tu kiedyś interesy.-
Odpowiedział szczerze, a ona zmierzyła go wzrokiem.- Pytałaś.- Zaczął się
bronić.
Siedzieli tak przez dobra godzinę i
podziwiali wspaniały widok. Rudowłosa powoli zaczęła się relaksować zapominając
o wszystkich problemach. Teraz była tylko ona, Kevin i to miejsce. Nagle coś
poderwało ją gwałtownie do góry. Zaczęła krzyczeć i szarpać się mocno. Po
chwili wylądowała na ziemi. Nad nią wisiał Ben w postaci Muchy i śmiał się
głośno.
- To nie jest śmieszne Tennyson!- Warkną
brunet i rzucił kamieniem w tarczę omnitrixa. Kosmita zamienił się w Bena i
wylądował z małym łoskotem na ziemi. - To było śmieszne.- Roześmiał się wraz z
Gwen, a szatyn stał wściekły na przyjaciół.
- Co tu robicie?- Słodkim głosem.
- A nic. Znęcam się nad taką jedną
ofermą, która zepsuła mi randkę. A co, chcesz mi pomóc?
Gwen nie mogła się powstrzymać i
parsknęła śmiechem. Po chwili cała trójka zanosiła się od śmiechu. Nawet Ben.
- Coś tu wesoło.- Usłyszeli złowieszczy
głos Markusa. Gwen z Kevinem natychmiast się opanowali i powoli odwrócili w
jego stronę. Tylko nieświadomy niczego Ben wciąż śmiał się głośno.
- Czego tu chcesz?- Warknął, a potem
przykucnął, aby pobrać materię i znów wstał. W tym momencie szatyn odwrócił się
i spojrzał na faceta.
- Nie chcesz chyba bić człowieka?-
Zapytał zdziwiony.
- Chcę. Co tu robisz?- Zapytał ponownie.
- Ty już dobrze wiesz.- Spojrzał na
rudowłosą. Kevin automatycznie stanął przed nią.
- Ben, zabierz ją stąd.
- Co? Nie ma mowy. Walczymy razem.-
Zaprotestowała.
- Trzymasz się z tyłu i wchodzisz tylko,
gdy coś się skiepści.- Powiedział i rzucił się na Markusa. Przez chwilę
walczyli, a Ben ze zdziwieniem patrzył jak zwykły człowiek wygrywa z jego
przyjacielem.
- Mnie nie zabronił.- Stwierdził i
zmienił się w Gigantozaura a następnie przyłączył się do walki. Przeciwnik
rzucił czymś w zegarek, który zgasł i nie chciał się włączyć ponownie.
- Co jest?- Nie rozumiał co się stało.
- Ciekawe, czy umiecie latać?- Spytał ze
śmiechem, a jego wzrok był utkwiony w jednym punkcie.
- Tennyson!- Czarnooki rzucił się w
kierunku przyjaciela w chwili, w której Markus wyciągną laserowy pistolet.
Odepchnął go w bok sprawiając, że ten upadł na ziemi obok kuzynki. Sam jednak
nie zdążył odskoczyć i oberwał. Odrzuciło go do tyłu i spadł w dół.
- KEVIN NIE!- Wrzasnęła przerażona i
podbiegła do krawędzi.
No to się porobiło... Ale Kevin nie może umrzeć, no bo... to Kevin. ; ; ~ Gwevinoholiczka.pl
OdpowiedzUsuńPrzeprasam za spóźnienie, nie bardzo miałam czas, żeby przeczytać.... W każdym razie... Znowu Kevin? Jeny, strasznie ma chłopak bolesne życie, stale obrywa. Mam nadzieję, że jakoś się wykaraska, a może Gwennie mu pomoże? Czekam na nowość.
OdpowiedzUsuń