Wóz zatrzymał się pod domem Gwen.
Kierowca spojrzał na liczne rany chłopaka i zaczął grzebać w schowku.- Masz.-
Podał mu fiolkę z jakimś płynem.- Przyspieszy gojenie.
- Dzięki. Daj też maskę, bo Gwen mnie
zabije.- Wziął od Maxa przedmiot i wysiadł z pojazdu.
- Gdzieś ty był!?- Zaatakowała go już od
progu.
- Na spacerze. Jeśli pozwolisz chciałbym
odpocząć.- Odpowiedział i udał się na górę.
Wszedł do łazienki, zdjął maskę
tożsamości odsłaniając pokaleczoną i posiniaczoną twarz. Nasączył szmatkę
płynem od dziadka Gwen i powoli zaczął przykładać ją do każdej ranki z osobna.
Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim
policzku. Chwycił rękę tej osoby i wykręcił odrzucając jej właściciela do tyłu.
Szybko zorientował się, że to jego dziewczyna, a w dodatku rzucił nią tak, że
uderzyła o kant wanny. Podszedł do niej i pomógł się podnieść.
- Wybacz ja… To był odruch, przepraszam.
- Nie szkodzi, nie powinnam tak cię
podchodzić.- Była wściekła, że zachowała się tak głupio i przestraszyła
chłopaka. Ponownie dotknęła jego twarzy.- Co ci się stało?
- Nic. Widziałem mamę.
- I to ona cię tak urządziła?
- Nie, ale to długa historia.
- A skoro widziałeś już mamę, to masz zamiar
pokazać się reszcie?
- Nie, teraz nie. Może za kilka dni.
Najpierw chciałbym sobie to wszystko poukładać.
- Nie możesz przecież wiecznie się
ukrywać. Zgódź się, to zrobię jutro pyszną kolację i zaproszę na nią Bena z
Julią, oraz jego rodziców.
- Zgoda, ale ty zrobisz coś dla mnie?
- Co?
Nie odpowiedział, tylko pocałował ją
namiętnie. Uśmiechnął się i powtórzył pocałunek- Tak bardzo tęskniłem.
- Ja też.- Odpowiedziała szczerze. Wtedy
ktoś zadzwonił do drzwi. Dziewczyna oderwała się od Kevina i zeszła na dół.
- Cześć.- Przywitał się jej kuzyn.-
Słyszałem, że mieszka u ciebie dziadek, a mam sprawę.
- Źle słyszałeś. Dziadek mieszka tam,
gdzie wcześniej. A co się stało?
- Nic takiego.- Miał już wyjść, ale ona
go zatrzymała.
- Wpadnij jutro na kolację z Julią i
rodzicami. Będzie jeszcze dziadek i… Zobaczysz jak przyjdziesz.
- Masz chłopaka?- Zaśmiał się pod nosem.
- Oczywiście, a ty nawet go znasz.-
Uśmiechnęła się i wróciła na górę, a Ben
poszedł do siebie.
Weszła z powrotem do łazienki, gdzie
osmozjanin kończył obmywać rany.- Ben przyszedł, zaprosiłam ich na jutro. Mam
nadzieję, że nie stchórzysz i będziesz w domu około siedemnastej.
- Będę.- Odpowiedział bezbarwnym tonem.
- Co się stało? Przed chwilą było
dobrze.
- Chodzi o to, że nie chce słuchać
komentarzy. Dla nich jestem martwy, więc wątpię aby reagowali na mnie z
uśmiechem. Szybciej ze zdziwieniem. Może nie jestem taki uczuciowy jak ty, czy
Max, ale to, że ja tęskniłem i czekałem na dzień, aż znów was zobaczę, a oni
zapomnieli o mnie boli.
- Wiem.- Objęła go.- Pomyśl jednak, że
lepiej spotkać ich wszystkich na raz, niż każdego z osobna. Jak ci się znudzi
to pójdziesz na górę. Poza tym nie będziesz tam sam. Jestem jeszcze ja i
oczywiście dziadek, który wie prawie wszystko i na pewno cię wesprze.
- Dzięki, to dla mnie ważne.
Fajne, fajne :) No to czekamy na kolacyjkę. Żeby tylko Ben nie palnął jakiejś głupoty. Panią Levin też by mogli zaprosić... Uroczy cmok! Może Kevinowi przydałaby się jakaś terapia u psychologa? Załagodzić jakąś tą traumę... Pozdrawiam i czekam na next:)
OdpowiedzUsuńCiekawe kto urządził tak Kevina? Zgaduję, że jego ojczym (ale pewnie jak zwykle źle myślę). Rozdział jakiś taki dziwny, ale pocałunek Gwen i Kevina robi swoje :3 Czekam na nn i pozdrawiam :). ~Gwevinoholiczka.pl (zapomniałam hasła do konta ; ;).
OdpowiedzUsuń