środa, 29 stycznia 2014

Odnaleźć siebie część 28

Leżał pod ścianą, modląc się, aby w końcu przestać czuć ten okropny ból. Już od kilku minut Markus wyżywał się na nim brutalnie kopiąc i okładając pięściami. Wszystko pogarszał fakt, że uderzał mocnej niż ktokolwiek inny, a nie oszczędzał swojej ofiary ani trochę.
W końcu po niezliczonych minutach, które ciągnęły się, jak godziny mężczyzna odszedł wraz z pozostałymi zostawiając ich samych. Tym razem Kevin nie wstał, gdy tylko Gwen znalazła się obok, gdyż nie miał siły się nawet ruszyć. Dopiero po kilku minutach leżenia rudowłosa pomogła mu się podnieść.
- Przepraszam.- Szepnął i otarł delikatnie krew z jej policzka, a następnie syknął z bólu, oparł się o ścianę i osunął się na ziemię, tak, ze teraz siedział oparty plecami o ścianę.
- Och Kevin.- Kucnęła obok i przytuliła go delikatnie.- Ale jestem głupia, myślałam, że Jacob jest inny, że nam pomoże.
- Oni wszyscy są tacy sami i właśnie dlatego nie możesz tu zostać.- Szepnął chwytając ją za rękę.- I nie zostaniesz.
*** *** ***
Na planetę dolecieli dopiero następnego dnia z samego rana. Ku niezadowoleniu niektórych, a szczególnie pani Levin poleciał z nimi Cooper, którego spotkali tuż przed odlotem.
- To, co teraz?- Spytała Julia, gdy już opuścili Statek.
- Teraz idziemy do domu mojego męża, a potem wraz z lucyferem szukamy Gwen. Stwierdziła i doprowadziła ich do niewielkiej drewnianej chatki, a następnie zapukała do drzwi. Ze środka wyjrzał jakiś osmozjanin.
- Witaj Aleksandrze.- Powitała go uprzejmie.
- Witam panią.- Powiedział z wielkim szacunkiem i skłonił lekko głowę.
- Sorry za ciekawość, ale czy ten pani mąż, to jakiś król był?- Spytał blondyn.
- Nie, ale służba traktuje nas z szacunkiem.- Znów spojrzała na osmozjanina.- Możemy wejść?
Ten kiwnął głową i kobieta poprowadziła ich dalej przez wspaniałe ogrody, aż doszli do dużego dworku.
Budynek miał białe ściany, a jego dach był pokryty czerwoną dachówką. Do portalu i przestronnych, wykonanych z ciemnego drewna drzwi prowadziły trzy schodki, przed którymi znajdowała się fontanna w kształcie smoka, który pluł wodą z pyska. Po obu stronach schodków był niski murek, na końcu którego była wyrzeźbiona głowa pumy.
- Zapraszam.- Powiedziała otwierając drzwi. Znaleźli się teraz w holu, gdzie wszędzie było pełno rzeźb, a każda ściana została obwieszona portretami zapewne członków rodziny. Podłoga była wyłożona czerwonym dywanem, a na suficie wisiał srebrny żyrandol z żarówkami imitującymi świece. Naprzeciw nich znajdowały sie marmurowe schody, prowadzące na piętro.
- Niesamowite.- Tylko tyle zdołali wydusić, ale pani Levin ich nie słuchała, tylko rozmawiała z jakimś osmozjaninem, a potem dołączyła do nich.
- Niestety Lucyfer jest na polowaniu i wraca dopiero za miesiąc.- Odpowiedziała smutnym tonem.
- To co teraz?- Spytał blondyn.- Nie możemy jej przecież tak zostawić!
- Wiem, ale nikt inny tu nam nie pomoże. Teraz zapraszam was, abyście coś zjedli, a potem wybrali sobie jakieś pokoje, odpoczęli i za kilka godzin będziemy wracać.
- I to koniec?- Julia była wyraźnie zawiedziona.
- Nie, ale nie damy rady jej szukać stąd, więc wrócimy na ziemię, aby z pomocą hydraulików prowadzić dalsze poszukiwania.
- A co z Kevinem?- Spytała.                               

- Nie wiem, ale skoro odszedł, to pewnie jest w Nowym Jorku. Ostatnio kontaktował się z dawnym przyjacielem z tego miasta. Idźcie odpocząć.- Nakazała i poszła na górę.
-----------------------------------------------------------------------------
Tak, tak. Jestem mistrzem w robieniu opisów. ;) Niestety, ale to moja pięta achillesowa, jeśli chodzi o pisanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz