sobota, 18 stycznia 2014

Odnaleźć siebie część 25

Szła za nim jakimś korytarzem, a pozostałych dwóch już dawno nie było. Dziewczyna była przerażona, drżała ze strachu i chłodu, jaki tu panował.
- Nie bój się.- Odezwał się mężczyzna, który ja prowadził.- Nie wolno nam cię skrzywdzić, a poza tym ja niechętnie to robię.
- A więc po co tu jesteś?
- Nie miałem wyjścia. Kiedyś byłem jednym z jego więźniów, a teraz jestem pomocnikiem. On werbuje tylko najbardziej wytrwałych i buntowniczych z porwanych. Jeśli masz wyjście służyć jemu, albo umrzeć to sprawa jest prosta. Markus jest trochę…
- Kto? Służysz Markusowi?
- Tak. Wiem, że po tym co się stało z twoim chłopakiem pewnie uznasz mnie za potwora, ale tak nie jest. Ja też mam rodzinę i jeśli skończę służbę, będę mógł kiedyś do nich wrócić. Poza tym mogę się z nimi kontaktować, lecz nie wolno mi powiedzieć prawdy. Oficjalnie pracuje za granicą na ziemi. To miejsce jest tajne. Nawet więźniowie nie wiedzą gdzie się znajdujemy.
- Nie uważam cię za potwora, to Markus taki jest, a nie ty. Jak masz na imię?
- Jacob.
- A czy jesteś pierwszym zwerbowanym więźniem?
- Tak, ale zachęcał jeszcze kilku, aby stanęli po jego stronie. Z tym twoim Kevinem też tak było. Przez pierwsze pół roku praktycznie dwa razy w tygodniu podejmował próbę ucieczki, był bardzo agresywny i jako jedyny nie ugiął się po tak długim czasie. Szefowi podobały się te cechy i chciał mieć po swojej stronie kogoś takiego, ale on zawsze odmawiał.
- Nie jesteś zły i mam nadzieję, że już niedługo wrócisz do domu.
- Dzięki, ale moja służba jeszcze trochę potrwa.
- A dokąd zmierzamy?
- Do celi twojego chłopaka. Markus kazał cię do niego zaprowadzić.
- To Kevin tu jest? Jak dał się złapać, przecież…
- On sam tu przyszedł, nikt go nie łapał.
- Nie rozumiem.
- Miał z szefem umowę. Wrócił tutaj, ale w zamian Markus miał obiecać, że nie zbliży się do ciebie. Niestety on nie jest zbyt honorowy i nie dotrzymał słowa, a wszystko przez charakterek Kevina.
- Znowu nie rozumiem.
- Levin jest bardzo odporny na każde stosowane przez nas metody. Ty będziesz naszą karta przetargową, chociaż ja to bym nigdy nie pozwolił ci tutaj być, a szczególnie jak Markus się wścieknie. Możesz przez przypadek oberwać. Nam nie wolno cię tknąć, ale on to co innego.
- Ale nic mu nie jest?
- Kevinowi? Sama się przekonasz.
Dalej szli w milczeniu. Gwen wciąż się bała, ale o dziwo polubiła Jacoba, który wydał jej się sympatyczny. Po kilku minutach spaceru dotarli pod mosiężne drzwi.
- On tam jest. Nie wejdę z tobą, ale nie bój się.- Powiedział otwierając jej drzwi.
*** *** ***
Siedział skulony w rogu pomieszczenia i zastanawiał się nad tym, co teraz działo się w Bellwood. Myślał o Gwen. Pewnie jest jej przykro, albo jest na niego wściekła i nie chce go już znać. Osobiście wolałby, aby ona go znienawidziła, niż miałaby tęsknić i czekać na jego powrót do domu. Po chwili takich rozmyślań usłyszał kroki dwóch osób. Automatycznie napiął wszystkie mięśnie i zerknął nerwowo na drzwi, które otworzyły się z głośnym hukiem.
- Kevin!- Usłyszał jej krzyk i zanim zdążył się zorientować ktoś objął go mocno.- Tęskniłam, wiesz?- Wyszeptała mu do ucha.
- Co? Co ty tu robisz?- Spytał lekko oszołomiony.
- W sumie to sama nie wiem. Kazali, to przyszłam, ale to przecież nieważne.
- Ważne, bo nie miało cię tu być.
- Wiem i jest mi przykro, że o niczym mi nie powiedziałeś. Znaleźlibyśmy inny sposób, aby go pokonać, nie musiałbyś… Nienawidzisz tego miejsca i to nie fair, że tu jesteś.

- Nie pokonamy go i fakt, nienawidzę, ale jeśli miałbym wybierać między życiem tutaj, a twoją krzywdą to nie mam wątpliwości.- Szepnął, a potem pocałował ją lekko. W tej samej chwili do środka wparował Markus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz