Następnego dnia
chłopak jak zwykle był w garażu kolegi, a ona siedziała w domu. Kevin
postanowił zrobić dziewczynie niespodziankę i wrócić wcześniej. Pożegnał się
więc z kumplem i powolnym krokiem udał się do domu.
Był już dwie
przecznice od celu, gdy coś uderzyło go mocno w bok. Zaskoczony brunet odleciał
kilka metrów wpadając w jakąś ciemną uliczkę, a do niego z uśmiechem na ustach
zbliżał się Markus.
- Powiedz tej
małej, że jutro się z nią spotkam, choćbym miał wpaść do waszego domu.
- Nie pozwolę ci
jej tknąć!- Wrzasną wstając.
- Spokojnie. Mogę
ją oszczędzić, ale nie za darmo.
- Czego chcesz?
- Otóż tego
samego, co zawsze…
*** *** ***
Martwiła się, bo
jej ukochany miał już godzinę spóźnienia. Zaczęła zastanawiać się nad
poszukiwaniami, ale ten właśnie wszedł do domu.
- Gdzieś ty był?-
Spytała wpatrując się w jego pusty wzrok i posiniaczoną twarz.
- Nigdzie.-
Warknął.
- Znowu Markus?-
Spytała z troską i objęła go delikatnie.
- Nie!- Wyrwał
się jej lekko.- Słuchaj, Cooper cię kocha i wiem, że ty go też.
- Nie prawda!
- Nie ważne, bo
ja już nie kocham ciebie.- Stwierdził lodowatym tonem.
- Co? Ty nie
wiesz, co mówisz.- W jej oczach pojawiły się łzy.- Nie możesz mnie zostawić.
- Mogę i nie
szukaj mnie, bo ja mam kogoś innego. Wybacz.- Szepnął, a następnie wyszedł bez
słowa pożegnania.
Gwen została
sama. Porzucona i zagubiona. Nie rozumiała, czemu ją zostawił, bo przecież go
kochała i była pewna, że on odwzajemnia jej uczucie.
Nagle wpadł jej
do głowy pewien pomysł. Chwyciła telefon wpisała znany na pamięć rząd cyferek.
- Tak słucham?- Usłyszała
głos Coopera.
- Cześć, z tej
strony Gwen.
- A już myślałem,
ze nie będziesz się do mnie odzywać.
- Mocno
oberwałeś?
- Od kogo? Jesteś
ostatnią osobą, z którą się widziałem, bo musiałem wyjechać służbowo.
- To Kevina u
ciebie nie było?- Spytała zdziwiona.
- Nie, a coś się
stało?
- Nie, nic.
Wybacz, ale musze kończyć.
Przerwała
połączenie i stała teraz zastanawiając się, dlaczego osmozjanin tak po prostu
ja porzucił. Nagle coś do niej dotarło. Zamarła w bezruchu uświadamiając sobie
co tak naprawdę mogło się stać. Jej oddech zwolnił, a do oczu napłynęły łzy. Nie widziała teraz nic, ani też niczego
nie była w stanie usłyszeć. Przed oczami miała jedynie obraz ukochanego, który
umierał powoli po zażyciu leków.
Z tego stanu
wyrwało ją dopiero silne uderzenie w twarz.
- Gwen, odezwij
się do cholery.- Usłyszała głos przyjaciółki.- Co się dzieje?
- On się zabije.-
Wyszeptała, a jej ciałem wstrząsnął szloch.
*** *** ***
Szedł powoli, aż
dotarł do opuszczonego portu. Tam stanął pod ścianą jakiegoś budynku opierając
się o nią i spokojnie czekał. Po chwili ku niemu zbliżyła się zakapturzona
postać.
- Jaką mam
gwarancję, że ona będzie bezpieczna?- Spytał zrzucając Markusowi kaptur.
- Wiesz przecież,
że tu nie chodzi o nią, a o ciebie. Po co mi ta dziewczyna?
Chłopak kiwnął
głową przyznając mu rację, a następnie oboje ruszyli przez port, aż doszli do
dużego, czarnego Jeepa. Markus usiadł za kierownicą, a on obok i ruszyli.
- Boisz się?-
Spytał dostrzegając, iż chłopak drży.
- Ciebie? Wcale.-
Powiedział, ale głos mu się lekko załamał.
- Nie bój się.
Nie będzie tak źle.- Szepnął, a potem zaśmiał się cicho.
Super. Ale "aż tak źle", hm? Mało pocieszające. Ciekawa jestem, co teraz zrobi Gwen, przecież - znają jej ośli upór - pewnie go nie zostawi... I Kevin zgrywa bohatera, niby twardziel, ale się trzęsie. Chociaż przy kimś jak Markus każdy by się trząsł. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuń