- I jak,
zadomowiłaś się już?- Spytał z szerokim uśmiechem na ustach.
- Ty dupku!- Brunet poderwał się gwałtownie i docisnął go do ściany.- Nie tak się umawialiśmy.-
Warknął uderzając go w twarz.
- Ależ ty sam
tego chciałeś. Mówiłem, że masz mi być posłuszny.
- Bo co?-
Wtrąciła się rudowłosa.- W ogóle czego ty od niego chcesz, przecież on nic ci
nie zrobił i nie zasłużył na takie traktowanie. Jesteś dupkiem bez serca, a w
dodatku z kompleksami. Wyzywasz się na Kevinie, bo…- Nie dokończyła swojej
wypowiedzi, gdyż wściekły facet wyrwał się osmozjaninowi i podbiegł do niej, a
następnie uderzył z pięści w twarz. Zaskoczona dziewczyna upadła na ziemię
trzymając się za obolały nos.
Czyn wuja wkurzył
Kevina, który natychmiast rzucił się na niego z pięściami. Nie mógł przecież
pozwolić, aby ktoś krzywdził jego ukochaną. Jednak jego przeciwnik znów okazał
się silniejszy. Uderzył go kilkukrotnie, a następnie rzucił nim o ścianę i nim
zdążył się podnieść w pokoju byli już pomocnicy Markusa, którzy natychmiast
znaleźli się obok niego i zaczęli go kopać. Chłopak z doświadczenia wiedział,
że nie ma szans i najlepiej się nie wyrywać, zasłonił tylko twarz rękami i
czekał, aż skończą.
- Zostawcie go!-
Wrzasnęła i miała już do nich podejść, lecz Markus chwycił ja mocno za rękę.
- Daj im się
pobawić. Długo musieliśmy na niego czekać, a jest tu tak krótko.
- Każ im
przestać, proszę.- Szepnęła, a w jej oczach stanęły łzy.
- Nienawidzę, jak
kobieta płacze, ale nie mogę tego dla ciebie zrobić. Otóż moi chłopcy są
nieobliczalni i wolałbym nie psuć im humoru.
- Jacob, proszę
cię, przestań!- Krzyknęła do chłopaka. O dziwo ten odwrócił się do niej, a
następnie poklepał pozostałych dwóch po ramionach.
- Alex, Mat,
wystarczy.- Powiedział łagodnie i wszyscy wyszli z pokoju. Markus puścił
anodytke i ruszył ich śladem, a ona podbiegła do leżącego na ziemi Kevina.
Chłopak skrzywił się lekko, a następnie wstał powoli z grymasem bólu na twarzy.
- Przepraszam.-
Szepnęła patrząc mu w oczy.
- Nie rozumiem,
za co?
- Gdybym się
niewtrącana…- Zaczęła, ale on jej nie słuchał. Odwrócił się plecami i kulejąc
podszedł do materaca i usiadł opierając się o ścianę.
- Przestań. Jak
nie za to, to za coś innego, bo widzisz… On się wkurzy, a ja obrywam, nie
wykonuje rozkazów też obrywam, obrażę go i co? Znowu obrywam. Nudzi mu się,
więc dla rozrywki przychodzi tu. To nie twoja wina.
- A powiesz mi,
dlaczego zdecydowałeś się tu przyjść i jak się tu znalazłeś?- Spytała siadając
obok niego.
-To wszystko
zaczęło się już jakiś czas temu. Kilka dni przed tym, jak postanowiłem cię
opuścić spotkałem Markusa, który powiedział mi, jak naprawdę zginęli twoi
rodzice. On mi zagroził, że ciebie też zabije, jeśli będę się mu stawiał, a ja
nie chciałem abyś umarła, więc postanowiłem, że sam odejdę. Ty jednak jak
zwykle musiałaś się wtrącić i mnie ratować. Po tym, co powiedziałaś tego ranka,
gdy się ocknąłem uwierzyłem, że będzie lepiej, ale słowa wuja huczały mi w
głowie każdego dnia, sprawiając, że wszystko doprowadzało mnie do szału. Wtedy,
jak cię uderzyłem, po prostu stałaś za blisko, ale to nie była żadna wymówka i
nie mogłem sobie tego wybaczyć, więc żeby się od stresować harowałem w garażu
kumpla. Niestety nie musiałem długo czekać, aby on znów się pojawił na mojej drodze,
twierdząc, że wybiera się do ciebie. Nie chciałem mu na to pozwolić i on
postawił mi warunek. Wracam, a ty jesteś bezpieczna, a ja głupi dałem się
nabrać i przylazłem do niego.
- Więc jesteś tu
przeze mnie?
- Nie przez
ciebie, tylko dla ciebie. Poza tym mogłem od początku siedzieć tutaj i nie
wkurzać Markusa. Wtedy nigdy bym nie wrócił, a twoi rodzice żyliby do dziś, a
ty razem z nimi w Nowym Jorku.
- Albo szukałabym
cię do dzisiaj i kłóciła się z mamą, cały czas oskarżając o to, jak cię
potraktowali, że dla mnie żyjesz i wysłuchiwałabym tylko, że musze się pogodzić
z tym, ze już się nie zobaczymy, a ty byś cierpiał tutaj. Nie dam się tak łatwo
porzucić.- Szepnęła, a następnie pocałowała go delikatnie.- Uciekniemy stąd. Na
pewno nam się uda i myślę, ze Jacob nam pomoże.
Super/. Marcus to świr i tyle w temacie. A Gwen jak zawsze optymistycznie. "Uciekniemy!"... Może im się uda, być może Ben i pomoże, przecież Jula już go zawiadomiła. Ale jakos nie wierzę w tego Jacoba. I Gwevin, gwevin urocze ^^ Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń