Szli teraz jakimś
korytarzem. Nie wiedział jednak gdzie się znajduje, gdyż podczas podróży po
prostu zasnął. Wiedział, że Markus jakoś go uśpił, ale nie miał pojęcia jak to
zrobił. Nagle na swojej drodze napotkali trzech dobrze zbudowanych mężczyzn.
- Pamiętasz ich
Kevinie?- Spytał z udawaną uprzejmością jego wuj.
- Nie łatwo ich
zapomnieć. Spieprzyli ostatnio, bo chyba mieli mnie zabić, a tu jestem.
- To właśnie
oni.- Potwierdził i kazał mu iść dalej.
Po kilku minutach
spaceru przez labirynt korytarzy stanęli przed dużymi, mosiężnymi drzwiami.
- Witaj w domu.-
Powiedział z szerokim uśmiechem, a następnie otworzył drzwi. Brunet wziął
głęboki wdech, aby się uspokoić, a potem przekroczył próg swojej dawnej celi.-
Dzisiaj możesz odpocząć, a my spotkamy się jutro.- Trzasnął drzwiami
zostawiając go samego.
Osmozjanin usiadł
na materacu, który znajdował się w lewym rogu pokoju i wpatrywał się w ścianę. Myślał
o Gwen, o tym, że ją zostawił i o tym, że na pewno ona mu tego nie wybaczy.
Potem zastanawiał się, co tak naprawdę tu robił. Bał się przecież tego miejsca
i tego, co go tu może spotkać, ale wiedział, że dla ukochanej skoczyłby nawet w
ogień, lub do samej Nicości.
*** *** ***
Od chwili, gdy
Kevin ją porzucił minęły dwa dni. Gwen chodziła załamana, ponieważ wciąż była
przekonana, że brunet chciał się zabić, a skoro tak, to pewnie już dawno nie
żyje. Ale to wcale nie była prawda. Chłopak siedział teraz w tym małym,
obskurnym pokoiku, którego tak bardzo nienawidził i czekał spokojnie na wizytę
Markusa, lub któregoś z jego pomocników.
Około
siedemnastej w progu stanął jego wuj. Osmozjanin podniósł się leniwie i spuścił
lekko głowę.
- Widzę, że
jeszcze pamiętasz panujące tu zasady.- Uśmiechnął się zamykając za sobą drzwi.
- Większość, ale
nie po to tu przyszedłeś. Czego chcesz?
- Otóż mam dla
ciebie zadanie.
- Tak?
- Chcę abyś mi
coś dał.
- Wal się.-
Warknął.- Nic nie dostaniesz, a jeśli liczyłeś na cos innego, to jesteś
głupszy, niż wyglądasz.
- Licz się ze
słowami Levin!- Facet był wyraźnie wściekły.
- Umawialiśmy
się, że wracam, a nie, że będę ci posłuszny.
- Oj będziesz,
przynajmniej jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć.
- Oboje wiemy, że
mnie nie zabijesz.
- Racja, ale mogę
zafundować ci piekło na ziemi.- Zaśmiał się głośno, a do środka weszli jego
pomocnicy.- Bawcie się dobrze.- Powiedział do nich znikając za drzwiami.
*** *** ****
Wróciła właśnie z
Julią do domu. Po wizycie brunetki obie udały się na komisariat, aby zgłosić
zaginięcie chłopaka. Dzisiaj rano natomiast Gwen dostała telefon z informacją,
że niedaleko miasta znaleziono zwłoki chłopaka pasującego do opisu osmozjanina.
Rudowłosa natychmiast zadzwoniła do przyjaciółki, ponieważ nie chciała tam
jechać sama. Teraz po powrocie usiadła na kanapie i zaczęła płakać.
- Ej, już
dobrze.- Powiedziała siadając obok.- Najważniejsze, że to nie on.
- Ale ja nadal
nie wiem co się z nim dzieje.
- Niedługo wróci,
zobaczysz.- Spróbowała ją uspokoić.
- A jeśli nie?
Nie poradzę sobie bez niego. Wiesz, jak się czułam po śmierci rodziców. Tylko
dzięki Kevinowi poradziłam sobie z tym tak szybko, a teraz go nie ma.
- Kevin jest
silny i nie wierzę, aby mógł zrobić cokolwiek głupiego.
- Był. Markus, on
go zniszczył. Po wyjściu ze szpitala popadał w coraz to większą depresję, a
wszystko przez tego dupka.
- To co teraz?
Policja nie znajdzie go tak szybko.
- Nic, znajdę
Markusa, a potem zatłukę jak psa, a kiedy już skończę, to odnajdę Kevina,
powiem mu, że nie musi się już martwić i będzie tak, jak wcześniej.- Powiedziała z determinacją w głosie.
- Gwen? Ty chcesz
go…?
- A czemu nie? On
zamordował mi rodziców, porwał Kevina, a, teraz nas prześladuje. Zniszczę go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz