Od dnia, gdy
Osmozjanin wrócił do swojego wuja minęły już dwa tygodnie i jego matka coraz
bardziej niepokoiła się faktem, że nie ma z nim kontaktu. Zmartwiona kobieta postanowiła udać
się do Gwen z nadzieją, że jej syn jest w domu i po prostu nie miał czasu się
odezwać. Gdy jednak dotarła na miejsce drzwi otworzył jej Ben.
- Witaj Benjaminie, czy może Kevin
jest w domu?
- Nie- Warknął.
- Przepraszam więc za kłopot.-
Odpowiedziała smutno, była lekko zdziwiona tonem chłopaka.
- Nie, to ja przepraszam, ale… Niech
pani wejdzie.- Zaprosił ją gestem do salonu, a sam zniknął w kuchni, by po
chwili wrócić z kawą.
- Coś się stało chłopcze?- Spytała
zmartwiona.
- Pytała pani o Kevina. Otóż on
postanowił od nas odejść. Porzucił Gwen i po prostu zniknął.
- Nie prawda!- Do środka weszła
Julia.- Gwen twierdziła, że odszedł, bo chciał ją ratować.
- Ale to nie z powodu mojego syna
jesteś taki przybity, prawda?
- Tak, kilka dni po odejściu Kevina
ktoś porwał moją kuzynkę.
- Przykro mi, ale na pewno ją
znajdziemy. Mam pomysł, jeśli chcecie, to możemy polecieć na Osmos. W domu
mojego zmarłego męża mieszka jego dawna służba, a w tym Lucyfer.
- Kto?- Zapytali jednocześnie Ben z
Julią.
- Lucyfer, to taka puma. Jest dużo
większa od ziemskich, a poza tym umie latać, władać ogniem i ziemią, a co
najważniejsze jest świetnym tropicielem. Kocurek był pupilem mojego męża, więc
na pewno nam pomoże, ale muszę lecieć z wami, bo on jest tam czymś w stylu
ochroniarza i nie wpuści was beze mnie.
- A więc ruszajmy, tylko jak tam
polecimy?- Nim ktokolwiek zdążył się odezwać Julia gwizdnęła, a na jej kolana
wskoczył Statek.
*** *** ***
Siedział na materacu i czekał aż Gwen
się obudzi. W końcu dziewczyna otworzyła leniwie oczy i podniosła się do
pozycji siedzącej, a potem wtuliła się w Kevina.
- Myślisz, że uda nam się stąd
wyrwać?
- Szczerze? Nie, ale na pewno
postaram się, abyś wróciła na ziemię.
- Sama? Nie chcę wracać bez ciebie.
- Nie masz wyjścia. Oni na pewno już
dawno cię szukają.
-
A ciebie nie?
- Tylko ty wierzysz w moje dobre
serce, a Tennyson śledzi każdy mój ruch. Coś wymyślę i na pewno wrócisz do
domu.
- Nie mogę, nie mogę cię tu zostawić
na pastwę tego faceta.- Zaprotestowała, a on uśmiechnął się ciepło, lecz nim
zdążył cokolwiek powiedzieć w pomieszczeniu stanął Markus.
- Jacob, ty idziesz do niej, a ja,
Alex i Mat pogadamy sobie z Kevinem.- Warknął patrząc na parę.
Kevin od razu poderwał się gwałtownie
i rzucił na Jacoba, bo przecież to on miał zająć się Gwen. Nie zdążył jednak
zaatakować, gdyż pozostali dwaj natychmiast stanęli w obronie kolegi. Kiedy oni
próbowali powstrzymać osmozjanina do Gwen podbiegł Jacob i przytrzymał ja
mocno, ale anodytka wyrwała mu się, a następnie kopnęła z wyskoku w twarz.
Niestety nie było to zbyt dobre posunięcie, gdyż natychmiast oberwała od niego
w brzuch, a potem dostała z pięści w nos. Upadła na podłogę i wtedy mężczyzna w
odwecie kopnął ja w twarz, a chwile później na podłogę polała się jej krew.
- Gwen!- Wrzasnął powalając Mata i
ruszył w jej kierunku, ale drogę zagrodził mu Markus.
- A ty dokąd?- Warknął uderzając go w
brzuch. Jak zwykle wykazał się nieludzką siłą i Kevin odleciał w tył, lądując
dopiero na ścianie. Osunął się na ziemię i zerknął przerażony na zbliżającego
się wuja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz