poniedziałek, 27 stycznia 2014

Odnaleźć siebie część 27

I nareszcie mam ferie.Nie muszę się uczyć, więc rozdziały będą się pojawiały trochę częściej. :)


Od dnia, gdy Osmozjanin wrócił do swojego wuja minęły już dwa tygodnie i jego matka coraz bardziej niepokoiła się faktem, że nie ma z nim kontaktu. Zmartwiona kobieta postanowiła udać się do Gwen z nadzieją, że jej syn jest w domu i po prostu nie miał czasu się odezwać. Gdy jednak dotarła na miejsce drzwi otworzył jej Ben.
- Witaj Benjaminie, czy może Kevin jest w domu?
- Nie- Warknął.
- Przepraszam więc za kłopot.- Odpowiedziała smutno, była lekko zdziwiona tonem chłopaka.
- Nie, to ja przepraszam, ale… Niech pani wejdzie.- Zaprosił ją gestem do salonu, a sam zniknął w kuchni, by po chwili wrócić z kawą.
- Coś się stało chłopcze?- Spytała zmartwiona.
- Pytała pani o Kevina. Otóż on postanowił od nas odejść. Porzucił Gwen i po prostu zniknął.
- Nie prawda!- Do środka weszła Julia.- Gwen twierdziła, że odszedł, bo chciał ją ratować.
- Ale to nie z powodu mojego syna jesteś taki przybity, prawda?
- Tak, kilka dni po odejściu Kevina ktoś porwał moją kuzynkę.
- Przykro mi, ale na pewno ją znajdziemy. Mam pomysł, jeśli chcecie, to możemy polecieć na Osmos. W domu mojego zmarłego męża mieszka jego dawna służba, a w tym Lucyfer.
- Kto?- Zapytali jednocześnie Ben z Julią.
- Lucyfer, to taka puma. Jest dużo większa od ziemskich, a poza tym umie latać, władać ogniem i ziemią, a co najważniejsze jest świetnym tropicielem. Kocurek był pupilem mojego męża, więc na pewno nam pomoże, ale muszę lecieć z wami, bo on jest tam czymś w stylu ochroniarza i nie wpuści was beze mnie.
- A więc ruszajmy, tylko jak tam polecimy?- Nim ktokolwiek zdążył się odezwać Julia gwizdnęła, a na jej kolana wskoczył Statek.
*** *** ***
Siedział na materacu i czekał aż Gwen się obudzi. W końcu dziewczyna otworzyła leniwie oczy i podniosła się do pozycji siedzącej, a potem wtuliła się w Kevina.
- Myślisz, że uda nam się stąd wyrwać?
- Szczerze? Nie, ale na pewno postaram się, abyś wróciła na ziemię.
- Sama? Nie chcę wracać bez ciebie.
- Nie masz wyjścia. Oni na pewno już dawno cię szukają.
-  A ciebie nie?
- Tylko ty wierzysz w moje dobre serce, a Tennyson śledzi każdy mój ruch. Coś wymyślę i na pewno wrócisz do domu.
- Nie mogę, nie mogę cię tu zostawić na pastwę tego faceta.- Zaprotestowała, a on uśmiechnął się ciepło, lecz nim zdążył cokolwiek powiedzieć w pomieszczeniu stanął Markus.
- Jacob, ty idziesz do niej, a ja, Alex i Mat pogadamy sobie z Kevinem.- Warknął patrząc na parę.
Kevin od razu poderwał się gwałtownie i rzucił na Jacoba, bo przecież to on miał zająć się Gwen. Nie zdążył jednak zaatakować, gdyż pozostali dwaj natychmiast stanęli w obronie kolegi. Kiedy oni próbowali powstrzymać osmozjanina do Gwen podbiegł Jacob i przytrzymał ja mocno, ale anodytka wyrwała mu się, a następnie kopnęła z wyskoku w twarz. Niestety nie było to zbyt dobre posunięcie, gdyż natychmiast oberwała od niego w brzuch, a potem dostała z pięści w nos. Upadła na podłogę i wtedy mężczyzna w odwecie kopnął ja w twarz, a chwile później na podłogę polała się jej krew.
- Gwen!- Wrzasnął powalając Mata i ruszył w jej kierunku, ale drogę zagrodził mu Markus.

- A ty dokąd?- Warknął uderzając go w brzuch. Jak zwykle wykazał się nieludzką siłą i Kevin odleciał w tył, lądując dopiero na ścianie. Osunął się na ziemię i zerknął przerażony na zbliżającego się wuja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz