- Nad czym się tak zastanawiasz?-
Spytała wyrywając go z zamyślenia.
- Chyba już wiem, jak ci pomóc. Jeśli
się nie mylę, to Markus nosi przy sobie klucz, do mojego inhibitora mocy. Może
uda mi się je podkraść podczas najbliższego spotkania z nim i odzyskać moce, a
potem tylko pilnować, aby nie pobiegli przypadkiem za tobą.
- Nie zostawię cię.
- Zostawisz, bo nie masz innego
wyjścia. Pewnie niedługo przyjdą i wtedy będziesz mogła stąd nawiać.
- I co, zostaniesz tu? Przecież oni
cię zabiją.- Szepnęła przez łzy.
- Mówi się trudno, najważniejsze, że
ty będziesz bezpieczna. Musisz iść.
- Dobrze, ale wrócę tu z Benem po
ciebie. – Szepnęła i przytuliła go mocno.
- Chcesz się zabić? Nie po to głowię
się, jak pomóc ci uciec, abyś wracała tu. Ben już udowodnił, że nie poradzi
sobie z moim wujem, więc nie miałoby sensu prosić właśnie jego o pomoc. Musisz
mi przyrzec, że już nigdy cię tu nie zobaczę.
- Nie mogę, po prostu nie mogę. Jak
mam żyć tam wiedząc, że ty cierpisz tutaj?
- Normalnie?- Wzruszył ramionami.-
Zrób to dla mnie.- Pogładził ją po policzku i otarł delikatnie łzę. Rudowłosa
spojrzała gdzieś w bok, a następnie zdjęła z szyi wisiorek i założyła mu go.
- Dałeś mi go, gdy miałam piętnaście
lat, pamiętasz tamto święto popcornu?- Zaczekała chwilę, aż potwierdzi.-
Potraktuj to jako gwarancję mojej obietnicy. Nie zostawię cie tu. Znajdę sposób
i kogoś, kto da rade Markusowi.
Chłopak nie zdążył zareagować na jej wypowiedź, gdyż w drzwiach stanęli Markus
z Matem.
- Tylko dwóch?- Zdziwił się.- Będzie łatwiej,
niż sądziłem.- Szepnął do niej.- Uważaj.
Podszedł do wuja z uśmiechem na
ustach.
- Co się szczerzysz?- Warknął
gniewnie.- Znowu chcesz oberwać?
- I to bardzo. Od wczoraj zdążyłem
trochę ochłonąć i mam ochotę na mała powtórkę. A ty?
- Proszę cię bardzo.- Syknął i
zamachnął się na bruneta, ale on był zwinniejszy i uchylił się, a następnie
zrobił przewrót obok Markusa, aby zerwać mu z paska kluczyk. Nadal był jednak
obolały i teraz kucał ciężko dysząc, aby odzyskać siły. Gwen dostrzegła, że
trzyma się ręką za brzuch, a ku niemu zmierza Mat. Poderwała się do biegu i z
podskoku kopnęła go w klatkę piersiową. Mężczyzna odleciał w tył, aby wylądować
na szefie i razem z nim upaść na ziemi.
- Ty.- Warknął i poderwał się na
równe nogi. Miał już ją zaatakować, ale usłyszał huk i odwrócił się odruchowo w
stronę, z której dochodził dźwięk.
Przy otwartych drzwiach stał Kevin w
metalowej zbroi i z uśmiechem na ustach skinął na Gwen. Dziewczyna ruszyła ku
wyjściu, lecz drogę zagrodzili jej Alex z Jacobem.
- Zajmę się nimi, a ty wiej.-
Stwierdził rzucając się na jednego z nich.
Anodytka obejrzała się na moment, a
potem ruszyła biegiem przez korytarze, aby w końcu dotrzeć do wyjścia. Nie
wiedziała, gdzie konkretnie się znajduje, ale od razu uderzyło ja światło
słoneczne, podobne natężeniem do tego na ziemi.
- Osmos III.- Szepnęła sama do
siebie. Teraz już wiedziała, gdzie się znajduje i gdzie będzie musiała wrócić.
Nie zastanawiając się dłużej ruszyła dalej biegiem, aż w końcu ujrzała dwie
idące w jej kierunku postacie. Po chwili udało jej się rozpoznać te osoby i
teraz przyspieszyła jeszcze bardziej, aby w końcu dotrzeć do przyjaciółki i
Coopera.
- Julia!- Wrzasnęła, a potem rzuciła
się przyjaciółce w ramiona.
- Gwen, co ty tu robisz i co ci się
stało?- Spojrzała na jej twarz.- Nie ważne, Ben się ucieszy.
- Nie, musimy pomóc Kevinowi, bo oni
go zabiją.- Szepnęła ze łzami w oczach. Była pewna, że Julia ze statkiem i
blondyn na pewno poradzą sobie z tym zadaniem.