sobota, 28 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 20

Powoli otwierał oczy. Jedyne, co czuł to silny ból głowy, w dodatku było mu niedobrze. Rozejrzał się zdziwiony po pokoju i spróbował się podnieść, ale coś docisnęło go do łóżka.
- Nie wstawaj.- Szepnęła siadając obok niego.
- G- Gwen?
- Tak.- Przyglądała mu się przez chwilę, a potem dodała.- Nigdy więcej tak nie rób, rozumiesz?
- Tak, ale ty chyba nie.- Poderwał się gwałtownie, aby nie zdążyła go powstrzymać i usiadł na brzegu łóżka zwieszając nisko głowę.
- Czego?- Spytała siadając obok.
- Tego, ze skoro żyję, to ty…
- Potrafię czytać Kevinie. Nie możesz się obwiniać za każdego dupka, który należy do twojej rodziny. To niesprawiedliwe. Razem pokonamy Markusa, na pewno nam się uda. Poza tym przy tobie nic mi nie grozi, a bez ciebie nie dam sobie rady. Kocham cię i potrzebuję bardziej, niż myślisz.
- Rozumiem, ale…
- Oj zamknij się.- Szepnęła i pocałowała go w usta.- Tylko z tobą będę szczęśliwa. I nie martw się na zapas. Jakoś to będzie. Tylko proszę, już nigdy nie decyduj się mnie zostawić. Zgoda?
- Tak.- Szepnął i również ją pocałował.- Już nigdy.- Chłopak oczywiście kłamał. W myślach już szukał kolejnego sposobu na odizolowanie Markusa od ukochanej. Samobójstwo już nie wchodziło w grę, bo wiedział, że rudowłosa będzie go teraz pilnować. Na myśl przychodziła mu tylko jedna rzecz, ale za bardzo znienawidził to miejsce i wiedział, że powrót do prześladowcy to ostateczność.
Nie myślał o tym długo, bo drzwi domu otworzyły się z głośnym hukiem.  Oboje poderwali się gwałtownie i gotowi do walki po cichu  zeszli na dół. W salonie stał jej kuzyn i nie zwracając uwagi na to, że jest nie w swoim domu włączył telewizor i rozsiadł się na kanapie.
- Przylazłeś obejrzeć mecz?- Warknął siadając obok niego.
- Nie. Właściwie to ja do ciebie, bo twoja matka twierdzi, że nie odzywasz się od kilku dni i bardzo się o ciebie martwi.
- To powiedz, że nic mi nie jest i wpadnę dziś po południu.
- Raczej jutro.- Stwierdziła patrząc na bruneta gniewnym wzrokiem.
- Stary, cos ty jej zrobił? Masz przechlapane.- Zaśmiał się zielonooki i wstał.- To ja lecę.- Stwierdził i opuścił jej dom.
- Ty jesteś nienormalny!?- Wrzasnęła gdy tylko usłyszała odjeżdżające auto kuzyna.- Chcesz tak po prostu jechać do matki?
- No, a czemu nie?
- Mogłeś umrzeć.
- Ale nie umarłem, więc mogę chyba sobie wyjść na godzinkę, lub dwie.
- Nie pozwolę ci iść samemu.- Zaprotestowała zagradzając mu drogę. Chłopak westchnął i podszedł obejmując ja delikatnie w pasie.
- Posłuchaj. Obiecałem ci coś przed chwilą i zamierzam dotrzymać słowa, ale musisz mi zaufać, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie. Będę za dwie godziny.- Wyszedł zostawiając ją samą.
Dziewczyna czuła się zagubiona. Nie rozumiała dlaczego Kevin zachowywał się tak, jakby nigdy nic się nie stało. Jeszcze wczoraj chciał się zabić, a dzisiaj po prostu wyszedł sobie pogadać z matką. Jak on w ogóle mógł spojrzeć jej teraz w oczy i rozmawiać z nią tak, jakby wczorajsza sytuacja nie miała nigdy miejsca. Poza tym nie miała pewności, że jej ukochany wróci do domu cały i zdrowy.
Zastanawiając się nad zachowaniem ukochanego udała się na górę do jego pokoju. Tam ponownie przeczytała jego list pożegnalny, a następnie zniszczyła go w drobny mak.

- Obiecał i muszę mu zaufać.- Szepnęła sama do siebie

czwartek, 26 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 19

Nie dokończyła, gdyż zauważyła, że chłopak leży na łóżku z zamkniętymi oczami. W pierwszej chwili pomyślała, że jej ukochany po prostu zasnął, jednak po chwili zauważyła stojącą na szafce szklankę z piwem i leżące obok chłopaka opakowanie i kilka wysypanych na pościel tabletek.
- Kevin, nie.- Szepnęła podchodząc do niego i próbując go ocucić. Po nieudanych staraniach zadzwoniła na pogotowie.- Halo? Chciałabym zgłosić próbę samobójczą.
- Rozumiem.- Odezwał się głos po drugiej stronie.- Niestety nie mogę wysłać do pani karetki, gdyż wszystkie nasze wozy zostały wysłane do dużego wypadku w centrum miasta.
- Mam gdzieś wasz wypadek! Mój chłopak chciał się zabić. Niech mi pan pomoże.
- Przykro mi, mogę najwyżej powiedzieć pani, co ma pani robić w tej…- Anodytka przerwała połączenie uznając, ze skoro nie chcą jej pomóc nie warto marnować czasu. Ponownie pochyliła się nad ukochanym.
Nie umieraj, proszę.- Szepnęła ze łzami w oczach.- Musisz to zwymiotować.- Powiedziała cicho i wepchnęła mu dwa palce do gardła. Chłopak zwrócił zawartość żołądka na dywan. Powtórzyła tę czynność jeszcze raz, a następnie otarła mu twarz i sprzątnęła wszystko z podłogi. Położyła go na środku łóżka i usiadła obok, delikatnie gładząc jego policzek.
- Dlaczego to zrobiłeś?- Zapytała przez łzy i wtuliła się w niego.- Nie możesz teraz odejść, nie dam sobie bez ciebie rady.
W końcu oderwała się od niego i wtedy jej wzrok przyciągnęła kartka leżąca na blacie biurka.

Kochanie, wiem, że pewnie nie będzie ci łatwo tego zrozumieć, ale musiałem odejść. Markus… To on zabił twoich rodziców. Wiem, że gdybym został razem z tobą, skrzywdziłby również ciebie. Za bardzo cię kocham, aby na to pozwolić. Przepraszam cię za wszystko i mam nadzieję, że kiedyś to zrozumiesz.
Mam do ciebie tylko jedną, ostatnią prośbę. Przeproś ode mnie moją mamę, powiedz, że nie chciałem jej skrzywdzić.
Przepraszam, że nie pożegnałem się z tobą osobiście, ale nie miałem odwagi spojrzeć ci w oczy. To, co zrobił mój wuj, to moja wina, a ja nie potrafiłem ci o tym powiedzieć.
Zostawiłem dla ciebie mały prezent. Tak długo, jak będziesz go nosić, będę przy tobie. I nie bądź smutna, bo nie warto. Pamiętaj, że zawszę będę cię kochał.
Kevin
Płacz dziewczyny nasilił się. Jak miała nie być smutna, skoro Kevin postanowił odejść? Drżącymi rękami odłożyła list na biurko i chwyciła wisiorek. Przyglądała się mu przez chwilę, a następnie zapięła go na swojej szyi.
- Ja też cie kocham.- Szepnęła znów siadając obok.- Kocham cię i pomogę ci pokonać Markusa, tylko proszę nie zostawiaj mnie.- Wtuliła się w niego.
Przez cały czas nie spała w obawie, że chłopak umrze, gdy tylko ona zamknie oczy. Na szczęście on wciąż oddychał. Około drugiej w nocy stwierdziła, że już nic mu nie grozi i położyła się obok niego.
*** *** ***
Obudziła się o dwunastej. Spojrzała na ukochanego z lekką obawą. Przyglądała mu się przez chwilę, ale jego klatka piersiowa nie unosiła się. Przyłożyła więc dwa palce do szyi chłopaka, nie wyczuła jednak tętna.
- Nie.- Szepnęła przytulając chłopaka.- Czuła się winna, że zasnęła. Gdyby nie spała, mogłaby mu pomóc.
Po chwili poczuła, że ktoś ją obejmuje. Odwróciła się gwałtownie i ujrzała Kevina. Brunet był półprzezroczysty.
- Nie martw się o mnie, nic mi nie jest. Teraz jestem szczęśliwy w lepszym miejscu. Umarłem, gdy spałaś, już nie mam problemów. Dziękuję.- Szepnął i zniknął.
*** *** ***
Poderwała się gwałtownie do pozycji siedzącej. Oddychała ciężko, a jaj ciało pokrywał pot. Niepewnie i z lekkim strachem spojrzała na osmozjanina leżącego obok niej. Na szczęście chłopak wciąż oddychał.

- Nie pozwolę ci odejść.- Szepnęła chwytając go za rękę.- Nie pozwolę.

niedziela, 22 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 18

Hejka. ;)
Jutro Wigilia, mamy wolne, a ja się piekielnie nudzę, więc piszę, a skoro piszę to wypadałoby też coś dodać. Zapraszam na mój ulubiony rozdział. Mam nadzieję, że wam również przypasnie do gustu.

Następny dzień był piękny i słoneczny. Osmozjanin szedł powoli chodnikiem kierując się do domu swojej dziewczyny. Gdy tylko skręcił w jakąś pustą uliczkę ktoś pchnął go mocno na ścianę najbliższego budynku.
Napastnik trzymał chłopaka za gardło dociskając go mocno do ściany. Brunet położył powoli dłoń na ścianie. Nie zdążył jednak pobrać materii, gdyż przeciwnik uderzył go z pięści w brzuch, a drugą rękę mocniej zacisnął na szyi dziewiętnastolatka.
- Opowiem ci bajkę Levin.- Usłyszał głos, który przyprawiał go o dreszcze.
- Zostaw mnie.- Spróbował krzyknąć, lecz w rzeczywistości powiedział to półszeptem.
- Posłuchaj, to pójdę.- Zrobił krótką pauzę, a następnie zaczął mówić.- Wyobraź sobie taką sytuację. Jest zwykły dzień, centrum Nowego Jorku. Koło południa rozlegają się strzały, ginie dwoje ludzi. Pogrążona w rozpaczy rodzina zaczyna zadawać sobie pytania.
Czemu oni i czy można było tego uniknąć?
Otóż odpowiedź jest prosta.- Spojrzał mu prosto w twarz.- Wystarczyłoby, żeby pewien głupi dzieciak uległ silniejszemu przeciwnikowi, zamiast się z nim bawić.
- Nie zabiłeś ich.- Szepnął.
- Ależ owszem. Tą małą też zabiję, jeśli dalej będziesz taki odważny.- Zaśmiał się złowrogo i zaczął dusić chłopaka. Ten zrobił się blady, a nogi ugięły się pod jego ciężarem. Markus puścił go i odszedł. Czarnooki klęczał pod ścianą próbując  złapać, a następnie wyrównać oddech.
Był przerażony, ale nie bał się o siebie, tylko o Gwen. Nie chciał, aby stała jej się jakakolwiek krzywda. W dodatku właśnie zrozumiał, że Tennysonowie zginęli przez niego. Czuł się okropnie.
Siedział tak jeszcze przez chwilę. W końcu się pozbierał i ruszył powolnym krokiem w stronę domu. Szedł powoli powłócząc nogami i rozmyślając nad tym, co powiedział Markus Bał się tam wrócić, bał się, że ona mu tego nie wybaczy. W końcu dotarł pod drzwi domu i nacisnął klamkę. Niepewnie wszedł do środka.
- Kevin!, co ci się stało?- Spytała widząc jego bladą twarz i smutne spojrzenie.
- Nic, nie chce o tym gadać.- Szepnął i wyminął ją bez słowa, a potem udał się do swojego pokoju.
*** *** ***
Brunet nie odzywał się do nikogo od kilku dni. Nie wiedział, jak miałby powiedzieć jej prawdę, więc wolał się nie odzywać. Wiedział jedno. Albo będzie musiał wrócić do Markusa, albo umrzeć. Na pewno nie pozwoli, aby brat jego ojca skrzywdził Gwen. Już podjął decyzję.
Wyszedł na korytarz, gdzie akurat stała dziewczyna i podszedł do niej, a następnie chwycił ją dłońmi za twarz.- Przepraszam kochanie, przepraszam za wszystko.- Szepnął i pocałował ją namiętnie. Rudowłosa miała wrażenie, ze pocałunek ten oprócz namiętności i żaru jest przepełniony rozpaczą. Nim jednak zdążyła zapytać o cokolwiek ten odsunął się od niej i zniknął w swoim pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
Siedział teraz na swoim łóżku bawiąc się małym, białym opakowaniem z środkami nasennymi, a obok na szafce stała szklanka z piwem.
Przyglądał się jeszcze chwilę opakowaniu, a następnie wysypał kilka pastylek na otwartą dłoń. W tej samej chwili usłyszał pukanie do drzwi.
- Kevin, możemy porozmawiać?
- Nie.- Warknął.- Nie wchodź.
- No dobrze, ale pamiętaj, że w razie czego jestem na dole.- Powiedziała smutno i odeszła od jego drzwi. On natomiast zażył trzymane w dłoni leki, a następnie podszedł do biurka. Z kieszeni spodni wyjął mały, złoty wisiorek w kształcie serca z wygrawerowanym napisem love i położył go na wcześniej napisanym liście, a następnie wrócił na łóżko. Połknął jeszcze jedną, podobną porcje, a następnie upił kilka łyków alkoholu. Teraz zostało mu już tylko czekać, aż leki zaczną działać. Nastąpiło to bardzo szybko, już po kilku minutach poczuł, ze kręci mu się w głowie.
Przez chwilę pomyślał o Gwen, o tym, jak bardzo skrzywdzi ją swoim czynem. Nie żałował jednak tego, co robił, gdyż tylko tak mógł ocalić ukochaną od śmierci.- Przepraszam.- Szepnął sam do siebie, ale myśląc o niej, a następnie zamknął oczy. Ostatnie, co do niego dotarło, to ciche pukanie do drzwi.

- Posłuchaj…- Zaczęła wchodząc do pokoju.

piątek, 20 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 17

Był późny wieczór. Siedziała na kanapie i oglądała telewizję. Nie musiała już nigdzie wychodzić, gdyż dzisiaj Kevin wyszedł ze szpitala i siedział teraz u siebie. Dziewczyna rozumiała, że brunet jest zmęczony. Doskonale wiedziała, że chłopak kiepsko sypiał. Od dnia powrotu przespał zaledwie kilka całych nocy, ale starał się to jakoś ukrywać.
Patrzyła się w ekran telewizora, gdy poczuła, że ktoś obejmuje ją od tyłu.
- Muszę wyjść na chwilę.- Szepnął jej do ucha przygryzając delikatnie jego płatek.
- Nawet nie ma mowy.- Zaprotestowała i odwróciła się do niego.- Masz teraz odpocząć. Pójdziesz kiedy indziej i nie interesuje mnie,  jak bardzo to jest ważne.
Chłopak spuścił tylko głowę na znak, ze zrozumiał i wcale mu się to nie podoba. Miał już wrócić na górę, ale dziewczyna wstała i chwyciła go za rękę.- Zrozum, że kocham cię i martwię się o ciebie.- Powiedziała patrząc mu głęboko w oczy, a następnie pocałowała go w usta. Brunet uśmiechnął się tylko, wziął ją na ręce i zaniósł na górę. Położył ja na łóżku, a sam położył się obok.
- Zostajesz ze mną.- Szepnął zmysłowym głosem i objął ją delikatnie. Po chwili ich wargi zetknęły się w namiętnym pocałunku.
Gdy oderwali się od siebie rudowłosa wtuliła się mocno w ukochanego i w takiej pozycji zasnęła. Kiedy jednak się obudziła w nocy Kevina niebyło obok.
Wstała i powoli skierowała się na dół. W kuchni dostrzegła osmozjanina, który siedział zgarbiony przy stole i bawił się pustą szklanką.
- Co jest?- Spytała zmartwiona i usiadła obok niego.
- Nic.
Dziewczyna oplotła jego dłoń rękoma i spojrzała mu głęboko w oczy.- Widzę, że coś cię gryzie, a mi możesz powiedzieć wszystko.
- No dobra, myślałem o tym, co się stało. No wiesz, w kanionie.
- Ben na pewno ci jeszcze podziękuje. Po prostu nie ma odwagi.
- Wcale nie o to chodzi. Nie musi dziękować, bo Markus atakuje was przeze mnie. Ja dalej nie wiem, czego on chce, ale wiem, że zemną nie będziecie bezpieczni.
- Nie prawda. Przy tobie zawsze czułam się bezpieczna i wiem, że tak jest.
- Zrozum, on będzie was atakował, bo wie, że mi na was zależy, że nie pozwolę was skrzywdzić i szybciej mu ulegnę.
Dziewczyna przysunęła się bliżej niego i wtuliła się w niego mocno.- Nie ulegniesz, nie pozwolę ci na to.
- Jak byłem w szpitalu hydraulicy sprawdzali coś dla mnie.
- I czego się dowiedziałeś?
- Markus to młodszy brat mojego ojca.- Powiedział smutno.
- To nie możliwe.
- Niestety, ale to prawda. Nie wierzę, że chce mnie wykończyć jego brat.- Szepnął, a następnie wstał i udał się do swojego pokoju.
Rudowłosa ruszyła za nim, ale chłopak zamknął drzwi na klucz i postanowił nikomu nie otwierać.
- Kevin proszę, otwórz.
- Nie, chcę być sam.- Warknął przez drzwi.
Gwen wiedziała, ze ten i tak jej nie wpuści, wiec zamiast dobijać się do drzwi postanowiła udać się do siebie. Położyła się na łóżku i patrząc w sufit rozmyślała nad słowami chłopaka.
Wiedziała, że Kevin faktycznie szybciej ulegnie Markusowi, niż pozwoli, aby jej stała się krzywda i właśnie tego obawiała się najbardziej. Nie chciała znów stracić Kevina. Chciała za wszelką cenę mu pomóc, ale wciąż prowadzone poszukiwania kryjówki mężczyzny nie przynosiły żadnego efektu.
- Muszę działać, zanim stanie mu się krzywda.- Szepnęła i wstała z łóżka.
Resztę nocy spędziła na grzebaniu w Extranecie i przegrzebywaniu bazy danych hydraulików. Jedyne, co udało jej się ustalić usłyszała wcześniej od Kevina.

Załamana odłożyła laptopa na miejsce i poszła zrobić śniadanie, gdyż dochodziła już ósma.

piątek, 13 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 16

Facet zbliżał się coraz bardziej, a ataki dziewczyny nie robiły na nim żadnego wrażenia. Brunet zamachnął się ręką, a ona zamknęła przerażona oczy.
- Metacorpius- Usłyszała znajomy głos, a Markus znalazł się w powietrzu, a następnie walnął o ścianę i wyleciał przez okno wybijając przy okazji szybę. Anodytka podniosła się powoli i spojrzała ze zdziwieniem na Kevina, który uśmiechał się szeroko wyraźnie zadowolony. Wyjął spod poduszki jakąś książkę i podał zielonookiej.- Wybacz, że nie zapytałem o zgodę.
- Ty studiujesz magię?
- Nie. Chciałem tylko coś sprawdzić, wiec poprosiłem Bena, aby „pożyczył” od ciebie księgę czarów. Tutaj jest nudno, więc zacząłem studiować łatwiejsze zaklęcia.
- Rozumiem.- Usiadła obok na łóżku.- Jak się czujesz?
- Lepiej.- Uśmiechnął się.- już tak nie boli.
- Dobrze.- Ziewnęła.
- Jesteś zmęczona.- Przesunął się trochę.- Połóż się.
Anodytka wykonała polecenie i po chwili zasnęła leżąc obok ukochanego. Osmozjanin wpatrywał się w spokojną twarz dziewczyny, a po chwili również zasnął obejmując ja delikatnie w pasie.
*** *** ***
- Romeo i Julia pobudka!- Wrzasnął na całe gardło śmiejąc się przy okazji. Nasi zakochani poderwali się gwałtownie i spojrzeli na śmiejącego się Bena.
- Co?- Zapytał lekko poirytowany brunet.
- Nic kochasiu. Mogłeś poczekać, aż cię wypiszą.
- Ben!- Krzyknęła aby go uspokoić.
- No dobra, już jestem cicho.
- Po co przylazłeś?- Warkną czarnooki, który dalej obejmował dziewczynę.
- Martwiłem się, bo nie było ani ciebie, ani wozu.- Powiedział do kuzynki.
- Sorki, że nie zostawiłam, ale twoje kluczyki miałam pod ręką, a musiałam tu przyjechać.
- Właśnie widzę.- Znowu zaczął się śmiać.
- Jesteś strasznie niedojrzały.- Stwierdziła wstając. Następnie podeszła do okna i przy użyciu many naprawiła szybę.- Jadę do domu, aby się trochę ogarnąć.
- Nie martw się Romeo, ona jeszcze tu wróci.
- Przegiąłeś pokurczu.- Warknął i chciał już wstać, ale Gwen powstrzymała go przyciskając rękę do jego klatki piersiowej.- Ona nie będzie cię wiecznie bronić.- Powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Widzę, że już ci lepiej.- Chwycił kuzynkę za rękę.- Idziemy.- Oboje opuścili salę zostawiając go samego.
Gdy Gwen wróciła kilka godzin później jej ukochanego nie było w Sali. Spojrzała na zasłane łóżko. W głowie miała najczarniejszą myśl. Co jeśli Markus wrócił i dopadł Kevina? W chwili, gdy tylko to pomyślała usłyszała krzyk osmozjanina.
- Weź te łapy, nie potrzebuję niańki!
Odwróciła głowę w kierunku drzwi i ujrzała swojego chłopaka, który szedł w jej stronę Lekko się krzywiąc.- Już wróciłaś?- Spytał z uśmiechem i usiadł obok.- To pozwól, że ja wyjdę z tobą.
- Niech nawet pan o tym nie myśli.- Odezwała się pielęgniarka.- Najszybciej za dwa, lub trzy dni.- Rzuciła mu dziwne spojrzenie i wyszła.
- Nie wytrzymam tu jeszcze dwóch dni.
- Wytrzymasz.- Chwyciła go za rękę, a następnie obdarowała pocałunkiem. Chłopak objął delikatnie jej twarz i zaczęli się namiętnie całować. Po chwili oderwali się od siebie i teraz patrzyli sobie głęboko w oczy.
- Nigdy więcej nikogo nie ratuj.- Szepnęła mu do ucha.
- Nie mam zamiaru, no chyba, że ciebie.- Również szepnął.

Rudowłosa spędziła z nim resztę dnia i pół nocy. Rozmawiali długo omawiając różne rzeczy, ale najbardziej głowili się nad tym, co zrobić z Markusem. Facet na pewno jeszcze zaatakuję, a oni byli wobec niego bezradni.

sobota, 7 grudnia 2013

Odnaleźć siebie część 15

Chłopak nie spał całą noc, ale Gwen szybko zasnęła u jego boku. Około siódmej się obudziła i spojrzała na ukochanego.
- Jak się spało?- Zapytał widząc, że się obudziła.
- Nienajgorzej, a tobie?
- Nie spałem. Tu jest tak nudno, że jeszcze zdążę to nadrobić. Powinnaś iść do domu i odpocząć, jesteś blada i na pewno zmęczona.
- I kto to mówi? Jakbyś stanął pod ścianą to nie byłoby cię w ogóle widać.
- Bardzo śmieszne, ale ja nie żartuję. Idź.- W tym momencie do Sali wszedł Ben.
- Musimy jechać. Dziadek kazał cię przywieźć, bo za dwie godziny jest…
- Wiem!- Przerwała mu.- Tylko, że ja nie chce tam iść.
- Nie uważasz, że powinnaś?
- Nie, bo to im życia nie zwróci, a ja wolę być tutaj. Zdążę pojechać na cmentarz.
- Jak chcesz.- Burknął i wyszedł. Gwen oparła łokcie o łóżko i spojrzała na ukochanego.
- Czego chciał Ben?- Spytał zaciekawiony.
- Za kilka godzin jest pogrzeb rodziców, ale nie każ mi tam iść, bo to nic nie da. Nie chcę.
- Ale powinnaś, to twoi rodzice i powinnaś iść. Jest to przecież ostatnie pożegnanie i ważne abyś tam była. Wrócisz tu jeśli będziesz miała ochotę, a jeśli nie to pojedziesz do domu. Jedź z Benem.
- No dobrze.- Pocałowała go w policzek i zniknęła za drzwiami.
*** *** ***
Właśnie skończył się pogrzeb Natalie i Franka. Wszyscy powoli rozchodzili się do domów. Na cmentarzu została tylko Gwen.
- Dlaczego mnie zostawiliście?- Spytała z płaczem.- Potrzebuje was.
Uklęknęła obok pomnika i rozpłakała się jeszcze bardziej. Siedziała tak przez ponad godzinę. W końcu jednak postanowiła wracać. Wstała powoli i ocierając oczy z łez opuściła cmentarz. Ze zdziwieniem stwierdziła, ze pod bramą czeka na nią samochód kuzyna. Jego jednak nie było. Otworzyła drzwi i wzięła z siedzenia kierowcy kartkę.
Kluczyki masz w schowku. Weź je i jedź do domu. Jutro wpadnę po auto.
Wsiadła do auta i wróciła do domu. Tam zrobiła sobie herbaty i usiadła na parapecie patrząc się w podwórko za oknem. Po chwili wstała i wzięła z półki zdjęcie rodziców.
- Będę za wami tęskniła.- Szepnęła i odłożyła je na miejsce.
Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest tym wszystkim zmęczona. Postanowiła, że się trochę zdrzemnie, a potem pojedzie do szpitala.
*** *** ***
Stała w pustym, dużym pomieszczeniu. Nie wiedziała dokładnie co się dzieję. Patrzyła się z osłupieniem przed siebie. Po chwili jednak wszystko zniknęło, a ona była teraz w szpitalnej sali ukochanego. Brunet spał spokojnie z uśmiechem na twarzy. Chciała do niego podejść, ale po mimo prób stała w miejscu. Zerknęła mimowolnie na drzwi, w których ujrzała jakąś postać ukrytą w cieniu korytarza. Po chwili usłyszała roznoszący się echem po szpitalu złowieszczy śmiech, a do środka wszedł Markus.
*** *** ***
Poderwała się gwałtownie. Przed oczami wciąż miała twarz faceta, a w uszach dudnił jej ten śmiech. Poderwała się z łóżka, chwyciła kluczyki od auta Bena, które miała pod ręką i ruszyła najszybciej, jak tylko mogła do szpitala.
Zaparkowała z piskiem opon na parkingu i biegiem ruszyła na trzecie piętro. W końcu „dopadła” drzwi od sali. Koło łóżka jej chłopaka stała jakaś postać, której nie potrafiła rozpoznać przez panujący w środku mrok. Jej oczy zabłysły. Teraz już była pewna, że był to Markus. Posłała w jego stronę salwę pocisków energii. Zaskoczonego mężczyznę odrzuciło na ścianę.

- Łapy precz od mojego chłopaka.- Warknęła i zaatakowała ponownie. Tym razem jednak mana po prostu rozsypywała się po zetknięciu z mężczyzną, który natychmiast podbiegł do niej i rzucił nią o ścianę. Anodytka syknęła z bólu i osunęła się na ziemię. Z przerażeniem patrzyła na zbliżającego się do niej bruneta.

Odnaleźć siebie część 14

Wybaczcie, że dopiero teraz, ale od rana byłam poza domem. W ramach przeprosin zaraz po tym opublikuję kolejny rozdział.

Siedział w kinie ze swoją dziewczyną. Na ekranie była wyświetlana jakaś komedia, gdy zadzwonił jego telefon.
- To Gwen, zaraz wracam.- Szepnął jej do ucha i opuścił salę.
- Ben?
- Tak, a niby kto?
- Możesz tu przyjechać?
- Jasne. Z kina do ciebie jest dość blisko.
- Nie jestem w domu, a w szpitalu. Z Kevinem jest gorzej.- W tym momencie dziewczyna się rozpłakała.
- Spokojnie, zaraz będę.- Powiedział do telefonu i rozłączył się. Wrócił na sale i zabrał powieszoną na fotelu kurtkę. Juli dał sto dolarów.- Masz na taksówkę, a potem zamów jakiś obiad do domu. Ja muszę spadać.
- Co? Ostatnio w ogóle nie masz czasu, a jak już się umówiliśmy to zostawiasz mnie w połowie filmu? Czy ten zegarek zawsze będzie ważniejszy ode mnie?- Zapytała wściekła. On jej jednak nie słuchał, gdyż był już koło wyjścia. Wściekła brunetka również wyszła z kina. Pieniądze od chłopaka dała pierwszemu bezdomnemu, którego spotkała, a do domu wróciła pieszo. Postanowiła, że skoro Ben ją olewa to ona z nim zerwie.
*** *** ***
Wbiegł zdyszany na trzecie Pietro. Od razu ujrzał zapłakaną kuzynkę. Podszedł do niej szybko i objął ją pocieszająco ramieniem.- Będzie dobrze.
- A jeśli nie. Nawet nie wiesz, jak on wygląda. Cały czas ma drgawki i to nie mija. Lekarze nic nie mówią i niepozwalają go zobaczyć. Szybę do sali zakryli jakąś zasłoną. Powinnam przychodzić wcześniej, wiedziałabym przynajmniej co mu jest.
- Przestań. On zrozumie, w końcu ciocia z wujkiem…
- Wiem i dlatego nie mogę go stracić.
- Przecież ja tu byłem.
- Ty przyłazisz, bo czujesz się winny. To widać na kilometr.
- Masz rację, czuję się winny, bo ten facet strzelał do mnie. On mnie ocalił. Jako człowiek nie przeżyłbym takiego upadku. Wiesz, że nawet nie miałem odwagi mu podziękować?
- Domyślam się.- Zapadła dłuższa cisza, którą przerwała Gwen.- Ale on wyzdrowieje prawda?
- Tak.- Objął ją pocieszająco.- Musi.
*** *** ***
Była wściekła. Dochodziła dwudziesta trzecia, a on nawet nie zadzwonił, aby wyjaśnić całą sytuację. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Poszła otworzyć i ujrzała Bena. Szatyn wszedł do środka i razem udali się do salonu.
- Mam dość. Ciągle mnie olewasz. To zaczyna mnie męczyć, a ty nic sobie z tego nie robisz. Powiesz chociaż po co poszedłeś, co było ważniejsze ode mnie?
- Kevin.
- Ach, czyli olałeś mnie dla kumpla. Rozumiem, że go niebyło tyle czasu, ale nie umarłby bez ciebie przez godzinkę, albo dwie.
- No na szczęście nie.- Wziął głęboki wdech.- Nie mówiłem ci tego, bo nie chciałem cie martwić.
- Czego?
- Było to pięć dni temu. Jakiś facet wyłączył mi omnitrix, a potem chciał mnie zastrzelić. Kevin mnie ocalił, a teraz jest w szpitalu. Gwen dzwoniła, bo dostał jakiegoś ataku, a ona nie chciała być z tym sama. Wybacz.
Brunetka poczuła się głupio, bo pamiętała, że chciała z nim zerwać.- I co z nim?
- Nie wiem. Gwen pozwolili wejść, a ja przyjechałem się wytłumaczyć.
- A znasz tego faceta?
- Nie, ale Kevin i Gwen tak. Od razu, gdy się pojawił chcieli z nim walczyć.
- No dobrze. Ja już wszystko rozumiem, a ty powinieneś odpocząć. Połóż się w gościnnym.
- Nie dzięki. Idę do domu, bo jutro jest pogrzeb cioci i wujka.

- Trzymaj się.- Powiedziała na pożegnanie i zamknęła za nim drzwi.