Siedział na swoim łóżku po turecku,
pochylając się do przodu i opierając pięściami o pościel, a ona robiła mu w tym
czasie masaż. W końcu odsunął się od niej i położył się na łóżku tak, aby cały
czas mieć ją w zasięgu wzroku. Uśmiechnął się wesoło i pociągnął ją tak, że
teraz leżała tuż obok niego. Przymknął oczy i skrzywił się lekko.
- Nie mogę uwierzyć, że odwrócili się
przeciwko mnie, że chcieli odebrać mi władzę.- warknął, po czym otworzył oczy i
pogładził ją po policzku.- Moi najbardziej zaufani przyjaciele.
- Wykorzystywałeś ich, musisz to
przyznać.- zauważyła Kleopatra i złożyła delikatny pocałunek na jego szyi.-
Mieli chrapkę na tą dziewczynę, a ty tak po prostu kazałeś darować jej życie,
to nie było fair.
- Masz rację, lecz ja już mam nawet
pomysł jak wywiązać się z danej obietnicy i jednocześnie zdobyć to, czego
pragnę.- szepnął podając jej klucz diabła, który leżał na szafce nocnej w jego
sypialni.- Jeśli wciąż chcesz spędzać tu noce, proszę, zrób to dla mnie.-
szepnął do niej zmysłowym głosem, a ona przeczesała palcami jego blond loki i
uśmiechnęła się kusząco.
- Szatanowi się nie odmawia, prawda?-
spytała wesoło, wstając. Podeszła do ściany i stworzyła na niej przejście.-
Pomogę Ci, ale pamiętaj, że są diabły, z którymi nie powinieneś zadzierać, mimo
swego stanowiska, a konkretnie jeden.- ostrzegła, przechodząc na drugą stronę.
*~*
Siedziała skulona w rogu swojego
pokoju, a po jej policzkach spływały łzy. Ten potwór był taki straszny, nigdy
nie czuła większego bólu, niż w tej chwili. Jej ręka pulsowała w miejscu
ugryzienia, a ona coraz bardziej zanosiła się płaczem. Nie wiedziała, jak takie
małe stworzonko mogło zrobić jej taką krzywdę. Przecież chciała się z nim tylko
pobawić, a to, że ścisnęła je troszkę zbyt mocno swoimi malutkimi paluszkami,
to było niechcący. Dziwny stworek zostawił ją samą, uciekając szybko pod szafę,
a ona wciąż płakała. Mamusia była na dole i nie słyszała jej szlochu, który
starała się uciszyć, wtulając mocno twarzyczkę w poduszkę z Kubusiem
Puchatkiem, którą tatuś przywiózł kiedyś z Europy.
Po dwóch godzinach nieustającego
płaczu w końcu zasnęła, ale już nigdy więcej nie odważyła się zbliżyć do tego
przerażającego malutkiego stworzonka.
*~*
Tamto wspomnienie wracało do niej
właśnie ja bumerang. Co prawda miała wtedy pięć lat, a to było jej pierwsze
bolesne spotkanie z pająkiem, ale od tamtej pory panicznie się ich bała, a
właśnie miała stanąć oko w oko z gigantycznymi pająkami doktora Animo. Ben
wezwał ją, bo sam już nie dawał sobie rady i wiedziała, że musi przezwyciężyć
strach, aby pokonać mutanty. Była zła, że facet nie może na przykład zawładnąć
nad króliczkami, czy kucykami, tylko zawsze wybierał jakieś ohydne, lub oślizłe
istoty.
Pająki zbliżały się coraz bliżej, a
ją ogarniała panika. Zamiast atakować uniosła się do góry, próbując uciec przed
mutantem, który jednak uchwycił ją swoją pajęczyną, sprawiając tym, że
wylądowała boleśnie na ziemi. Z przerażeniem patrzyła jak powoli pochłania ją
pajęczyna, która chwile później zmieniła się w popiół, spalona przez jednego z
kosmitów Bena.
Anodytka poderwała się gwałtownie na
równe nogi i odbiegła od tych gigantycznych stawonogów najdalej jak tylko
mogła. Tym razem przerażenie znowu wzięło górę. Ni miała zamiaru jednak znów
próbować ucieczki, tym razem zaatakowała salwą pocisków. Nic to nie dało, a ona
nie miała zamiaru dłużej na nie patrzeć, więc po prostu wyssała z nich ich
energię. Nie czuła się z tym wcale źle, bo przecież to tylko nic nie warte
pająki, których pełno na tym świecie.
Na ziemię opadła w chwili, gdy jej
kuzyn uruchomił projektor Nicości i przesłał tam wściekłego doktorka.
Stali teraz naprzeciwko siebie. Żadne
z nich nie chciało się odzywać, ani wykonywać żadnego ruchu w stronę drugiej
osoby. Gwen z powodu wciąż trwającej złości na szatyna, a on nie chciał
dodatkowo jej urazić, gdyż bał się, że to mogłoby tylko pogorszyć ich i tak napięte
stosunki. W końcu jednak to on postanowił zrobić pierwszy krok.
- Kevin bardzo za Tobą tęskni.-
powiedział cicho, nie patrząc jej w oczy.
- Wiem, ostatnio go zaniedbałam.-
przyznała zawstydzona. Ostatnimi czasy skupiała się na sobie, Aleksandrze i wiecznym
strachu, zupełnie zapominając, że obiecała bratankowi, iż będzie go odwiedzała
najczęściej, jak tylko będzie mogła, a
przecież wolnego czasu miała w bród.- Ostatnio wszystko się trochę
skomplikowało.- wyjaśniła.
- To idiotyzm.- warknął niespodziewanie,
ale dokończył już spokojnie.- Chcesz mnie winić za jego śmierć do końca życia?
W ogóle ze sobą nie rozmawiamy, tęsknię za Tobą.- wyznał nieśmiało. Czuł, że
brzmi to głupio, ale właśnie tak się czuł. Wiedział, że kuzynka traktowała go z
dystansem, że tolerowała jego obecność, ale wolałaby, aby było inaczej, a on
tak bardzo chciał to zmienić.
Zapanowała niezręczna cisza. Nie
wiedziała, co miałaby mu powiedzieć. Wiele razy próbował odbudować relacje
między nimi, lecz ona była nie ugięta. Ostatnio jednak wszystko się zmieniło,
zrozumiała jak bardzo brakuje jej kuzyna, ale nie była pewna czy jeszcze da się
to wszystko naprawić. W końcu nie rozmawiali normalnie od pomad dziesięciu lat.
- To nie tak.- zaczęła starannie
dobierając słowa.- Nie chcę cię winić, ja… Myślę, że sama czułam się winna, a zrzucanie tego na
ciebie chyba przynosiło mi pewna ulgę. Zostawiłam go, rozumiesz? Umarł, bo mnie
nie było.- szepnęła, po czym się rozpłakała. Nie chciała mu tego mówić, samo
tak wyszło, ale poczuła ulgę. Bała się tylko, że teraz, jak Ben zna prawdę to
on obrazi się na nią. Jego reakcja jednak zupełnie ją zszokowała. Mężczyzna
podszedł do niej zaskoczony i przytulił ja pocieszająco.
- To nie była twoja wina.- zapewnił,
wciąż ją przytulając. Nie wiesz dlaczego podjął taką decyzje i już nigdy się
nie dowiesz, ale to na pewno nie przez ciebie. To ten facet, Markus, to on
zawinił.
- No właśnie.- wybełkotała przez zły,
po czym usiedli pod drzewem, a ona opowiedziała mu o tym, że Markus żyje, że
się spotkali, że się go boi.
Szatyn wysłuchał jej w spokoju, a
następnie zaproponował ochronę hydraulików, lecz anodytka mu odmówiła,
tłumacząc, że ma już ją kto chronić i przy nim czuje się bezpieczna.
- Pamiętasz Aleksandra?
- To ten przystojniak, który siedział
rozebrany na mojej kanapie, prawda?- upewnił się, a ona potwierdziła skinieniem
głowy.
- Kochałam Kevina, wciąż go kocham,
ale… Czuję do Aleksa chyba coś więcej, niż tylko przyjaźń.- wyznała,
spuszczając wzrok.
No ciekawa jestem jak on zareaguje na nowego chłopaka Gwen. Swoją drogą, jak wiadomo, kim naprawdę jak Alexander, to Gwen ma mocno pokręconą relację. Rozbroiła mnie wizja Doktora Anima władającego kucykami albo króliczkami :D Upiorne, złe, diabelne, koszmarne kucyki! Bójcie się ludzie!.... Nie. To by nie wypaliło. Rozdział świetny, bardzo mi się spodobało :)
OdpowiedzUsuń