sobota, 21 lutego 2015

Odnaleźć siebie II część 17

- Nie zastanawiałem się długo, w ogóle się nie zastanawiałem. Tylko czekałem na chwilę, w której wezmę ostatni już wdech. Wiem, to było głupie, nie rozwiązało moich problemów, ale wtedy po prostu czułem, że musę to zrobić, że tak będzie lepiej, przecież i tak jestem nikim, co za różnica czy jestem tu, czy tam? Naiwnie wierzyłem, że po śmierci wszystko minie, że może być już tylko lepiej, że zapomnę.- szepnął, nie patrząc jej w oczy.- Nagle zrobiło się tak przyjemnie, ale tylko na chwilę. Gdy otworzyłem oczy, stałem w kłębach jakieś pieprzonej, różowej mgły. Po prawej miałem wysokiego blondyna o kręconych włosach, ubranego w białą „sukienkę”, a po lewej Kleopatrę, już ją zresztą poznałaś. Za mną stała, a raczej lewitowała zakapturzona, niska postać.
- Śmierć.- szepnęła, przypominając sobie jej obraz przedstawiany w bajkach oglądanych przez bratanka i książkach.
- Tak.- potwierdził, mocniej ją obejmując.- Blondyn okazał się aniołem, pokazał mi nawet swoje złote skrzydła, a później wyjaśnił, że właśnie trwa targ o moją duszę, a później sam wybiorę, gdzie chciałbym spędzić wieczność. Wtedy zrozumiałem, że umarłem, że już nic nie da się zrobić. Właśnie w tamtej chwili pożałowałem swojej decyzji. Tak bardzo pragnąłem, żebyś weszła wtedy do pokoju i uratowała mnie tak, jak wcześniej, ale tak się nie stało. Naprawdę umarłem. Anioł i diablica wytknęli mi wszystkie moje uczynki z czasów, gdy byłem żywy. Zarówno te dobre, jak i złe. W sumie dziwnie było wysłuchiwać wszystkich swoich życiowych błędów, porażek i zasług. Następnie anioł spytał jaka jest moja decyzja. Nie uważałem, że zasługuję na Niebo. Bez wahania postanowiłem zostać potępieńcem, choć jak się później okazało był to najlepszy wybór mojego życia. Kleopatra zabrała mnie do Piekła, gdzie przydzielono mi dom i wyjaśniono panujące tu zasady. Niższa Arkadia jest cudowna, widziałem to od samego początku, ale nie potrafiłem się nią cieszyć. Cały czas zastanawiałem się, co teraz dzieje się na Ziemi, co czujesz ty, moja matka, Harvey, a nawet Ben z Julią. Jako nowy nieśmiertelny nie potrafiłem jeszcze ukrywać swoich myśli przed innymi. W końcu jeden z diabłów stwierdził, że ma dość moich użaleń i opowiedział mi o swoich mocach i przywilejach, a także o tym najważniejszym, możliwości podróżowania na Ziemię. Bez zastanowienia udałem się do Lucyfera i zaproponowałem swoje usługi. Nie zorientował się po co mi moce piekielne, ale stwierdził, że przyda mu się nowy pracownik i tak oto zostałem diabłem. Dostałem moce i klucz.- Podał jej mały, metalowy kluczyk.- Dzięki temu cacku mogę podróżować do woli na Ziemię tak samo, jak zrobiłem to, przenosząc nas tutaj.
- Byłeś tam prawda? Na cmentarzu, czasami czułam, że gdzieś tam jesteś.- wyznała, patrząc mu głęboko w oczy.
- Przychodziłem każdego dnia o piątej i siedziałem dopóki nie wróciłaś do domu. Uwielbiałem słuchać tego, co masz mi do powiedzenie. Zawsze robiłaś to z taką…
- A wtedy, gdy mnie napadli? To nie Aleksander mnie obronił, prawda? Pamiętam twój głos, zapach, dotyk.- szepnęła, odtwarzając w pamięci tamten moment.
- Wtedy też.- przyznał.- Nie mogłem pozwolić, żeby zrobili Ci krzywdę. Wiem, że gdyby tak się stało, już nigdy bym sobie nie wybaczył. Z resztą tamci panowie okazali się bardzo miłymi ludźmi i bez dłuższych próśb obiecali więcej się do ciebie nie zbliżać.
- A Aleks? Przysłałeś go do mnie?
- Niezupełnie.- powiedział zakłopotany.- Z Aleksem sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, bo on tak naprawdę nigdy nie istniał. Ja go nie zesłałem, ja go wymyśliłem. Dlatego nic o nim nie wiesz, on nie ma domu, nie ma przeszłości, nie ma rodziny, nic nie ma, jego też nie ma.
- Nie prawda! On istnieje, był przy mnie przez cały czas.- stanęła w obronie przyjaciela. Brunet tylko chwycił ją za twarz i nakierował ja tak, aby patrzyła mu prosto w oczy.
- Gwen, Aleksa nie ma i nigdy nie było. Wtedy na cmentarzu nie mogłem ci się pokazać, więc zmieniłem rysy twarzy i głos, tyle. Śmiertelnicy nie wiedzą o tym, co tu jest, więc nie mogłaś mnie zobaczyć. A później… No cóż, ty zaprzyjaźniłaś się z Aleksandrem, a ja znów mogłem mieć cię tuż obok, więc oboje na tym korzystaliśmy. Przepraszam, że przez cały ten czas cię oszukiwałem.
- Więc ta historia o zranionej ukochanej i wielkiej miłości to były kłamstwa?- spytała i nie wiedzieć czemu znów się rozpłakała.
- Nie.- zaprzeczył szybko.- To była twoja historia tylko z mojego punktu widzenia. Wolałem być twoim przyjacielem przez lata, niż zamieniać to na chwilę rozmowy twarzą w twarz z prawdziwym mną.
- A ja? Dlaczego przez cały ten czas nie myślałeś o mnie? Oszukiwałeś mnie, zrobiłeś ze mnie idiotkę! A ja tak bardzo przywiązałam się do Aleksa, był ostatnią osobą, poza twoja matką, która trzymała mnie przy życiu.
- Wiem!- wrzasnął zrozpaczony tą sytuacją.- Właśnie dlatego nie mogłem ci go zabrać, przy nim byłaś szczęśliwa, a ja nie chciałem, abyś znów przepłakiwała całe noce.- szepnął, wtulając twarz w zagłębienie jej szyi.- Nie chciałem, abyś cierpiała, przepraszam.
Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, po czym pocałował z taką zachłannością, jakby to miał być ich ostatni pocałunek.
- Później pojawił się Markus.- zaczął kontynuować swoja opowieść.- Wpadłem na niego przypadkiem w Los Angeles, podczas spaceru. Wiedziałem, że chce zemsty na mnie za to, co zrobił mu koteczek ojca. Chciał jak najszybciej mnie dopaść, ale przez te wszystkie lata tego nie zrobił. Opracował plan, ale nie wiem, co zamierza, nie myśli o tym zbyt często. Wiem jednak, że nie został poinformowany o mojej śmierci, a to daje nam przewagę. Nie pozwolę, aby skrzywdził ciebie, lub mamę. Osobiście dopilnuję, aby został potraktowany gorejącym mieczem, nawet gdybym sam miał to zrobić.
- Co to ten gorejący miecz?- spytała zaciekawiona.
- Gorejącym mieczem pozbawiono skrzydeł upadłe anioły, które brały udział w rebelii Lucyfera. Obecnie służy do karania najbardziej bezwzględnych istot, jakie stąpają po Ziemi. Osoba nim ugodzona nie trafia na targ, po prostu znika. W ten sam sposób można unicestwić duszę.
- To straszne.- pisnęła, a on tylko uśmiechnął się wesoło.
- Nie martw się. W historii świata i zaświatów tylko kilka osób zmarło w ten sposób. Taka decyzja jest naprawdę bardzo przemyślana, a na samo rozważanie użycia gorejącego miecza trzeba sobie dobrze zapracować. Przecież nawet ja miałem szansę iść do Nieba. A oprócz tych dobrych zaświatów jest przecież jeszcze Tartar. To tam trafiają najczarniejsze dusze, to znaczy gwałciciele, mordercy i szaleńcy pozbawieni sumienia.- uspokoił ją szybko i posłał kolejny już dzisiaj uśmiech.- To teraz już wszystko wiesz, tylko… Dlaczego mnie nie znienawidziłaś?- spytał słysząc w jej myślach, że w końcu jest szczęśliwa, że dobrze mieć go obok, móc się przytulić, poczuć jego zapach.
- Kocham cię.- odpowiedziała na głupie według niej pytanie.- Zawsze rozumiałam twoją decyzję, nigdy za nią nie potępiałam. Teraz rozumiem już wszystko. Nie żyjesz, postanowiłeś odejść, ale jesteś tutaj, znów obok mnie. Jestem, szczęśliwa, choćby to miał być tylko jeden, krótki moment, chociażbyś miał zaraz zniknąć, albo ja miałabym obudzić się z tego snu. Tak strasznie tęskniłam… Nie mogłabym teraz cię tak łatwo odrzucić, znienawidzić. Zbyt wiele dla mnie znaczysz.
- Dziękuję.- szepnął zaskoczony jej odpowiedzią.- Obiecuję postarać się, aby to nie była tylko krótka chwila, nie wytrzymam wieczności bez ciebie.- zapewnił w chwili, gdy na ścianie naprzeciw jego łóżka pojawiły się złote wrota, które Gwen wcześniej widziała na cmentarzu, wrota Kleopatry.
- Ty masz rozmowę z Szatanem przystojniaku, a ja chętnie poznam bliżej twoją narzeczoną. Na pewno jest wspaniała, a ostatnio miałyśmy dla siebie tak niewiele czasu.- powiedziała uradowana. Brunet tylko skinął głową i podszedł do ściany, na której stworzył przejście.

2 komentarze:

  1. super blog zaczęłam czytać nie dawno ale tak się wkręciłam masz wielki talent nie mogę doczekać się następnej części :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Piszę tylko dla własnej satysfakcji ale miło wiedzieć, że Ci się spodobało.

      Usuń