Siedziała jak zwykle na cmentarzu i
opowiadała swój dzień. Mówiła o tym, że walczyła z pająkami i nawet je
pokonała, że chyba w końcu pogodziła się z kuzynem, a później odwiedziła
bratanka. Bawili się w chowanego, a mały tak bardzo się wczuł, że aby go
znaleźć w końcu musiała użyć mocy. Streściła też pokrótce swoja rozmowę z
Benem, nie zapominając o tym, co usłyszała na koniec, że ma prawo kochać, że
Kevin przecież już nie wróci, a ona ma przed sobą całe życie.
- Ale ja nie mogę.- szepnęła, kończąc
swoją opowieść.- Zbyt wiele dla mnie znaczyłeś, nie wyobrażam sobie siebie
samej u boku innego mężczyzny.
- To może spróbujesz z kobietą.-
usłyszała drwiący, dumny głos i odwróciła się gwałtownie. Przed nią stała
wysoka brunetka z włosami do ramion,
splecionymi w warkoczyki, których końce zdobiły złote koraliki i prostą
grzywką, zakrywającą całe czoło. Ubrana była w prostą, białą suknię bez
ramiączek, a na szyi miała ogromny, złoty medalion. Była dumna, miała wysoko
uniesioną głowę, idealnie proste plecy i kpiący, pogardliwy uśmiech.
Pstryknęła palcami i w tej samej chwili
obok rudowłosej kobiety pojawił się złoty tron, na którym usiadła przybyszka.
- Kim jesteś?- spytała zszokowana, a
brunetka spojrzała na nią, mrużąc oczy.
- Rzeczywiście jesteś śliczna.-
stwierdziła obojętnie, ignorując jej pytanie.- Ale mogłabyś się lepiej ubrać,
kobieta powinna podkreślać swoje walory.
- Kim jesteś?!- warknęła,
rozzłoszczona jej uwagą.
- Czasami zapominam, że na co dzień
mam dotyczenia z plebsem.- powiedziała bardziej do siebie, niż do niej.- Jestem
Kleopatra, córka Ptolemeusza XII Auletesa, największa i najwspanialsza
władczyni Egiptu, jaka kiedykolwiek stąpała po Ziemi.
-
A do tego niesamowita skromnisia.- burknęła pod nosem, po czym dodała
już głośniej.- Ty nie jesteś Kleopatrą, prawdziwa żyła dawno temu, a 12 sierpnia 30 roku p.n.e. popełniła samobójstwo, jeśli
dobrze kojarzę.- warknęła zirytowana.- Ale fakt, podobna jesteś.
- Wierzysz w życie pozagrobowe, prawda? Dlaczego nie chcesz
więc uwierzyć mym słowom? Jestem Kleopatrą i przybywam do ciebie z czeluści
piekielnych jako diablica. Musisz uważać skarbie, nie wszyscy są wobec ciebie
szczerzy.- wyjaśniła, a jej usta wykrzywiły się w sztucznym uśmiechu.
Rudowłosa spojrzała na nią zszokowana. Czuła obecność Kevina,
ale w życiu nie spodziewałaby się, że odwiedzi ją diablica, w dodatku- jeśli
nie kłamała- będzie nią dawna władczyni Egiptu.
- Niech zgadnę, pozwolisz mi spotkać się z Kevinem na kilka
minut, a w zamian odbierzesz mi życie, tak?
- Nie. Zabiorę cię do Niższej Arkadii, zobaczysz w końcu kim
naprawdę jest twój przyjaciel, Aleksander oraz jak żyjemy, a później,
oczywiście jeśli obiecasz utrzymać nasze istnienie w sekrecie, wrócisz
bezpiecznie na Ziemię. Kto wie? Może naszego kochanego diabełka nawet ucieszy
twój widok.
- Aleks nie jest diabłem!- krzyknęła, podnosząc się gwałtownie.-
To mój anioł, prywatny Anioł Stróż.
Twarz królowej wykrzywił dziwny grymas, od razu dało się
zauważyć, że Kleopatra gardziła swoją rozmówczynią.
- Diabły kłamią i to bardzo dobrze, ale wiele z nas ma dobre
serca, nie jesteśmy tacy, jak w waszych nudnych opowiastkach. Piekło jest
piękne, chodź, a sama się przekonasz.- była idealną kusicielką, wiedziała, że
Gwendolyn za nic w świecie nie odrzuci takiej okazji. Przecież skoro Piekło
istnieje, to Niebo również, a to oznacza, że Kevin wciąż tam gdzieś na nią
czeka, że postępuje słusznie, dorzucając silniejsze uczucia do przyjaciela.
Brunetka wstała z tronu, który natychmiast rozpłynął się w
powietrzu, po czym stworzyła na drzewie za nimi przejście, ogromne, złote
wrota, które miały zaprowadzić je wprost do gabinetu Szatana.
Anodytka nie wahała się ani chwili, pragnęła dowodu na słowa
dziwnej kobiety. Nagle przypomniała sobie jak Aleksander uleczył jej nogę i to
jak wyczarował cudowne śniadanie. Jeszcze chwile temu obawiała się tego, co
jest po drugiej stronie drzwi, które powstały na drzewie, ale teraz ogarnęła ją
ekscytacja. Bez najmniejszych oporów ruszyła śladem Kleopatry, razem
przekroczyły próg do niższej Arkadii.
Wyszły naprzeciw biurka z ciemnego
drewna, za którym na czarnym tronie siedział niebieskooki blondyn. Mężczyzna
miał imponujące, złote loki, sięgające mu do ramion i błękitne oczy. Ubrany był
w białą koszulę z żabotem, oraz spodnie do konnej jazdy, wpuszczone w oficerki.
Na ich widok uśmiechnął się lekko i pstryknął palcami. Przed biurkiem pojawiły
się dwa wygodne fotele.
- Usiądź, proszę.- zaproponował
wskazując na jeden z nich. Zdezorientowana kobieta nie mogąc oderwać od niego
wzroku, wykonała polecenie. Kleopatra natomiast stanęła za nią i oparła dłonie
o oparcie jej fotela.
- Kim jesteś?- spytała spokojnie,
czując, że nie wytrzyma ani chwili dłużej.
- No cóż, jak już zapewne wiesz od
naszej drogiej diablicy, znajdujemy się w Piekle.- zaczął znudzonym tonem.-
Domyśliłaś się już pewnie, że Rafael i Nikodem byli jednymi z nas, a ja jestem
Lucyferem, władcą Niższej Arkadii.
Po pierwsze: AAAAA! Kleopatra! Lucyfer! Nie wiem, czemu, ale w tym rozdziale szalenie mi się podobali. Byli tacy zmysłowi, władczy. Uwielbiam! Zwłaszcza Kleopatra, która po raz pierwszy wysunęła się tak na przód i zaimponowała mi - prawie czułam jej zmysłowość. Pokochałam te dwie postacie! A po drugie, rozdział fantastyczny. Naprawdę, chyba jeden z najlepszych. Gwen wreszcie pozna prawdę... O Aleksandrze. O Kevinie. Aż zaciskam pięści, jak jej to wszystko przekażą i jak ona zareaguje... Kurczę, napięcie, napięcie, napięcie... Mam nadzieję, że szybko napiszesz nowy rozdział :) Czekam niecierpliwie ^^ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń