Od dnia, gdy się obudził minęły dwa
tygodnie, a od kilku dni był już w domu Gwen. Przeważnie siedział w swoim
pokoju i z nikim nie gadał. Jedyny wyjątek robił dla ukochanej, ale i do niej
rzadko się odzywał. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ranił swoim
zachowaniem rudowłosą dziewczynę, która czuła się przez niego odepchnięta.
Był już wieczór, a on jak zwykle
siedział w swoim pokoju. Wyszedł tylko na chwilę, aby coś zjeść, gdy usłyszał
dochodzący z pokoju Gwen cichy szloch. Natychmiast zmienił zdanie i zamiast
zejść na dół wśliznął się do jej pokoju. Podszedł do łóżka i usiadł obok
zielonookiej, która leżała z twarzą w poduszkach.
- Co się stało?- Spytał cicho i
pogładził ją po policzku.- Nie płacz, proszę.
Ona podniosła się do pozycji siedzącej
i wtuliła w ukochanego, który zaczął delikatnie masować jej ramię.
- Tak bardzo mi cię brakuje.-
Wyszeptała przez łzy.- Wróciłeś, ale jest tak, jakby cie tu nie było.
Brunet na chwile znieruchomiał, bo
właśnie uświadomił sobie, co musi czuć Gwen. To dzięki niej teraz tu był, a
traktował ją prawie jak powietrze.
- Przepraszam, nie chcę cię ranić.-
Szepnął i pocałował ją w policzek.- Poprawię się, tylko już nie płacz.- Wziął
ją za rękę.- Szedłem coś zjeść, chcesz iść ze mną?- Spytał z półuśmiechem na
ustach i pociągnął ją lekko za sobą.
Następnego dnia koło ósmej rano do
Gwen wpadła Julia, więc dziewczyny zamknęły się w pokoju anodytki, aby tam w
spokoju porozmawiać.
- Śniadanie!- Usłyszały godzinę
później wołanie Kevina, więc zeszły na dół. Na stole stały dwa talerze z
jajecznicą.- Smacznego.- Powiedział i
podszedł do Gwen, a następnie wyszeptał jej do ucha.- Zejdę później.- Pocałował
ją w policzek i zniknął na schodach. Pół godziny później dołączyła do niego
Gwen.
- Dzwoniła twoja mama i prosi, abym wpadła
na chwilę. Julia tu zostanie, bo ja zaraz wracam, a potem skocze z nią na
zakupy, dobrze?
- Jasne, jedź.- Odpowiedział i razem
z dziewczyną zszedł na dół, gdyż nie chciał być nieuprzejmy wobec przyjaciółki,
która siedziała w salonie.
- Mogę cię o coś zapytać?- Zaczął
rozmowę, gdy tylko rudowłosa wyszyła z domu.
- Nie ma problemu.
- Bardzo ja skrzywdziłem? No wiesz,
tym, jak się zachowuję.
- Nie, chyba nie. Cały czas
powtarzała, że cię rozumie, bo ona sama nigdy by sobie z tym nie poradziła.
- Potraktowałem ją okropnie, a ona
jest dla mnie wyrozumiała. Wiesz, że wczoraj przeze mnie płakała?- Powiedział
smutno.- Muszę być potworem.
- Nie oceniaj siebie w ten sposób.-
Szepnęła i położyła dłoń na jego policzku.- Nie jesteś potworem, lecz
bohaterem. Jesteś nim dla nas. Gwen docenia to, co dla niej zrobiłeś. Poza tym
każdy ma prawo do chwili słabości. Ty też je masz.
- Ale to dzięki niej jeszcze żyję, a
zachowuję się jak…
- A ona dzięki tobie. Dlaczego tak
się traktujesz? Jesteś wspaniałym człowiekiem. Nigdy nie poznałam drugiej
takiej osoby i pewnie już nigdy nie poznam. Mało kogo stać na takie
poświecenie.- znów szepnęła.
Przyjaciele wpatrywali się sobie
głęboko w oczy, a po chwili zatonęli w pocałunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz