sobota, 8 lutego 2014

Odnaleźć siebie część 33

Siedział sam w tym aucie już od trzech dni. Przez ten czas osłabł jeszcze bardziej i już przestał się martwić tym, czy umrze, bo o niczym innym tak nie marzył. Był coraz bardziej zmęczony i wyczerpany, aż w końcu zasnął.
Obudził się, bo ktoś zaczął potrząsać nim lekko. Otworzył leniwie oczy, lecz w środku było zbyt ciemno, aby mógł zobaczyć kto to.
- Proszę cię, nie umieraj.- Dźwięki docierały do niego stłumione, jakby nurkował. Otrzeźwiło go dopiero głośne warknięcie. Szybko zrozumiał, że to Gwen mówi do niego.
- Zabije gada!- Usłyszał czyjś niski, złowieszczy głos.- Ty zabierz go do szpitala.
Nie dowiedział się nic więcej, bo znów odpłynął.

Gdy obudził się tym razem uderzyło go silne, jasne światło. Ktoś trzymał go za rękę, więc zerknął w bok. Obok niego na taborecie siedziała Gwen. Dziewczyna była blada, a w jej oczach czaiły się łzy. Poza tym była wyraźnie chudsza, niż wcześniej.
- Minęło już tyle czasu.- Usłyszał jej smutny głos.- Proszę cię, obudź się wreszcie.- Nie patrzyła mu w oczy, więc nie dostrzegła, ze już nie śpi. Ścisnął jej dłoń. Rudowłosa natychmiast na niego spojrzała, więc uśmiechnął się blado.
- Jak, jak mnie znalazłaś?- Spytał ochrypłym głosem.
- To nie ja, to Lucy.- Pogładziła go delikatnie po policzku.- Dobrze, że już wróciłeś.
- Markus, on tu wróci.- Wyszeptał.
- Nie, już nie. Twój pupilek polował tak długo, aż dopadł faceta. Już nic nam nie grozi.
- Dopadł? Czyli Lucy go zabił?
- Tak i to dość brutalnie. Kocurek chciał, żeby on cierpiał tak, jak ty cierpiałeś.
- Dziękuje, ocaliłaś mi życie.
- Nie ma sprawy.- Uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go w usta.- Zawsze do usług.
- Jak długo tu jestem?
- Już prawie miesiąc. Nie martw się, będę spędzać tu dużo czasu. Mam szlaban, a szpital to jedyny wyjątek. Wole siedzieć tu, niż  domu.
- A co przeskrobałaś?
- Nic, Lucyfer wrócił wcześniej, niż planował, a dokładnie to był u mnie już następnego dnia po powrocie do domu. Nawiałam z kocurkiem, a jak wróciłam, to dziadek wlepił mi szlaban na dwa miesiące. Twierdził, że nie ma pretensji, że poleciałam, ale mogłam chociaż go powiadomić, bo bardzo się martwił.
- No bo mogłaś. Leć do domu.
- Nie, dlaczego?- zaprotestowała.
- Bo wyglądasz na przemęczoną. Wróć, ale tylko wtedy, gdy się wyśpisz i coś zjesz. Najlepiej jutro.
- No dobrze.- Cmoknęła go w policzek i wyszła.
Chłopak podniósł się powoli do pozycji siedzącej, a następnie wstał i podszedł do ściany, na której wisiało lustro, aby sprawdzić jak koszmarnie musi wyglądać. Przyjrzał się sobie dokładnie, a potem stwierdzając, że nie jest aż tak źle wrócił na łóżko. Nie położył się jednak, lecz usiadł i zaczął z nudów gapić się w okno. Minęło może z pół godziny, gdy do sali ktoś wszedł.
- Synku.- Usłyszał głos swojej matki, więc odwrócił się w jej stronę. Kobieta podeszła do niego i przytuliła go mocno.- Tak bardzo mi cię brakowało.- Szepnęła mu do ucha.

- Mi ciebie też mamo. Nawet nie wiesz jak bardzo..- Również szepnął, a ona wtuliła głowę w jego klatkę piersiową. Chłopak uśmiechnął się lekko.

1 komentarz:

  1. Hej^^ Przepraszam za długą nieobecność, hu, wreszcie chwila, żeby siąść i przeczytać. Końcówka najśliczniejsza^^ uwielbiam relacje rodzic- dziecko, a najlepiej córka-ojciec, matka-syn. Pani Levin jest kochana. Gwen znowu się zamęcza, a w szpitalu to Kevina już chyba znają najlepiej... W sumie od początku opowiadania był tam naprawde sporo razy... no nic, rozdział super ^^ Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń