poniedziałek, 3 lutego 2014

Odnaleźć siebie część 31

Markus chodził wściekły po pomieszczeniu, które służyło mu obecnie za gabinet i zastanawiał się nad dalszym postępowaniem.
- Chłopcy.- Warknął i już po chwili w progu stanęli jego pomocnicy z uśmiechami na ustach.
- Tak panie?
- Wezwałem was tu w sprawie bratanka. Nie możemy wrócić na Osmos, ani trzymać go tutaj, bo to zbyt blisko, aby ta ruda nas nie znalazła.
- A co z kryjówka w Londynie?- Spytał nieśmiało Alex.
- Nie, tam mam przerąbane i na granicy nas złapią. Potrzebuje jakiegoś lepszego miejsca.
- To może do Rosji, przecież szef ma na Syberii małą chatkę, a tam nikt nie będzie go szukał.
- Niech będzie, przygotujcie transport.
Mężczyźni opuścili gabinet, a następnie udali się do małego pokoiku, który znajdował się naprzeciwko. W środku na kanapie leżał skulony osmozjanin. Chłopak był zbyt obolały, aby się ruszyć, więc nawet nie zareagował na to, że oni pojawili się w pomieszczeniu.
- Ruszaj się Levin, zrobimy sobie małą wycieczkę.
Brunet nawet nie drgnął, więc Jacob, który był z nich największy podszedł do niego i poderwał do góry. Przełożył sobie jedną rękę chłopaka przez kark i podtrzymując go w pozycji pionowej wyprowadził z pokoju, a następnie z budynku. Na podjeździe znajdował się czarny van, do którego Jacob wepchnął osmozjanina. Miejsce na załadunek, gdzie się znajdował było oddzielone od tylnych siedzeń pojazdu zaledwie metalową kratką, więc doskonale słyszał i widział swoich prześladowców, którzy siedzieli już w środku, gdy Jacob zamknął tylne drzwi i dołączył do pozostałych pojazd ruszył.
*** *** ***
- Kevin faktycznie odszedł, ale udał się zaraz potem do tych, którzy wcześniej go porwali. Nikt z nas jednak o tym nie wiedział.- Wyjaśnił ze spokojem szatyn. Kobieta zajęła miejsce obok nich.
- Więc co teraz? Pozwolicie mu umrzeć?
- Nie, ale nie będziemy też się angażować. Wsparcia udzielą nam hydraulicy. To oni zajmą się poszukiwaniami i ewentualną walką z wrogiem. My musimy skupić się na ochronie ziemi. Poza tym z tego, co mówiła Gwen, to on może zostać ukarany za jej ucieczkę i może okazać się, że szukamy już tylko jego ciała.- Cooper mówił bardzo powoli.
- No właśnie!- Przerwała mu.- Za moją ucieczkę, więc powinnam go ratować, a nie ślęczeć tu jak kołek.- Wrzasnęła płacząc, a następnie zniknęła w budynku. Udała się do sypialni, w której się obudziła. Przy jej łóżku stała jakaś osmozjanka.
- Jesteś tu służącą?- Spytała nieśmiało. Ta tylko skinęła głową.
- Możesz więc prosić Lucyfera w moim imieniu, aby przyleciał na ziemie, gdy tylko wróci?- Podała jej kartkę z zapisanym adresem.
- A skąd ty… Tylko członkowie rodziny wiedzą o jego istnieniu. Jego rasa jest uznawana za wymarłą.
- Kevin mi powiedział.- Przyznała cicho.- Przekaż, że to ważne, a o przysługę prosi ukochana Kevina.
- Oczywiście, nasz strażnik chętnie spotka się z młodym panem Levinem.
- Dziękuję.- Szepnęła, a potem gwizdnęła. Przy jej nodze natychmiast pojawił się Statek. Wyszła razem z nim przed budynek i stworek zmienił się w rakietę kosmiczną.- lecimy na ziemie.- Warknęła.- Nie ma sensu tutaj siedzieć.
Wszyscy bez słowa weszli na pokład i Statek odleciał.

Gdy dotarli do domu Gwen pobiegła na górę i zamknęła się w swoim pokoju. Wiedziała, że musi mu jakoś pomóc, tylko nie wiedziała jak.  Kevin wspomniał kilka razy o Lucyferze i dziewczyna miała nadzieję, że to kocur go odnajdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz