sobota, 22 lutego 2014

Odnaleźć siebie część 35

Gdy tylko odsunęli się od siebie i do osmozjanina dotarło, że właśnie pocałował się z przyjaciółką poderwał się gwałtownie, a że nie wiedział co zrobić z rekami, to walnął pięścią w wiszące w na ścianie lustro. Oszołomiona brunetka ruszyła za nim.
- Uspokój się.- Poprosiła podchodząc do chłopaka.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiliśmy?
- Tak, ale…
- Przecież ja ją kocham.
- A ja kocham Bena.
- To nie miało prawa się stać.- Warknął wściekły na siebie, a ona uderzyła go w twarz.
- Uspokój się do jasnej cholery!- Wrzasnęła.- Żadne z nas tego nie chciało, jasne?
- Gwen mi tego nie wybaczy. Albo nie, ona mi wybaczy, mimo, że na to nie zasłużyłem. Przecież ja zwariuję.
Brązowooka westchnęła cicho i chwyciła go za rękę, w którą miał powbijane odłamki szkła. Lecz nim zdążyła cokolwiek zrobić do salonu weszła Gwen. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i podeszła do nich.
- W pokoju mam apteczkę, chodź.- Pociągnęła chłopaka za sobą. Na górze zaczęła delikatnie wyciągać szkło z jego dłoni.- Możesz się łaskawie nie wyżywać na moich rzeczach?- Spytała, ale w kącikach jej ust czaił się uśmiech.
- Proszę, tylko się nie uśmiechaj.- Był wyraźnie zawstydzony i wściekły.
- Dlaczego?- Drążyła, a jej uśmiech się poszerzył.
- Bo na to nie zasłużyłem. Uderz mnie w pysk, ale się nie śmiej.
- Co przeskrobałeś?- Warknęła, lecz wciąż z uśmiechem.
Brunet odwrócił wzrok i wyszeptał.- Pocałowałem twoją przyjaciółkę.
- I co z tego?- Wzruszyła ramionami. Czarnooki spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie mów, że cię to nie rusza.
- Może i ruszyło, ale otrzeźwiałam, gdy tylko grzmotnąłeś w moje lustro. Żałujesz i to bardzo, a mnie to wystarcza- Puściła jego rękę i chwyciła go za twarz, po czym pocałowała namiętnie.- Wiele przeszedłeś i bardzo cierpisz, a ja to rozumiem. Poza tym zgadzam się z Julią i z tym, że ty też masz prawo do chwili słabości. Kocham cię.
- Ty tego nie powiedziałaś, prawda? Dlaczego znowu ja cię krzywdzę, a ty jesteś taka wspaniałomyślna?
- Bo byłam tam i widziałam jak facet cię traktował. Nienawidziłeś tego, bałeś się go, a mimo to wróciłeś. Dla mnie.- Szepnęła smutno, więc chłopak ją przytulił.- Wróciłam tylko na chwilę, bo zapomniałam portfela i komórki, a chciałam wskoczyć do sklepu w drodze powrotnej. Muszę iść, bo twoja mama na mnie czeka.
- Odwołaj zakupy z Julią, to pojedziemy razem, a ją odstawimy po drodze.
Para zeszła na dół i podeszli do brunetki, która kończyła zbierać szkło z dywanu.
- Julio, czy mogłybyśmy pojechać na zakupy innym razem?
- Tak, przepraszam cię.
- Nie przepraszaj, po prostu Kevin chce jechać ze mną do mamy i myślę, że zostaniemy tam dłużej, niż planowałam. Nie jestem zła.- Uśmiechnęła się dla potwierdzenia.- Wsiadaj do auta, to cie odwieziemy do domu.- Podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją mocno.- Dziękuję za to, co powiedziałaś Kevinowi, myślę, że to mu pomoże.
Odsunęła się od przyjaciółki i wszyscy razem wsiedli do auta i Kevin ruszył powoli.

- Ach, bym zapomniała. Fajnie Kevinie, że się przyznałeś, ale radzę nie mówić nic Benowi, bo nie pomogę wam, jak zmieni się w Gniewa.

sobota, 15 lutego 2014

Odnaleźć siebie część 34

Od dnia, gdy się obudził minęły dwa tygodnie, a od kilku dni był już w domu Gwen. Przeważnie siedział w swoim pokoju i z nikim nie gadał. Jedyny wyjątek robił dla ukochanej, ale i do niej rzadko się odzywał. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ranił swoim zachowaniem rudowłosą dziewczynę, która czuła się przez niego odepchnięta.
Był już wieczór, a on jak zwykle siedział w swoim pokoju. Wyszedł tylko na chwilę, aby coś zjeść, gdy usłyszał dochodzący z pokoju Gwen cichy szloch. Natychmiast zmienił zdanie i zamiast zejść na dół wśliznął się do jej pokoju. Podszedł do łóżka i usiadł obok zielonookiej, która leżała z twarzą w poduszkach.
- Co się stało?- Spytał cicho i pogładził ją po policzku.- Nie płacz, proszę.
Ona podniosła się do pozycji siedzącej i wtuliła w ukochanego, który zaczął delikatnie masować jej ramię.
- Tak bardzo mi cię brakuje.- Wyszeptała przez łzy.- Wróciłeś, ale jest tak, jakby cie tu nie było.
Brunet na chwile znieruchomiał, bo właśnie uświadomił sobie, co musi czuć Gwen. To dzięki niej teraz tu był, a traktował ją prawie jak powietrze.
- Przepraszam, nie chcę cię ranić.- Szepnął i pocałował ją w policzek.- Poprawię się, tylko już nie płacz.- Wziął ją za rękę.- Szedłem coś zjeść, chcesz iść ze mną?- Spytał z półuśmiechem na ustach i pociągnął ją lekko za sobą.
Następnego dnia koło ósmej rano do Gwen wpadła Julia, więc dziewczyny zamknęły się w pokoju anodytki, aby tam w spokoju porozmawiać.
- Śniadanie!- Usłyszały godzinę później wołanie Kevina, więc zeszły na dół. Na stole stały dwa talerze z jajecznicą.- Smacznego.-  Powiedział i podszedł do Gwen, a następnie wyszeptał jej do ucha.- Zejdę później.- Pocałował ją w policzek i zniknął na schodach. Pół godziny później dołączyła do niego Gwen.
- Dzwoniła twoja mama i prosi, abym wpadła na chwilę. Julia tu zostanie, bo ja zaraz wracam, a potem skocze z nią na zakupy, dobrze?
- Jasne, jedź.- Odpowiedział i razem z dziewczyną zszedł na dół, gdyż nie chciał być nieuprzejmy wobec przyjaciółki, która siedziała w salonie.
- Mogę cię o coś zapytać?- Zaczął rozmowę, gdy tylko rudowłosa wyszyła z domu.
- Nie ma problemu.
- Bardzo ja skrzywdziłem? No wiesz, tym, jak się zachowuję.
- Nie, chyba nie. Cały czas powtarzała, że cię rozumie, bo ona sama nigdy by sobie z tym nie poradziła.
- Potraktowałem ją okropnie, a ona jest dla mnie wyrozumiała. Wiesz, że wczoraj przeze mnie płakała?- Powiedział smutno.- Muszę być potworem.
- Nie oceniaj siebie w ten sposób.- Szepnęła i położyła dłoń na jego policzku.- Nie jesteś potworem, lecz bohaterem. Jesteś nim dla nas. Gwen docenia to, co dla niej zrobiłeś. Poza tym każdy ma prawo do chwili słabości. Ty też je masz.
- Ale to dzięki niej jeszcze żyję, a zachowuję się jak…
- A ona dzięki tobie. Dlaczego tak się traktujesz? Jesteś wspaniałym człowiekiem. Nigdy nie poznałam drugiej takiej osoby i pewnie już nigdy nie poznam. Mało kogo stać na takie poświecenie.- znów szepnęła.
Przyjaciele wpatrywali się sobie głęboko w oczy, a po chwili zatonęli w pocałunku.

sobota, 8 lutego 2014

Odnaleźć siebie część 33

Siedział sam w tym aucie już od trzech dni. Przez ten czas osłabł jeszcze bardziej i już przestał się martwić tym, czy umrze, bo o niczym innym tak nie marzył. Był coraz bardziej zmęczony i wyczerpany, aż w końcu zasnął.
Obudził się, bo ktoś zaczął potrząsać nim lekko. Otworzył leniwie oczy, lecz w środku było zbyt ciemno, aby mógł zobaczyć kto to.
- Proszę cię, nie umieraj.- Dźwięki docierały do niego stłumione, jakby nurkował. Otrzeźwiło go dopiero głośne warknięcie. Szybko zrozumiał, że to Gwen mówi do niego.
- Zabije gada!- Usłyszał czyjś niski, złowieszczy głos.- Ty zabierz go do szpitala.
Nie dowiedział się nic więcej, bo znów odpłynął.

Gdy obudził się tym razem uderzyło go silne, jasne światło. Ktoś trzymał go za rękę, więc zerknął w bok. Obok niego na taborecie siedziała Gwen. Dziewczyna była blada, a w jej oczach czaiły się łzy. Poza tym była wyraźnie chudsza, niż wcześniej.
- Minęło już tyle czasu.- Usłyszał jej smutny głos.- Proszę cię, obudź się wreszcie.- Nie patrzyła mu w oczy, więc nie dostrzegła, ze już nie śpi. Ścisnął jej dłoń. Rudowłosa natychmiast na niego spojrzała, więc uśmiechnął się blado.
- Jak, jak mnie znalazłaś?- Spytał ochrypłym głosem.
- To nie ja, to Lucy.- Pogładziła go delikatnie po policzku.- Dobrze, że już wróciłeś.
- Markus, on tu wróci.- Wyszeptał.
- Nie, już nie. Twój pupilek polował tak długo, aż dopadł faceta. Już nic nam nie grozi.
- Dopadł? Czyli Lucy go zabił?
- Tak i to dość brutalnie. Kocurek chciał, żeby on cierpiał tak, jak ty cierpiałeś.
- Dziękuje, ocaliłaś mi życie.
- Nie ma sprawy.- Uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go w usta.- Zawsze do usług.
- Jak długo tu jestem?
- Już prawie miesiąc. Nie martw się, będę spędzać tu dużo czasu. Mam szlaban, a szpital to jedyny wyjątek. Wole siedzieć tu, niż  domu.
- A co przeskrobałaś?
- Nic, Lucyfer wrócił wcześniej, niż planował, a dokładnie to był u mnie już następnego dnia po powrocie do domu. Nawiałam z kocurkiem, a jak wróciłam, to dziadek wlepił mi szlaban na dwa miesiące. Twierdził, że nie ma pretensji, że poleciałam, ale mogłam chociaż go powiadomić, bo bardzo się martwił.
- No bo mogłaś. Leć do domu.
- Nie, dlaczego?- zaprotestowała.
- Bo wyglądasz na przemęczoną. Wróć, ale tylko wtedy, gdy się wyśpisz i coś zjesz. Najlepiej jutro.
- No dobrze.- Cmoknęła go w policzek i wyszła.
Chłopak podniósł się powoli do pozycji siedzącej, a następnie wstał i podszedł do ściany, na której wisiało lustro, aby sprawdzić jak koszmarnie musi wyglądać. Przyjrzał się sobie dokładnie, a potem stwierdzając, że nie jest aż tak źle wrócił na łóżko. Nie położył się jednak, lecz usiadł i zaczął z nudów gapić się w okno. Minęło może z pół godziny, gdy do sali ktoś wszedł.
- Synku.- Usłyszał głos swojej matki, więc odwrócił się w jej stronę. Kobieta podeszła do niego i przytuliła go mocno.- Tak bardzo mi cię brakowało.- Szepnęła mu do ucha.

- Mi ciebie też mamo. Nawet nie wiesz jak bardzo..- Również szepnął, a ona wtuliła głowę w jego klatkę piersiową. Chłopak uśmiechnął się lekko.

czwartek, 6 lutego 2014

Odnaleźć siebie część 32

Jechali już od paru godzin i Markus zarządził postój na noc w jednej ze swoich kryjówek. Kevina dziwił fakt, że facet ma ich aż tyle, ale o wiele bardziej martwił się tym gdzie teraz jadą i co będzie dalej. Nie miał jednak odwagi o to zapytać.
W końcu samochód stanął. Jacob z Markusem zaprowadzili go do małej chatki, a potem schodami z w dół. Tak, jak na planecie Osmos, tak i tu podziemia były znacznie większe, ale już nie tak olbrzymie. Szybko odnaleźli odpowiednie miejsce i kazali mu tam wejść. Chłopaka zdziwił fakt, że zamiast obskurnego pokoiku bez okien widzi piękny pokój z kominkiem i ogromnym łóżkiem pod ścianą. Bez wahania rzucił się na łóżko, a potem po prostu zasnął.
Obudził się dopiero następnego dnia z samego rana. Przeciągnął się, a następnie uchylił drzwi i wyjrzał na zewnątrz. Nikogo nie było w korytarzu, a wszystkie drzwi były pozamykane. Czarnooki na palcach prześliznął się na schody, a potem na zewnątrz i do samochodu. Ze schowka wyjął mapę z zaznaczoną trasą.
- Alaska.- Szepnął sam do siebie i rozejrzał się po podwórku. Auto stało pięćdziesiąt metrów od murka. Brunet wyskoczył z auta i pobiegł do muru, po którym zaczął się wspinać. Doszedł do połowy, gdy coś walnęło go w plecy i spadł na ziemię.
- Już nas opuszczasz?- Spytał Mat z uśmiechem.- Szef nie będzie zadowolony.
- Facio Gravis.- Warknął przez zaciśnięte zęby i facet przed nim upadł na kolana ciągnięty przez grawitację. Brunet odwrócił się do niego tyłem, lecz nie zdążył podejść z powrotem do murku, bo przed nim jak z pod ziemi wyrósł Markus.
-  A ty dokąd chłopcze?- Warknął uderzając go w twarz, tak mocno, że upadł na kolana.- Nie pozwoliłem ci odejść.
- Nie potrzebuje twojego pozwolenia.
- Czyżby?- Kopnął go w krtań. Chłopak osuną się na ziemię nie mogąc złapać oddechu.- Przeproś.- Rozkazał i uderzył go w twarz. Osmozjanin tylko się skulił i zamknął oczy.- Pożałujesz.- Warknął, a on znów na niego spojrzał. Teraz obok jego wuja stał Alex z batem w lewej ręce.
Chłopak miał już coś powiedzieć, lecz nie zdążył, bo w tej samej chwili Markus uderzył go batem w prawą połowę twarzy. Dziewiętnastolatek zawył z bólu.
- Przepraszam.- Szepnął zwijając się w kłębek.- Przepraszam.
- Obiecujesz poprawę?
- Tak.
- I o to chodziło. Następnym razem nie będę taki miły.- Stwierdził i odszedł. Do chłopaka podeszli Alex z Jacobem i zaciągnęli go do vana. Brunet leżał skulony na podłodze pojazdu. Piekły go prawe oko i policzek. Czuł, że ma dość i długo już tak nie wytrzyma. Przez chwilę wpatrywał się w obojętną twarz wuja i jego puste oczy, a potem po prostu zemdlał.
Gdy się ocknął słyszał jak mężczyźni w samochodzie o cos się kłócą. Powoli zaczynał rozróżniać słowa.
- Cholera, to co teraz?- spytał Mat.
- Nic, zostawiamy tu samochód i spadamy.- Odpowiedział Markus chłodno.
- A co z nim?- Chciał wiedzieć Jacob.
- Niech zostanie, zdechnie z głodu, albo na wskutek obrażeń. Mi to bez różnicy.
- A jak chcesz się stąd wydostać, skoro auto nie działa?- tym razem wtrącił się Alex.
- Cos wymyślę, ruchy.- Wszyscy opuścili pojazd i Kevin został sam.

Czyli to właśnie tak miał zginąć? Umrzeć w jakimś nieznanym miejscu w samochodzie. Westchnął tylko bezradnie i przymknął oczy.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Odnaleźć siebie część 31

Markus chodził wściekły po pomieszczeniu, które służyło mu obecnie za gabinet i zastanawiał się nad dalszym postępowaniem.
- Chłopcy.- Warknął i już po chwili w progu stanęli jego pomocnicy z uśmiechami na ustach.
- Tak panie?
- Wezwałem was tu w sprawie bratanka. Nie możemy wrócić na Osmos, ani trzymać go tutaj, bo to zbyt blisko, aby ta ruda nas nie znalazła.
- A co z kryjówka w Londynie?- Spytał nieśmiało Alex.
- Nie, tam mam przerąbane i na granicy nas złapią. Potrzebuje jakiegoś lepszego miejsca.
- To może do Rosji, przecież szef ma na Syberii małą chatkę, a tam nikt nie będzie go szukał.
- Niech będzie, przygotujcie transport.
Mężczyźni opuścili gabinet, a następnie udali się do małego pokoiku, który znajdował się naprzeciwko. W środku na kanapie leżał skulony osmozjanin. Chłopak był zbyt obolały, aby się ruszyć, więc nawet nie zareagował na to, że oni pojawili się w pomieszczeniu.
- Ruszaj się Levin, zrobimy sobie małą wycieczkę.
Brunet nawet nie drgnął, więc Jacob, który był z nich największy podszedł do niego i poderwał do góry. Przełożył sobie jedną rękę chłopaka przez kark i podtrzymując go w pozycji pionowej wyprowadził z pokoju, a następnie z budynku. Na podjeździe znajdował się czarny van, do którego Jacob wepchnął osmozjanina. Miejsce na załadunek, gdzie się znajdował było oddzielone od tylnych siedzeń pojazdu zaledwie metalową kratką, więc doskonale słyszał i widział swoich prześladowców, którzy siedzieli już w środku, gdy Jacob zamknął tylne drzwi i dołączył do pozostałych pojazd ruszył.
*** *** ***
- Kevin faktycznie odszedł, ale udał się zaraz potem do tych, którzy wcześniej go porwali. Nikt z nas jednak o tym nie wiedział.- Wyjaśnił ze spokojem szatyn. Kobieta zajęła miejsce obok nich.
- Więc co teraz? Pozwolicie mu umrzeć?
- Nie, ale nie będziemy też się angażować. Wsparcia udzielą nam hydraulicy. To oni zajmą się poszukiwaniami i ewentualną walką z wrogiem. My musimy skupić się na ochronie ziemi. Poza tym z tego, co mówiła Gwen, to on może zostać ukarany za jej ucieczkę i może okazać się, że szukamy już tylko jego ciała.- Cooper mówił bardzo powoli.
- No właśnie!- Przerwała mu.- Za moją ucieczkę, więc powinnam go ratować, a nie ślęczeć tu jak kołek.- Wrzasnęła płacząc, a następnie zniknęła w budynku. Udała się do sypialni, w której się obudziła. Przy jej łóżku stała jakaś osmozjanka.
- Jesteś tu służącą?- Spytała nieśmiało. Ta tylko skinęła głową.
- Możesz więc prosić Lucyfera w moim imieniu, aby przyleciał na ziemie, gdy tylko wróci?- Podała jej kartkę z zapisanym adresem.
- A skąd ty… Tylko członkowie rodziny wiedzą o jego istnieniu. Jego rasa jest uznawana za wymarłą.
- Kevin mi powiedział.- Przyznała cicho.- Przekaż, że to ważne, a o przysługę prosi ukochana Kevina.
- Oczywiście, nasz strażnik chętnie spotka się z młodym panem Levinem.
- Dziękuję.- Szepnęła, a potem gwizdnęła. Przy jej nodze natychmiast pojawił się Statek. Wyszła razem z nim przed budynek i stworek zmienił się w rakietę kosmiczną.- lecimy na ziemie.- Warknęła.- Nie ma sensu tutaj siedzieć.
Wszyscy bez słowa weszli na pokład i Statek odleciał.

Gdy dotarli do domu Gwen pobiegła na górę i zamknęła się w swoim pokoju. Wiedziała, że musi mu jakoś pomóc, tylko nie wiedziała jak.  Kevin wspomniał kilka razy o Lucyferze i dziewczyna miała nadzieję, że to kocur go odnajdzie.

sobota, 1 lutego 2014

Odnaleźć siebie część 30

Zwierzak brunetki wskoczył na rękę anodytki, aby po chwili „wejść” w jej bransoletkę, a nadepnie zeskoczył na ziemię, a inhibitor opadł obok.
- Ruszajmy.- Zarządziła Julia i wszyscy podążyli za rudowłosą, aby po kilku minutach dotrzeć do starego, rozwalającego się budynku.
- W piwnicach.- Powiedziała i ruszyła szybkim krokiem.
Ku zdziwieniu jej przyjaciół korytarze te mogłyby spokojnie znajdować się pod pałacem, a nie małą, mizerną chatką. W końcu dotarli pod odpowiednie drzwi, ale pomieszczenie było całkiem puste.
- Kevin.- Szepnęła wchodząc do środka.- Przecież przed chwilą tu był.- Kucnęła w rogu przy ścianie, gdzie leżał jej wisiorek, który najwidoczniej zerwali mu podczas walki.
- Pewnie się teleportowali.- Stwierdził Cooper kucając obok, a ona wtuliła się w niego i zaszlochała cicho.
- Już dobrze, znajdziemy go.- Julia także kucnęła.
- Nic mu nie będzie, na pewno.- Próbował ją pocieszyć gładząc po policzku, ale to nie pomagało. Poczekał, aż się uspokoiła, a potem wstał i pociągnął ją za sobą.- Musisz odpocząć.- Stwierdził i wyprowadził ją wraz z Julią z budynku.
Szli powoli, aż dotarli do dworku. Gwen nie zwracała uwagi na wygląd budynku, gdyż była zbyt pochłonięta myślami. Julia zaprowadziła ją do jakiegoś pokoju, gdzie kazała jej się położyć, a następnie wyszła na zewnątrz i dołączyła do spacerującego po ogrodach Bena.
- W porządku?- Spytała widząc jego zatroskaną minę.
- Tak, tylko moja kuzynka zniknęła i nie wiem co się z nią dzieje.
- Śpi sobie w jednym z pokoi na piętrze dworku, a jak się obudzi to pewnie wszystko nam opowie. Jeśli nie będzie chciała, to najwyżej jakoś ja do tego zmusimy.
- Jak to śpi w dworku?- Spytał myśląc, że dziewczyna się z niego nabija.
- Normalnie, znalazła się jak byłam na tym spacerze z Cooperem. Twierdzi, że był z nią Kevin, ale gdy tam dotarliśmy nikogo już nie było. Gwen mówi, że ktoś chce go zabić.
- Jego zawsze chce ktoś zabić, to pewnie przez kryminalną przeszłość.
- Może lepiej jej tego nie mów, bo gotowa ci jeszcze wydrapać oczy.- Uśmiechnęła się blado.
Pół godziny później Julia wraz z Benem i Cooperem siedzieli na schodach przed budynkiem, gdy dołączyła do nich Gwen.
- Uważam, że powinniśmy się już zbierać.- Stwierdziła i również usiadła.
- Chcesz go szukać?- Bez zastanawiania się wiedział, co jego kuzynka ma na myśli.
- Tak i z wami, czy bez mam zamiar ruszać i to teraz.
- A wiesz przynajmniej gdzie?
- Nie, ale nie mam zamiaru czekać, aż Markus urwie mu łeb, lub potraktuje w okrutniejszy sposób.
- Więc lepiej znajdź go od razu i pozwól, żeby zabił i ciebie i Kevina za jednym zamachem.- Warknął poirytowany całą rozmową blondyn.- Czy na serio jesteś aż taka naiwna, żeby pchać się w łapy kogoś tak niebezpiecznego?
- Ale on nie wytrzyma tam długo. Ja musze go ratować!- W jej głosie wyraźnie było słychać strach.- Wy nic nie rozumiecie. On pomógł mi uciec i może zapłacić za to najwyższą cenę.
- Skoro tak, czy chcesz marnować jego poświęcenie? Chcesz się zabić?!- Ben był stanowczy.
- Mówisz zupełnie, jak on.- Szepnęła przypominając sobie słowa chłopaka.
- Nie pozwolę ci się narażać, bo on wiedział co robi, a poza tym może już go zabili. To był jego wybór i nie pozwolę ci za niego płacić. Kevin to duży chłopczyk.

- Mówiliście, że od was odszedł.- Szepnęła wystraszona, a oni dopiero teraz zauważyli, że kobieta przysłuchiwała się ich rozmowie.