Przez następny tydzień młoda anodytka
spędzała każdą wolną chwilę w szpitalu u boku ukochanego. Prawie wcale nie
spała i nie jadła, przez co bardzo schudła. Była też przemęczona, ale starała
się tego nie okazywać. Jedyną osobą, która wiedziała o odnalezieniu chłopaka
był jej dziadek. Czuła, że tylko jemu może powiedzieć prawdę, że tylko on
potrafi ją zrozumieć.
Teraz też wybierała się do szpitala.
Zeszła na dół i miała już wyjść, gdy przed nią stanęła jej matka.
- Gdzie się wybierasz?
- Na spacer.- Odpowiedziała krótko i
spróbowała ja wyminąć.
- Kochanie.- Chwyciła ją za rękę.- Co
się dzieje? Wychodzisz wczesnym rankiem, a wracasz późną nocą. Gdzie jesteś
przez cały dzień?
- Nigdzie. Wczoraj byłam u dziadka,
jeśli o to chodzi. Dzisiaj też idę. Nie wrócę na noc.
- Wczoraj dziadek był u nas na
obiedzie.- Spojrzała jej w oczy.- Rozumiem, że tęsknisz za Kevinem, a do tego
wciąż masz żal za te urodziny, ale najwyższa pora aby…
- Nie będę tego słuchać.- Wyrwała jej
rękę i wyszła z domu.
Jechała już od kilku minut, gdy przed
jej autem wylądował Ziąb.
- Wracaj do domu Gwen.- Powiedział,
po czym zmienił się w człowieka.
- Nie, mam ciekawsze rzeczy do
roboty.
- Twoja mama bardzo się o ciebie
martwi, z resztą ja też. Spójrz na siebie. Kiedy przespałaś całą noc?
- W naszej rodzinie każdy martwi się
tylko i wyłącznie o siebie. Nie interesują was inni.
- Gwen…- Zaczął spokojnym tonem.
- Co?- W jej oczach stanęły łzy.- Co
ja mu powiem, jak wróci do domu? Nie będę potrafiła spojrzeć mu w oczy i
powiedzieć, że dla przyjaciół i rodziny już dawno umarł.
- On już nie wróci. Pogódź się z tym!
- Jeszcze się zdziwisz.- Nie mówiąc
nic więcej wsiadła do auta.- Powiedz mojej mamie, że nie potrzebuje ciebie jako niańki.- Po tych słowach odjechała zostawiając kuzyna na środku ulicy.
Powoli zaczynało się ściemniać. Młoda
Anodytka wciąż siedziała w szpitalu. Spała oparta o łóżko, gdy nagle ktoś ją
obudził.
- Gwen, wracaj do domu. Powinnaś
odpocząć, teraz ja posiedzę z Kevinem, jeśli nie chcesz go zostawiać.
- Nie trzeba dziadku. Nie chcę
wracać.
Starzec kiwną głową i podał wnuczce
kawę i coś do jedzenia.- Proszę, zgaduję, że znowu nic nie jadłaś.- Uśmiechną
się do wnuczki.
- Dziękuję.- Biorąc prowiant.-
Dziadku, kiedy on się obudzi?
- Już niedługo kochanie, zobaczysz.-
Usiadł obok niej. Koło dwudziestej pierwszej Max oświadczył, ze musi już
wracać. Zaproponował rudowłosej, że zabierze ją do siebie, ale ta odmówiła.-
Nie siedź tu cała noc.
Patrzyła jak dziadek znika za
drzwiami, a następnie spojrzała na spokojna twarz ukochanego. Chwyciła go
delikatnie za rękę, po czym ponownie zasnęła z głową na łóżku.
Około drugiej w nocy poczuła, że ktoś
niezgrabnie położył rękę na jej ramieniu.- Mówiłam ci już dziadku, że nigdzie
nie idę.- Wymamrotała przez sen.
- W takim razie nie będę pani
przeszkadzał.- Szepną słabym głosem, a na jego twarzy pojawił się szeroki
uśmiech. Zabrał dłoń z jej ramienia i spojrzał na śpiącą dziewczynę.
Kevin się obudził, prawda? :'3 Bo to raczej nie lekarz, ; ; a jeśli tak, to jesteś mistrzynią trollingu XD ~Gwevinoholiczka
OdpowiedzUsuń"Szepną", "Uśmiechną" - szepnął, uśmiechnął, powinno być. Szepną byłoby, gdyby była trzecia osoba liczby mnogiej, czas przyszły (oni szepną), a tu brakuje "ł". Więcej błędów nie widziałam, gdzieś się czasem zgubił ogonek.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, dlaczego Gwen nie powiedziała nikomu o odnalezieniu Kevina, na przykład jego matce albo Benowi. Zakończenie śliczne, kurczę, mam nadzieję, że to Kevin :) Pozdrawiam i czekam na nowość.