Normalnie rozdział w kazdą sobotę, ale w ramach wyjątku dodaję dzisiaj.
***
Jechała łamiąc wszystkie przepisy.
Nie interesowało jej ile dostanie mandatów. Chciała po prostu znaleźć się jak
najdalej od swojej rodziny. Od wszystkich tych, którzy tak bardzo ją zawiedli,
którzy jej zdaniem skrzywdzili Kevina.
Po chwili sama już nie wiedziała
gdzie się znajduje. Nie interesowało jej to zbytnio. Coraz bardziej dociskała
pedał gazu, po mimo tego, że nie przepadała za szybka jazdą. Zawsze wrzeszczała
na Kevina, gdy ten jechał choć trochę za
szybko.
W pewnym momencie coś przyciągnęło
jej uwagę. Zatrzymała gwałtownie samochód, wyszła na drogę i rozejrzała się w
około, po czym ruszyła w kierunku tego czegoś. Po chwili zorientowała się, że
jej uwagę przyciągną leżący na skraju lasu człowiek, wokół którego było pełno
krwi. Podbiegła do niego, aby upewnić się, że ten jeszcze żyje. Wyczuła słaby
puls. Postanowiła zabrać go do najbliższego szpitala.
Odwróciła go delikatnie, a jej serce
zabiło mocniej. Jednocześnie ogarnęło ją szczęście i przerażenie.
- Kevin.- Wyszeptała, po czym przeniosła
go za pomocą many do auta, gdzie prowizorycznie opatrzyła jego rany.
Tym razem jechała jeszcze szybciej.
Uparcie chciała zdążyć zanim jej ukochany umrze. Ponieważ nie wiedziała jak
daleko znajduje się od miasta z każdą minutą była coraz bardziej przerażona.
Po pewnym czasie dotarła do szpitala
położonego na obrzeżach Bellwood. Szybko zawołała jakiegoś lekarza, który
zabrał chłopaka.
Czas jakby na złość wydawał się
płynąć nadzwyczaj wolno. Rudowłosa siedziała w korytarzu czekając na lekarza.
Bała się, ze przyjechała za późno i nie zdążą pomóc mu na czas. Po krótkiej
chwili, która dla niej wydawała się wiecznością podszedł do niej ten sam
lekarz, który zabrał Kevina z jej auta.
- Czy wie pani co się stało?
- Nie, znalazłam go w takim stanie.
Jak on się czuje?
- Przywiozła go pani w ostatniej
chwili. Jeszcze kilka minut i by się wykrwawił. Ma dwie rany kłute, sporo
siniaków, ran, pęknięte dwa żebra. Są one jednak prawie całkowicie zrośnięte.
To musiało stać się już jakiś czas temu.
Do oczu dziewczyny napłynęły łzy.-
Mogę go zobaczyć?
- Oczywiście, jednak proszę nie
siedzieć tam zbyt długo.
Młoda anodytka podziękowała lekarzowi
i poszła do sali, na której leżał jej ukochany.
Na widok osmozjanina podłączonego do
tych wszystkich maszyn zrobiło jej się słabo. Czuła się odpowiedzialna za to,
co się stało. Była przekonana, że gdyby szybciej go znalazła nie leżałby teraz
w szpitalu. Powoli podeszła do niego i usiadła na taborecie obok łóżka. Palcami
delikatnie pogładziła jego policzek.
- Wiedziałam, że żyjesz, szukałam
cie.- Powiedziała szeptem.
Siedziała tak przez około godzinę.
Później przyszedł lekarz i kazał jej wyjść. Postanowiła więc wrócić do domu,
gdyż wiedziała, że rodzice na pewno bardzo się o nią martwią.
Około północy dotarła do swojego
domu. W salonie czekała na nią zdenerwowana Natally.
- Gwen, gdzie byłaś?
- Ja, w…- Chciała jej o wszystkim
powiedzieć, ale zmieniła zdanie przypominając sobie poranek.- Nie ważne. Minęła
ją bez słowa i poszła do swojego pokoju. Tam położyła się. Długo myślała o
Kevinie, o tym, że w końcu może być jak kiedyś, w końcu jednak zasnęła.
Do środka weszła zatroskana matka
dziewczyny. Gdy jednak zobaczyła, że jej córka śpi postanowiła jej nie
przeszkadzać.
- Obyś kiedyś się z tym pogodziła.
Nie możesz tęsknić całe życie.- Wyszeptała, po czym wyszła po cichu.
I to jest jedna z takich chwil kiedy cieszę się jak głupia, a jednocześnie mam ochotę zabić Natalie za to, że mówi takie rzeczy! Zastanawia mnie, czy Gwen w ogóle komuś powie... No cóż, ale to chyba wkrótce się okaże. ~Gwevinoholiczka.pl
OdpowiedzUsuńHej^^
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał, cieszę się, że to znalazła. Zastanawiam się, co Kevin jej powie, gdy się przebudzi. Nie widziałam żadnych większych błędów, raz mi się rzucił w oczy jakiś brak ogonka, ale nic większego. Ciekawe, jaka będzie reakcja społeczeństwa, gdy dowiedzą się, że Levin jednak żyje. Pozdrawiam i czekam na nowość.