Siedział oparty o ścianę, a po jego
twarzy, rekach, klatce piersiowej i brzuchu spływały drobne strużki krwi.
Wpatrywał się pustym wzrokiem w drzwi naprzeciwko siebie. Jeszcze rok temu
wierzył, że kiedyś uda mu się stąd wydostać, że jego dziewczyna i najlepszy
przyjaciel wyruszą mu z pomocą. Z czasem jednak ta nadzieja go opuściła. Teraz
było mu wszystko jedno. Z pokorą przyjmował każdy zadawany cios, każde
poniżenie i upokorzenie. Jego jedynym celem było przetrwać kolejne „zabawy”
tych, którzy trzymali go w tym pustym pokoju, przyprawiającym go o dreszcze. Po
mimo upływu tak długiego czasu nie wiedział gdzie się znajduje, ani dlaczego tu
jest.
W pewnym momencie drzwi do
pomieszczenia otworzyły się z głośnym hukiem. W progu stal wysoki, umięśniony
mężczyzna o czarnych włosach i przerażających szarych oczach. Jego wzrok był
pusty, jakby ten człowiek nie miał duszy, jakby w środku był martwy.
- Stęskniłeś się Levin?
- Bardzo. Nie było cie tu całe dziesięć
minut. Czego chcesz?
- Co ty na to, że dam ci szansę na
opuszczenie tego miejsca? Dziś mijają dwa lata i uważam, że zasłużyłeś w końcu
na wolność.
- Co mam zrobić?
- Masz ich zabić.- Uśmiechną się
przebiegle i rzucił mu pod nogi kila zdjęć.
Osmozjanin przyjrzał się fotografią,
na których był jego przyjaciel wraz z kuzynką i dziadkiem Maxem.
- Mam zabić przyjaciół? Nigdy!
- Ty się tu marnujesz, a przyjaciele
o tobie już nie pamiętają. Oni cie już nie uważają za przyjaciela, dlaczego
więc tak ich bronisz?
Rzucił kolejne zdjęcie. Chłopak
przyjrzał się pomnikowi na fotografii.
- A co to ma do mnie?
- Przyjrzyj się tablicy.
Brunet wykonał polecenie i w tym
momencie poczuł się jakby ktoś uderzył go w twarz. Na tablicy nagrobka widniało
jego i mię i nazwisko.- To nie prawda!
- Przykro mi Kevinie. Wybieraj, albo
ty, albo oni.
- Nie pozwolę ci ich skrzywdzić!-
Poderwał się gwałtownie, pobrał materię ze ściany i rzucił się na faceta z
pięściami. W tym momencie do środka wpadło trzech potężnych mężczyzn, którzy natychmiast
odciągnęli osmozjanina od faceta.
- Pożałujesz tego! Do ciężarówki z
nim.- Jeden z mężczyzn uderzył go w głowę sprawiając, że chłopak osuną się na
ziemię.
Ockną
się w jakimś lesie przywiązany do drzewa. Przed nim stał facet o pustych
oczach, a po bokach znajdowali się jego pomocnicy.
- Pożałujesz, że się urodziłeś.
Chciałem dać ci szansę, ale teraz jest już za późno.- Spluną mu w twarz.-
Chłopcy.- Po tych słowach wsiadł do auta i odjechał.
Mężczyźni odwiązali go od pnia, po
czym zaczęli okładać go pięściami, jednocześnie izolując od wszystkiego, co
mógłby pochłonąć. Chłopak przygryzł wargę i cierpliwie czekał aż skończą się
nad nim pastwić. Tak przecież było przez ostatnie dwa lata. Przychodzili, bili,
po czym zostawiali go samego aż do następnego razu. Nie wiedział jednak, że tym
razem na pobiciu się nie skończy.
W pewnym momencie dwóch z nich
przytrzymało go mocno za ręce. Trzeci staną naprzeciwko bruneta. Chłopak zdążył
tylko dostrzec błyszczące ostrze noża, po czym zgiął się w pół od ciosu zadanego
przez faceta. Ten tylko zaśmiał się głośno i powtórzył atak.
- To cię czegoś nauczy. Szkoda tylko,
że nie na długo.- Ponownie się zaśmiał. Ci którzy go trzymali odsunęli się od
osmozjanina, który opadł na ziemie.- Miło nam było cie poznać, szkoda, że
musimy się pożegnać.- Na koniec rzucił obok nóż, a następnie odjechał wraz z
pozostałą dwójką.
Ty chyba żartujesz! W takim momencie przerywać?! ; ; Za tydzień on się już wykrwawi, no! Czego ci kolesie od niego chcą? Czemu wmawiają mu, że wszyscy o nim zapomnieli? ; ; Gwen go przecież kocha! ~Gwevinoholiczka.pl
OdpowiedzUsuń