sobota, 26 października 2013

Odnaleźć siebie część 6

Od wyjazdu rodziców rudowłosej minęły trzy dni. Dziewczyna pędziła ulicami, aż dostrzegła znajoma postać. Zajechała jej drogę hamując z piskiem opon.
- A ty dokąd się wybierasz?
- Do nikąd. Poszedłem na spacer.
- Jasne. Dzwonili ze szpitala. Wypis na żądanie to bardzo zły pomysł.
- Nienawidzę szpitali, wiesz o tym.
- Tak, ale na pewno nie wracasz do domu, gdzie chcesz się więc podziać?- Chłopak nie odpowiedział. Spuścił tylko głowę i odwrócił wzrok.- Ja wiem, pojedziesz do mnie. Rodziców nie będzie miesiąc, a to dosyć długo, abyś zdążył sobie wszystko poukładać.
Kevin protestował tylko przez chwile, w końcu uległ i pojechał wraz z nią.

Na miejscu dziewczyna przyrządziła mu coś do jedzenia i zaparzyła mu kawę.
- Nie jestem głodny.- Powiedział dziwnym tonem.- Chce odpocząć.
- Dobrze. Masz pokój obok mojego. Możesz iść się położyć.
Nie podziękował, poszedł po prostu na górę i zamkną się na klucz.

Nastał późny wieczór, a on wciąż nie wychodził. Zielonooka zaczynała się powoli martwić. Nie wiedziała przecież co chłopak czuję, ani co się z nim działo przez ostatnie dwa lata.
Postanowiła pójść i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Weszła na górę i zapukała niepewnie do drzwi.- Kevin to ja. Otwórz proszę.- Nikt jej nie odpowiedział.- Kevin! Słyszysz mnie, otwieraj!- Próbowała kilka razy, ale za każdym razem odpowiadała jej tylko cisza. W końcu nie wytrzymała, i mana otworzyła drzwi. Weszła do środka.
Jej chłopak siedział na łóżku i gapił się w ścianę pustym wzrokiem. Wydawał się być nieobecny.
- W porządku?- Podeszła powoli i przytuliła się do niego.
- Nie. Jak ma być dobrze skoro ona tak łatwo o mnie zapomniała?
- Mówisz o mamie? Ona nie zapomniała. Po prostu było jej bardzo ciężko.
- Ciężko? Ciężko to było mnie. Nie masz pojęcia jak się czułem, gdy okazało się, ze wszyscy, na których mi zależy już dawno o mnie zapomnieli. Nie wiesz co przeżyłem. Wróciłem, ale zostałem sam.
- Nie. Masz jeszcze mnie. Nigdy o tym nie zapominaj.- Chwyciła go za rękę.- I masz racje, nie wiem. Bardzo jednak chce się dowiedzieć. Nic nie mówisz. Rozumiem to, bo po tym, co widziałam na pewno miejsce, w którym byłeś nie należało do najprzyjemniejszych.
- Faktycznie. Jeśli chodzi o konkretne miejsce, to nie mam pojęciagdzie byłem, nie wiem tez dlaczego akurat ja i czego konkretnie chcieli. Jednak masz racje. Fajnie to tam nie było. Ostatnie dwa lata były najgorsze w moim życiu. Sam nie wiem jak się tam znalazłem. Pamiętam, że to były twoje szesnaste urodziny. Wracałem już do domu. Jechałem szybko, bo byłem trochę spóźniony. W pewnym momencie coś walnęło w moje auto. Zarzuciło nim na bok i zjechałem jakieś dwadzieścia metrów w dół. Potem już byłem tam.
- A tam? Jak tam było?- Zapytała, ale szybko pożałowała tej decyzji, bo chłopak zrobił się jakiś smutny. Przerzucił wzrok na ścianę i jakby trochę zbladł.- Wiesz co, jak nie chcesz nie musisz opowiadać.

- Nie chcę. To trudne, opowiem ci kiedy indziej.- Ponownie na nią spojrzał.

piątek, 25 października 2013

Odnaleźć siebie część 5

Hejka. Ponieważ znalazłam trochę wolnego czasu nowy post juz dziś. Jutro oczywiście standardowo kolejny. :)

Pierwsze promienie słońca zaczynały przedostawać się przez zasłony w szpitalnej sali. Czarnooki postanowił w końcu obudzić ukochana. Pogładził ją delikatnie po policzku.
- Pobudka księżniczko.
- Co, która godzina? Muszę jechać do szpitala.- Wybełkotała nie otwierając oczu.
- Już tutaj jesteś skarbie.- Ponownie pogładził jej policzek.
Anodytka poderwała się gwałtownie i spojrzała na uśmiechnięta twarz chłopaka.
- Kevin.- Przytuliła go mocno, a po jej policzkach spłynęły łzy szczęścia.- Tęskniłam za tobą.
Te słowa przypomniały osmozjaninowi, o zdjęciach pokazanych przez faceta, który sprawił mu piekło ostatnich dwóch lat. Odwrócił głowę w druga stronę.
- Co się stało?- Nie rozumiejąc jego reakcji.
- Wiem, że dla was już nie żyje, że pochowaliście mnie już dawno.
- Nie, ja nie. Dla mnie nigdy nie umarłeś. Pewnie myślisz, że teraz tak mówię, bo wróciłeś, ale to nie prawda. Hydraulik Alex i jego ekipa szukali cie przez całe dwa lata. Teraz szukają tego, który chciał cie… No wiesz.
Brunet ponownie spojrzał na zielonooką.- Fajnie, że chociaż ty nie zapomniałaś, że jeszcze nie umarłem.
- Nie zapomniałam.- Potwierdziła i ponownie go przytuliła.
- Uroczy widok.- Zaśmiał się głośno i wszedł do środka.- Jedziemy do mnie, albo do domu. Powinnaś odpocząć.
- Ale dziadku, nie mogę.
- Możesz- wtrącił się osmozjanin.- Nic mi nie będzie, a ty nie wyglądasz najlepiej. Jedź do domu, a wrócisz jutro.- Uśmiechną się do niej.
- Dobrze.- Pocałowała go w policzek i wraz z dziadkiem opuścili szpital.
Jechali, a ona opowiadała Maxowi jak Kevin ja obudził. Starzec słuchał jej słów z uśmiechem na ustach. Wiedział, że jego wnuczka w końcu jest szczęśliwa.
Gdy dojechali do domu nastolatka z przerażeniem dostrzegła walizki stojące w korytarzu.
- Co tu się dzieję, wyjeżdżacie?
- Nie, wszyscy wyjeżdżamy. Mama musi wyjechać w delegację, ja wziąłem urlop i razem z tobą przenosimy się ja miesiąc do Nowego Jorku.
- Dlaczego nikt mnie nie zapytał o zdanie?
- Bo nigdy cię nie ma. Całe dnie spędzasz niewiadomo gdzie i z kim.
- Nigdzie nie jadę!- Nie chciała wyjeżdżać teraz, gdy odzyskała ukochanego.
- Nie masz nic do powiedzenia. Spakuj się i bądź za dwadzieścia minut na dole. Za dwie godziny mamy samolot.
- Nie!, nie zostawię go teraz!
- Kogo?- Zapytali jednocześnie jej rodzice.
- Mnie.- Wtrącił się szybko dziadek wiedząc, ze oni o niczym nie mają pojęcia.- Gwen obiecała mi w czymś pomóc. To potrwa jeszcze jakiś czas.
- No właśnie. Dziadek zamieszka zemną. Poradzimy sobie jakoś, tylko proszę nie karzcie mi jechać. Ja naprawdę musze tu zostać
- Dobrze, ale musisz obiecać, że będziesz słuchała dziadka, i przestaniesz znikać na całe dnie. Nie możemy z mamą pozwolić, abyś wpakowała się w złe towarzystwo.

- Obiecuję.- Wyściskała mocno rodziców, którzy chwilę później wraz z Maxem odjechali. Starszy pan miał ich odwieźć na lotnisko, a następnie wrócić do swojego domu. Postanowił wraz z wnuczką, że nie będzie się do niej wprowadzał, a ona zaprosi Kevina, gdy ten tylko opuścić szpital. Ufał dziewczynie, a poza tym rozumiał, że po tym wszystkim na pewno będą chcieli pobyć trochę we własnym towarzystwie i wyjaśnić sobie kilka spraw.

piątek, 18 października 2013

Odnaleźć siebie część 4

Przez następny tydzień młoda anodytka spędzała każdą wolną chwilę w szpitalu u boku ukochanego. Prawie wcale nie spała i nie jadła, przez co bardzo schudła. Była też przemęczona, ale starała się tego nie okazywać. Jedyną osobą, która wiedziała o odnalezieniu chłopaka był jej dziadek. Czuła, że tylko jemu może powiedzieć prawdę, że tylko on potrafi ją zrozumieć.
Teraz też wybierała się do szpitala. Zeszła na dół i miała już wyjść, gdy przed nią stanęła jej matka.
- Gdzie się wybierasz?
- Na spacer.- Odpowiedziała krótko i spróbowała ja wyminąć.
- Kochanie.- Chwyciła ją za rękę.- Co się dzieje? Wychodzisz wczesnym rankiem, a wracasz późną nocą. Gdzie jesteś przez cały dzień?
- Nigdzie. Wczoraj byłam u dziadka, jeśli o to chodzi. Dzisiaj też idę. Nie wrócę na noc.
- Wczoraj dziadek był u nas na obiedzie.- Spojrzała jej w oczy.- Rozumiem, że tęsknisz za Kevinem, a do tego wciąż masz żal za te urodziny, ale najwyższa pora aby…
- Nie będę tego słuchać.- Wyrwała jej rękę i wyszła z domu.

Jechała już od kilku minut, gdy przed jej autem wylądował Ziąb.
- Wracaj do domu Gwen.- Powiedział, po czym zmienił się w człowieka.
- Nie, mam ciekawsze rzeczy do roboty.
- Twoja mama bardzo się o ciebie martwi, z resztą ja też. Spójrz na siebie. Kiedy przespałaś całą noc?
- W naszej rodzinie każdy martwi się tylko i wyłącznie o siebie. Nie interesują was inni.
- Gwen…- Zaczął spokojnym tonem.
- Co?- W jej oczach stanęły łzy.- Co ja mu powiem, jak wróci do domu? Nie będę potrafiła spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że dla przyjaciół i rodziny już dawno umarł.
- On już nie wróci. Pogódź się z tym!
- Jeszcze się zdziwisz.- Nie mówiąc nic więcej wsiadła do auta.- Powiedz mojej mamie, że nie potrzebuje ciebie jako niańki.- Po tych słowach odjechała zostawiając kuzyna na środku ulicy.

Powoli zaczynało się ściemniać. Młoda Anodytka wciąż siedziała w szpitalu. Spała oparta o łóżko, gdy nagle ktoś ją obudził.
- Gwen, wracaj do domu. Powinnaś odpocząć, teraz ja posiedzę z Kevinem, jeśli nie chcesz go zostawiać.
- Nie trzeba dziadku. Nie chcę wracać.
Starzec kiwną głową i podał wnuczce kawę i coś do jedzenia.- Proszę, zgaduję, że znowu nic nie jadłaś.- Uśmiechną się do wnuczki.
- Dziękuję.- Biorąc prowiant.- Dziadku, kiedy on się obudzi?
- Już niedługo kochanie, zobaczysz.- Usiadł obok niej. Koło dwudziestej pierwszej Max oświadczył, ze musi już wracać. Zaproponował rudowłosej, że zabierze ją do siebie, ale ta odmówiła.- Nie siedź tu cała noc.
Patrzyła jak dziadek znika za drzwiami, a następnie spojrzała na spokojna twarz ukochanego. Chwyciła go delikatnie za rękę, po czym ponownie zasnęła z głową na łóżku.
Około drugiej w nocy poczuła, że ktoś niezgrabnie położył rękę na jej ramieniu.- Mówiłam ci już dziadku, że nigdzie nie idę.- Wymamrotała przez sen.

- W takim razie nie będę pani przeszkadzał.- Szepną słabym głosem, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zabrał dłoń z jej ramienia i spojrzał na śpiącą dziewczynę.

poniedziałek, 14 października 2013

Odnaleźć siebie część 3

Hejka. (:
Normalnie rozdział w kazdą sobotę, ale w ramach wyjątku dodaję dzisiaj.
***
Jechała łamiąc wszystkie przepisy. Nie interesowało jej ile dostanie mandatów. Chciała po prostu znaleźć się jak najdalej od swojej rodziny. Od wszystkich tych, którzy tak bardzo ją zawiedli, którzy jej zdaniem skrzywdzili Kevina.
Po chwili sama już nie wiedziała gdzie się znajduje. Nie interesowało jej to zbytnio. Coraz bardziej dociskała pedał gazu, po mimo tego, że nie przepadała za szybka jazdą. Zawsze wrzeszczała na Kevina, gdy ten  jechał choć trochę za szybko.
W pewnym momencie coś przyciągnęło jej uwagę. Zatrzymała gwałtownie samochód, wyszła na drogę i rozejrzała się w około, po czym ruszyła w kierunku tego czegoś. Po chwili zorientowała się, że jej uwagę przyciągną leżący na skraju lasu człowiek, wokół którego było pełno krwi. Podbiegła do niego, aby upewnić się, że ten jeszcze żyje. Wyczuła słaby puls. Postanowiła zabrać go do najbliższego szpitala.
Odwróciła go delikatnie, a jej serce zabiło mocniej. Jednocześnie ogarnęło ją szczęście i przerażenie.
- Kevin.- Wyszeptała, po czym przeniosła go za pomocą many do auta, gdzie prowizorycznie opatrzyła jego rany.
Tym razem jechała jeszcze szybciej. Uparcie chciała zdążyć zanim jej ukochany umrze. Ponieważ nie wiedziała jak daleko znajduje się od miasta z każdą minutą była coraz bardziej przerażona.
Po pewnym czasie dotarła do szpitala położonego na obrzeżach Bellwood. Szybko zawołała jakiegoś lekarza, który zabrał chłopaka.
Czas jakby na złość wydawał się płynąć nadzwyczaj wolno. Rudowłosa siedziała w korytarzu czekając na lekarza. Bała się, ze przyjechała za późno i nie zdążą pomóc mu na czas. Po krótkiej chwili, która dla niej wydawała się wiecznością podszedł do niej ten sam lekarz, który zabrał Kevina z jej auta.
- Czy wie pani co się stało?
- Nie, znalazłam go w takim stanie. Jak on się czuje?
- Przywiozła go pani w ostatniej chwili. Jeszcze kilka minut i by się wykrwawił. Ma dwie rany kłute, sporo siniaków, ran, pęknięte dwa żebra. Są one jednak prawie całkowicie zrośnięte. To musiało stać się już jakiś czas temu.
Do oczu dziewczyny napłynęły łzy.- Mogę go zobaczyć?
- Oczywiście, jednak proszę nie siedzieć tam zbyt długo.
Młoda anodytka podziękowała lekarzowi i poszła do sali, na której leżał jej ukochany.
Na widok osmozjanina podłączonego do tych wszystkich maszyn zrobiło jej się słabo. Czuła się odpowiedzialna za to, co się stało. Była przekonana, że gdyby szybciej go znalazła nie leżałby teraz w szpitalu. Powoli podeszła do niego i usiadła na taborecie obok łóżka. Palcami delikatnie pogładziła jego policzek.
- Wiedziałam, że żyjesz, szukałam cie.- Powiedziała szeptem.
Siedziała tak przez około godzinę. Później przyszedł lekarz i kazał jej wyjść. Postanowiła więc wrócić do domu, gdyż wiedziała, że rodzice na pewno bardzo się o nią martwią.
Około północy dotarła do swojego domu. W salonie czekała na nią zdenerwowana Natally.
- Gwen, gdzie byłaś?
- Ja, w…- Chciała jej o wszystkim powiedzieć, ale zmieniła zdanie przypominając sobie poranek.- Nie ważne. Minęła ją bez słowa i poszła do swojego pokoju. Tam położyła się. Długo myślała o Kevinie, o tym, że w końcu może być jak kiedyś, w końcu jednak zasnęła.
Do środka weszła zatroskana matka dziewczyny. Gdy jednak zobaczyła, że jej córka śpi postanowiła jej nie przeszkadzać.

- Obyś kiedyś się z tym pogodziła. Nie możesz tęsknić całe życie.- Wyszeptała, po czym wyszła po cichu.

sobota, 12 października 2013

Odnaleźć siebie część 2

Siedział oparty o ścianę, a po jego twarzy, rekach, klatce piersiowej i brzuchu spływały drobne strużki krwi. Wpatrywał się pustym wzrokiem w drzwi naprzeciwko siebie. Jeszcze rok temu wierzył, że kiedyś uda mu się stąd wydostać, że jego dziewczyna i najlepszy przyjaciel wyruszą mu z pomocą. Z czasem jednak ta nadzieja go opuściła. Teraz było mu wszystko jedno. Z pokorą przyjmował każdy zadawany cios, każde poniżenie i upokorzenie. Jego jedynym celem było przetrwać kolejne „zabawy” tych, którzy trzymali go w tym pustym pokoju, przyprawiającym go o dreszcze. Po mimo upływu tak długiego czasu nie wiedział gdzie się znajduje, ani dlaczego tu jest.
W pewnym momencie drzwi do pomieszczenia otworzyły się z głośnym hukiem. W progu stal wysoki, umięśniony mężczyzna o czarnych włosach i przerażających szarych oczach. Jego wzrok był pusty, jakby ten człowiek nie miał duszy, jakby w środku był martwy.
- Stęskniłeś się Levin?
- Bardzo. Nie było cie tu całe dziesięć minut. Czego chcesz?
- Co ty na to, że dam ci szansę na opuszczenie tego miejsca? Dziś mijają dwa lata i uważam, że zasłużyłeś w końcu na wolność.
- Co mam zrobić?
- Masz ich zabić.- Uśmiechną się przebiegle i rzucił mu pod nogi kila zdjęć.
Osmozjanin przyjrzał się fotografią, na których był jego przyjaciel wraz z kuzynką i dziadkiem Maxem.
- Mam zabić przyjaciół? Nigdy!
- Ty się tu marnujesz, a przyjaciele o tobie już nie pamiętają. Oni cie już nie uważają za przyjaciela, dlaczego więc tak ich bronisz?
Rzucił kolejne zdjęcie. Chłopak przyjrzał się pomnikowi na fotografii.
- A co to ma do mnie?
- Przyjrzyj się tablicy.
Brunet wykonał polecenie i w tym momencie poczuł się jakby ktoś uderzył go w twarz. Na tablicy nagrobka widniało jego i mię i nazwisko.- To nie prawda!
- Przykro mi Kevinie. Wybieraj, albo ty, albo oni.
- Nie pozwolę ci ich skrzywdzić!- Poderwał się gwałtownie, pobrał materię ze ściany i rzucił się na faceta z pięściami. W tym momencie do środka wpadło trzech potężnych mężczyzn, którzy natychmiast odciągnęli osmozjanina od faceta.
- Pożałujesz tego! Do ciężarówki z nim.- Jeden z mężczyzn uderzył go w głowę sprawiając, że chłopak osuną się na ziemię.
            Ockną się w jakimś lesie przywiązany do drzewa. Przed nim stał facet o pustych oczach, a po bokach znajdowali się jego pomocnicy.
- Pożałujesz, że się urodziłeś. Chciałem dać ci szansę, ale teraz jest już za późno.- Spluną mu w twarz.- Chłopcy.- Po tych słowach wsiadł do auta i odjechał.
Mężczyźni odwiązali go od pnia, po czym zaczęli okładać go pięściami, jednocześnie izolując od wszystkiego, co mógłby pochłonąć. Chłopak przygryzł wargę i cierpliwie czekał aż skończą się nad nim pastwić. Tak przecież było przez ostatnie dwa lata. Przychodzili, bili, po czym zostawiali go samego aż do następnego razu. Nie wiedział jednak, że tym razem na pobiciu się nie skończy.
W pewnym momencie dwóch z nich przytrzymało go mocno za ręce. Trzeci staną naprzeciwko bruneta. Chłopak zdążył tylko dostrzec błyszczące ostrze noża, po czym zgiął się w pół od ciosu zadanego przez faceta. Ten tylko zaśmiał się głośno i powtórzył atak.

- To cię czegoś nauczy. Szkoda tylko, że nie na długo.- Ponownie się zaśmiał. Ci którzy go trzymali odsunęli się od osmozjanina, który opadł na ziemie.- Miło nam było cie poznać, szkoda, że musimy się pożegnać.- Na koniec rzucił obok nóż, a następnie odjechał wraz z pozostałą dwójką.

piątek, 4 października 2013

Witajcie!

Piszę już od jakiegoś czasu i postanowiłam umieścić tutaj swoje opowiadanie. Z góry przepraszam za błędy i niedociągnięcia. To mój pierwszy blog tego typu i dopiero się uczę.
Zapraszam na pierwszy rozdział. :)

Odnaleźć siebie część 1.

Dzisiaj kończyła osiemnaście lat. Nie była jednak szczęśliwa. Tego też dnia minęły dwa lata odkąd zaginą jej chłopak i najlepszy przyjaciel. Siedziała teraz na cmentarzu przy jego nagrobku. Była zła. Rok po zaginięciu Kevina i nieudanych poszukiwaniach uznano go za zmarłego. Za dzień jego śmierci przyjęto datę zaginięcia chłopaka, czyli jej szesnaste urodziny. Ona jednak nie chciała się z tym pogodzić. Szukała go przez cały czas. Wierzyła, ze w końcu go odnajdzie.
*** *** ***
Wstała wczesnym rankiem z uśmiechem na ustach. Szybko się umyła i ubrała, po czym zeszła na dół. Tam czekali już na nią jej rodzice. Od razu rzucili się, aby złożyć jej życzenia. Następnie zjedli wspólne śniadanie. Po skończonym posiłku wyszła z domu z zamiarem udania się do garażu chłopaka.
Na miejsce dotarła po około dwudziestu minutach. Zapukała do drzwi budynku. Po krótkiej chwili otworzył jej czarnooki chłopak.
- Witaj kochanie. Wszystkiego najlepszego z okazji szesnastych urodzin.
- Cześć.- Pocałowali się na przywitanie i razem weszli do środka.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale to trochę później. Teraz muszę niestety gdzieś jechać. Będę za godzinę, albo dwie.- z uśmiechem.
- No dobra. Podrzuć mnie tylko do domu.
- Wsiadaj.- Siadając na miejscu kierowcy.
Ona zajęła miejsce obok i wyjechali z garażu. Po krótkiej chwili zatrzymał się pod jej domem.
- Wpadnę po ciebie około szesnastej.- Kiedy wysiadała z auta.
            Była już osiemnasta, a on wciąż nie przyjechał. Młoda anodytka zaczynała się powoli o niego martwic. W końcu postanowiła, że pójdzie do jego domu. Tam też jednak go nie było. Nie zmartwiło jej to jednak, gdyż wiedziała, ze jej ukochany nie przepada za swoim domem ze względu na ojczyma, którego nie znosił. Udała się więc do jego garażu. W środku nie było ani auta, ani osmozjanina.
*** *** ***
 Oderwała wzrok od pomnika. Po jej oczach spływały łzy. Odkąd  razem opuścili jego garaż już go nie zobaczyła. Nie potrafiła jednak pogodzić się z jego śmiercią. Była pewna, że uda jej się go odnaleźć i znów będą szczęśliwi.
Siedziała tam jeszcze przez godzinę. W końcu jednak postanowiła wrócić do domu. Opuściła cmentarz i wsiadła do samochodu, który dostała na siedemnastkę od swoich rodziców. Zatrzymała się pod domem i weszła do środka. O dziwo wszędzie było ciemno.
Zapaliła światło i oniemiała.
Ze wszystkich możliwych zakątków wyskoczyli jej najbliżsi przyjaciele i rodzina.
- Wszystkiego najlepszego!!!- Zawołali chórem na jej widok.
Ona jednak nie zwróciła na nich uwagi. Minęła gości bez słowa i udała się na górę do swojego pokoju. Za nią ruszyła zdziwiona matka rudowłosej.
- Gwen, nieładnie postąpiłaś. Masz dziś urodziny i chcieliśmy zrobić ci niespodziankę.
- A pomyśleliście, że ja nie chce tej niespodzianki? Jak w ogóle możecie się teraz bawić, skoro on jest niewiadomo gdzie i niewiadomo co się z nim dzieje. Dla mnie on żyje. Jak w ogóle mogliście tak szybko zapomnieć? Nie nawiedzę was!- Wściekła wybiegła z domu trzaskając za sobą drzwiami.