piątek, 23 stycznia 2015

Odnaleźć siebie II część 12

Po raz pierwszy od kilku dni udało jej się w spokoju zasnąć, a do tego, gdy się obudziła obok był jej przyjaciel. Wciąż ogarniał ją paniczny strach, ale czuła, że Aleksander jej pomoże, że z nim uda jej się stawić czoło wszystkim przeciwnością, że wszystko wróci do normy.
Podniosła się do pozycji siedzącej i przyjrzała się spokojnej twarzy śpiącego obok niej mężczyzny. Nie pamiętała jak się znalazł w jej domu, ale była wdzięczna losowi, że znów gdy ona miała kłopoty on się pojawił, aby przyjść jej z pomocą.
Uśmiechnęła się lekko i wstała, aby przygotować jakieś śniadanie. Kończyła właśnie robić tosty, gdy na dół zszedł Aleksander.
- Jak się czujesz?- spytał podchodząc do niej od tyłu i obejmując ją lekko. Wiedział, że rudowłosa potrzebuje teraz bliskości i na pewno go nie odtrąci, co przyjmował z zadowoleniem.
- Kiepsko, dzięki,- szepnęła, odsuwając się od niego i usiadła z westchnieniem na krześle, po czym podwinęła nogi pod brodę i oparła ją o kolana.- Zrobiłam tosty. Nie ma nic w lodówce, więc musi ci wystarczyć.- mruknęła, gapiąc się w okno. Miała smutny i przygaszony ton głosu, ale diabeł postanowił, że spróbuje to zmienić. Posłał jej wesoły uśmiech.
- To może zostawisz śniadanie mnie?- zaproponował, pstrykając palcami. Na stole pojawił się porcelanowy komplet dla czterech osób ze srebrnymi sztućcami. Na środku drewnianego blatu stanął talerz z grzankami, jakaś szynka, masło i dwie sałatki, oraz dzbanek z sokiem pomarańczowym.- Smacznego.- powiedział ze śmiechem, siadając obok niej.
- Jak ty to…?
Brunet jej nie odpowiedział, tylko znów obdarował uśmiechem. Przyjaciele czekali ze śniadaniem, aż na dół zejdą rodzice anodytki, a gdy już się najedli poszli z powrotem do pokoju zielonookiej,
- To co chcesz robić? W domu siedzieć ci nie pozwolę.
- Tak sobie myślałam… no wiesz, siedzę tu już trochę i zaniedbałam kilka spraw. Dawno nie byłam na cmentarzu, a trochę boję się jechać sama i może pojechałbyś ze mną?- spytała niepewnie.
- Nie ma problemu.- odparł wesoło, wyciągając z kieszeni kluczyki od lamborghini .
Jechali w milczeniu. W głowie Gwen czaiło się sporo pytań, których nie chciała zadawać. Wiedziała, że przyjaciel i tak już dawno je poznał i jeśli będzie tylko miał na to ochotę z pewnością udzieli jej odpowiedzi. Nie chciała być nachalna, gdyż bała się, że mężczyzna znów zniknie bez śladu. Gdy dotarli an miejsce zielonooka zapaliła na pomniku znicz i położyła bukiet kwiatów.
- Nie lubił tego.- szepnęła, siadając na ziemi przy pomniku. Aleks usiadł obok niej.- Nie przepadał za kwiatami.- dodała po chwili milczenia. Diabeł uśmiechnął się lekko na jej słowa, a ona zmieniła temat.- Przepraszam cię, przepraszam za tę kłótnię. Po prostu wiem, że nie jesteś w stanie zrozumieć ani mnie, ani jego. Wiem, że nigdy by specjalnie mnie nie zranił, a to, co zrobił… On nie chciał mnie nigdy porzucić, po prostu to wszystko go przerosło. To trochę samolubne, ale nie zostawiaj mnie więcej, proszę. Aleks, potrzebuję cię jak nikogo wcześniej, jesteś moim dobrym duchem, nie radze sobie bez ciebie.- szepnęła cicho.
- Nie porzuciłem cię. Miałem problemy w pracy i szef się na mnie wkurzył, więc nie mogłem do ciebie przyjechać. Takie obowiązuje mnie prawo. Za każde przewinienie czeka kara, a za olewanie roboty dostałem zakaz pojawiania się w Bellwood. Nie miałem wyjścia, musiałem odpuścić odwiedziny na kilka dni, ale nigdy cię nie zostawiłem.- wyjaśnił, patrząc się w ziemię.- Wiesz? Sądzisz, że nie potrafię cię zrozumieć, ale to wcale nie tak. Ja patrzę na to tak jakby z drugiej strony. Pamiętasz jak rozmawialiśmy o tym, że nie umawiam się na randki? Myślałaś , że jestem szczęśliwy, a ja powiedziałem, że wcale tak nie jest, bo skrzywdziłem kogoś kogo kochałem i kto z pewnością kocham mnie. Była mi naprawdę bliska, ale ją porzuciłem. Nie chciałem tego, tak wyszło.- szepnął cicho.- Wiem, że ona nie ma do mnie żalu, że stara się mnie zrozumieć. Ona jednak nie pochodzi z mojej rasy i nie umie blokować przede mną swych myśli. Wiem, że jest jej ciężko, ale mimo wszystko stoi po mojej stronie. Tak bardzo chciałbym jej wszystko wyjaśnić, ale nie mogę, zabrania mi tego prawo. Wiem, jak wielki ból jej sprawiłem, żałuję, ale to nie ma już znaczenia, jest za późno. Dlatego uważam, że nie musisz się dla nikogo poświęcać. To była jego decyzja, jego błąd i ty nie musisz za niego płacić. Nawet nie wiesz jakie to straszne słyszeć prawie każdego dnia w głowie ukochanej osoby, że mimo wszystkich krzywd ona wciąż cię kocha, że tęskni, że śni o tobie każdej nocy, że chciałaby, abyś był obok.
- Za nic nie płacę. To nie tak, że czuję, że mogłabym go czymś zranić. Czasami tak myślę, ale ja po prostu sama siebie bym zraniła, gdybym pokochała kogoś innego. To, co było miedzy mną, a Kevinem było zbyt silne, abym mogła to przekreślić tylko dlatego, że on nie żyje. A ciebie nie rozumiem. Dlaczego z nią nie porozmawiasz? Skoro wiesz, że nie ma do ciebie żalu i wciąż jesteś dla niej ważny powinieneś o nią walczyć.
- Teraz to ty nie rozumiesz. Mówiłem, że takie jest prawo. Gdybym wszystko jej powiedział złamałbym je i stracił przywileje. Już nigdy bym nie zobaczył ani jej, ani ciebie. Wiem, że gdybym powiedział jej wszystko pewnie poczułaby ulgę, czy coś, ale tak naprawdę tylko wyrządziłbym jej tym krzywdę. Czasami trzeba pogodzić się z tym, że tracimy coś lub kogoś, kto jest dla nas ważny, nic na to nie można poradzić.
- Nie uważasz, że to jedno spotkanie z nią jest warte każdej ceny? Prosiłam, abyś mnie nie zostawiał, ale miłość do niej powinna być chyba ważniejsza od moich zachcianek. Masz okazje jej wszystko wyjaśnić, uspokoić ją i samego siebie, dać jej pewność, że wiara w ciebie jest słuszna. Gdybym ja miała taką szansę… Nie wiem, ale na pewno bym jej nie zmarnowała. Jesteś dla mnie ważny, ale oddałabym wszystko za chociaż minutę rozmowy z Kevinem, aby dowiedzieć się, czy tam gdzie jest, bo co do tego nie mam wątpliwości, czy tam jest szczęśliwy, czy jeszcze o mnie pamięta?
- Ale stracę Ciebie. Kilka lat pięknej przyjaźni, albo jedno, krótkie spotkanie twarzą w twarz z ukochaną osobą. Czy to naprawdę takie oczywiste? Oczywiście, że tak byłoby łatwiej pewnie dla obu stron, ale ja nie chcę jej krzywdzić. No bo spójrz, porozmawiamy, a później oświadczę jej, że już nigdy się nie zobaczymy. Ona i tak zostanie sama, a w jej głowie pewnie narodzą się nowe pytania, które koniec końcu pozostaną bez odpowiedzi. Skoro złamie prawo to ty też zostaniesz sama, więc w efekcie skrzywdzę dwie najbliższe mi osoby. Nie warto poświęcać aż tyle dla tak niewielu.- szepnął, patrząc jej głęboko w oczy.- Chodźmy już, robi się ciemno.- zauważył wstając. Ona tylko przytaknęła skinieniem głowy i udali się w stronę samochodu.

Rudowłosa kobieta nawet przez moment nie zdawała sobie sprawy, że opowieść Aleksandra to tak naprawdę jej własna historia, tylko widziana oczyma Kevina, a dwie najbliższe mu osoby są w rzeczywistości jedną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz