Był zaskoczony. Nie sądził, że Gwen
mogłaby zachować się w taki sposób. Obawiał się, że kobieta będzie wystraszona,
ale nigdy nie spodziewałby się , że może wpaść w taka furię. Poderwał się
szybko i podbiegł do rudowłosej. Dwudziestoośmiolatka miała właśnie wymierzyć
przeciwnikowi pierwszy cios, lecz nim zdążyła cokolwiek uczynić stanął między
nią, a jej niedoszłą ofiarą.
- Aleks, odsuń się, nie chcę Cię
skrzywdzić.- warknęła.- Nie pozwolę jednak, aby ten dupek uszedł stąd żywy.
- Nie chcę Ci przeszkadzać, tylko Cię
chronić. Znam Cię, nie wybaczysz sobie, jeśli…- nie zdążył dokończyć, bo Markus
wszedł mu w słowo.
- Twój nowy facet? To już nie
prowadzasz się z Kevinem?- spytał z uśmiechem na ustach.
Diabeł wiedział, że jego wuj właśnie
popełnił błąd, a swoim zachowaniem, tylko dodatkowo rozwścieczył swoją
przeciwniczkę. Rozejrzał się po przerażonych twarzach ludzi, którzy próbowali
powoli i dyskretnie opuścić kawiarnię.
- Dosyć tego!- wrzasnął wściekły.-
Spójrz na nich, boją się ciebie. Tego chcesz?
- Nie.- szepnęła cicho, po czym
otoczyła ich maną i przeniosła do swojego pokoju
Tam usiadła na łóżku i zaczęła cicho
szlochać. Kevin westchnął cicho, usiadł obok niej i objął ja lekko.
- Przepraszam, nie chciałem, żeby ten
dzień tak wyglądał.- szepnął cicho do ucha kobiety.
Czuł się okropnie. Nie sądził, że to
wszystko będzie wyglądało w taki sposób. Chciał ją tylko uświadomić, a nie
wpędzać w dzika histerię. Teraz wiedział, że to był błąd. Myśli Gwen były
chaotyczne, ale bez problemu wyczytał z nich, że jest przerażona i wściekła,
ale tym razem już nie na Markusa. Była zła na siebie, bo zachowała się w taki
sposób. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że źle postąpiła atakując
mężczyznę, a w dodatku wystraszyła tych wszystkich ludzi, a nie chciała, żeby
ktokolwiek się jej bał.
- Jestem taka beznadziejna.-
wyszlochała, wtulając się w ramię mężczyzny,- Gdyby Kev to widział… boże,
przecież on by mnie znienawidził. Ale to on, to przez niego mój chłopak nie
żyje, on go zniszczył. Ja nie potrafię wybaczyć, miałam nadzieję, że Markus nie
żyje, ale skoro tak nie jest, ja… ja musze go zabić Tylko tak mogę zemścić się
za to, co stało się lata temu. Ty nie masz pojęcia jaki z niego potwór, jak on
nas traktował. Bawił się, dla niego to była tylko gra, śmiał się, patrząc jak jego
własny bratanek cierpi. Dla rozrywki zadawał mu ból. Widziałam to i nie umiem…
nie chcę mu wybaczyć, on zniszczył moje i Kevina życie. Nigdy tego nie
zrozumiesz.
- Rozumiem, lepiej, niż myślisz.-
szepnął cicho. Nagle wszystko wróciło. Ten okropny ból, to obrzydzenie i
drwiący uśmiech wuja, nienawiść do samego siebie, a w końcu depresja i
samobójstwo. Tego nie dało się zapomnieć. W tej jednej chwili poczuł się tak
samo jak tego dnia, gdy postanowił odejść od ukochanej i przyjaciół.- Ale to
nie jest rozwiązanie.- zaczął, biorąc się w garść.- Nie możesz go zabić tylko
dlatego, że Cię skrzywdził.
- Mnie?- spytała podnosząc głos.- Tu
nie chodzi o mnie! On skrzywdził Kevina, jedyną osobę, która mi została. Ale tu
nie chodzi o to, że jestem sama, bo przecież mam jeszcze mamę. Nie do
wybaczenia jest to, że Kevin… on był jeszcze młody, zbyt młody, by umrzeć.
- Wiem, co czujesz, ale dalej uważam,
że…
- Wiesz? Ty nic nie wiesz!-
wrzasnęła, wstając.- Nie wiesz jak to jest patrzeć jak ukochana osoba jest
krzywdzona przez kogoś, kto tak naprawdę powinien ja wspierać, a potem tęsknić
każdego dnia, każdego dnia zastanawiać się co mogłam zrobić, aby go nie
stracić. Gdybym wtedy nie wyszła z tego pieprzonego domu… To przeze mnie Kevin
nie żyje!
- Nie, błagam, nigdy więcej tak nie
mów.- poprosił błagalnie.- Nie masz prawa się obwiniać.
- Powinnam być obok niego, a nie
zostawiać go samego. Wiedziałam, że cierpi, że mu ciężko, a mimo to poszłam,
zostawiłam go z tym. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
Brunet poczuł się jakby ktoś wbijał
mu nóż prosto w serce, po czym zaczął nim poruszać rozrywając je na miliony
kawałków.
- Nie masz prawa się obwiniać. To
przecież on zostawił cię z tym wszystkim samą. Najpierw odebrał rodziców, a
później porzucił, to on tak naprawdę zniszczył twoje życie, to jego powinnaś
nienawidzić.
- Nigdy więcej tak nie mów!-
wrzasnęła w obronie ukochanego.- Nie rozumiesz co czuł. Nigdy nie zaznałeś
takiego cierpienia i pewnie nigdy nie zaznasz. Nie potrafisz go zrozumieć, bo
tylko czytasz moje myśli, nie jesteś w stanie odczuć tego samego, co ja i tego,
co czuł Kevin, gdy postanowił się zabić. Nie masz prawa go obwiniać! W ogóle
nie wtrącaj się w nieswoje sprawy, bo tylko wszystko niszczysz!
- Przepraszam.- szepnął cicho.- nie
chciałem cię zranić.
- Wiesz co? Wyjdź, wynoś się z mojego
domu!- wrzasnęła, nie mogąc się już dłużej powstrzymać.
Złotooki wzruszył tylko ramionami i
wyszedł. Nie chciał jej teraz denerwować, a z drugiej strony nie chciał, żeby
była teraz sama, ale nie miał wyjścia. Nie mógł bez pozwolenia przebywać w jej
mieszkaniu, miał tylko nadzieję, że szybko mu wybaczy i wkrótce znów się
spotkają.
Podszedł do ściany jej domu i
stworzył na niej przejście do swojej sypialni. Przeszedł przez drzwi i z cichym
westchnieniem opadł na łóżko, zatapiając twarz w poduszkach. Czuł się okropnie.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak bardzo skrzywdził ukochaną. Nigdy
wcześniej nie wyłapał z jej myśli żadnej informacji, która świadczyłaby o tym,
że obwinia się o to, co zrobił, a jednak tak było. Nie rozumiał jak mogła go
usprawiedliwiać, skoro tak bardzo ja skrzywdził.
Wziął wdech i usiadł na poduszkach,
opierając się o wezgłowie łóżka. W jego ręku pojawiła się szklanka z wódką. Bez
zastanowienia wypił całą jej zawartość. Wiedział, że topienie smutków w
alkoholu jest bez sensu, ale na razie nie miał żadnego lepszego pomysłu, a
takie rozwiązanie nawet mu pasowało. Uśmiechnął się ponuro, a szklanka
wypełniła się prawie po sam brzeg. Znów
się uśmiechnął i szybko ją opróżnił.
Nie minęło piętnaście minut, a on już
był kompletnie pijany. Mógł oczywiście w sekundę wytrzeźwieć, ale taki stan
rzeczy nawet mu odpowiadał. Wszystko to, co wróciło do niego podczas rozmowy z
rudowłosą teraz magicznie zniknęło. Zapomniał też o niedawnej kłótni i całej
złości, która go ogarnęła. Wszystko było proste i przyjemne. Tak bardzo tęsknił
za tym uczuciem. Na Ziemi nie pił nigdy, ale tutaj robił to dosyć często. W
końcu Piekło to miejsce wiecznej beztroski i niekończących się imprez, tutaj
mógł robić wszystko, na co tylko miał ochotę.
Hej, hej :) Jejku, wreszcie przeczytałam, trochę mi to zajęło, ale usprawiedliwiam się słabymi ocenami i przymusem robienia dekoracji. A opowiadanie, po prostu... WOW. No, coś fantastycznego. Genialny pomysł z Piekłem, z Alexandrem, tyle nowości, tyle zmian, naprawdę, wszystko było świetnie skonstruowane i wciągnęłam się bez reszty. Czasami szczęka mi opadała, naprawdę. Wybór Kevina po samobójstwie.... Kurczę, w ogóle sam pomysł jest bardzo niespotykany, bardzo wyjątkowy. Gwen mieszkająca z panią Levin, razem tworzyły rodzinę, to mnie po prostu rozczuliło.
OdpowiedzUsuńJa jestem mega zachwycona i nie mogę się doczekać śledzenia dalej tej histrorii. Ten najnowszy rozdział? Szok, że Gwen tak zareagowała, że tyle emocji w niej wybuchło, nie przewidziałam tego, tak, jak Kevin. Ich kłótnia bardzo dynamiczna i bardzo prawdziwa. A końcówka smutna, bo alkohol do niczego nie prowadzi, a przebywanie w stanie słodziutkiego upojenia nie rozwiąże jego problemów. Opowiadanie świetne :) Teraz, gdy już wszystko przeczytałam, pozostaje mi tylko czekać na następną cześć.