sobota, 31 maja 2014

Ucząc się znów kochać 6

Przez dłuższy czas unosili się w niebieskiej przestrzeni, a później wylecieli z niej uderzając z hukiem o jakąś skałę.
- Gdzie jesteśmy?- spytała zmartwiona Gwen.
Brunet podniósł się szybko i rozejrzał dookoła, po czym odpowiedział na jej pytanie.
- Chyba na Sodomie.
- Gdzie?!-dziewczyna była zdezorientowana.- Przecież Sodoma to miasto wspomniane w Biblii.
- Tak, ale jest też taka planeta.
- A czy ktoś stąd będzie umiał, bądź przynajmniej chciał nam pomóc?- spytała z nadzieją.
- Nie. Tutaj nikogo nie ma. Planeta ta została wyniszczona dawno temu. Kiedyś było to wspaniałe miejsce, o które zahaczało wielu kosmitów. Wspaniałe widoki, a w knajpach jedyne w swoim rodzaju przekąski. Takich nie dostałabyś nigdzie indziej. Poza tym produkowano tu najlepszą broń i statki kosmiczne w całym wszechświecie. Jakieś trzy lata temu na planetę najechała banda kosmitów. Przejęli oni całą planetę, ale po kilku miesiącach im się znudziło, więc ją splądrowali i odlecieli. Teraz to tylko skały, ale na szczęście można tu oddychać.
- Czyli co?- spytała przerażona.
- Komunikacja też nie działa, więc chyba utknęliśmy.
- Nie, to nie możliwe.-szepnęła, a po jej policzkach spłynęły łzy.
- Nie płacz.- poprosił obejmując ją pocieszająco. Trzy lata, to niewiele czasu, więc może jednak jest tu jakaś wioska, albo hangar z bronią. Jeśli coś znajdziemy, to może uda mi się zbudować coś, czym dolecimy do Nicości.
- Dlaczego do Nicości?
- W okolicy nie ma żadnej planety. Jest tylko czarna dziura, która ponoć przenosi właśnie do Nicości. Jeśli tam się dostaniemy, to wystarczy tylko, że odnajdziemy strażnika, który odeśle nas do domu.- wyjaśnił.
- Co to znaczy ponoć?
- No wiesz, to tylko plotki. Nie spotkałem nigdy osoby, któryby tam wleciała.- wzruszył ramionami i uśmiechnął się wesoło.- Może będziemy pierwsi.
- Jeśli nic nie znajdziemy, to jak myślisz, ile tu będziemy?
- Ta planeta rządzi się własnymi prawami. Jakbyś patrzyła na zegarek, to czas będzie płynął tak samo, jak na Ziemi. Tutaj doba również trwa dwadzieścia cztery godziny. Gdybyś jednak spędziła tu pełną dobę, a potem wróciła na Ziemię, to możesz się zdziwić, bo tam upłynie zaledwie godzina.
- Ale gdybym wyleciała od nas i cały czas obserwowała czas, to tutaj też minęłaby godzina, tak?
- Nie zrozumiałaś, prawda? Gdy jesteś na Sodomie czas wydaje ci się płynąć tak samo, jak na Ziemi. Doba trwa tyle samo, co tam. Różnicę widać dopiero, gdy wrócisz do domu. Nikt nie wie dlaczego tak jest.
- Czyli teoretycznie możemy męczyć się tu nawet przez miesiąc, a oni nie zaczną nas jeszcze szukać?
- Dla nich to by było trzydzieści godzin, więc teoretycznie tak.
- Jak chcesz spędzić miesiąc bez jedzenia i wody?- spytała i znów zachciało jej się płakać. Jakoś nie miała ochoty umrzeć śmiercią głodową na jakiejś odludnej planecie.
- Nie wiem, coś wymyślimy. Na pewno znajdziemy wodę, a może nawet Źródła Soczystości.
- Co?
- To taka jakby rzeka, ale nie płynie w niej woda, tylko taki soczek. Już kilka kropli wystarcza, aby zaspokoić pragnienie, a do tego smakuje naprawdę dobrze. Poza tym zwalcza też w niewielkich ilościach głód.- wyjaśnił spokojnie, po czym ruszyli w drogę.
- Wiesz przynajmniej, gdzie tego szukać?- spytała po godzinie marszu.- Jestem już zmęczona i chce mi się pić.
- Nie wiem.- przyznał, ale głos miał opanowany.- Może nawet to źródełko już dawno wyschło, ale musimy szukać. Stanie w miejscu nam nie pomoże, a tak zawsze jest jakaś szansa. Poza tym jesteś anodytką i gdybyś chciała, to mogłabyś wyczarować nam wodę, albo coś.
- Nie umiem.- warknęła.
- To nie marudź, tylko idź.- odpowiedział równie nieprzyjemnie i przyspieszył.- W moim oddziale nie miałabyś szans.
- No właśnie. Od dawna masz ten swój oddział?- spytała zaciekawiona.
- To już chyba półtorej roku. Pozwolono mi go utworzyć, gdy tylko otrzymałem stopień specjalisty. Teraz jesteśmy najlepsi, a wysyłają nas tylko na beznadziejne misje Oczywiście jeszcze nigdy nie przegraliśmy.
- Nie boisz się na tych misjach?
- Byłbym głupi, gdybym się nie bał. Jeśli nie czujesz strachu, nie odróżnisz odwagi od głupoty i narażasz ludzi na śmierć. Fajnie jest jednak wiedzieć, że ludzie, których mam u swego boku są dla mnie w stanie zaryzykować własne życie.
- A ty dla nich?- chciała wiedzieć rudowłosa.

- Oczywiście, że tak. Sam kompletowałem oddział i wszystkich obecnych jego członków traktuję, jak braci. Szczególnie Nathaniela.- Powiedział i zatrzymał się nagle. Przed nimi znajdował się zrujnowany hangar.- Może tam coś jest.- powiedział i oboje puścili się biegiem w jego stronę.

1 komentarz:

  1. Fajny pomysl z tym zrodelkiem ;) jak kevin jest we wszystkim obeznany nie spodziewałam się

    OdpowiedzUsuń