Rudowłosa ziewnęła po raz kolejny
zastanawiając się dlaczego te zajęcia muszą być takie nudne. Nie chciała dziś
przychodzić na uczelnię, ale mama ją do tego zmusiła twierdząc, że przecież
nauka to podstawa. Tak więc musiała siedzieć teraz grzecznie na sali wykładowej
i udawać, że słucha pani profesor. Zamiast tego myślała jednak o Kevinie, który
nie odezwał się do niej od wczorajszej kłótni, mimo tego, że nagrała mu się
chyba z tysiąc razy.
Pół godziny po rozpoczęciu wykładu
zaczęła tęsknic za dawną pracą i błagać w myślach o jakąś rozrywkę.
Nie sądziła, że jej życzenie się
spełni, a jednak. Po kilkunastu minutach z tylnych okien sali wyleciały szyby,
a do środka wpadła zgraja skalników z Czarodziejką na czele.
- Nareszcie!- Krzyknęła głośno i
poderwała się z miejsca.
- Nie ciesz się, przyszłam cię
zgładzić!- Warknęła czarodziejka.
- Tak wiem, przecież zawsze po to
przychodzisz.- Odpowiedziała z uśmiechem i posłała w jej stronę kulę energii.
Przeciwniczka odskoczyła w tył, a
Gwen w tym czasie pstryknęła palcami, sprawiając tym, że część sali została
odgrodzona metalową ścianą.
- Schowajcie się.- Poleciła studentom,
i ponownie zaatakowała, a potem zwróciła się do Czarodziejki.- Nie boję się
ciebie, jestem dużo silniejsza, niż kiedyś.
- Powinnaś. Ja też nie próżnowałam
przez ostatnie lata. Uwierz mi, że inaczej będziesz śpiewać, gdy już się do
ciebie dobiorę.
- Spróbuj.- Zachęciła przeciwniczkę.
- Proszę bardzo.- Uśmiechnęła się
szeroko, a chwilę później na rudowłosą rzuciły się jej sługi.
Anodytka bez większych problemów
pokonała wszystkie potwory, ale nie zauważyła lecącej w jej stronę ognistej
kuli. Nie zdążyła więc uskoczyć i odleciała w tył, lądując na wyczarowanej
ścianie. Szybko się jednak podniosła i ponowiła atak, ale przeciwniczka
wydawała się tym faktem nawet nie wzruszona. Wyglądała tak, jakby nawet nie
dostrzegła, że jest atakowana. W jednej chwili pewność siebie i odwaga Gwen
gdzieś zniknęły. Zawahała się chwilę i znów oberwała i opadła pod ścianą.
Czarodziejka zbliżyła się do niej z szyderczym uśmiechem.
- Gwen, powiedz dobranoc. Już na
zawsze!- Warknęła i miała już wymierzyć ostateczny cios, gdy nagle ktoś wpadł
do środka.
- Zostaw ją w spokoju!- Osmozjanin
podbiegł do srebrnowłosej, a następnie uruchomił trzymany przez siebie
projektor nicości.
Kobietę natychmiast wchłoną
czerwono-czarny wir, a brunet pochylił się nad zielonooką.
- W porządku?- spytał wyraźnie
zmartwiony.
- Tak, dzięki.- szepnęła wstając.
- Powinnaś natychmiast mnie wezwać.-
Warknął z wyrzutem.
- Nie odbierasz komórki.
- Ale odznakę odbieram zawsze. W
końcu jestem profesjonalistą.
- Wiem, przepraszam.- Powiedziała
cicho i zrobiła krok w przód, a nogi natychmiast się pod nią ugięły. Kevin
przytrzymał ją delikatnie.
- Dobrze, już dobrze. Chodź, zawiozę
cie do domu.- Szepnął jej do ucha, po czym wziął na ręce, a potem spojrzał na
wykładowczynię.- Mogę zabrać Gwen?
- Oczywiście. Już na dzisiaj
skończyliśmy.- Odpowiedziała zaskoczona całą akcją.
Osmozjanin skinął głową na znak, że
zrozumiał i zaniósł rudowłosą do swojego auta, posadził ją na fotelu obok
kierowcy i zapiął pas. Sam usiadł za kierownicą.
- Przepraszam.- Szepnęła, gdy tylko ruszyli
i spuściła głowę.
- Mówiłem już, że się nie gniewam,
ale pomyśl czasami o rodzicach, dobrze?
- Ale ja nie o tym.- przyznała cicho.
- Nie rozumiem.
- Przepraszam za ten wypadek, za to,
że zniszczyłam ci życie.- Znów szepnęła, a on zahamował gwałtownie. Nie patrzył
jej w oczy. Po prostu gapił się przez chwilę w jezdnię, a potem ruszył w dalszą
drogę.
Napięcie rośnie!!!:D co dalej?!?!
OdpowiedzUsuń