sobota, 10 maja 2014

Ucząc się znów kochać 4

Rudowłosa ziewnęła po raz kolejny zastanawiając się dlaczego te zajęcia muszą być takie nudne. Nie chciała dziś przychodzić na uczelnię, ale mama ją do tego zmusiła twierdząc, że przecież nauka to podstawa. Tak więc musiała siedzieć teraz grzecznie na sali wykładowej i udawać, że słucha pani profesor. Zamiast tego myślała jednak o Kevinie, który nie odezwał się do niej od wczorajszej kłótni, mimo tego, że nagrała mu się chyba z tysiąc razy.
Pół godziny po rozpoczęciu wykładu zaczęła tęsknic za dawną pracą i błagać w myślach o jakąś rozrywkę.
Nie sądziła, że jej życzenie się spełni, a jednak. Po kilkunastu minutach z tylnych okien sali wyleciały szyby, a do środka wpadła zgraja skalników z Czarodziejką na czele.
- Nareszcie!- Krzyknęła głośno i poderwała się z miejsca.
- Nie ciesz się, przyszłam cię zgładzić!- Warknęła czarodziejka.
- Tak wiem, przecież zawsze po to przychodzisz.- Odpowiedziała z uśmiechem i posłała w jej stronę kulę energii.
Przeciwniczka odskoczyła w tył, a Gwen w tym czasie pstryknęła palcami, sprawiając tym, że część sali została odgrodzona metalową ścianą.
- Schowajcie się.- Poleciła studentom, i ponownie zaatakowała, a potem zwróciła się do Czarodziejki.- Nie boję się ciebie, jestem dużo silniejsza, niż kiedyś.
- Powinnaś. Ja też nie próżnowałam przez ostatnie lata. Uwierz mi, że inaczej będziesz śpiewać, gdy już się do ciebie dobiorę.
- Spróbuj.- Zachęciła przeciwniczkę.
- Proszę bardzo.- Uśmiechnęła się szeroko, a chwilę później na rudowłosą rzuciły się jej sługi.
Anodytka bez większych problemów pokonała wszystkie potwory, ale nie zauważyła lecącej w jej stronę ognistej kuli. Nie zdążyła więc uskoczyć i odleciała w tył, lądując na wyczarowanej ścianie. Szybko się jednak podniosła i ponowiła atak, ale przeciwniczka wydawała się tym faktem nawet nie wzruszona. Wyglądała tak, jakby nawet nie dostrzegła, że jest atakowana. W jednej chwili pewność siebie i odwaga Gwen gdzieś zniknęły. Zawahała się chwilę i znów oberwała i opadła pod ścianą. Czarodziejka zbliżyła się do niej z szyderczym uśmiechem.
- Gwen, powiedz dobranoc. Już na zawsze!- Warknęła i miała już wymierzyć ostateczny cios, gdy nagle ktoś wpadł do środka.
- Zostaw ją w spokoju!- Osmozjanin podbiegł do srebrnowłosej, a następnie uruchomił trzymany przez siebie projektor nicości.
Kobietę natychmiast wchłoną czerwono-czarny wir, a brunet pochylił się nad zielonooką.
- W porządku?- spytał wyraźnie zmartwiony.
- Tak, dzięki.- szepnęła wstając.
- Powinnaś natychmiast mnie wezwać.- Warknął z wyrzutem.
- Nie odbierasz komórki.
- Ale odznakę odbieram zawsze. W końcu jestem profesjonalistą.
- Wiem, przepraszam.- Powiedziała cicho i zrobiła krok w przód, a nogi natychmiast się pod nią ugięły. Kevin przytrzymał ją delikatnie.
- Dobrze, już dobrze. Chodź, zawiozę cie do domu.- Szepnął jej do ucha, po czym wziął na ręce, a potem spojrzał na wykładowczynię.- Mogę zabrać Gwen?
- Oczywiście. Już na dzisiaj skończyliśmy.- Odpowiedziała zaskoczona całą akcją.
Osmozjanin skinął głową na znak, że zrozumiał i zaniósł rudowłosą do swojego auta, posadził ją na fotelu obok kierowcy i zapiął pas. Sam usiadł za kierownicą.
- Przepraszam.- Szepnęła, gdy tylko ruszyli i spuściła głowę.
- Mówiłem już, że się nie gniewam, ale pomyśl czasami o rodzicach, dobrze?
- Ale ja nie o tym.- przyznała cicho.
- Nie rozumiem.

- Przepraszam za ten wypadek, za to, że zniszczyłam ci życie.- Znów szepnęła, a on zahamował gwałtownie. Nie patrzył jej w oczy. Po prostu gapił się przez chwilę w jezdnię, a potem ruszył w dalszą drogę.

1 komentarz: