niedziela, 8 czerwca 2014

Ucząc się znów kochać 7

Weszli do środka i zaczęli rozglądać się w koło.
- Tu niczego nie ma poza tym.- burknęła podchodząc do jakiś beczek stojących tuż pod ścianą.- Ale to cuchnie.- zauważyła zatykając nos.
- Super!- Kevin wyglądał na zadowolonego. Podszedł do rudowłosej i otworzył jedną z beczek.- W tej jest woda, a tu chyba… Bingo.
- Z czego się cieszysz?- Spytała zaglądając do środka.- To przecież właśnie stąd dochodzi ten smród.
- Przecież czuję.- odparł z uśmiechem, a potem wyjął z beczki kawałek jakiegoś zielonego „gluta”.- Spróbuj.- Zachęcił i zjadł to coś.
- Zaraz zwymiotuję, jesteś obrzydliwy.- jęknęła z odrazą.
- To faktycznie śmierdzi, ale ma fajny smak. Nie martw się, za pierwszym razem też nie chciałem tego jeść. Tutaj na Sodomie to prawdziwy przysmak. Dziwię się, że trafiliśmy na taki rarytas.
- Rarytas? Kevin, czy ty przypadkiem nie jesteś chory?
- Słuchaj. Albo jesz, albo umierasz z głodu. Gwarantuję, że to jest jadalne i na pewno ci posmakuje.
- Wątpię.- stwierdziła i zatykając nos przełknęła odrobinę zielonej mazi.- Dobre.- stwierdziła po chwili przeżuwania i zjadła jeszcze trochę.
- Mówiłem.- stwierdził wesoło.- Mamy fart.
- To co teraz? Idziemy dalej?
- Po co?- zdziwił się brunet.- Mamy wodę i jedzenie, a tu będzie cieplej, niż na dworze. W nocy spada do minus pięciu. Możemy sobie tu poczekać, aż łaskawie nas znajdą.
- Czyli? Miesiąc, dwa, czy więcej?
- A ja wiem? Nieważne, zostań tu, a ja idę się jeszcze rozejrzeć. Może znajdę coś fajnego.
Chłopak chodził tak bez celu od ponad godziny. Cały czas szedł prosto w nadziei, że może dojdzie do jakiegoś fajnego miejsca, albo przynajmniej znajdzie coś, co mogłoby im się przydać. Niestety jak do tej pory nie znalazł niczego. W końcu stwierdził, że czas już wracać do Gwen. Miał już zawrócić, gdy nagle usłyszał jakiś dziwny trzask, a ziemia pod nim się zapadła i poleciał w dół.
Wylądował na piasku jakieś pięć metrów niżej. Bolała go noga, ale mimo to wstał i podszedł do ściany. Ta niestety była porośnięta czymś na kształt mchu, więc nie mógł ani pochłonąć materii, ani wejść z powrotem na górę. Usiadł więc na piachu, licząc, że w końcu Gwen go poszuka.
*~*
Na ziemi tymczasem wszystko toczyło się normalnym tempem. Od wyjścia Gwen i Kevina nie minęła nawet godzina, więc nikt nie przejmował się ich nieobecnością.
*~*
Było już późno, a osmozjanin wciąż nie wracał. Rudowłosa zaczynała powoli martwić się o chłopaka, tym bardziej, że na dworze zaczął padać deszcz, a poza tym temperatura spadła już do zaledwie kilku stopni powyżej zera. W końcu postanowiła go poszukać. Namierzyła jego energię i pobiegła w tamtym kierunku. Po około półgodzinnym biegu dotarła do jakiejś dziury.
- Kevin, jesteś tu?!- krzyknęła próbując coś dostrzec w panującym mroku.
- T- tak, n- na dole.- opowiedział szczękając zębami. Anodytka od razu owinęła go maną i wciągnęła na górę.
- W porządku?- spytała z troską.
- Troszkę zimo, ale tak.- odpowiedział z uśmiechem.- Chodź, wracajmy.- powiedział i ruszyli w stronę hangaru.
- Kulejesz.- zauważyła po chwili i stworzyła pod nimi dysk z many,  na którym dolecieli do celu.- Znalazłam wcześniej kilka rzeczy, które powinny się palić, więc możemy zrobić sobie ognisko, będzie ci cieplej.- stwierdziła i po chwili już siedzieli grzejąc się w ogniu. Rudowłosa przyniosła jeszcze znaleziony koc.- Rozbieraj się.- rozkazała.
- CO?!- spytał robiąc wielkie oczy i od razu się zarumienił .
- Nie ogrzejesz się w mokrych ciuchach.- Zauważyła i sama rozebrała się do bielizny. Chwilę później brunet zrobił to samo i Gwen owinęła ich kocem.- No przysuń się bliżej, nie gryzę.- warknęła, a on wykonał jej polecenie.
- Wiesz co?- spytał po chwili milczenia.- Jeśli mamy tu umrzeć, to cieszę się, że jesteś tu zemną.- stwierdził szeptem, a ona wtuliła się w niego lekko.

- Wolałabym przeżyć, ale jeśli już musimy, to ja też się cieszę.- przyznała, a on pocałował ją lekko. Miał już ją przeprosić, lecz dziewczyna uśmiechnęła się tylko lekko i oddała pocałunek, jednocześnie przesuwając delikatnie palcem po jego klatce piersiowej i brzuchu. Osmozjanin zamruczał jej do ucha i oboje już wiedzieli, że tej nocy nie zapomną nigdy. Teraz nie istniało coś takiego, jak nienawiść i żal. Liczyli się tylko oni i ich wzajemna miłość, którą już za chwilę mieli przypieczętować.

1 komentarz: