czwartek, 23 kwietnia 2015

Ucząc się znów kochać 17

Stał oparty o swój samochód zaparkowany naprzeciwko wejścia na uczelnię i wpatrywał się w drzwi budynku, czekając na Gwen. Mimo, że kochał swoja pracę bardzo się stęsknił za dwudziestolatką. Udało mu się szybciej ogarnąć na misji i wrócić do Nowego Yorku po upływie dwóch miesięcy od swojego wyjazdu. Gdy tylko wpadł na chwilę do domu mama poprosiła go, aby odebrał Gwen z uczelni i przy okazji zorientował się co się u niej dzieje, gdyż ponoć ostatnio zamknęła się w sobie. Po około dwudziestu minutach czekania ze środka wyszła jego przyjaciółka. Uśmiechnął się lekko na jej widok i przywołał ją gestem.
Dziewczyna podbiegła do samochodu, ale nic nie powiedziała, wyminęła go tylko i zajęła miejsce pasażera. Brunet westchnął tylko, po czym również wsiadł do auta.
- Nie wiedzieliśmy się dwa miesiące, a ty nawet się nie przywitasz?- spytał oskarżycielskim tonem.
- Nie, odwieź mnie do domu i daj święty spokój, dobrze?- warknęła wyraźnie niezadowolona. Miał już odpowiedzieć jej jakimś uszczypliwym komentarzem, ale dostrzegł, że jej oczy błyszczą od powstrzymywanych łez.
Przyjrzał jej się zaskoczony. Nie rozumiał, co się dzieje, dlaczego jest dla niego taka opryskliwa. Czyżby to wszystko dlatego, że ją zostawił? A jeśli tak to dlaczego miałaby to być jego wina? Przecież to ona wszystko spieprzyła, to ona udowodniła, że ma go gdzieś, że potrzebowała go tylko póki tkwili na tamtym beznadziejnym pustkowiu.
Odpędził od siebie te myśli i ruszył w stronę jej domu. Gdy dojechali na miejsce chwycił ją za rękę i nie zważając na jej protesty zaciągnął do jej pokoju.
- Powiesz mi co się dzieje?- spytał siadając na jej łóżku. Zielonooka zrobiła to samo, ale nie udzieliła odpowiedzi.- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, że możemy na siebie liczyć. Ja ci ufam i powiedziałbym wszystko, a ty?
- Ufam ci, ale… Są rzeczy, o których nie chce się rozmawiać, wstydzę się.- szepnęła, nie patrząc mu w oczy.
- Przede mną nie musisz. Nie potępię cię, ani nie wyśmieję. Robiłem w życiu wiele głupich rzeczy i ty wiesz to najlepiej. Nikt nie zrozumie cię tak, jak ja, to co, powiesz?
- To była tylko jedna impreza, dałam się namówić dziewczynom dzień po tym jak wyjechałeś, ja nie wiem dlaczego. Po prostu chciałam trochę się oderwać, wyluzować. Po raz pierwszy w życiu byłam pijana, nawet nic z tego nie pamiętam.- wybełkotała przez łzy, czuła się okropnie z tym, co się stało, nie umiała poradzić sobie z rzeczywistością.
- No dobrze, impreza, alkohol, trochę odleciałaś, ale czy to jest powód do płaczu? Ćpałem, nie ma porównania. Uwierz mi, że niedługo o tym zapomnisz, nie możesz całe życie być porządna, w końcu musiałaś zabalować.
- Nigdy nie zapomnę! Tu nie chodzi o to, że byłam pijana.- warknęła.
- Coś się stało, tak? Nie bój się, powiedz.- zachęcił, przytulając rudowłosą.
- Ja… nawet nie pamiętam jak do tego doszło, kim on był. Jestem w ciąży, rozumiesz? Będę miała dziecko z przypadkowym facetem.- wyszlochała.
Po prostu go zamurowało. Zastygł na chwilę w bezruchu. Nie mógł w to uwierzyć, to niemożliwe, że Gwen, którą zna poszła do łóżka z przypadkowym facetem z klubu, nawet jeśli była kompletnie pijana, nie, to nie mogła być prawda. Przez chwilę nie wiedział, co o tym myśleć, co ma teraz zrobić. Wyjść, trzasnąć drzwiami i więcej nie wrócić? Właśnie na to teraz miał ochotę, ale wiedział, że nie może jej tak zostawić, nie teraz. Zastanowił się chwilę, po czym wzmocnił uścisk.
- A co na to twoi rodzice?- starał się nie pokazywać jak bardzo to nim wstrząsnęło, ale głos mu zadrżał.
- Nie wiedzą. Jak ja mam im powiedzieć, za kogo oni mnie wezmą?- spytała zrozpaczona.
- Już dobrze, nie denerwuj się.- szepnął jej do ucha.- Możesz na mnie liczyć, jakoś dasz radę, powiesz im. Nie ważne jak zareagują, ja będę przy tobie, tylko już nie płacz.- poprosił, po czym, podniósł się z łóżka i podszedł do drzwi.- Zrobię Ci herbatę, zaraz wracam.
*~*
Dochodził już późny wieczór. Kevin już dawno pojechał do hotelu, a ona siedziała zrozpaczona w swoim pokoju. Wiedziała, że za swoje kłamstwo będzie teraz płacić, ale wolała słuchać kazań od rodziców, niż zmierzyć się z prawdą.
Fakty były takie, że Kevin już jej nie chciał i pewnie tego dziecka też by nie chciał, gdyby znał całą prawdę. Nie mogła mu powiedzieć, że jest ojcem, nie chciała, aby był z nią wbrew sobie, to by było nie fair wobec niego. Musiała sama się z tym zmierzyć.
*~*
Czuł się zawiedziony. Gdzieś w głębi duszy liczył na to, że się mylił, że jeszcze jest jakiś cień nadziei dla tego związku, że wszystko wróci do normy, w końcu tak bardzo ją kochał. Był gotowy dla niej zaryzykować ten sam ból, którego doświadczył po jej odejściu, a teraz? Teraz to już nie miało znaczenia. Kobieta jego życia urodzi dziecko jakiemuś obcemu kolesiowi, którego poznała w klubie, dla którego była tylko zabawka na jedną noc.
Wiedział jednak, że musi jej pomóc przebrnąć przez trudny początek, przez rozmowę z rodzicami i tych kilka tygodni, zanim zaakceptują obecną sytuację. Nie mógł jej zostawić, póki miał być jedyną osobą, na która mogłaby liczyć. A później? Później może wyjedzie, zaszyje się gdzieś na drugim końcu świata i znów poświęci bez reszty pracy, aby tylko móc o niej zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz