niedziela, 12 kwietnia 2015

Ucząc się znów kochać 16

Na początku jej nie odpowiedział. Siedział tylko, gapiąc się w niebo i westchnął cicho.
- Bo widzisz, gdy odeszłaś… Tylko on potrafił mi pomóc, nie uważał, że już przegrałem, choć ja sam tak twierdziłam. Wtedy byłem przekonany, że robi mi na złość, że chce abym cierpiał, bo widzi jak bardzo ranię mamę, bo traktowałem go jak wroga, lecz teraz już wiem, że on tylko chciał mojego dobra. Jestem mu obcy, a mimo to… A nawet nigdy mu nie podziękowałem.- szepnął i spojrzał jej w twarz.- Gdyby nie twój dziadek pewnie byłbym ćpunem, albo umarłbym już dawno.
- Przepraszam, to przeze mnie cierpiałeś i z mojej winy trafiłeś tutaj.
- Nie obwiniaj się. Poza tym to mi wyszło nawet na dobre, bo przecież poznałem wielu wspaniałych ludzi, a do tego zrozumiałem wiele rzeczy. Wiesz, że nawet przestałem nienawidzić ojczyma? Nadal go nie lubię, ale mimo to nasze relację trochę się poprawiły- powiedział, gładząc ją po policzku, a następnie pocałował w czubek głowy.
*~*
Wylądowali na planecie i wyszli na zewnątrz.
- Skąd wiesz, że tu są?- spytał szatyn, patrząc na starca.
- Czarodziejka mówiła, że czas jest ich zgubą, a tutaj jest on szybszy o całe dwadzieścia cztery razy, a poza tym w jej komnacie zauważyłem łuskę smoka, a ta planeta została przez nie osiedlona jakiś czas temu.- wyjaśnił spokojnie, wskazując na ogromną jaskinię, z której właśnie wyłonił się potężny, czarny łeb.
- Kevin, to ty?- spytało stworzenie, a przybysze uśmiechnęli się szeroko. Skoro smok wołał Kevina, to znaczy, że chłopak tam był.
- Nie.- odpowiedział spokojnie Max i zrobił krok w przód.- Przyjaciele Kevina, szukamy ich.
- Tej rudej też?- smok zaśmiał się wesoło.- Teraz są gdzieś w przeszłości.- wyjaśnił, po czym wyszedł z groty.
- Skąd możesz to wiedzieć?- spytał Nathaniel zaskoczony.
- Słyszałem, co powiedziała czarownica. Pomyliła zaklęcia. Mieli wracać na Ziemię, zamiast tego cofnęła ich w czasie.
- Próbujemy ich odnaleźć.- wyjaśnił Max.- Pomożesz nam?
Bestia skinęła głową i podała mu czerwony kamień i wyszeptał przy tym jakieś zaklęcie.
- Powiedz je, a przeniesiesz się tam, gdzie oni, a aby wrócić tutaj zrób to samo, tylko od tyłu. Powinieneś trafić w to samo miejsce.
Starzec wziął od niego kamyk i przyjrzał mu się dokładnie.
*~*
Siedzieli tak jeszcze przez chwilę w milczeniu, patrząc się w gwiazdy, Brunet westchnął cicho, po czym powiedział, starając się ubrać swoje myśli w słowa, które mogłyby najlepiej oddać, to, co teraz czuł.
- Ostatnio wiele się zmieniło, nie?- spytał, ale kontynuował, nie czekając, aż rudowłosa udzieli mu jakiejkolwiek odpowiedzi.- Po naszej ostatniej rozmowie… Wiesz, ja chyba nie potrafię wrócić do tego, co było. Jestem gotów ci wybaczyć, naprawdę cię kocham, ale nie potrafię z tobą żyć. Nic już nie będzie takie jak kiedyś, wiedziałem to, byłem gotowy na zmiany, ale teraz już nie jestem. Myślę, że powinniśmy zapomnieć o tym wszystkim, co się wydarzyło i wrócić do stanu sprzed naszego pojawienia się na Sodomie. Dzięki tej hm… podróży wiele zrozumiałem, ale chyba wolałbym być tylko twoim przyjacielem. Kocham cię, ale nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, nie chcę ponownie się w to angażować. Wiem, że jeśli pozwolę sobie na tą słabość, nie będę już umiał się z tego wygrzebać, przepraszam.
- Nie przepraszaj, rozumiem.- szepnęła, patrząc ,mu głęboko w oczy.- To ja zawaliłam, jakoś się z tym pogodzę, muszę. Mam tylko nadzieję, że mamy jeszcze szansę na wspomniana przez ciebie przyjaźń, bo nie chcę, a może nie potrafię ciebie stracić.
- To na pewno.- obiecał.- Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez twojej obecności, po prostu nie chcę się w to głębiej angażować.- wyjaśnił i przytulił ją lekko.
- Dzieciaki, pora wracać!- usłyszeli za sobą wołanie Maxa i oboje poderwali się gwałtownie. Kevin nie zastanawiając się dłużej nad tym, co robi podbiegł do starca i przytulił go mocno.
- Wiedziałem, że zawsze mogę na ciebie liczyć, dziękuję, dziękuję ci za wszystko. Nareszcie zrozumiałem jak wiele ci zawdzięczam.- powiedział, wzmacniając uścisk, a on tylko zaśmiał się cicho.
- No dobra, na ckliwości przyjdzie jeszcze pora, wracamy.- oznajmił, kierując się w stronę gruchota.
Gwen usunęła Tennysonom z teraźniejszości pamięć o swoim przybyciu, a następnie przeniosła ich powrotem na Sodomę. W międzyczasie okazało się, że Nathaniel z ekipą dostarczyli już smokom Alfa Runę. Kevin obiecał im tę krainę na własność, wraz ze wszystkimi żyjącymi w niej istotami, a w zamian otrzymał obietnicę pomocy i oddania ze strony smoków, po czym wszyscy udali się do statku kosmicznego, którym przyleciał ty Max.
Osmozjanin wylądował pod blokiem Gwen, po czym razem z nią wyszedł na zewnątrz.
- Trzymaj się.- szepnął, przytulając dziewczynę na pożegnanie.- Ja lecę na misję, widzimy się za trzy miesiące.
- To już nie za pół roku?- spytała jednocześnie zdezorientowana i ucieszona faktem, że zobaczy go szybciej, niż myślała.
- Tam już jest inny odział.- wyjaśnił, po czym odwrócił się do niej plecami i ruszył po rampie na pokład statku.- Do zobaczenia!- zawołał na koniec i zniknął w cieniu maszyny.
______________________________________________________________________________
Część tego rozdziału powstała już ponad pół roku teraz, a część dzisiaj. Po tak długiej przerwie widzę jak wiele błędów ma ta historia, ale ponieważ nie lubię zostawiać czegoś nieskończonego, postanowiłam jakoś się za to wziąć i skończyć tę historię. Natrafiłam gdzieś na stare notatki i w mojej głowie pojawiła się nowa koncepcja, a raczej ulepszona wersja starej. Opowiadanie niestety ma wiele błędów i kilka zdarzeń, które najchętniej bym usunęła w tej chwili, więc nie będzie takie, jakbym chciała, ale mam nadzieję, że choć trochę lepsze.
Od tej chwili na pewno będzie bardziej skupiało się na studiach, życiu w NY i gwevin, bo taki był początkowy zamiar.
Długo mnie nie było, ale potrzebowałam czasu, żeby się ogarnąć. Od dziś rozdziały planowo co 5-10 dni, nie rzadziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz