czwartek, 16 kwietnia 2015

Odnaleźć siebie II część 21

Siedziała na kanapie, wpatrując się w wyłączony telewizor takim wzrokiem, jakby coś bardzo ją zaciekawiło. W swojej głowie odtwarzała wszystko to, co wydarzyło się w Piekle. Nie była już pewna, czy to była rzeczywistość, czy tylko kolejny, piękny sen. Pocałunki ukochanego, kłótnia z Kleopatrą, widok Szatana, powrót do ukochanej matki, to wszystko wydawało jej się takie realne, a zarazem niemożliwe. Jak to możliwe, że można tak po prostu wejść sobie do zaświatów, a żaden człowiek na świecie nie ma pojęcia o ich istnieniu, nikt jeszcze nigdy tam nie trafił za życia. To wszystko wydawało jej się absurdalne i tak bardzo nierzeczywiste, że z każda sekundą była coraz bardziej przekonana, że wszystko jej się tylko przyśniło, że tak bardzo tęskni za ukochanym, że wyobraziła sobie spotkanie z nim w jego świecie.
Od tych rozmyśleń powoli zaczynała bolec ja głowa, ale nie potrafiła zapomnieć, ani też odpowiedzieć sobie na to pytanie. Co prawda mogłaby zapytać Aleksandra, ale bała się, że jeśli wszystko okaże się ułudą chłopak po prostu ją wyśmieje, albo stwierdzi, że jest nie normalna i nie będzie chciał dłużej się z nią widywać.
Wzięła głęboki wdech, aby opanować coraz szybciej pracujące serce, ale na nic się to nie zdało. Obawa przed kolejnym normalnym dniem bez Niego, była zbyt silna, aby dało się ja tak po prostu stłumić w środku. Tak, teraz już nabrała pewności, że jej wyobraźnia płata figle i najlepiej byłoby jak najszybciej o tym zapomnieć. Dlaczego więc nie potrafiła? Myśl, że Los Diablos było tylko jej wyobrażeniem nie przyniosła jej ulgi tylko panikę. Serce waliło jej jak młot, a głowa pulsowała od nadmiaru myśli. Powoli wzrok zaczął jej szwankować, obraz się zamazał, a następnie znikł, a ona została sama ze swoimi obawami, nic poza nimi w tej chwili nie staniało.
Otrzeźwiło ją dopiero głośne dudnienie w drzwi. Nim jednak zdążyła się poderwać te otworzyły się z głośnym hukiem, w progu domu stanął jej przyjaciel.
- Wszystko w porządku?- spytał zatroskany, siadając obok niej. Nie czekał jednak na odpowiedź, gdyż jej myśli były dosyć jasne. Pogładził ją tylko po policzku, po czym wtulił twarz w zagłębienie jej szyi.- Gwen, skarbie, jestem tu. Naprawdę, tu jestem.- szepnął jej do ucha, a gdy odsunął się na tyle, aby mogła przyjrzeć mu się dokładni nie ujrzała twarzy przyjaciela, tylko swojego ukochanego.
Nic nie powiedziała, nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Wtuliła tylko twarz w jego klatkę piersiową, objęła go z całej siły i zaszlochała cicho.
Czyli to nie sen, on tu był, nareszcie znowu obok niej, mogła usłyszeć jego głos i poczuć jego dotyk.
- Tak bardzo cię kocham.- wyszlochała, mocniej zaciskając ręce wokół jego pasa.
- Ja ciebie też kocham księżniczko.- zapewnił, po czym zmusił, aby spojrzała mu w twarz.- To co chcesz dzisiaj robić? Obiad, kino, spacer, zoo, a może zostaniemy tutaj, albo zaszyjemy się w jakimś ciemnym, lesie, gdzie nikt nas nie znajdzie, gdzieś, gdzie będę mógł pozostać sobą?
- Nie mogę, nie mam czasu, obiecałam Julii, że zajmę się Kevinem. Wiesz, oni tak dawno nie mieli chwili tylko dla siebie, Julia czuje się odtrącana przez Bena, dlatego zaproponowałam mu, że zajmę się młodym.
- Niańczymy Kevina, dobra, więc jednak zoo.- zaśmiał się, zmieniając rysy twarzy na te należące do Aleksandra.
*~*
Zatrzymał samochód pod domem dawnego przyjaciela i razem z rudowłosą ruszył do środka, weszli oczywiście bez pukania. Ach te przyzwyczajenia z Piekła. Na widok Bena uśmiechnął się lekko, po czym rzucił się obok niego na kanapę.
- Przyszliśmy pilnować twojego dzieciaka.- odpowiedział na jego nieme pytanie, dlaczego tu jest.
- Przyszliście?- spytał zdziwiony i w tej samej chwili zahuczały mu w głowie słowa kuzynki. „Czuję do Aleksa chyba coś więcej, niż tylko przyjaźń”- Niech będzie- stwierdził z uśmiecham w chwili, gdy na dół zeszła jego małżonka.- My lecimy, dacie sobie radę, prawda?- spytał, wstając, po czym podszedł do żony i objął ją czule, a następnie ruszyli ku wyjściu.
- Opowiesz mi później, prawda?- szepnęła przyjaciółce do ucha, gdy ją mijała, a następnie zaśmiała się cicho.
- Ale co?- zadziwiła się, odwracając głowę do drzwi. Niestety, Tennysonowie zdążyli już wyjść.
- O nas, o tobie i Aleksie.- wyjaśnił. Gwen zaśmiała się cicho, ale on wcale nie był rozbawiony. Wiedział, że gdyby nie było Aleksandra, a kobieta spotkałaby w końcu jakiegoś normalnego mężczyznę na swojej drodze mogłaby w końcu być szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Z mężem i dziećmi u swojego boku, a teraz… teraz, gdy pojawił się w jej życiu już nie chciała nikogo. Doskonale zdawała sobie sprawę, że on nie jest w stanie zapewnić jej prawdziwej rodziny, ale dla niej to nie miało znaczenia, liczyło się tylko to, że ma go tuż obok. Westchnął cicho i skierował swoje kroki do pokoju siedmiolatka.- To co młody, zoo?
- Aleks!- chłopiec rzucił się brunetowi na szyję.- Tęskniłem za tobą, Gwen nie powiedziała, kiedy cię przyprowadzi, a zoo jest spoko.
- No to chodźmy.
*~*
Dochodziła piąta. Z wycieczki do ogrodu zoologicznego wrócili ponad godzinę temu i teraz siedzieli w salonie oglądając jakiś kryminał, a Kevin odrabiał lekcje w sowim pokoju. Od prawie pół godziny anodytka zerkała nerwowo na zegarek i wydawała się być coraz bardziej poirytowana.
- Powinni już być.- warknęła wyraźnie zła.- Ben dobrze wie, że zawsze o piątej muszę mieć wolny wieczór.
- Gwen, skarbie, już nie musisz.- zauważył, obejmując ją czule.- Po co ci gadanie do pomnika. skoro masz mnie tutaj?- spytał cicho.- Jeśli chcesz dbać o grób, twoja sprawa, ale możesz to z powodzeniem robić raz na tydzień, albo nawet dwa.
- Wiem, przepraszam.- burknęła- Czasami zapominam, to już takie przyzwyczajenie, robiłam to dzień w dzień od dziesięciu lat.
- Rozumiem, ale teraz dzień w dzień będziesz miała mnie naprawdę.- szepnął, całując ja w szyję. Zielonooka miała już oddać pocałunek, ale w tej chwili usłyszeli nad głowami krzyk chłopca.
- Już skończyłem! Gwen, Aleks, pojedziecie w sobotę z nami na wycieczkę? Tata obiecał, że zabierze mnie na wycieczkę po kosmosie gruchotem 3. Proszę, zgódźcie się. To taka tradycja, chcę, żebyście tez tam byli, będzie fajnie.
- Tradycja, nie rozumiem.- powiedziała zaskoczona, wpatrując się w chłopca.
- No bo w tym tygodniu był trzynasty, ale tatuś nie mógł, walczył z potworami.- wyjaśnił chłopiec, siadając miedzy nią, a jej przyjacielem.- Każdego trzynastego tata zabiera mnie w jakieś fajne miejsce, albo pokazuje różne rzeczy, które kojarzą mu się, albo należały do wujka Kevina. No i w sobotę polecimy jego gruchotem. Już lataliśmy, ale tym razem udamy się na Osmos trzeci, do jego domu.
- Trzynastego zmarł.- przypomniała sobie nagle, a po jej policzkach spłynęła łza.- Robicie tak co miesiąc?
- Tak, ale dopiero odkąd skończyłem trzy lata, tata twierdzi, że wcześniej byłem za młody. Chociaż nie, jak miałem roczek, pokazywał mi jego odznakę, przynajmniej tak mówił.- odpowiedział na jej pytanie, po czym przeszył ją błagalnym spojrzeniem.- To jak, polecicie z nami?- spytał, ale ona nic nie powiedziała. Wpatrywała się tylko dziwnym wzrokiem w twarzyczkę chłopca, a po jej policzku spłynęła kolejna łza.
- Polecimy, z tobą nawet na koniec świata, młody.- odpowiedział za ukochana w chwili, gdy do domu weszli Ben z Julią. Gwen poderwała się gwałtownie i wtuliła w kuzyna. Ten już miał spytać, co się stało, ale zauważył, że Aleks pokiwał przecząco głową.- Kevin ci wszystko wyjaśni, a my już lecimy.- stwierdził, podchodząc do anodytki i obejmując ją czule.- jeśli pomysł młodego ci się nie spodoba, to daj nam znać.- powiedział, po czym oboje z Gwen opuścili ich dom.

1 komentarz:

  1. Każdego trzynastego... Piękny gest ze strony Bena, a jednocześnie taki smutny. Mały Kevin jest uroczy. Jakie to musi być niezrozumiałe dla Gwen, że Kevin jednocześnie żyje jako Aleks, ale jako Kevin umarł... Jej nigdy nie jest łatwo :c A rozdział super, mały Kevin strasznie mi się podoba, a ten fragment o trzynastym... Ben znalazł spokój, by uhonorować przyjaciela i opowiedzieć synowi o kims tak dzielnym... Super <3 Bardzo mi się podobało ^^

    OdpowiedzUsuń