Przez dłuższy czas unosili się w
niebieskiej przestrzeni, a później wylecieli z niej uderzając z hukiem o jakąś
skałę.
- Gdzie jesteśmy?- spytała zmartwiona
Gwen.
Brunet podniósł się szybko i
rozejrzał dookoła, po czym odpowiedział na jej pytanie.
- Chyba na Sodomie.
- Gdzie?!-dziewczyna była
zdezorientowana.- Przecież Sodoma to miasto wspomniane w Biblii.
- Tak, ale jest też taka planeta.
- A czy ktoś stąd będzie umiał, bądź
przynajmniej chciał nam pomóc?- spytała z nadzieją.
- Nie. Tutaj nikogo nie ma. Planeta
ta została wyniszczona dawno temu. Kiedyś było to wspaniałe miejsce, o które
zahaczało wielu kosmitów. Wspaniałe widoki, a w knajpach jedyne w swoim rodzaju
przekąski. Takich nie dostałabyś nigdzie indziej. Poza tym produkowano tu najlepszą
broń i statki kosmiczne w całym wszechświecie. Jakieś trzy lata temu na planetę
najechała banda kosmitów. Przejęli oni całą planetę, ale po kilku miesiącach im
się znudziło, więc ją splądrowali i odlecieli. Teraz to tylko skały, ale na
szczęście można tu oddychać.
- Czyli co?- spytała przerażona.
- Komunikacja też nie działa, więc
chyba utknęliśmy.
- Nie, to nie możliwe.-szepnęła, a po
jej policzkach spłynęły łzy.
- Nie płacz.- poprosił obejmując ją
pocieszająco. Trzy lata, to niewiele czasu, więc może jednak jest tu jakaś
wioska, albo hangar z bronią. Jeśli coś znajdziemy, to może uda mi się zbudować
coś, czym dolecimy do Nicości.
- Dlaczego do Nicości?
- W okolicy nie ma żadnej planety.
Jest tylko czarna dziura, która ponoć przenosi właśnie do Nicości. Jeśli tam
się dostaniemy, to wystarczy tylko, że odnajdziemy strażnika, który odeśle nas
do domu.- wyjaśnił.
- Co to znaczy ponoć?
- No wiesz, to tylko plotki. Nie
spotkałem nigdy osoby, któryby tam wleciała.- wzruszył ramionami i uśmiechnął
się wesoło.- Może będziemy pierwsi.
- Jeśli nic nie znajdziemy, to jak
myślisz, ile tu będziemy?
- Ta planeta rządzi się własnymi
prawami. Jakbyś patrzyła na zegarek, to czas będzie płynął tak samo, jak na
Ziemi. Tutaj doba również trwa dwadzieścia cztery godziny. Gdybyś jednak
spędziła tu pełną dobę, a potem wróciła na Ziemię, to możesz się zdziwić, bo
tam upłynie zaledwie godzina.
- Ale gdybym wyleciała od nas i cały
czas obserwowała czas, to tutaj też minęłaby godzina, tak?
- Nie zrozumiałaś, prawda? Gdy jesteś
na Sodomie czas wydaje ci się płynąć tak samo, jak na Ziemi. Doba trwa tyle
samo, co tam. Różnicę widać dopiero, gdy wrócisz do domu. Nikt nie wie dlaczego
tak jest.
- Czyli teoretycznie możemy męczyć
się tu nawet przez miesiąc, a oni nie zaczną nas jeszcze szukać?
- Dla nich to by było trzydzieści
godzin, więc teoretycznie tak.
- Jak chcesz spędzić miesiąc bez
jedzenia i wody?- spytała i znów zachciało jej się płakać. Jakoś nie miała
ochoty umrzeć śmiercią głodową na jakiejś odludnej planecie.
- Nie wiem, coś wymyślimy. Na pewno
znajdziemy wodę, a może nawet Źródła Soczystości.
- Co?
- To taka jakby rzeka, ale nie płynie
w niej woda, tylko taki soczek. Już kilka kropli wystarcza, aby zaspokoić
pragnienie, a do tego smakuje naprawdę dobrze. Poza tym zwalcza też w niewielkich
ilościach głód.- wyjaśnił spokojnie, po czym ruszyli w drogę.
- Wiesz przynajmniej, gdzie tego
szukać?- spytała po godzinie marszu.- Jestem już zmęczona i chce mi się pić.
- Nie wiem.- przyznał, ale głos miał
opanowany.- Może nawet to źródełko już dawno wyschło, ale musimy szukać. Stanie
w miejscu nam nie pomoże, a tak zawsze jest jakaś szansa. Poza tym jesteś
anodytką i gdybyś chciała, to mogłabyś wyczarować nam wodę, albo coś.
- Nie umiem.- warknęła.
- To nie marudź, tylko idź.-
odpowiedział równie nieprzyjemnie i przyspieszył.- W moim oddziale nie miałabyś
szans.
- No właśnie. Od dawna masz ten swój
oddział?- spytała zaciekawiona.
- To już chyba półtorej roku.
Pozwolono mi go utworzyć, gdy tylko otrzymałem stopień specjalisty. Teraz
jesteśmy najlepsi, a wysyłają nas tylko na beznadziejne misje Oczywiście
jeszcze nigdy nie przegraliśmy.
- Nie boisz się na tych misjach?
- Byłbym głupi, gdybym się nie bał.
Jeśli nie czujesz strachu, nie odróżnisz odwagi od głupoty i narażasz ludzi na
śmierć. Fajnie jest jednak wiedzieć, że ludzie, których mam u swego boku są dla
mnie w stanie zaryzykować własne życie.
- A ty dla nich?- chciała wiedzieć
rudowłosa.
- Oczywiście, że tak. Sam
kompletowałem oddział i wszystkich obecnych jego członków traktuję, jak braci.
Szczególnie Nathaniela.- Powiedział i zatrzymał się nagle. Przed nimi znajdował
się zrujnowany hangar.- Może tam coś jest.- powiedział i oboje puścili się
biegiem w jego stronę.