sobota, 26 kwietnia 2014

Ucząc się znów kochać 2

I już po testach. :) Teraz zostało mi już tylko czekać na wyniki i wybrać szkołę. Mam nadzieje, że o mnie nie zapomnieliście przez ten krótki czas.

Od tamtego dnia minął tydzień. Pani Levin z mężem i rodzice Gwen zamieszkali z rudowłosą, ale odkąd tylko się przeprowadzili Kevin się do nich nie odezwał, co bardzo martwiło jego matkę. Kobieta wracała z zakupów, gdy nagle drogę zajechało jej auto syna.
- Wsiadaj, podwiozę cię.- Powiedział, a ona wsiadła do samochodu.
- Dlaczego się nie odzywasz?- Spytała kobieta z troska w głosie.
- Jakbyś częściej chodziła na miasto, to może byśmy się widywali.- burknął.
- Gdybyś nie był obrażony na Gwen, to nie spał byś teraz w hotelu.- zauważyła.
- Nie jestem obrażony. Po prostu nie chce na nią patrzeć, jasne?
- Odpuść jej trochę. Pamiętaj, że ona nie zdaje sobie sprawy z tego, co ci zrobiła.
- To już nie mój problem.- Warknął i zatrzymał samochód.- Wysiadaj.
- Co, dlaczego?- spytała zdezorientowana.
- Już dojechaliśmy mamo.- Powiedział ze śmiechem i pocałował ja w policzek.- Wpadnę jutro, jak Gwen będzie na zajęciach.
- Dobrze.- zgodziła się i wysiadła z auta.

Następnego dnia osmozjanin stawił się w mieszkaniu na kilka godzin po tym, jak Gwen pojechała na uczelnie. Ku jego zaskoczeniu mieszkanie było puste. Zdziwiony zadzwonił więc do swojej matki.
- Gdzie jesteście?- Spytał nie kryjąc złości.
- Dobrze, że dzwonisz. Musisz nam pomóc.
- Co się stało?- Spytał przerażony, gdyż kobieta miała wyraźnie zmartwiony głos.
- Gwen odwołali dziś zajęcia, ale ona nie wróciła do domu.
- I niby ja mam się tym martwić?!- Wrzasnął do telefonu.- To duża dziewczynka i da sobie rade sama, a jeśli nie, to trudno.- Warknął.
- Kevin, nie tak cię wychowałam.- Oburzyła się kobieta.
- Trudno. Jak chcesz, to pomagaj jej szukać, ale ja do tego ręki nie przyłożę. Mam gdzieś, co się stało. Jak sama powiedziała, nie jestem już częścią jej życia. Mam ją w dupie.
- Zawsze tak było, prawda?- Usłyszał za sobą głos rudowłosej i od razu poznał, ze dziewczyna płakała. Powiedział tylko mamie, że Gwen jest już w domu i rozłączył się odwracając się do anodytki.
- Coś się stało?- Spytał starając się przybrać obojętny ton głosu.
- Nic.- odpowiedziała i usiadła na schodach, po czym zaczęła cicho szlochać. Brunet westchnął tylko wściekły sam na siebie, że mimo wszystko bardzo chciałby jej pomóc, a każda łza spływająca po policzku tej, która wciąż tak bardzo kochał rani jego serce.
- No przecież widzę.- Powiedział siadając obok.- Oni strasznie się o ciebie martwili.
- Wiem, przepraszam.- Westchnęła ocierając łzę i weszła do mieszkania zamykając za sobą drzwi na klucz.
Osmozjanin nawet nie drgnął. Siedział tak na tych schodach zastanawiając się, co mogło się stać. Był na nią wściekły, ale nigdy nie wypierał się faktu, że mimo upływu lat i krzywdy, jakiej mu kiedyś wyrządziła on wciąż ją kocha. Udawał obojętność, ale zmartwił się gdy zobaczył jej smutną twarz.
Nawet nie zauważył kiedy do budynku weszła reszta domowników. Otrzeźwił go dopiero siarczysty policzek, który otrzymał od swojej rodzicielki. Wstał i spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Gdzie była?- Spytała pani Tennyson chłopaka, a on tylko wzruszył ramionami.

- Nie wiem, ale chyba coś się stało, bo płakała.- Odpowiedział, po czym wyszedł z budynku dodając tylko szeptem do swojej matki.- Zadzwoń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz