niedziela, 6 kwietnia 2014

Ucząc się znów kochać 1

Hejka :) Oto pierwszy rozdział nowej serii. Wstawiam dzisiaj, a nie za tydzień, bo zbliżają się egzaminy gimnazjalne i muszę przerwać pisanie. Trzeba zacząć się uczyć, a więc nowa notka dopiero po testach.

Z auta wysiadł osmozjanin i stanął naprzeciw niej. Od razu spełniły się najgorsze obawy rudowłosej, której serce zaczęło szybciej bić, a jedyne, co teraz czuła to ogromna tęsknota, tęsknota za chłopakiem, za jego pocałunkami, za wspólną praca i za głosem, którego tak dawno nie słyszała, a tak bardzo pragnęła. Przyjrzała mu się dokładnie i stwierdziła, że brunet bardzo się zmienił, ale na lepsze. Nabrał mięśni, zmężniał, a jego uśmiech był jeszcze bardziej powalający, niż przedtem. Jedyne, co szpeciło wygląd chłopaka, to podłużna blizna na prawej stronie twarzy, która ciągnęła się od połowy czoła, po koniec kości policzkowej.
- Możesz łaskawie odbierać telefon?- Warknął, a uśmiech zniknął z jego twarzy. Rudowłosa szybko otrzeźwiała i odpowiedziała równie nieprzyjemnym tonem.
- Nie. Nie jesteś już częścią mojego życia. Pogódź się z tym.- Gwen była poirytowana jego obecnością, gdyż od tygodnia brunet wydzwaniał do niej po kilka razy dziennie. Pół roku po wysłaniu przez nią listu też tak robił, ale po miesiącu się odczepił i miała nadzieję, że teraz też tak będzie.
- Zauważyłem. Uwierz, że nie cieszy mnie twój widok, ale jak porzuca się rodzinę, to trzeba przynajmniej o niej pamiętać!- Wrzasnął oskarżycielskim tonem. Ku zaskoczeniu anodytki w jego oczach malowała się złość i nienawiść. Czyżby chłopak miał czelność jej nienawidzić po tym wszystkim, co jej zrobił, po tym, jak wypiął się na nią dwa lata temu?
- Nikogo nie porzuciłam!- Wrzasnęła.- Wyjechałam na studia debilu!
- Nie rób scen.-Powiedział już spokojniej.- Wsiadaj do auta, pogadamy.
Zielonooka sama nie wiedziała czemu to robi, ale posłusznie wsiadła do samochodu.
- Czego chcesz?- Warknęła, gdy tylko ruszyli.
- Ja? Niczego. Pomyślałem sobie tylko, że skoro twoja rodzina tu jest, to pewnie chcesz się z nimi spotkać, a tak na serio, to twoja mama prosiła, abym cie przywiózł do hotelu, w którym mieszkają już od tygodnia.
- Tu, czemu?- Spytała zdezorientowana, a cała złość natychmiast z niej wyparowała.
- Bo waszego domu już nie ma, niczego już nie ma.- Powiedział cicho.
- Nie rozumiem. Możesz mi to jakoś wyjaśnić?- Spytała już zupełnie łagodnie.
- Na Bellwood najechali kosmici, którzy chcieli zemsty za coś tam na twoim kuzynie. Całe miasto zostało splądrowane, a mieszkańcy, którzy przeżyli zostali ewakuowani. Twoich rodziców i mamę z ojczym przywiozłem tutaj, bo wiem, że się tu uczysz.- Wyjaśnił.
- Czyli straciliśmy wszystko?
- Wszyscy stracili księżniczko.- warknął.
- A Ben i dziadek, co z nimi?
- Nic im nie jest. Też się ewakuowali, ale nie wiem gdzie.- Powiedział i zatrzymał samochód, po czym warknął tak nieprzyjemnie, jak na początku. - Wysiadaj, jesteśmy na miejscu. Idź do pokoju numer 513, tam są twoi rodzice.
Zdezorientowana dziewczyna wysiadła z samochodu, Kevin ruszył powoli za nią.

Gdy wszyscy siedzieli już przy kolacji Gwen postanowiła przedstawić im pomysł, na który wpadła godzinę wcześniej.
- Musicie tu zostać na dłużej, prawda?- Spytała nieśmiało.
- A co cię to obchodzi?- Warknął brunet poirytowany pytaniem.
- Pomyślałam sobie, że skoro już musicie tu mieszkać, a ja mam trzypokojowe mieszkanie, to rodzice mogliby spać w jednym z nich, a ty z mamą i ojczymem w drugim.- Wyjaśniła jeszcze mniej pewna siebie.
- To bardzo miło z twojej strony skarbie.- Powiedziała pani Levin.- Zaoszczędzilibyśmy sporo pieniędzy na hotelu.

- Co?!- Oburzył się Kevin.- Ja i ona pod jednym dachem? Nie zniósłbym tego- Warknął.- Ale wy możecie skorzystać- powiedział do rodziców i po prostu wyszedł.

1 komentarz: