Następnego dnia koło dziesiątej rano
do jej domu wpadł Ben. Szatyn był zdyszany, a po przyjściu zamknął drzwi na
klucz.
- Coś się stało?- Spytała zdziwiona
wychodząc z kuchni.
- Pupilek Levina za mną łazi od
samego rana.
- Co za nieposłuszne zwierze.-
Burknęła.- Nie to miał robić.- Zniknęła w kuchni, aby po chwili wyjść z
talerzem pełnym kanapek.- Zjesz śniadanie?- Spytała i usiadła na kanapie.
- Słuchaj, przyszedłem, bo… Wiem, że
po tym wszystkim nie powinienem prosić o radę akurat ciebie, ale Julia nie daje
mi żyć.
- Z tego, co wiem, to się
pokłóciliście, tak?
- To nie znaczy, że musiała szukać
pocieszenia u twojego kryminalisty!
- Co?- Spytała zdziwiona. Tak bardzo
zamartwiała się Kevinem, że zdążyła zapomnieć o całej sprawie z rzekomą zdradą.
- Ja tylko mówię, że mogła ze mną
pogadać, zanim do niego poszła.
- Ach, ty o tym. Rozmawiałam z Julią
i okazało się, że ona tam tylko nocowała. Byliście pokłóceni, a ja spałam poza
domem, więc poszła do Kevina.
- A ty co? Dałaś się już mu przekabacić?
Najpierw dzwonisz zapłakana twierdząc, ze ten dupek cię zdradza z moją
dziewczyną, a potem twierdzisz, że to pomyłka. Zastanów się!
- Bo to była jedna wielka…- Urwała,
bo usłyszała kroki na schodach, a po chwili ujrzała Kevina. Chłopak zbladł, gdy
tylko pojawił się na dole i zawrócił pospiesznie.- Mówiłeś, że Lucy cię ściga?-
Spytała szeptem po chwili zastanowienia.
- Tak, ale co to ma do rzeczy?
- A to, że robi to na moje polecenie.
Jak mogłam od razu się nie domyślić? Wynoś się!
- Co, dlaczego?
- Jak mogłeś go pobić i jeszcze
zostawić w tym pieprzonym lesie? Nienawidzę cię! Wynoś się stąd dopóki jestem
miła.- Warknęła wściekle, a on po prostu wstał i podszedł do drzwi.
- Zasłużył na to.- Burknął wychodząc.
Rudowłosa wpatrywała się przez chwilę
w ścianę, a potem ruszył na górę do pokoju Kevina.
- Jak się czujesz?- Spytała siadając
obok niego na łóżku.
- Dobrze.- Wzruszył ramionami.
- Przepraszam.- Wypaliła nagle.-
Zadzwoniłam do Bena, ale nie sądziłam, że mógłby ci coś zrobić. Nie chciałam,
aby tak to wyszło.
- Nie przepraszaj. Z resztą nie mam
żalu, bo na jego miejscu pewnie zrobiłbym to samo. A jeśli chodzi o tamtą noc,
to…
- Już wszystko wiem, Julia mi
opowiedziała. Po prostu wyciągnęłam złe wnioski.
- Tak, a czego mogłem się spodziewać
po tym, jak całowałem się z Julią?
- Mówisz, że nie masz żalu, ale ja
miałam wczoraj wrażenie, że jesteś wściekły i to bardzo.
- Tak, ale nie na twojego kuzyna,
tylko na siebie. Wciąż chce być hydraulikiem, ale mam wrażenie, że to nie
miałoby sensu, skoro boję się nawet Tennysona. Byłem pewien, że Markusowi nigdy
nie uda się mnie złamać, a jednak się myliłem, bo dał radę.
- Daj sobie czas. Nie wymagaj od
siebie zbyt wiele.
- Ty nic nie rozumiesz.- Powiedział
oskarżycielskim tonem głosu.- Już nic w moim życiu nie będzie takie jak kiedyś,
ja nie będę taki jak kiedyś. To, co mnie spotkało na zawsze zmieni moje życie.
To już nie jestem ja, a przynajmniej dla mnie.
- Co to ma znaczyć?- Spytała
zdziwiona.
- Nic.- Burknął i wyszedł z pokoju
zostawiając ją samą.
Hejka :)
To już przedostatni rozdział, a więc w sobotę wstawię zakończenie tej jakże nudnej opowiastki.Miało być trochę dłuższe, ale zabrakło pomysłów i chcęci. Mam w głowie już tysiąc nowych opowiadań, a piszę ze cztery i postanowiłam przynajmniej jedno zakończyć. A więc do soboty. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz