sobota, 22 marca 2014

Odnaleźć siebie część 38

Było już późno i Gwen coraz bardziej się denerwowała, że Kevin jednak nie przyjdzie do domu.
- A co jeśli on tylko tak powiedział, żebym się odczepiła? Miał być wieczorem, a już zaraz północ.
- Nie przejmuj się, zaraz wróci.- Spróbowała pocieszyć przyjaciółkę.- Ja jednak muszę już lecieć, bo jak już mówiłam byłam u rodziców. Chcą, abym wracała do domu.
Rudowłosa zostawiła tylko kartkę na stole na wypadek, gdyby chłopak jednak pojawił się w domu i zaproponowała Juli, że ją odwiezie. Później miała zamiar poszukać Kevina i przekonać go, żeby wracał razem z nią. Przyjaciółkę wysadziła pod jej domem, a sama pojechała do garażu ukochanego, który okazał się pusty. Zastanawiała się przez chwilę, gdzie mógł pojechać, a potem po prostu namierzyła jego samochód przez GPS i ruszyła we wskazanym kierunku, aż dojechała do lasu daleko poza miastem. Tam stał samochód, który jednak okazał się być pusty. Dziewczyna rozglądała się bezradnie po lesie, aż w końcu dostrzegła, że coś się rusza w oddali.
- Kevin?- Spytała nieśmiało i zrobiła krok w kierunku zbliżającej się postaci.- Kevin, to ty?
- Idź stąd.- Warknął i zrobił krok w tył.
- Nie wygłupiaj się, tylko wracaj do domu.
- Nigdzie nie wracam. Mam was dość.
- Nas?- Spytała zdziwiona i ruszyła w jego kierunku.
- Stój!- Krzyknął, lecz dziewczyna się nie zatrzymała, a nawet przyspieszyła kroku. Brunet zrobił kolejny krok w tył, potknął się o gałąź  i upadł na ziemię.- Nie podchodź, proszę.
- Posłuchaj, ja chcę tylko…- Zatrzymała się nagle patrząc na lubego.- Co ci się stało?- Spytała przerażona zupełnie zapominając o tym, co chciała powiedzieć. Ubranie chłopaka było poszarpane, a on sam miał na całym ciele liczne rany, z których sączyła się krew. Jego twarz była wykrzywiona grymasem bólu, ale w oczach czaiły się nienawiść i obrzydzenie.
- Och Kevin.- Szepnęła kucając obok niego, a następnie wyciągnęła dłoń ku jego twarzy.
- Nie dotykaj mnie!- Odwrócił głowę wyraźnie zły.
- Chcę ci tylko pomóc. Musimy jechać do szpitala.
- Nic mi nie jest.- Warknął i podniósł się powoli.- Żyję.
- Proszę, pojedź chociaż ze mną do domu. Martwię się o ciebie.- Przytuliła go, nim zdążył jakoś zareagować.- Przepraszam za wszystko, kocham cię
- Już dobrze, pojadę za tobą. Nie zostawię tu auta.
Zielonooka tylko westchnęła i wsiadła do jego samochodu twierdząc, że po swój wróci rano, a jemu nie pozwoli prowadzić. Osmozjanin nie protestował. Jechali w milczeniu, a gdy tylko dotarli na miejsce Kevin poszedł do siebie twierdząc, że jest zmęczony i chciałby się wyspać. Gwen ruszyła za nim.
- Pozwól, że najpierw cię opatrzę, dobrze?- Spytała łagodnie.
- Nie.- Burknął i rzucił się na łóżko.- Możesz wyjść?
- Tak, ale najpierw powiedz, co się stało.
- Nic się nie stało.- Warknął i zamknął oczy. Dziewczyna tylko westchnęła i poszła do siebie.
Długo jednak nie mogła zasnąć. Cały czas myślała o Kevinie i o tym, co mogło się stać. Markus co prawda już nie żył, ale Jacob, Alex i Mat mogli chcieć zemsty na brunecie za śmierć szefa. Z drugiej jednak strony z nimi chłopak spokojnie by sobie poradził.

Znowu westchnęła i usiadła na łóżku, aby trochę pomedytować. Po chwili udało jej się porozumieć telepatycznie z Lucyferem, którego poprosiła, aby zwęszył tego, który zaatakował jej ukochanego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz