Było już późno i Gwen coraz bardziej
się denerwowała, że Kevin jednak nie przyjdzie do domu.
- A co jeśli on tylko tak powiedział,
żebym się odczepiła? Miał być wieczorem, a już zaraz północ.
- Nie przejmuj się, zaraz wróci.-
Spróbowała pocieszyć przyjaciółkę.- Ja jednak muszę już lecieć, bo jak już
mówiłam byłam u rodziców. Chcą, abym wracała do domu.
Rudowłosa zostawiła tylko kartkę na
stole na wypadek, gdyby chłopak jednak pojawił się w domu i zaproponowała Juli,
że ją odwiezie. Później miała zamiar poszukać Kevina i przekonać go, żeby
wracał razem z nią. Przyjaciółkę wysadziła pod jej domem, a sama pojechała do
garażu ukochanego, który okazał się pusty. Zastanawiała się przez chwilę, gdzie
mógł pojechać, a potem po prostu namierzyła jego samochód przez GPS i ruszyła
we wskazanym kierunku, aż dojechała do lasu daleko poza miastem. Tam stał
samochód, który jednak okazał się być pusty. Dziewczyna rozglądała się bezradnie
po lesie, aż w końcu dostrzegła, że coś się rusza w oddali.
- Kevin?- Spytała nieśmiało i zrobiła
krok w kierunku zbliżającej się postaci.- Kevin, to ty?
- Idź stąd.- Warknął i zrobił krok w
tył.
- Nie wygłupiaj się, tylko wracaj do
domu.
- Nigdzie nie wracam. Mam was dość.
- Nas?- Spytała zdziwiona i ruszyła w
jego kierunku.
- Stój!- Krzyknął, lecz dziewczyna
się nie zatrzymała, a nawet przyspieszyła kroku. Brunet zrobił kolejny krok w
tył, potknął się o gałąź i upadł na
ziemię.- Nie podchodź, proszę.
- Posłuchaj, ja chcę tylko…-
Zatrzymała się nagle patrząc na lubego.- Co ci się stało?- Spytała przerażona
zupełnie zapominając o tym, co chciała powiedzieć. Ubranie chłopaka było
poszarpane, a on sam miał na całym ciele liczne rany, z których sączyła się
krew. Jego twarz była wykrzywiona grymasem bólu, ale w oczach czaiły się
nienawiść i obrzydzenie.
- Och Kevin.- Szepnęła kucając obok
niego, a następnie wyciągnęła dłoń ku jego twarzy.
- Nie dotykaj mnie!- Odwrócił głowę
wyraźnie zły.
- Chcę ci tylko pomóc. Musimy jechać
do szpitala.
- Nic mi nie jest.- Warknął i
podniósł się powoli.- Żyję.
- Proszę, pojedź chociaż ze mną do
domu. Martwię się o ciebie.- Przytuliła go, nim zdążył jakoś zareagować.- Przepraszam
za wszystko, kocham cię
- Już dobrze, pojadę za tobą. Nie
zostawię tu auta.
Zielonooka tylko westchnęła i wsiadła
do jego samochodu twierdząc, że po swój wróci rano, a jemu nie pozwoli
prowadzić. Osmozjanin nie protestował. Jechali w milczeniu, a gdy tylko dotarli
na miejsce Kevin poszedł do siebie twierdząc, że jest zmęczony i chciałby się
wyspać. Gwen ruszyła za nim.
- Pozwól, że najpierw cię opatrzę, dobrze?- Spytała
łagodnie.
- Nie.- Burknął i rzucił się na
łóżko.- Możesz wyjść?
- Tak, ale najpierw powiedz, co się
stało.
- Nic się nie stało.- Warknął i
zamknął oczy. Dziewczyna tylko westchnęła i poszła do siebie.
Długo jednak nie mogła zasnąć. Cały
czas myślała o Kevinie i o tym, co mogło się stać. Markus co prawda już nie
żył, ale Jacob, Alex i Mat mogli chcieć zemsty na brunecie za śmierć szefa. Z
drugiej jednak strony z nimi chłopak spokojnie by sobie poradził.
Znowu westchnęła i usiadła na łóżku,
aby trochę pomedytować. Po chwili udało jej się porozumieć telepatycznie z
Lucyferem, którego poprosiła, aby zwęszył tego, który zaatakował jej ukochanego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz