wtorek, 18 sierpnia 2015

Odnaleźć siebie II część 27

Wow, 16 dni. Spóźniłam się o jakieś 6 dni, ale już jestem. Ale teraz już będę w miarę na czas. Pracę skończyłam, już nie wyjeżdżam, więc będę. Jak na tak długo wyczekiwany rozdział to troszkę krótko, ale co tam. Mam nadzieję, że błędów za dużo nie będzie, mimo iż pisałam na szybko.

Nie potrafiła znieść czekania. Czyżby Kevin obraził się na nią za to, że cały czas go okłamywała i nie chciała wyjawić przyczyny swoich trosk? Doskonale wiedziała, że diabeł nie daje sobie wmówić, że wszystko jest dobrze i zdaje sobie sprawę z tego, że coś ją dręczy. Może uraziła go swoim zachowaniem, tym, że nie potrafiła mu zaufać na tyle, aby wyjawić swoje troski. Ufała mu całkowicie, lecz nie chciała go martwić. Wiedziała, że oszukując go właśnie to robi, lecz wydawało jej się to najlepszym wyjściem, a teraz nie była już taka pewna. Trzy dni milczenia świadczyły o tym, że musi mieć jakiś powód. Tak bardzo chciałaby się teraz dostać do Piekła i z nim porozmawiać, zapytać o powód milczenia, a następnie je przerwać. Spojrzała na zdjęcie Kevina z dzieciństwa. Trzyletni chłopiec siedział na ogromnym, czarnym kocurze, a obok nich stał jego ojciec. Przyglądała się przez chwilę fotografii i nagle wpadła na pewien pomysł. Lucyfer… On na pewno może się dostać do Los Diablos i zabrać ją tam ze sobą, albo przynajmniej przekazać diabłu, że bardzo za nim tęskni.
Ogarnęła się szybko i zbiegła na dół do salonu, gdzie jej matka oglądała swój ulubiony serial. Usiadła obok brunetki, obejmując kolana rękoma i uśmiechnęła się lekko.
- Mamo…- zaczęła niepewnie, patrząc jej w oczy.
- Nie martw się skarbie, Aleks na pewno jeszcze się do ciebie odezwie. Widać, że coś do ciebie czuje.- przerwała jej ze śmiechem. Rudowłosa zachichotała cicho. Cieszyła się, że mama akceptuje jej „związek” z Aleksandrem, mimo iż nie wiedziała kto naprawdę kryje się za jego maską.
- No właśnie. Czuje, a się nie odzywa. Wiesz, on miał kosmicznych przodków, ale odziedziczył po nich tylko oczy, nie ma żadnych mocy, boje się, że mogło mu się coś stać. Sama nie potrafię go namierzyć, ale wiem, że Lucyfer dałby radę. Miałabyś coś przeciwko, gdybym zostawiła cię na kilka dni, poleciała na Osmos, a później wraz z kocurkiem poszukała Kev… to znaczy Aleksa?
- Oczywiście, że nie skarbie. Wiem, że zależy ci na tym mężczyźnie, widać, że jemu również. Jeśli martwisz się o niego, to leć, ale uważaj na siebie, dobrze? Wróć maksymalnie za trzy dni. Jeśli nie uda ci się go znaleźć przez ten czas, to razem poszukamy, zgoda?
- Tak, jesteś najlepsza!- zawołała, całując ją w policzek. Miała już wstać i pobiec do garażu po lamborghini Kevina, ale zatrzymała ją matka.
- Możesz lecieć na Osmos, ale nie bez śniadania. Za chwilkę coś przyrządzę. Wytrzymaj jeszcze trochę.- poprosiła, posyłając jej szeroki uśmiech.
*~*
Nie chciała tracić ani sekundy, dlatego zamiast jechać do hangaru i lecieć gruchotem postanowiła teleportować się na planetę za pomocą swojej magii. Okazało się to dla niej jednak zbyt dużym wysiłkiem. Chwilę po tym jak postawiła stopy na ziemi zakręciło jej się w głowie i upadła niczym szmaciana lalka.
Ocknęła się w ogromnym łożu, przykryta satynową kołdrą. Pomieszczenie było bogato zdobione, po czym domyśliła się, że jest w dworku, najprawdopodobniej w jednej z sypialni dla gości specjalnych lub samych właścicieli. Było tutaj dosyć chłodno, co przyniosło jej dodatkową ulgę. Odetchnęła głęboko, rozglądając się otępiałym wzrokiem. Naprzeciw niej stał Lucyfer, patrząc jej w oczy.
- Co cię podkusiło, żeby przenosić się tak daleko? Kevin mówił mi kiedyś, że bardzo się wtedy męczysz. Jesteś aż tak głupia?- warknął, obnażając kły.
- Nie, ale tu chodzi o Kevina. Nie odzywa się do mnie od…
- Od wojny w Piekle, tak, wiem coś o tym.- mruknął, podchodząc do niej.
- Jakiej wojny? Co się dzieje?- spytała przerażona, podrywając się gwałtownie do pozycji siedzącej.- Wyjaśnij mi.
- Nikodem i Rafael przejęli władzę w Niżesz Arkadii. Od dwóch dni panują nad podziemiami oraz ich mieszkańcami. Ci, którzy stawiali jakikolwiek opór zostali ukarani przymusową pracą, a ci, którzy stanęli bezpośrednio po stronie Szatana i wzięli udział w otwartej walce gniją teraz w lochach wraz ze swoim dawnym władcą.
- To znaczy, że Kevin siedzi teraz w więzieniu wraz z Lucyferem?- spytała cicho, czując, jak do jej oczu napływają łzy. To znaczy, że nie mogę go odwiedzić?
- Nie możesz. Nasz diabełek co prawda nie ogląda jeszcze świata zza krat, ale jest pod stałą kontrolą strażników i zapewne wkrótce dołączy do pozostałych. Nie masz szans na spotkanie z nim, chyba, że nowy Szatan zezwoli ci na to, w co bardzo wątpię.
- Nie siedzi z innymi? Dlaczego?
- Był głównym obrońcą Lucyfera. On i Kleopatra mieli pilnować go przez cały czas aż do zapowiedzianej walki. Gdy ta nastąpiła ich zadaniem było chronić władcę. Nawet gdy rebelia przeniosła się na większość miasta oni musieli pozostać w gwardii Szatana. Po kilkunastu godzinach walki Rafael i Nikodem zakradli się do Lucyfera w środku nocy. Wszyscy sapali w jego gabinecie. To był idealny moment na atak. Niewiele brakowało, aby nasz szef zapłacił za tę chwilę nieuwagi życiem. Kevin uratował go w ostatniej chwili. Został godzony gorejącym mieczem, póki nie wydobrzeje zostanie w swojej posiadłości, ale nikt nie ma tam wstępu.
- Ale nic mu nie jest? Żyje, tak?- spytała histerycznie.
- Skarbie, on nie żyje od ponad dziesięciu lat, ale tak, jego dusza wciąż istnieje. Jedna z naszych diablic ma moc uzdrawiania, lecz nie zostanie wpuszczona do środka. Póki oni panują nad Piekłem nie ma gwarancji, że facet z tego wyjdzie. Rany zadane tą bronią goją się bardzo długo i są bardzo bolesne.
- Wiec co zrobimy? Przecież nie możemy go tak zostawić!- wrzasnęła rozzłoszczona.
- Nie możemy. Trzeba wedrzeć się do więzienia, uwolnić Szatana, Kleopatrę i resztę, pomóc mu zdetronizować tamtych dwóch, a następnie zabrać Wiktorie do Kevina.
- Więzienie jest pewnie poza pałacem Szatana najbardziej strzeżonym budynkiem w Piekle. Jak chciałbyś niby tego dokonać?- warknęła, po czym dodała już łagodniej.- chyba mam lepszy pomysł. Zaatakujmy od razu nowych władców i zmuśmy ich do ustąpienia z tronu. Gdy przestaną sprawować władze automatycznie ich rozkazy będą nieważne. Będziemy mogli zażądać wypuszczenia ich z lochów oraz swobodnego dostępu do posiadłości Kevina. Wydaje mi się, że tak będzie najlepiej. Później przywrócimy lucyfera na tron, a o całym zajściu poinformuje się Archanioły. One zdecydują co zrobić z tamtymi dwoma, bo Lucyfer pozbędzie się ich z Piekła.
- Zrobimy jak chcesz, ale lepiej nie mieszać w to Archaniołów, a już szczególnie Gabriela. O losie diabłów niech zdecyduje Lucyfer. To jak, lecimy?
- Tak, zabierz mnie prosto do gabinetu Szatana.- potwierdziła, wstając, po czym zawahała się na chwilę.- Możesz mi coś wyjaśnić? Dlaczego masz na imię tak samo jak Lucyfer skoro jesteś jego kocurem? To przejaw jego samouwielbienia, czy jak?
Zwierze zaśmiało się głośno i szturchnęło ją delikatnie łbem w przyjacielskim geście.
- Wiesz, coraz bardziej cię lubię. Gdy przebywałem jeszcze w Piekle nazwano mnie Aro. Drugie imię wymyślił ojciec Kevina, twierdząc, że jestem istotą z piekła rodem. Nawet nie wiedział, że naprawdę nie pomylił się ani trochę. Dla nich byłem Lucyferem i tak już zostało, teraz z tego imienia korzystam, choć zdarza się, że w Piekle mówią na mnie Aro.
- Dobrze, dziękuję, lećmy już.- odpowiedziała z uśmiechem. Kocur skinął łbem, po czym kucnął, aby mogła go dosiąść. Gdy tylko to zrobiła oboje zniknęli w płomieniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz