niedziela, 2 sierpnia 2015

Odnaleźć siebie II część 26

Powoli zachodziło słońce, a on spacerował z Aro brzegiem plaży, gdy z naprzeciwka dostrzegł dwie zbliżające się ku nim postacie. Po chwili zorientował się, że to Nikodem i Rafael. Na widok przydupasów władcy piekieł uśmiechnął się lekko. Więc król podziemi miał rację, zapewne już niedługo czeka ich starcie. Może chcieli przekazać przez niego jakieś informacje Lucyferowi, a może ustalili już datę ewentualnego starcia. W sumie dla niego nie miało to znaczenia. Jednego był pewien. Wkrótce w Piekle rozpęta się prawdziwa rebelia, a on nie mógł się już tego doczekać.
Diabły stanęły kilka kroków przed nimi, po czym oba przeszyły go wzrokiem. Pierwszy odezwał się blondyn.
- Kevinie, oboje wiemy, że ze mną jako szatanem i Rafaelem jako moim zastępcom będziesz miał lepsze życie.- zaczął niskim głosem, coraz bardziej świdrując go wzrokiem.
- Tak? A niby skąd ta pewność?- spytał od niechcenia, opierając się lewym ramieniem o rosnącą obok palmę.
- Wszyscy tutaj wiedzą, że tęsknisz za swoim ziemski życiem, że chciałbyś znów móc porozmawiać ze swoimi przyjaciółmi, ze swoją matką. Nie boisz się Lucyfera, nie będziesz miał problemu z jego pokonaniem, tym bardziej, że ci ufa. Kevinie, zrób to dla nas, a gwarantujemy ci możliwość spotkania z bliskimi, będziesz mógł pokazać Niższą Arkadię wszystkim, którzy wciąż żyją w twoim sercu. Zrób to dla nas, dla siebie, dla nich.
- Więc oferujesz mi możliwość sprowadzenia pozostałych na takiej samej zasadzie jak Gwen, jeśli zdradzę Szatana i pomogę zająć Ci jego miejsce?
- Dokładnie. Stańcie z Aro po naszej stronie, a możesz mieć ich wszystkich.- szepnął kusząco, licząc, że to pomoże im przeciągnąć diabła na swoja stronę.
- Hm, interesujące.- stwierdził zamyślony, po czym wyprostował się i stanął naprzeciw Nikodema.- Ale skoro to ja mam go pokonać, to chyba najlepiej będzie jak wezmę to stanowisko dla siebie, prawda?- spytał z uśmiechem, po czym odwrócił się na pięcie i powoli ruszył w przeciwnym kierunku.- Przemyślcie to, a dopiero później się do mnie zgłoście. Oboje wiecie, że beze mnie i Lucy nie zdejmiecie szatana z tronu.
- Nie wierzę, że Aro chce walczyć po stronie swojego pana, przecież go porzucił!- wrzasnął Rafael w ostatnim akcie desperackiej próby zatrzymania ich przy sobie.
- Mam na imię Lucyfer, a moim panem jest Kev, tak, chce walczyć po stronie władcy, jeżeli robi to Kevin,- Warknął ostro, a następnie otoczyły go płomienie i zniknął, zostawiając ślady popiołu na piasku. Wiedział, że teraz jego zadaniem jest poinformowanie szatana o kolejnym kroku ich wspólnych wrogów.
*~*
Siedziała przy stole, bawiąc się widelcem. Nie potrafiła skupić się na opowieściach swojego kuzyna, ani na pytaniach, które jej zadawał. Była wściekła na siebie, że dała namówić się Kevinowi na spotkanie z kuzynem, przecież tak bardzo tego nie chciała. Dlaczego więc tutaj była? Na to pytanie nie potrafiła sobie odpowiedzieć, ale bardzo tego teraz żałowała. Widziała jak mężczyzna zerka nieśmiało w jej kierunku, marszcząc brwi i zastanawiając się nad czymś intensywnie.
- Wszystko w porządku?- spytał w końcu nieśmiało, spoglądając jej w oczy.
- Tak, jestem po prostu zmęczona. Z reszta widziałeś kiedyś, żebym była chętna do czegokolwiek? Albo żebym się uśmiechała?- warknęła troszkę ostrzej, niż planowała.
- Szczerze? Do niedawna nie, ale odkąd jest Aleksander jesteś taka… szczęśliwa, tętnisz energią. Myślałem, że tamten okres masz już za sobą, że w końcu zaczynasz żyć.- odpowiedział ostrożnie.
- Jest ok!- syknęła, nie chcąc go słuchać.
- Nie, nie jest, Aleks miał racje, coś się z tobą dzieje, tylko nie wiemy co. Gwen, ja wiem, że ostatnimi laty bywało miedzy nami raczej źle, ale wiesz przecież, że jeśli coś się dzieje mnie możesz powiedzieć wszystko. No, dalej, będzie ci lżej.- zachęcił, licząc iż uzyska odpowiedź, niestety się pomylił. Kuzynka odpowiedziała mu jeszcze bardziej nieprzyjemnym tonem, niż poprzednio.
- Przecież nawet go nie lubisz, a teraz go słuchasz? Jest przewrażliwiony na moim punkcie i tyle, a ty go słuchasz, a później wmawiasz sobie, że coś jest nie tak!
- To nie o to chodzi, po prostu się martwię, on też się martwi.
- To niech przestanie! To nie jest Wasz problem.- wrzasnęła, poderwała się z krzesła i pospiesznie opuściła dom kuzyna.
*~*
Stanął za fotelem Lucyfera po jego prawicy, a ona zajęła miejsce po drugiej stronie władcy. Aro położył się u boku osmozjanina, potwierdzając całej trójce w myślach swoją gotowość do walki.
Kilka godzin temu do Szatana dotarła informacja od Rafaela, że w ciągu doby ma stracić swoje stanowisko i władzę w tych zaświatach.
Wziął głęboki wdech, przesuwając dłoń na pochwę przymocowaną do pasa. Wiedział, że już za kilka chwil w Piekle rozpęta się rebelia, walka o tron, którą on musi pomóc wygrać Lucyferowi, a gorejący miecz będzie idealną bronią do tego zadania. Nie lubił Szatana, ale wiedział, że na tę chwilę jest on najlepszym kandydatem na to stanowisko, że nikt nie pokieruje niesfornymi diabłami lepiej niż on. Na początku bał się tej chwili, bał się, że może przegrać, że już nigdy nie zobaczy tych, których kocha, ale teraz, gdy ostateczne starcie zbliżało się wielkimi krokami czuł rosnąca euforię. Już wyobrażał sobie jak zatapia ostrze swojej broni w sercu Rafaela, albo Nikodema. Pragnienie zniszczenia tych dwóch diabłów było znacznie silniejsze, niż wcześniejszy strach, ogarnęło go całkowicie. Na jego twarzy pojawił się wesoły uśmiech.
- No, kiedy w końcu ich wykończymy? Może to my powinniśmy zaatakować.- zasugerował, nie mogąc doczekać się starcia. Teraz bał się, że żadnej walki nie będzie.
- Kevinie, spokojnie. Zdążymy jeszcze to zrobić. Zostało im tylko kilkanaście godzin. Przysięgam ci, że jeśli to Kleopatra ich dopadnie tobie i tak przypadnie zaszczyt zabicia zdrajców.- odpowiedział spokojnie, rzucając krótkie spojrzenie diablicy stojącej po jego lewej stronie. Brunetka potwierdziła skinieniem głowy, a osmozjanin zaśmiał się wesoło, wpatrując się jednocześnie czujnym wzrokiem w drzwi gabinetu. Czuł, że wszystko skończy się szybciej, niż się zaczęło i coraz trudniej było mu ustać w miejscu.
Niemal w tym samym momencie drzwi windy zaskrzypiały lekko, a do gabinetu weszli oczekiwani „goście.”
- Najwyższa pora zmienić trochę władzę, stara już nas nudzi.- powiedział Rafael już od progu, posyłając jednoczeń nie mordercze spojrzenie w stronę Lucyfera.
Kevin zaśmiał się głośno, wyciągając z pochwy swój miecz.
- Jeśli myślicie, że cokolwiek wam się uda, to jesteście w błędzie. Chętnie osobiście wypruje wam flaki. Gdy już z wami skończę, nie dacie rady się pozbierać. Macie ostatnią szansę, aby się wycofać. Radzimy wam skorzystać, dopóki jeszcze macie jak uciekać, bo później może już nie być drugiej takiej szansy.- powiedział wesoło, a jego uśmiech się poszerzył.
- Przyszliśmy tutaj, aby zdetronizować Szatana. Poparło nas sto diabłów, którym nie podobają się jego rządy. Radzimy mu zrezygnować ze stanowiska, gdyż w przeciwnym razie będziemy zmuszeni do rozwiązań siłowych, a nie chcielibyśmy zrobić mu krzywdy.- warknął Rafael, starając się przybrać jak najostrzejszy ton głosu.
- Za Lucyferem stoi cała reszta poddanych, w tym również my. Bezwzględna i seksowna królowa Egiptu, oraz Aro i ja. Nie macie szans. Dostajecie ostatnią szansę, aby się wycofać! Radze skorzystać.- wycedził, licząc w duchu, że mimo tej propozycji dojdzie do walki. Wiedział, że się raczej nie pomyli i miał rację. Rozzłoszczony brakiem oczekiwanej reakcji szatyn chwycił za bron i zaatakował Szatana.
Zadowolony z siebie osmozjanin w porę odparł jego atak. W tym właśnie momencie w gabinecie Lucyfera zaczęła się walka między nim, Kleopatra, szatanem i dwójką jego byłych przyjaciół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz