Stał oparty o swój samochód zaparkowany naprzeciwko wejścia na uczelnię i wpatrywał się w drzwi budynku, czekając na Gwen. Mimo, że kochał swoja pracę bardzo się stęsknił za dwudziestolatką. Udało mu się szybciej ogarnąć na misji i wrócić do Nowego Yorku po upływie dwóch miesięcy od swojego wyjazdu. Gdy tylko wpadł na chwilę do domu mama poprosiła go, aby odebrał Gwen z uczelni i przy okazji zorientował się co się u niej dzieje, gdyż ponoć ostatnio zamknęła się w sobie. Po około dwudziestu minutach czekania ze środka wyszła jego przyjaciółka. Uśmiechnął się lekko na jej widok i przywołał ją gestem.
Dziewczyna podbiegła do samochodu, ale nic nie powiedziała, wyminęła go tylko i zajęła miejsce pasażera. Brunet westchnął tylko, po czym również wsiadł do auta.
- Nie wiedzieliśmy się dwa miesiące, a ty nawet się nie przywitasz?- spytał oskarżycielskim tonem.
- Nie, odwieź mnie do domu i daj święty spokój, dobrze?- warknęła wyraźnie niezadowolona. Miał już odpowiedzieć jej jakimś uszczypliwym komentarzem, ale dostrzegł, że jej oczy błyszczą od powstrzymywanych łez.
Przyjrzał jej się zaskoczony. Nie rozumiał, co się dzieje, dlaczego jest dla niego taka opryskliwa. Czyżby to wszystko dlatego, że ją zostawił? A jeśli tak to dlaczego miałaby to być jego wina? Przecież to ona wszystko spieprzyła, to ona udowodniła, że ma go gdzieś, że potrzebowała go tylko póki tkwili na tamtym beznadziejnym pustkowiu.
Odpędził od siebie te myśli i ruszył w stronę jej domu. Gdy dojechali na miejsce chwycił ją za rękę i nie zważając na jej protesty zaciągnął do jej pokoju.
- Powiesz mi co się dzieje?- spytał siadając na jej łóżku. Zielonooka zrobiła to samo, ale nie udzieliła odpowiedzi.- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, że możemy na siebie liczyć. Ja ci ufam i powiedziałbym wszystko, a ty?
- Ufam ci, ale… Są rzeczy, o których nie chce się rozmawiać, wstydzę się.- szepnęła, nie patrząc mu w oczy.
- Przede mną nie musisz. Nie potępię cię, ani nie wyśmieję. Robiłem w życiu wiele głupich rzeczy i ty wiesz to najlepiej. Nikt nie zrozumie cię tak, jak ja, to co, powiesz?
- To była tylko jedna impreza, dałam się namówić dziewczynom dzień po tym jak wyjechałeś, ja nie wiem dlaczego. Po prostu chciałam trochę się oderwać, wyluzować. Po raz pierwszy w życiu byłam pijana, nawet nic z tego nie pamiętam.- wybełkotała przez łzy, czuła się okropnie z tym, co się stało, nie umiała poradzić sobie z rzeczywistością.
- No dobrze, impreza, alkohol, trochę odleciałaś, ale czy to jest powód do płaczu? Ćpałem, nie ma porównania. Uwierz mi, że niedługo o tym zapomnisz, nie możesz całe życie być porządna, w końcu musiałaś zabalować.
- Nigdy nie zapomnę! Tu nie chodzi o to, że byłam pijana.- warknęła.
- Coś się stało, tak? Nie bój się, powiedz.- zachęcił, przytulając rudowłosą.
- Ja… nawet nie pamiętam jak do tego doszło, kim on był. Jestem w ciąży, rozumiesz? Będę miała dziecko z przypadkowym facetem.- wyszlochała.
Po prostu go zamurowało. Zastygł na chwilę w bezruchu. Nie mógł w to uwierzyć, to niemożliwe, że Gwen, którą zna poszła do łóżka z przypadkowym facetem z klubu, nawet jeśli była kompletnie pijana, nie, to nie mogła być prawda. Przez chwilę nie wiedział, co o tym myśleć, co ma teraz zrobić. Wyjść, trzasnąć drzwiami i więcej nie wrócić? Właśnie na to teraz miał ochotę, ale wiedział, że nie może jej tak zostawić, nie teraz. Zastanowił się chwilę, po czym wzmocnił uścisk.
- A co na to twoi rodzice?- starał się nie pokazywać jak bardzo to nim wstrząsnęło, ale głos mu zadrżał.
- Nie wiedzą. Jak ja mam im powiedzieć, za kogo oni mnie wezmą?- spytała zrozpaczona.
- Już dobrze, nie denerwuj się.- szepnął jej do ucha.- Możesz na mnie liczyć, jakoś dasz radę, powiesz im. Nie ważne jak zareagują, ja będę przy tobie, tylko już nie płacz.- poprosił, po czym, podniósł się z łóżka i podszedł do drzwi.- Zrobię Ci herbatę, zaraz wracam.
*~*
Dochodził już późny wieczór. Kevin już dawno pojechał do hotelu, a ona siedziała zrozpaczona w swoim pokoju. Wiedziała, że za swoje kłamstwo będzie teraz płacić, ale wolała słuchać kazań od rodziców, niż zmierzyć się z prawdą.
Fakty były takie, że Kevin już jej nie chciał i pewnie tego dziecka też by nie chciał, gdyby znał całą prawdę. Nie mogła mu powiedzieć, że jest ojcem, nie chciała, aby był z nią wbrew sobie, to by było nie fair wobec niego. Musiała sama się z tym zmierzyć.
*~*
Czuł się zawiedziony. Gdzieś w głębi duszy liczył na to, że się mylił, że jeszcze jest jakiś cień nadziei dla tego związku, że wszystko wróci do normy, w końcu tak bardzo ją kochał. Był gotowy dla niej zaryzykować ten sam ból, którego doświadczył po jej odejściu, a teraz? Teraz to już nie miało znaczenia. Kobieta jego życia urodzi dziecko jakiemuś obcemu kolesiowi, którego poznała w klubie, dla którego była tylko zabawka na jedną noc.
Wiedział jednak, że musi jej pomóc przebrnąć przez trudny początek, przez rozmowę z rodzicami i tych kilka tygodni, zanim zaakceptują obecną sytuację. Nie mógł jej zostawić, póki miał być jedyną osobą, na która mogłaby liczyć. A później? Później może wyjedzie, zaszyje się gdzieś na drugim końcu świata i znów poświęci bez reszty pracy, aby tylko móc o niej zapomnieć.
ODNALEŹĆ SIEBIE opowiada o problemach Kevina ze swoim wujem, który chce go wykończyć. Czy mu się to uda? UCZĄC SIĘ ZNÓW KOCHAĆ natomiast przedstawia relacje Kevina i Gwen po rozstaniu. Czy uda im się naprawić to, co zniszczyli dwa lata temu przez zbieg nieporozumień? ZACZĄĆ OD NOWA... Po informacji o ciąży matki Osmozjanin szuka pocieszenia w ramionach innej kobiety, o czym niestety bardzo szybko dowiaduje się jego ukochana.... Czy to koniec związku? Czy uda mu się odzyskać zaufanie Gwen?
czwartek, 23 kwietnia 2015
czwartek, 16 kwietnia 2015
Odnaleźć siebie II część 21
Siedziała na kanapie, wpatrując się w wyłączony telewizor takim wzrokiem, jakby coś bardzo ją zaciekawiło. W swojej głowie odtwarzała wszystko to, co wydarzyło się w Piekle. Nie była już pewna, czy to była rzeczywistość, czy tylko kolejny, piękny sen. Pocałunki ukochanego, kłótnia z Kleopatrą, widok Szatana, powrót do ukochanej matki, to wszystko wydawało jej się takie realne, a zarazem niemożliwe. Jak to możliwe, że można tak po prostu wejść sobie do zaświatów, a żaden człowiek na świecie nie ma pojęcia o ich istnieniu, nikt jeszcze nigdy tam nie trafił za życia. To wszystko wydawało jej się absurdalne i tak bardzo nierzeczywiste, że z każda sekundą była coraz bardziej przekonana, że wszystko jej się tylko przyśniło, że tak bardzo tęskni za ukochanym, że wyobraziła sobie spotkanie z nim w jego świecie.
Od tych rozmyśleń powoli zaczynała bolec ja głowa, ale nie potrafiła zapomnieć, ani też odpowiedzieć sobie na to pytanie. Co prawda mogłaby zapytać Aleksandra, ale bała się, że jeśli wszystko okaże się ułudą chłopak po prostu ją wyśmieje, albo stwierdzi, że jest nie normalna i nie będzie chciał dłużej się z nią widywać.
Wzięła głęboki wdech, aby opanować coraz szybciej pracujące serce, ale na nic się to nie zdało. Obawa przed kolejnym normalnym dniem bez Niego, była zbyt silna, aby dało się ja tak po prostu stłumić w środku. Tak, teraz już nabrała pewności, że jej wyobraźnia płata figle i najlepiej byłoby jak najszybciej o tym zapomnieć. Dlaczego więc nie potrafiła? Myśl, że Los Diablos było tylko jej wyobrażeniem nie przyniosła jej ulgi tylko panikę. Serce waliło jej jak młot, a głowa pulsowała od nadmiaru myśli. Powoli wzrok zaczął jej szwankować, obraz się zamazał, a następnie znikł, a ona została sama ze swoimi obawami, nic poza nimi w tej chwili nie staniało.
Otrzeźwiło ją dopiero głośne dudnienie w drzwi. Nim jednak zdążyła się poderwać te otworzyły się z głośnym hukiem, w progu domu stanął jej przyjaciel.
- Wszystko w porządku?- spytał zatroskany, siadając obok niej. Nie czekał jednak na odpowiedź, gdyż jej myśli były dosyć jasne. Pogładził ją tylko po policzku, po czym wtulił twarz w zagłębienie jej szyi.- Gwen, skarbie, jestem tu. Naprawdę, tu jestem.- szepnął jej do ucha, a gdy odsunął się na tyle, aby mogła przyjrzeć mu się dokładni nie ujrzała twarzy przyjaciela, tylko swojego ukochanego.
Nic nie powiedziała, nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Wtuliła tylko twarz w jego klatkę piersiową, objęła go z całej siły i zaszlochała cicho.
Czyli to nie sen, on tu był, nareszcie znowu obok niej, mogła usłyszeć jego głos i poczuć jego dotyk.
- Tak bardzo cię kocham.- wyszlochała, mocniej zaciskając ręce wokół jego pasa.
- Ja ciebie też kocham księżniczko.- zapewnił, po czym zmusił, aby spojrzała mu w twarz.- To co chcesz dzisiaj robić? Obiad, kino, spacer, zoo, a może zostaniemy tutaj, albo zaszyjemy się w jakimś ciemnym, lesie, gdzie nikt nas nie znajdzie, gdzieś, gdzie będę mógł pozostać sobą?
- Nie mogę, nie mam czasu, obiecałam Julii, że zajmę się Kevinem. Wiesz, oni tak dawno nie mieli chwili tylko dla siebie, Julia czuje się odtrącana przez Bena, dlatego zaproponowałam mu, że zajmę się młodym.
- Niańczymy Kevina, dobra, więc jednak zoo.- zaśmiał się, zmieniając rysy twarzy na te należące do Aleksandra.
*~*
Zatrzymał samochód pod domem dawnego przyjaciela i razem z rudowłosą ruszył do środka, weszli oczywiście bez pukania. Ach te przyzwyczajenia z Piekła. Na widok Bena uśmiechnął się lekko, po czym rzucił się obok niego na kanapę.
- Przyszliśmy pilnować twojego dzieciaka.- odpowiedział na jego nieme pytanie, dlaczego tu jest.
- Przyszliście?- spytał zdziwiony i w tej samej chwili zahuczały mu w głowie słowa kuzynki. „Czuję do Aleksa chyba coś więcej, niż tylko przyjaźń”- Niech będzie- stwierdził z uśmiecham w chwili, gdy na dół zeszła jego małżonka.- My lecimy, dacie sobie radę, prawda?- spytał, wstając, po czym podszedł do żony i objął ją czule, a następnie ruszyli ku wyjściu.
- Opowiesz mi później, prawda?- szepnęła przyjaciółce do ucha, gdy ją mijała, a następnie zaśmiała się cicho.
- Ale co?- zadziwiła się, odwracając głowę do drzwi. Niestety, Tennysonowie zdążyli już wyjść.
- O nas, o tobie i Aleksie.- wyjaśnił. Gwen zaśmiała się cicho, ale on wcale nie był rozbawiony. Wiedział, że gdyby nie było Aleksandra, a kobieta spotkałaby w końcu jakiegoś normalnego mężczyznę na swojej drodze mogłaby w końcu być szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Z mężem i dziećmi u swojego boku, a teraz… teraz, gdy pojawił się w jej życiu już nie chciała nikogo. Doskonale zdawała sobie sprawę, że on nie jest w stanie zapewnić jej prawdziwej rodziny, ale dla niej to nie miało znaczenia, liczyło się tylko to, że ma go tuż obok. Westchnął cicho i skierował swoje kroki do pokoju siedmiolatka.- To co młody, zoo?
- Aleks!- chłopiec rzucił się brunetowi na szyję.- Tęskniłem za tobą, Gwen nie powiedziała, kiedy cię przyprowadzi, a zoo jest spoko.
- No to chodźmy.
*~*
Dochodziła piąta. Z wycieczki do ogrodu zoologicznego wrócili ponad godzinę temu i teraz siedzieli w salonie oglądając jakiś kryminał, a Kevin odrabiał lekcje w sowim pokoju. Od prawie pół godziny anodytka zerkała nerwowo na zegarek i wydawała się być coraz bardziej poirytowana.
- Powinni już być.- warknęła wyraźnie zła.- Ben dobrze wie, że zawsze o piątej muszę mieć wolny wieczór.
- Gwen, skarbie, już nie musisz.- zauważył, obejmując ją czule.- Po co ci gadanie do pomnika. skoro masz mnie tutaj?- spytał cicho.- Jeśli chcesz dbać o grób, twoja sprawa, ale możesz to z powodzeniem robić raz na tydzień, albo nawet dwa.
- Wiem, przepraszam.- burknęła- Czasami zapominam, to już takie przyzwyczajenie, robiłam to dzień w dzień od dziesięciu lat.
- Rozumiem, ale teraz dzień w dzień będziesz miała mnie naprawdę.- szepnął, całując ja w szyję. Zielonooka miała już oddać pocałunek, ale w tej chwili usłyszeli nad głowami krzyk chłopca.
- Już skończyłem! Gwen, Aleks, pojedziecie w sobotę z nami na wycieczkę? Tata obiecał, że zabierze mnie na wycieczkę po kosmosie gruchotem 3. Proszę, zgódźcie się. To taka tradycja, chcę, żebyście tez tam byli, będzie fajnie.
- Tradycja, nie rozumiem.- powiedziała zaskoczona, wpatrując się w chłopca.
- No bo w tym tygodniu był trzynasty, ale tatuś nie mógł, walczył z potworami.- wyjaśnił chłopiec, siadając miedzy nią, a jej przyjacielem.- Każdego trzynastego tata zabiera mnie w jakieś fajne miejsce, albo pokazuje różne rzeczy, które kojarzą mu się, albo należały do wujka Kevina. No i w sobotę polecimy jego gruchotem. Już lataliśmy, ale tym razem udamy się na Osmos trzeci, do jego domu.
- Trzynastego zmarł.- przypomniała sobie nagle, a po jej policzkach spłynęła łza.- Robicie tak co miesiąc?
- Tak, ale dopiero odkąd skończyłem trzy lata, tata twierdzi, że wcześniej byłem za młody. Chociaż nie, jak miałem roczek, pokazywał mi jego odznakę, przynajmniej tak mówił.- odpowiedział na jej pytanie, po czym przeszył ją błagalnym spojrzeniem.- To jak, polecicie z nami?- spytał, ale ona nic nie powiedziała. Wpatrywała się tylko dziwnym wzrokiem w twarzyczkę chłopca, a po jej policzku spłynęła kolejna łza.
- Polecimy, z tobą nawet na koniec świata, młody.- odpowiedział za ukochana w chwili, gdy do domu weszli Ben z Julią. Gwen poderwała się gwałtownie i wtuliła w kuzyna. Ten już miał spytać, co się stało, ale zauważył, że Aleks pokiwał przecząco głową.- Kevin ci wszystko wyjaśni, a my już lecimy.- stwierdził, podchodząc do anodytki i obejmując ją czule.- jeśli pomysł młodego ci się nie spodoba, to daj nam znać.- powiedział, po czym oboje z Gwen opuścili ich dom.
Od tych rozmyśleń powoli zaczynała bolec ja głowa, ale nie potrafiła zapomnieć, ani też odpowiedzieć sobie na to pytanie. Co prawda mogłaby zapytać Aleksandra, ale bała się, że jeśli wszystko okaże się ułudą chłopak po prostu ją wyśmieje, albo stwierdzi, że jest nie normalna i nie będzie chciał dłużej się z nią widywać.
Wzięła głęboki wdech, aby opanować coraz szybciej pracujące serce, ale na nic się to nie zdało. Obawa przed kolejnym normalnym dniem bez Niego, była zbyt silna, aby dało się ja tak po prostu stłumić w środku. Tak, teraz już nabrała pewności, że jej wyobraźnia płata figle i najlepiej byłoby jak najszybciej o tym zapomnieć. Dlaczego więc nie potrafiła? Myśl, że Los Diablos było tylko jej wyobrażeniem nie przyniosła jej ulgi tylko panikę. Serce waliło jej jak młot, a głowa pulsowała od nadmiaru myśli. Powoli wzrok zaczął jej szwankować, obraz się zamazał, a następnie znikł, a ona została sama ze swoimi obawami, nic poza nimi w tej chwili nie staniało.
Otrzeźwiło ją dopiero głośne dudnienie w drzwi. Nim jednak zdążyła się poderwać te otworzyły się z głośnym hukiem, w progu domu stanął jej przyjaciel.
- Wszystko w porządku?- spytał zatroskany, siadając obok niej. Nie czekał jednak na odpowiedź, gdyż jej myśli były dosyć jasne. Pogładził ją tylko po policzku, po czym wtulił twarz w zagłębienie jej szyi.- Gwen, skarbie, jestem tu. Naprawdę, tu jestem.- szepnął jej do ucha, a gdy odsunął się na tyle, aby mogła przyjrzeć mu się dokładni nie ujrzała twarzy przyjaciela, tylko swojego ukochanego.
Nic nie powiedziała, nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Wtuliła tylko twarz w jego klatkę piersiową, objęła go z całej siły i zaszlochała cicho.
Czyli to nie sen, on tu był, nareszcie znowu obok niej, mogła usłyszeć jego głos i poczuć jego dotyk.
- Tak bardzo cię kocham.- wyszlochała, mocniej zaciskając ręce wokół jego pasa.
- Ja ciebie też kocham księżniczko.- zapewnił, po czym zmusił, aby spojrzała mu w twarz.- To co chcesz dzisiaj robić? Obiad, kino, spacer, zoo, a może zostaniemy tutaj, albo zaszyjemy się w jakimś ciemnym, lesie, gdzie nikt nas nie znajdzie, gdzieś, gdzie będę mógł pozostać sobą?
- Nie mogę, nie mam czasu, obiecałam Julii, że zajmę się Kevinem. Wiesz, oni tak dawno nie mieli chwili tylko dla siebie, Julia czuje się odtrącana przez Bena, dlatego zaproponowałam mu, że zajmę się młodym.
- Niańczymy Kevina, dobra, więc jednak zoo.- zaśmiał się, zmieniając rysy twarzy na te należące do Aleksandra.
*~*
Zatrzymał samochód pod domem dawnego przyjaciela i razem z rudowłosą ruszył do środka, weszli oczywiście bez pukania. Ach te przyzwyczajenia z Piekła. Na widok Bena uśmiechnął się lekko, po czym rzucił się obok niego na kanapę.
- Przyszliśmy pilnować twojego dzieciaka.- odpowiedział na jego nieme pytanie, dlaczego tu jest.
- Przyszliście?- spytał zdziwiony i w tej samej chwili zahuczały mu w głowie słowa kuzynki. „Czuję do Aleksa chyba coś więcej, niż tylko przyjaźń”- Niech będzie- stwierdził z uśmiecham w chwili, gdy na dół zeszła jego małżonka.- My lecimy, dacie sobie radę, prawda?- spytał, wstając, po czym podszedł do żony i objął ją czule, a następnie ruszyli ku wyjściu.
- Opowiesz mi później, prawda?- szepnęła przyjaciółce do ucha, gdy ją mijała, a następnie zaśmiała się cicho.
- Ale co?- zadziwiła się, odwracając głowę do drzwi. Niestety, Tennysonowie zdążyli już wyjść.
- O nas, o tobie i Aleksie.- wyjaśnił. Gwen zaśmiała się cicho, ale on wcale nie był rozbawiony. Wiedział, że gdyby nie było Aleksandra, a kobieta spotkałaby w końcu jakiegoś normalnego mężczyznę na swojej drodze mogłaby w końcu być szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Z mężem i dziećmi u swojego boku, a teraz… teraz, gdy pojawił się w jej życiu już nie chciała nikogo. Doskonale zdawała sobie sprawę, że on nie jest w stanie zapewnić jej prawdziwej rodziny, ale dla niej to nie miało znaczenia, liczyło się tylko to, że ma go tuż obok. Westchnął cicho i skierował swoje kroki do pokoju siedmiolatka.- To co młody, zoo?
- Aleks!- chłopiec rzucił się brunetowi na szyję.- Tęskniłem za tobą, Gwen nie powiedziała, kiedy cię przyprowadzi, a zoo jest spoko.
- No to chodźmy.
*~*
Dochodziła piąta. Z wycieczki do ogrodu zoologicznego wrócili ponad godzinę temu i teraz siedzieli w salonie oglądając jakiś kryminał, a Kevin odrabiał lekcje w sowim pokoju. Od prawie pół godziny anodytka zerkała nerwowo na zegarek i wydawała się być coraz bardziej poirytowana.
- Powinni już być.- warknęła wyraźnie zła.- Ben dobrze wie, że zawsze o piątej muszę mieć wolny wieczór.
- Gwen, skarbie, już nie musisz.- zauważył, obejmując ją czule.- Po co ci gadanie do pomnika. skoro masz mnie tutaj?- spytał cicho.- Jeśli chcesz dbać o grób, twoja sprawa, ale możesz to z powodzeniem robić raz na tydzień, albo nawet dwa.
- Wiem, przepraszam.- burknęła- Czasami zapominam, to już takie przyzwyczajenie, robiłam to dzień w dzień od dziesięciu lat.
- Rozumiem, ale teraz dzień w dzień będziesz miała mnie naprawdę.- szepnął, całując ja w szyję. Zielonooka miała już oddać pocałunek, ale w tej chwili usłyszeli nad głowami krzyk chłopca.
- Już skończyłem! Gwen, Aleks, pojedziecie w sobotę z nami na wycieczkę? Tata obiecał, że zabierze mnie na wycieczkę po kosmosie gruchotem 3. Proszę, zgódźcie się. To taka tradycja, chcę, żebyście tez tam byli, będzie fajnie.
- Tradycja, nie rozumiem.- powiedziała zaskoczona, wpatrując się w chłopca.
- No bo w tym tygodniu był trzynasty, ale tatuś nie mógł, walczył z potworami.- wyjaśnił chłopiec, siadając miedzy nią, a jej przyjacielem.- Każdego trzynastego tata zabiera mnie w jakieś fajne miejsce, albo pokazuje różne rzeczy, które kojarzą mu się, albo należały do wujka Kevina. No i w sobotę polecimy jego gruchotem. Już lataliśmy, ale tym razem udamy się na Osmos trzeci, do jego domu.
- Trzynastego zmarł.- przypomniała sobie nagle, a po jej policzkach spłynęła łza.- Robicie tak co miesiąc?
- Tak, ale dopiero odkąd skończyłem trzy lata, tata twierdzi, że wcześniej byłem za młody. Chociaż nie, jak miałem roczek, pokazywał mi jego odznakę, przynajmniej tak mówił.- odpowiedział na jej pytanie, po czym przeszył ją błagalnym spojrzeniem.- To jak, polecicie z nami?- spytał, ale ona nic nie powiedziała. Wpatrywała się tylko dziwnym wzrokiem w twarzyczkę chłopca, a po jej policzku spłynęła kolejna łza.
- Polecimy, z tobą nawet na koniec świata, młody.- odpowiedział za ukochana w chwili, gdy do domu weszli Ben z Julią. Gwen poderwała się gwałtownie i wtuliła w kuzyna. Ten już miał spytać, co się stało, ale zauważył, że Aleks pokiwał przecząco głową.- Kevin ci wszystko wyjaśni, a my już lecimy.- stwierdził, podchodząc do anodytki i obejmując ją czule.- jeśli pomysł młodego ci się nie spodoba, to daj nam znać.- powiedział, po czym oboje z Gwen opuścili ich dom.
niedziela, 12 kwietnia 2015
Ucząc się znów kochać 16
Na początku jej nie odpowiedział. Siedział tylko, gapiąc się w niebo i westchnął cicho.
- Bo widzisz, gdy odeszłaś… Tylko on potrafił mi pomóc, nie uważał, że już przegrałem, choć ja sam tak twierdziłam. Wtedy byłem przekonany, że robi mi na złość, że chce abym cierpiał, bo widzi jak bardzo ranię mamę, bo traktowałem go jak wroga, lecz teraz już wiem, że on tylko chciał mojego dobra. Jestem mu obcy, a mimo to… A nawet nigdy mu nie podziękowałem.- szepnął i spojrzał jej w twarz.- Gdyby nie twój dziadek pewnie byłbym ćpunem, albo umarłbym już dawno.
- Przepraszam, to przeze mnie cierpiałeś i z mojej winy trafiłeś tutaj.
- Nie obwiniaj się. Poza tym to mi wyszło nawet na dobre, bo przecież poznałem wielu wspaniałych ludzi, a do tego zrozumiałem wiele rzeczy. Wiesz, że nawet przestałem nienawidzić ojczyma? Nadal go nie lubię, ale mimo to nasze relację trochę się poprawiły- powiedział, gładząc ją po policzku, a następnie pocałował w czubek głowy.
*~*
Wylądowali na planecie i wyszli na zewnątrz.
- Skąd wiesz, że tu są?- spytał szatyn, patrząc na starca.
- Czarodziejka mówiła, że czas jest ich zgubą, a tutaj jest on szybszy o całe dwadzieścia cztery razy, a poza tym w jej komnacie zauważyłem łuskę smoka, a ta planeta została przez nie osiedlona jakiś czas temu.- wyjaśnił spokojnie, wskazując na ogromną jaskinię, z której właśnie wyłonił się potężny, czarny łeb.
- Kevin, to ty?- spytało stworzenie, a przybysze uśmiechnęli się szeroko. Skoro smok wołał Kevina, to znaczy, że chłopak tam był.
- Nie.- odpowiedział spokojnie Max i zrobił krok w przód.- Przyjaciele Kevina, szukamy ich.
- Tej rudej też?- smok zaśmiał się wesoło.- Teraz są gdzieś w przeszłości.- wyjaśnił, po czym wyszedł z groty.
- Skąd możesz to wiedzieć?- spytał Nathaniel zaskoczony.
- Słyszałem, co powiedziała czarownica. Pomyliła zaklęcia. Mieli wracać na Ziemię, zamiast tego cofnęła ich w czasie.
- Próbujemy ich odnaleźć.- wyjaśnił Max.- Pomożesz nam?
Bestia skinęła głową i podała mu czerwony kamień i wyszeptał przy tym jakieś zaklęcie.
- Powiedz je, a przeniesiesz się tam, gdzie oni, a aby wrócić tutaj zrób to samo, tylko od tyłu. Powinieneś trafić w to samo miejsce.
Starzec wziął od niego kamyk i przyjrzał mu się dokładnie.
*~*
Siedzieli tak jeszcze przez chwilę w milczeniu, patrząc się w gwiazdy, Brunet westchnął cicho, po czym powiedział, starając się ubrać swoje myśli w słowa, które mogłyby najlepiej oddać, to, co teraz czuł.
- Ostatnio wiele się zmieniło, nie?- spytał, ale kontynuował, nie czekając, aż rudowłosa udzieli mu jakiejkolwiek odpowiedzi.- Po naszej ostatniej rozmowie… Wiesz, ja chyba nie potrafię wrócić do tego, co było. Jestem gotów ci wybaczyć, naprawdę cię kocham, ale nie potrafię z tobą żyć. Nic już nie będzie takie jak kiedyś, wiedziałem to, byłem gotowy na zmiany, ale teraz już nie jestem. Myślę, że powinniśmy zapomnieć o tym wszystkim, co się wydarzyło i wrócić do stanu sprzed naszego pojawienia się na Sodomie. Dzięki tej hm… podróży wiele zrozumiałem, ale chyba wolałbym być tylko twoim przyjacielem. Kocham cię, ale nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, nie chcę ponownie się w to angażować. Wiem, że jeśli pozwolę sobie na tą słabość, nie będę już umiał się z tego wygrzebać, przepraszam.
- Nie przepraszaj, rozumiem.- szepnęła, patrząc ,mu głęboko w oczy.- To ja zawaliłam, jakoś się z tym pogodzę, muszę. Mam tylko nadzieję, że mamy jeszcze szansę na wspomniana przez ciebie przyjaźń, bo nie chcę, a może nie potrafię ciebie stracić.
- To na pewno.- obiecał.- Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez twojej obecności, po prostu nie chcę się w to głębiej angażować.- wyjaśnił i przytulił ją lekko.
- Dzieciaki, pora wracać!- usłyszeli za sobą wołanie Maxa i oboje poderwali się gwałtownie. Kevin nie zastanawiając się dłużej nad tym, co robi podbiegł do starca i przytulił go mocno.
- Wiedziałem, że zawsze mogę na ciebie liczyć, dziękuję, dziękuję ci za wszystko. Nareszcie zrozumiałem jak wiele ci zawdzięczam.- powiedział, wzmacniając uścisk, a on tylko zaśmiał się cicho.
- No dobra, na ckliwości przyjdzie jeszcze pora, wracamy.- oznajmił, kierując się w stronę gruchota.
Gwen usunęła Tennysonom z teraźniejszości pamięć o swoim przybyciu, a następnie przeniosła ich powrotem na Sodomę. W międzyczasie okazało się, że Nathaniel z ekipą dostarczyli już smokom Alfa Runę. Kevin obiecał im tę krainę na własność, wraz ze wszystkimi żyjącymi w niej istotami, a w zamian otrzymał obietnicę pomocy i oddania ze strony smoków, po czym wszyscy udali się do statku kosmicznego, którym przyleciał ty Max.
Osmozjanin wylądował pod blokiem Gwen, po czym razem z nią wyszedł na zewnątrz.
- Trzymaj się.- szepnął, przytulając dziewczynę na pożegnanie.- Ja lecę na misję, widzimy się za trzy miesiące.
- To już nie za pół roku?- spytała jednocześnie zdezorientowana i ucieszona faktem, że zobaczy go szybciej, niż myślała.
- Tam już jest inny odział.- wyjaśnił, po czym odwrócił się do niej plecami i ruszył po rampie na pokład statku.- Do zobaczenia!- zawołał na koniec i zniknął w cieniu maszyny.
- Bo widzisz, gdy odeszłaś… Tylko on potrafił mi pomóc, nie uważał, że już przegrałem, choć ja sam tak twierdziłam. Wtedy byłem przekonany, że robi mi na złość, że chce abym cierpiał, bo widzi jak bardzo ranię mamę, bo traktowałem go jak wroga, lecz teraz już wiem, że on tylko chciał mojego dobra. Jestem mu obcy, a mimo to… A nawet nigdy mu nie podziękowałem.- szepnął i spojrzał jej w twarz.- Gdyby nie twój dziadek pewnie byłbym ćpunem, albo umarłbym już dawno.
- Przepraszam, to przeze mnie cierpiałeś i z mojej winy trafiłeś tutaj.
- Nie obwiniaj się. Poza tym to mi wyszło nawet na dobre, bo przecież poznałem wielu wspaniałych ludzi, a do tego zrozumiałem wiele rzeczy. Wiesz, że nawet przestałem nienawidzić ojczyma? Nadal go nie lubię, ale mimo to nasze relację trochę się poprawiły- powiedział, gładząc ją po policzku, a następnie pocałował w czubek głowy.
*~*
Wylądowali na planecie i wyszli na zewnątrz.
- Skąd wiesz, że tu są?- spytał szatyn, patrząc na starca.
- Czarodziejka mówiła, że czas jest ich zgubą, a tutaj jest on szybszy o całe dwadzieścia cztery razy, a poza tym w jej komnacie zauważyłem łuskę smoka, a ta planeta została przez nie osiedlona jakiś czas temu.- wyjaśnił spokojnie, wskazując na ogromną jaskinię, z której właśnie wyłonił się potężny, czarny łeb.
- Kevin, to ty?- spytało stworzenie, a przybysze uśmiechnęli się szeroko. Skoro smok wołał Kevina, to znaczy, że chłopak tam był.
- Nie.- odpowiedział spokojnie Max i zrobił krok w przód.- Przyjaciele Kevina, szukamy ich.
- Tej rudej też?- smok zaśmiał się wesoło.- Teraz są gdzieś w przeszłości.- wyjaśnił, po czym wyszedł z groty.
- Skąd możesz to wiedzieć?- spytał Nathaniel zaskoczony.
- Słyszałem, co powiedziała czarownica. Pomyliła zaklęcia. Mieli wracać na Ziemię, zamiast tego cofnęła ich w czasie.
- Próbujemy ich odnaleźć.- wyjaśnił Max.- Pomożesz nam?
Bestia skinęła głową i podała mu czerwony kamień i wyszeptał przy tym jakieś zaklęcie.
- Powiedz je, a przeniesiesz się tam, gdzie oni, a aby wrócić tutaj zrób to samo, tylko od tyłu. Powinieneś trafić w to samo miejsce.
Starzec wziął od niego kamyk i przyjrzał mu się dokładnie.
*~*
Siedzieli tak jeszcze przez chwilę w milczeniu, patrząc się w gwiazdy, Brunet westchnął cicho, po czym powiedział, starając się ubrać swoje myśli w słowa, które mogłyby najlepiej oddać, to, co teraz czuł.
- Ostatnio wiele się zmieniło, nie?- spytał, ale kontynuował, nie czekając, aż rudowłosa udzieli mu jakiejkolwiek odpowiedzi.- Po naszej ostatniej rozmowie… Wiesz, ja chyba nie potrafię wrócić do tego, co było. Jestem gotów ci wybaczyć, naprawdę cię kocham, ale nie potrafię z tobą żyć. Nic już nie będzie takie jak kiedyś, wiedziałem to, byłem gotowy na zmiany, ale teraz już nie jestem. Myślę, że powinniśmy zapomnieć o tym wszystkim, co się wydarzyło i wrócić do stanu sprzed naszego pojawienia się na Sodomie. Dzięki tej hm… podróży wiele zrozumiałem, ale chyba wolałbym być tylko twoim przyjacielem. Kocham cię, ale nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, nie chcę ponownie się w to angażować. Wiem, że jeśli pozwolę sobie na tą słabość, nie będę już umiał się z tego wygrzebać, przepraszam.
- Nie przepraszaj, rozumiem.- szepnęła, patrząc ,mu głęboko w oczy.- To ja zawaliłam, jakoś się z tym pogodzę, muszę. Mam tylko nadzieję, że mamy jeszcze szansę na wspomniana przez ciebie przyjaźń, bo nie chcę, a może nie potrafię ciebie stracić.
- To na pewno.- obiecał.- Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez twojej obecności, po prostu nie chcę się w to głębiej angażować.- wyjaśnił i przytulił ją lekko.
- Dzieciaki, pora wracać!- usłyszeli za sobą wołanie Maxa i oboje poderwali się gwałtownie. Kevin nie zastanawiając się dłużej nad tym, co robi podbiegł do starca i przytulił go mocno.
- Wiedziałem, że zawsze mogę na ciebie liczyć, dziękuję, dziękuję ci za wszystko. Nareszcie zrozumiałem jak wiele ci zawdzięczam.- powiedział, wzmacniając uścisk, a on tylko zaśmiał się cicho.
- No dobra, na ckliwości przyjdzie jeszcze pora, wracamy.- oznajmił, kierując się w stronę gruchota.
Gwen usunęła Tennysonom z teraźniejszości pamięć o swoim przybyciu, a następnie przeniosła ich powrotem na Sodomę. W międzyczasie okazało się, że Nathaniel z ekipą dostarczyli już smokom Alfa Runę. Kevin obiecał im tę krainę na własność, wraz ze wszystkimi żyjącymi w niej istotami, a w zamian otrzymał obietnicę pomocy i oddania ze strony smoków, po czym wszyscy udali się do statku kosmicznego, którym przyleciał ty Max.
Osmozjanin wylądował pod blokiem Gwen, po czym razem z nią wyszedł na zewnątrz.
- Trzymaj się.- szepnął, przytulając dziewczynę na pożegnanie.- Ja lecę na misję, widzimy się za trzy miesiące.
- To już nie za pół roku?- spytała jednocześnie zdezorientowana i ucieszona faktem, że zobaczy go szybciej, niż myślała.
- Tam już jest inny odział.- wyjaśnił, po czym odwrócił się do niej plecami i ruszył po rampie na pokład statku.- Do zobaczenia!- zawołał na koniec i zniknął w cieniu maszyny.
______________________________________________________________________________
Część tego rozdziału powstała już ponad pół roku teraz, a część dzisiaj. Po tak długiej przerwie widzę jak wiele błędów ma ta historia, ale ponieważ nie lubię zostawiać czegoś nieskończonego, postanowiłam jakoś się za to wziąć i skończyć tę historię. Natrafiłam gdzieś na stare notatki i w mojej głowie pojawiła się nowa koncepcja, a raczej ulepszona wersja starej. Opowiadanie niestety ma wiele błędów i kilka zdarzeń, które najchętniej bym usunęła w tej chwili, więc nie będzie takie, jakbym chciała, ale mam nadzieję, że choć trochę lepsze.
Od tej chwili na pewno będzie bardziej skupiało się na studiach, życiu w NY i gwevin, bo taki był początkowy zamiar.
Długo mnie nie było, ale potrzebowałam czasu, żeby się ogarnąć. Od dziś rozdziały planowo co 5-10 dni, nie rzadziej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)