poniedziałek, 29 grudnia 2014

Odnaleźć siebie II część 8

Wróciła właśnie z zakupów i już od progu przywitał ja przyjemny zapach tostów. Uśmiechnęła się szeroko i usiadła obok matki, po czym wzięła jednego Tosta do ręki zaczęła powoli jeść.
- Jakieś plany na dziś, Aleksander przyjdzie?- spytała z uśmiechem, patrząc na córkę.
- Nie wiem, nie dzwonił.- szepnęła. Brunetka uśmiechnęła się, słysząc w jej głosie nutkę żalu.
- Nie martw się kochanie, zadzwoni.- zapewniła, po czym wstała od stołu i udała się do swojej sypialni.
Młoda anodytka natomiast postanowiła wybrać się na krótki spacer. Nie wiedziała dlaczego, ale brak obok przyjaciela sprawiał, że nie bardzo wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Ostatnio złotooki czekał na nią każdego ranka, a rozstawali się dopiero wieczorem i całe dnie spędzali na rozmowach i przekomarzaniu się, a teraz była sama i ta samotność, choć trwała na razie krótko, zaczynała jej bardzo przeszkadzać.
Zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie uraziła przyjaciela wczorajszym zachowaniem. W końcu brunet tak bardzo jej pomagał, a ona dała mu do zrozumienia, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Ale wcale tak nie było. Podczas tej krótkiej chwili samotności zdała sobie sprawę, że potrzebuje go jak powietrza.
Wcześniej tego nie dostrzegała, ale odkąd Aleks pojawił się w jej życiu wszystko stało się inne. Świat nie był już czarno-biały, ,lecz nabrał kolorów, a ona rumieńców i uśmiechu. Coraz częściej zapominała, że kiedykolwiek czuła ból, rozgoryczenie i smutek.
A co najgorsze jej więź z mężczyzną była coraz silniejsza i zaczęła się zastanawiać, czy nadal chce być dla niego tylko przyjaciółką. Wiedziała, że zaczyna czuć do niego coś więcej, choć wcale tego nie chciała. Dla niej samo myślenie o przystojnym brunecie było zdradą wobec Kevina, jej jedynej i prawdziwej miłości. Pamiętała, jak jeszcze siedemnastoletni chłopak żalił jej się, że jego matka zdradziła Devina, bo skoro go kochała powinna zostać sama po jego śmierci.
Obawiała się, że gdyby mógł teraz być gdzieś obok byłby na nią zły, że chce postąpić jak jego matka, że chce go zdradzić, a ona za wszelką cenę chciała tego uniknąć, choćby miała spędzić resztę swojej egzystencji w samotności.
Uśmiechnęła się smutno do swoich myśli i w tej samej chwili poczuła, że ktoś trzyma ją za rękę.
- Aleks?- spytała z nadzieją i odwróciła się w stronę tej osoby. Ku jej zaskoczeniu nie był to złotooki, lecz wysoki blondyn o niebieskich oczach.- Nikodem.- warknęła, wyrywając mu rękę.- Czego chcesz?
- Porozmawiać, dopóki nie ma w pobliżu naszego kochanego diabełka. Dlaczego ufasz jemu, a nie chcesz zaufać mnie. Obiecuję ci przecież coś, czego pragniesz od lat.- szepnął kusząco niskim głosem.- Powiedz jedno słowo i dostaniesz to, czego pragniesz.
- Aleksander nigdy mnie nie oszukał, nie złamię danego mu słowa.- warknęła.
- Nigdy? A powiedział ci kiedyś kim jest?- spytał i uśmiechnął się, słysząc w jej myślach, że tak się nie stało.- Każe ci nie ufać swoim pobratymcom, ale próbuje budować z tobą przyjaźń. W czym niby jest lepszy od nas.
- Widocznie nie jesteście godni zaufania, a on jest inny, nie chce być taki sam jak wy!
- Tak ci powiedział?- spytał coraz bardziej rozzłoszczony.- Kłamał! Jest dokładnie taki sam, pasuje do nas jak ulał.- warknął.- Zaufaj mi. Przecież wszyscy wiemy, że tego chcesz, że w końcu możesz spełnić swoje odwieczne marzenie. Czyż nie warto zaryzykować chociażby dla nadziei, że stanie się tak, jak ci obiecaliśmy?
Stała osłupiała, zastanawiając się nad jego słowami. Miał rację, ostatnimi czasy marzyła tylko o tym jednym, jedyne, czego pragnęła, to choćby chwila rozmowy z ukochanym, szansa na wyjaśnienie kilku kwestii. Czy jednak było to warte jej życia? Według niej tak.
Zawahała się już tylko chwilę, po czym zrobiła krok w przód i wyciągnęła rękę do blondyna, lecz zaraz się zatrzymała.
- Nie- zdecydowała w końcu.- Nie uwierzę w żadne twoje słowo.- warknęła, po czym rzuciła się biegiem przed siebie.
Nie wiedziała dokąd biegnie, liczyło się tylko to, aby stamtąd uciec. Niestety Nikodem ruszył jej śladem.
- I tak mi nie uciekniesz.- warknął i w tej samej chwili usłyszała dziwny trzask, jednocześnie czując silny ból w prawej nodze. Zdezorientowana i przerażona upadła na ziemię.- Masz umrzeć, rozumiesz? Przynajmniej spełnię daną ci obietnicę.- powiedział złowieszczo, powoli podchodząc do rudowłosej.
Gdy był zaledwie parę metrów od niej między nich wjechało czarne lamborghini. Młoda anodytka wdrapała się na siedzenie pasażera i samochód odjechał z piskiem opon. Pojazd zatrzymał się przed jej domem. Aleksander wyskoczył zza kierownicy i podszedł do niej, po czym wziął ją na ręce i zaniósł do jej pokoju.
- Spróbuję coś zrobić, ale nic nie obiecuję, nie ruszaj się.- polecił, chwytając ją za nogę. Wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym puścił.- Chyba się udało, wstań.
Zielonooka podniosła się niepewnie i przeszła po pokoju.
- Ani śladu.- oznajmił z uśmiechem.
- Dziękuje, jesteś cudowny!- zawołała, rzucając mu się na szyję.
Brunet uśmiechnął się wesoło i przytulił ją mocno. Chwile później Gwen usiadła na kanapie a do jej oczu napłynęły łzy. W sumie sama nie wiedziała dlaczego płacze. Może dlatego, że prawie zaufała mężczyźnie, który chciał ja zabić, a może dla tego, że bała się już, że przyjaciel więcej się do niej nie odezwie, bo zraziła go ostatnią rozmową.
Zdezorientowany mężczyzna usiadł obok niej i objął ją pocieszająco ramieniem. I wtedy kobieta zrobiła coś niespodziewanego. Objęła złotookiego za szyje i przybliżyła wargi do jego własnych, lecz nim zdążyła je choćby musnąć Aleks odepchnął ją lekko.
- Marzę o tym od dawna.- wyszeptał jej do ucha.- Ale oboje wiemy, że ty tak naprawdę tego nie chcesz.- zauważył, a ona potwierdziła skinieniem głowy, odsuwając się od mężczyzny,
Omal go nie pocałowała, nie mogła uwierzyć, że kiedykolwiek byłaby wstanie posunąć się do czegoś takiego, a teraz gdyby nie trzeźwe myślenie jej przyjaciela teraz cieszyłaby się chwilą przyjemności zatracając się razem z nim w pocałunku. Uśmiechnęła się do niego blado i wstała. Wiedziała, że nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby zdradziła Kevina, a właśnie tak niewiele brakowało.

Potrząsnęła szybko głową, aby o tym nie myśleć. Przecież w końcu nic się nie stało, dzięki Aleksandrowi. Była mu w duszy wdzięczna, że nie uległ tej pokusie. Może ona nie czytała w myślach, ale widziała jak mężczyzna na nią patrzy I czuła, że odepchnął ją z trudem.

piątek, 26 grudnia 2014

Odnaleźć siebie II część 7

Szedł spokojnie ulicami słonecznego Los Angeles z uśmiechem na ustach. Uwielbiał to miasto, ale ostatnio nie miał czasu tutaj wpadać, choćby na krótką chwilę. Dziś Gwen spędzała dzień z przyjaciółką- chyba po raz pierwszy od dziesięciu lat- a on mógł się trochę zrelaksować, lecz nie po to tu się przeniósł. W tym mieście jakoś lepiej mu się myślało, a do przemyślenia miał wiele. Co najważniejsze musiał jakoś pozbyć się z życia anodytki Nikodema i Rafaela, a następnie przekonać Szatana, że Gwen nigdy nie dowie się prawdy, a jego wizyty na Ziemi nikomu nie szkodzą, bo przecież zmienia swoją postać, a ludziom nie robi żadnej krzywdy. Tylko jak miałby to zrobić? Nie bał się Lucyfera, a nawet nie rozumiał dlaczego inni drżeli, gdy podnosił głos choćby odrobinę. Dla niego był to taki sam diabeł, jak każde inne i nie było żadnych powodów do obaw, ale mimo to doskonale zdawał sobie sprawę, że władca Piekieł jest nieugięty i prawie zawsze stawia na swoim, przez co ciężko będzie przekonać go do swoich racji. Nie zamierzał jednak się poddawać. Musiał cos wymyślić i to szybko, nim rudowłosej stanie się krzywda.
Złotooki był tak zamyślony, że nie zauważył idącego zna przeciwka mężczyzny i wpadł na niego z impetem. Upadł tyłkiem na ziemię.
- Przepraszam.- wybełkotał, patrząc mu w twarz i nagle zamarł. Tych siwych, pustych oczu nie dało się pomylić z niczym innym, oczu, które należały do Markusa.- To nie możliwe.- szepnął sam do siebie, wstając szybko. Rzucił mu jeszcze jedno spojrzenie, po czym oddalił się w pośpiechu i skręcił w jakiś ciemny zaułek. Do tej pory był pewien, że jego wuj nie żyje, ale teraz właśnie zdał sobie sprawę, że do Nieba na pewno nie poszedł po swojej śmierci, a w Piekle nigdy go nie spotkał. Postanowił to sprawdzić. Zdjął z szyi czarny klucz i wbił go w ścianę.
- Miejsce pobytu Markusa Levina.- szepnął, przekręcając go sześć razy w lewo, po czym wszedł w czarne, potężne wrota. Ku swojemu zaskoczeniu drzwi uformowały się niedaleko miejsca, gdzie przed chwilą był, a jego oczom ukazał się ten sam mężczyzna.
Kevin słyszał jego myśli, więc Markus musiał żyć. Diabły i anioły z powodzeniem potrafią ukrywać swoje przemyślenia przed innymi.
Brunet wrócił do zaułka i ponownie utworzył swoje przejście, po czym wrócił do swojej rezydencji w Los Diablos. Wiedział, że następną wizytę złoży swojemu Kocurkowi, który rzekomo zamordował Markusa.
*~*
Siedziała po turecku na środku łóżka, przerzucając strony albumu ze zdjęciami z podstawówki. Obok niej leżała jej najlepsza przyjaciółka, a przy komputerze siedział jej synek i zapatrzony w monitor grał właśnie w nową grę. Nie rozumiała co go tak fascynuje w naciskaniu ciągle tych samych klawiszy, ale najważniejsze, że mały był grzeczny. Uwielbiała bawić się z bratankiem, ale teraz cieszył ją fakt, że Kev zajmuje się sobą, a ona z Julią mają chwilę dla siebie.
Nagle poczuła lekkie mrowienie w prawej dłoni, a chwilę później pojawiła się w niej zgnieciona kartka. Rudowłosa rozprostowała szybko papier i zaskoczona przeczytała krótką informację.
Strzeż się bruneta o siwych oczach.
Patrzyła na to jedno zdanie, nie mogąc zrozumieć co jego autor miał na myśli. Po chwili jednak na kartce zaczynały pojawiać się kolejne litery.
Nie wychodź z domu, póki nie przyjadę.
Aleks.
Wpatrywała się zaskoczona w papier, czekając na ciąg dalszy, ale nic się nie stało, więc złożyła starannie kartkę i schowała sobie do kieszeni.
- Co się stało?- spytała Julia zmartwionym głosem. -I co to jest?
- Nie wiem, ktoś przysłał mi wiadomość.- szepnęła, i wróciła do oglądania zdjęć.

Dochodziła osiemnasta, a ona nie mogła wybaczyć sobie tego, że posłuchała Aleksandra i siedziała w domu. Po raz pierwszy od dziesięciu lat nie pojawiła się na cmentarzu i miała ochotę zamordować przyjaciela za to, że niszczy jej plan dnia, a do tego śmiertelnie ją wystraszył. Wzięła kluczyki od auta przyjaciela, którego wciąż nie odebrał i zeszła na dół z zamiarem wyjścia z domu. Gdy była przy drzwiach poczuła, że ktoś ściska ją za rękę.
- A więc moje moce nie działają tak, jak myślałem.- szepnął sam do siebie.
- Jeśli chodzi co o te bzdury, które wypisałeś na kartce, to działają.
- Więc dlaczego wychodzisz?- spytał zdezorientowany.
- Już szósta. Godzinę temu powinnam być na cmentarzu, ale skoro już przyszedłeś… Co to miało znaczyć?
- Nic, po prostu uważaj na siebie, dobrze?
- I przez całe życie mam uważać na każdego faceta o siwych oczach, czy siedzieć zamknięta w domu? Z resztą nie ważnie, nie ma mowy. Potrafię o siebie zadbać.- powiedziała ze śmiechem, i wyszła z domu.
Mężczyzna stanął jak wryty. Nie rozumiał jak mogła nie skojarzyć jego ostrzeżenia z Markusem. Przecież nigdy nie zapomniała dlaczego umarł, nigdy nawet nie żywiła do niego urazy. Zawsze to Ben i Markus ponosili winę, więc dlaczego właśnie teraz zapomniała o jego wuju? Obawiał się, że zna odpowiedź na to pytanie. Wiedział, że Gwen czuje się przy Aleksandrze bezpiecznie, bo wierzy, że za jego pojawieniem kryje się jej ukochany, że zesłał jej anioła, który wybawi ją z każdego niebezpieczeństwa. W sumie nie pomyliła się aż tak bardzo, ale jako diabeł nie mógł być przy niej cały czas i obawiał się, że kiedyś nie zdąży przyjść jej z pomocą, a jak na złość Gwen coraz częściej zapominała o tym, że za każdym rogiem może kryć się ktoś, kto zechce ją skrzywdzić.
Westchnął cicho i tej samej chwili do domu weszła pani Levin z mężem.
- Aleksander, co tu robisz?- spytała zaskoczona.
- Przyszedłem do Gwen, ale stwierdziła, że musi pilnie wyjść i poszła. Zostałem, ponieważ dom jest otwarty, a ja nie mam kluczy, a poza tym pożyczyłem jej auto.- wyjaśnił, uśmiechając się do niej szeroko, po czym dodał po chwili zastanowienia.- Z nudów przygotowałem na kolację zapiekankę, zjedzą państwo?- zaproponował, pstrykając palcami, schowanej za plecami dłońmi i w tej samej chwili dobiegł ich przyjemny zapach.
Małżeństwo przytaknęło mu wesoło i razem zasiedli do stołu, a około dwudziestej dołączyła do nich Gwen.

Godzinę później brunet opuścił ich dom i udał się na nocną przejażdżkę, wciąż myśląc o tym, że Gwen zbyt mocno ufa Aleksandrowi. Z jednej strony bardzo go to cieszyło, a z drugiej obawiał się, że będzie musiał postarać się o to, aby jej zaufanie do złotookiego trochę osłabło, lecz znów obawiał się, że wtedy pogorszy się ich relacja, a wiedział, że nie może jej znów stracić.

niedziela, 21 grudnia 2014

Odnaleźć siebie II część 6

Czekała z niecierpliwością na przyjaciółkę. Musiała szybko wyjść, a Gwen wciąż się nie pojawiała. Wiedziała, że zadzwoniła do niej niespodziewanie, ale Kev zachorował, a ona musiała załatwić coś bardzo pilnego. Ben natomiast znów był w pracy i nie miała wyjścia, musiała zadzwonić po rudowłosą. Na szczęście ta miała chwilę i obiecała przyjechać, ale była poza miastem i Julia musiała czekać.
W końcu po kolejnych piętnastu minutach do mieszkania weszła anodytka. Ku zaskoczeniu Azjatki nie była sama, lecz z mężczyzną. Brunet uśmiechnął się lekko na widok przyjaciółki.
- To jest Aleksander, zostanie ze mną, jeśli nie masz nic przeciwko.- wyjaśniła Gwen.
- Nie, ale teraz muszę lecieć.- powiedziała, zakładając płaszcz.- Opowiesz mi później, szepnęła do ucha przyjaciółki, po czym dodała już na głos.- Kevin jest w swoim pokoju, teraz śpi. Jak się obudzi dajcie mu lekarstwa i włączcie bajkę. Powinien być grzeczny.- zapewniła i wybiegła z mieszkania.
*~*
Wracał z kolejnej misji. Był wykończony, bo znowu wszystko robił sam. Miał już dosyć tego, że Gwen w ogóle mu nie pomaga i zawsze walczy w pojedynkę. Rozumiał, że kuzynka tęskni za chłopakiem, a do tego ma do niego żal, ale minęło już dziesięć lat i uważał, że powinna wziąć się w garść.
Zatrzymał samochód pod domem z piskiem opon i ruszył powolnym krokiem do domu. Wolałby gdzieś się odizolować, spędzić trochę czasu samotnie w jakimś odludnym miejscu, ale miał rodzinę, o która musiał dbać, a zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że i tak poświęca im zbyt mało czasu, o co Julia robiła mu codziennie kosmiczne awantury. Ale przecież miał też pracę, z której nie mógł zrezygnować. Noszenie omnitrixa, to ogromna odpowiedzialność i nie mógł rzucić tego z dnia na dzień. Przecież był odpowiedzialny za istnienie wszechświata i nie miał prawa porzucać go na pastwę kosmitów, którzy pragnęli go zniszczyć lub przejąć nad nim panowanie.
Westchnął głośno i otworzył drzwi do mieszkania. Ledwie przekroczył próg domu, stanął znieruchomiały z szeroko otwartą buzią. Na jego kanapie siedział wysoki brunet, a w dodatku nie miał na sobie koszulki. Przez głowę szatyna przebiegło tysiące myśli. Może faktycznie poświęcał żonie i synowi zbyt mało czasu, może ona potrzebowała więcej czułości i opieki, niż on był w stanie jej zapewnić, albo czuła się mniej ważna, niż jego praca, w końcu tyle razy musiał odwołać jakieś rodzinne sprawy, aby walczyć z potworami.
Jego przemyślenia przerwał głośni, serdeczny śmiech mężczyzny, który okupował jego kanapę.
- Nie pacanie, żona cię nie zdradza.- odpowiedział na jego nieme pytanie, dusząc się przy tym ze śmiechu.- Chociaż może powinna.- dodał wesoło. Tennyson rzucił mu karcące spojrzenie. Chciał już zadać mu pytanie, ale złotooki go wyprzedził.
- Jestem rozebrany, bo Kevin wylał na mnie wodę, moja koszula suszy się w łazience.
Oczywiście mógł stworzyć sobie następną, albo wysuszyć ją przy pomocy diabelskiej mocy, ale uznał, że im mniej Gwen zobaczy, tym lepiej. Kobieta myślała, że jest on kosmitą, ale postanowił oszczędzać jej swoich „czarów” tak bardzo, jak tylko mógł.
- Tak w ogóle jestem Aleks, a dokładnie Aleksander, cześć.- przedstawił się, wstając z kanapy i podał mu rękę.
- Ben Tennyson.- odpowiedział, ściskając jego dłoń.- Co tu robisz?
- Julia musiała wyjść, ciebie nie było, więc zadzwoniła po Gwen, a ja przyszedłem razem z nią. Twoja kuzynka jest teraz na górze, czyta młodemu bajkę.- wyjaśnił w chwili, gdy zielonooka zeszła na dół.
- Cześć.- burknęła szorstko do kuzyna.- Kevin ogląda bajkę, lekarstwa już dostał, więc praktycznie nie musisz już nic robić.- warknęła.
- O co ci chodzi?!- wrzasnął nie rozumiejąc jej reakcji.
- Nie drzyj się, bo młody jest na górze.- skarciła kuzyna, po czym udzieliła odpowiedzi na jego pytanie.- O to, że nigdy cię nie ma. Spędzam z TWOIM synem więcej czasu, nić ty.
- Gdybyś pomagała mi w pracy…- zaczął, ale ona nie pozwoliła mu dokończyć.
- Gdyby Kevin żył miałbyś pełną ekipę!- wrzasnęła.- To twoja, wina, że…
- DOSYĆ!- wydarł się, patrząc na nich ze zdziwieniem.- Nie rozumiem was. Jesteście rodziną, powinniście się wspierać, a nie drzeć ze sobą koty. Co się z wami dzieje?- spytał patrząc na rudowłosą.- Nie sądziłem, że jesteś aż tak zgorzkniała.- szepnął, patrząc jej głęboko w oczy.
- Ja…
- Nie martw się.- uspokoił ją szybko.- Jestem pewien, że uda mi się stopić lód z twojego serca.- zaśmiał się wesoło, po czym chwycił ją za rękę i razem wyszli na zewnątrz.- Muszę lecieć już do pracy, poradzisz sobie?
- Oczywiście.- zapewniła.

- Tylko uważaj na siebie i pamiętaj, co mi obiecałaś, nie ryzykuj dla tak nikłej szansy.- szepnął jej do ucha i przytulił ją lekko, wciskając jej jednocześnie kluczyki do stojącego obok lamborghini.- Odbiorę go jutro.- Wyjaśnił i skręcił w ciemną uliczkę. Gwen ruszyła za nim, ale jego już nie było.

czwartek, 11 grudnia 2014

Odnaleźć siebie II część 5

Pani Levin nie była szczęśliwa, gdy tylko zorientowała się, ze córka nie słucha jej próśb i mimo incydentu, który ją spotkał wyszła z domu tuż po przebudzeniu, ale gdy pod wieczór wróciła z Aleksandrem cała jej złość po prostu wyparowała.
Od tamtego dnia Gwen z chłopakiem widywali się niemal codziennie, co bardzo cieszyło brunetkę, która żywiła cichą nadzieję, że przyjaźń anodytki z przystojnym mężczyzną zmniejszy jej ból, a z czasem przerodzi się w prawdziwe uczucie.
Z radością witała gościa w domu, a żegnała go z ogromnym żalem. Odkąd złotooki spotkał rudowłosą po raz pierwszy ta prawie wcale nie przestawała się uśmiechać. Szybko złapała z nowym przyjacielem wspólny język i zaczęli spędzać całe dnie na rozmowach.
Mimo wszystko Gwen nie zapomniała o ukochanym. Aleksander musiał opuścić jej dom przed piątą, aby ona mogła zdążyć na czas na cmentarz. Nie zdawała sobie oczywiście sprawy, że tak naprawdę on szedł za nią i jak zwykle obserwował ją z ukrycia.
Teraz jak zwykle siedział za drzewem i z uśmiechem na ustach słuchał jej opowieści, które z czasem stawały się coraz weselsze, dzięki czemu odczuwał coraz mniejsze wyrzuty sumienia.
*~*
Szatanowi nie podobało się jednak to, że młody diabeł spędza tyle czasu z ziemianką. Bał się, że chłopak nie będzie w stanie utrzymać przez dłuższy czas swojego istnienia w sekrecie przed kobietą, przez co narazi ich wszystkich na gniew Archanioła Gabriela, któremu już od dawna nie podobało się to, co działo się w Niższej Arkadii.
Przestraszony tym, że poczynania Kevina mogą zezłościć tych na górze postanowił działać i już chwile później w swoim gabinecie miał dwóch zaufanych podwładnych. Były to diabły o imionach Rafael i Nikodem.
- Mamy problem z naszym Kevinem.- zaczął, przyglądając się diabłom.- Otóż, nasz przyjaciel chyba zapomniał kim jest i musimy odświeżyć mu pamięć.- Uśmiechnął się chytrze, po czym kontynuował.- Kochany diabełek chyba zadurzył się w żywej kobiecie. Z racji, że to nasz przyjaciel i nie chcemy niszczyć jego szczęścia, pomożemy im się związać. Ukochana Kevina musi wstąpić w nasze szeregi jeszcze dziś, zrozumiano?
- Mamy ją zabić?- spytali dla potwierdzenia?
- Idioci!- wrzasnął wściekły.- Oczywiście, że tak, a później postarać się, żeby trafiła do nas, obdarować mocą i odesłać do Kevina, jasne?
- Oczywiście.- potwierdzili, po czym opuścili jego gabinet. Nawet oni, dwaj jego najbardziej zaufani słudzy drżeli ze strachu, gdy tylko podnosił głos. W całym Piekle tylko jeden diabeł nie obawiał się Szatana, Kevin Levin.
*~*
Dochodziła ósma wieczór i rudowłosa anodytka kończyła właśnie kolejną opowieść o tym, co robiła z Aleksandrem. Dokładnie streściła mu ich wypad na lody, to jak się potknęła i z molo wleciała do zimnej wody i to, jak złotooki się z niej śmiał, gdy cała mokra wdrapała się powrotem na drewniany pomost.
Miała już się pożegnać, gdy nagle za swoimi plecami usłyszała głośny śmiech. Natychmiast przypomniała sobie to, co wydarzyło się ostatnio i zadrżała za strachu.
- Ty tak serio?- spytał ją wysoki szatyn o niebieskich oczach. Chłopak był bardzo przystojny. Wyglądał na około 30 lat, miał wysportowana sylwetkę i cudowny uśmiech, a grzywka opadała mu na oczy. Obok niego stał chłopak o podobnej budowie i identycznej fryzurze, lecz ten był blondynem o granatowych oczach.- Gadasz do pomnika?
- A wam co do tego?- warknęła, szykując się do ataku. Wiedziała, że tym razem nie może dać się zaskoczyć.
- Spokojnie.- powiedział blondyn.- Nazywam się Nikodem, a ten drugi to Rafael, chcemy Ci pomóc.
- Tak? A jaka mam na to gwarancję?
- Żadną, ale co jeśli powiemy Ci, że możesz znów zobaczyć Kevina?- spytał, uśmiechając się lekko, gdy w jej myślach usłyszał, że rozważa właśnie jego propozycję i za chwilę na pewno się zgodzi.
- Jeśli zgodzę się z wami porozmawiać znów go zobaczę, tak?- spytała. Była pewna, że jego dusza gdzieś tam istnieje, przecież wtedy ją uratował, zesłał jej Aleksandra.
- Nie!- warknął złowieszczo, podchodząc do nich.- To kłamstwo, zabiją cię i już nigdy się nie spotkamy.- wyjaśnił złotooki  z nadzieją, że go posłucha.- Zaufaj mi proszę, oni zrobią ci krzywdę.- szepnął, chwytając ją za rękę.
Gwen nie wiedziała co robić. Z jednej strony chciała spotkać ukochanego, a z drugiej nikt nie dawał jej gwarancji, że tak będzie, a tutaj miała oddanego przyjaciela. Ufała mu i po dłuższym wahaniu mocniej ścisnęła jego dłoń, po czym teleportowała się do domu.
Gdy tylko znalazła się w swoim pokoju przytuliła mocno bruneta, po czym zaszlochała cicho.
- Tak bardzo za nim tęsknię.- szepnęła jeszcze mocniej wtulając się w przyjaciela.
- Wiem.- potwierdził.- Ale aby go spotkać musiałabyś umrzeć, a i tak masz tylko 50% szans, że się zobaczycie. Nie rezygnuj z tego co masz dla tak nikłej szansy, dobrze?
- Dobrze.- wybełkotała przez łzy.

Diabeł pocałował ją lekko w czubek głowy. Na zewnątrz był spokojny, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale w  środku cały się gotował, był wściekły na Lucyfera. Jak on śmie nasyłać tych pożal się boże diabłów na jego ukochaną.