Rudowłosa wpatrywała się w swojego
chłopaka zdezorientowana. Nie rozumiała co ma na myśli. Była pewna, że nie
zrobiła, ani nie powiedziała niczego, co mogłoby zdenerwować jej chłopaka.
- O co ci chodzi?- spytała
zaskoczona.
- O nic.- warknął.- Wszystko im już
wyjaśniłam, Danielu.- zacytował ją z sarkazmem.
- Nie rozumiem przyznała, a Kevin
znów wybuchł niepowstrzymanym krzykiem.
- Wstydzisz się mnie?! Nie chcesz się
im przyznać, że to ja, bo by cie znienawidzili, albo próbowali przekonać, że
jestem zły, tak?
- Nie.- zaprotestowała gwałtownie.-
To naprawdę nie o to chodzi. Po prostu bałam się, że będą chcieli cię
zaatakować, że zrobią ci krzywdę, zrozum mnie.
- Ach, bo nie poradziłbym sobie z
dzieckiem i starcem? Więc teraz jestem słaby?
- Nie. Ja tylko…- zaczęła, ale nie
dane było jej skończyć, bo tuż przed nimi wylądował Kevin 11.
- Według nich jestem właśnie taki.-
stwierdził, wskazując dłonią na stwora.- Właśnie tego się obawiasz. Że mnie nie
zaakceptują, a więc Ciebie też nie. Nie chcesz się przyznać do mnie przed
kuzynem i dziadkiem, bo dla nich jestem potworem.- zauważył.
- Gdzie on jest!?- zawył potwór
stając między nimi.
- Nie teraz.- powiedział od
niechcenia.- Nie widzisz, że właśnie się kłócimy? Jeśli szukasz Bena, to jest
tam.- dodał niedbale, wskazując przy tym na gruchota Maxa.
Mutant ruszył we wskazanym kierunku.
- Coś ty zrobił?!- wrzasnęła
wściekła.
- Poradzi sobie, a my jeszcze nie
skończyliśmy.
- Skończyliśmy.- warknęła wściekła i
ruszyła biegiem za Kevinem 11.
Brunet stał osłupiały, wpatrując się
w plecy dziewczyny. Więc to wszystko nic nie znaczyło? Ta cała skrucha i żal za
to, co mu zrobiła były kłamstwem? Tak po prostu go wykorzystała? Może po prostu
bała się, że już nigdy nie wrócą do domu, a teraz, gdy zobaczyła rodzinę-nawet
jeśli nie w tym czasie, co trzeba- tak po prostu się go wyparła? Nie umiał w to
uwierzyć. A z drugiej strony może to i lepiej? Nie zdążył się jeszcze
zaangażować, przez co nie mogła go zranić.
Zastanawiając się nad tym wszystkim
ruszył powolnym krokiem do gruchota. Zaskoczył go fakt, że nikt nie walczył.
Obie Gwen, Max i Ben siedzieli przy stoliku, rozmawiając o czymś.
- A gdzie…- zaczął, ale przerwał mu
Max.
- uciekł, gdy tylko zobaczył jak
potężna jest Gwen.
- To pewnie niedługo wróci.-
stwierdził, po czym wyjaśnił swoją teorię.- Na pewno zapragnie jej mocy.
- Pewnie masz rację, Kevinie.-
przyznał starzec.
- Co?!- spytali jednocześnie wszyscy
z wyjątkiem bruneta.
- Gwen już ci powiedziała?- spytał
lekko poirytowany całą tą sytuacją.- Nie martw się, pewnie kiedyś wrócimy do
domu. Nie będziesz musiał na mnie patrzeć.- burknął pod nosem.
- Nie denerwuj się.- poprosił
łagodnie.- Gwendolyn jeszcze nic nie mówiła, ale jesteś taki podobny do ojca.
No może on był ciut bardziej wyluzowany, niż ty, mój chłopcze.
- Od razu wiedziałeś?- spytał
zaskoczony.
- Oczywiście. Skoro nie jesteś moim
przyjacielem, a masz jego wygląd, to musisz być Kevinem. Nie pomyliłem się,
widzisz?
- Chwila. Kevin 11, to ty?- spytały dzieciaki
jednocześnie.
- Nie. Już nim nie jestem.-
odpowiedział spokojnie.- ludzie się zmieniają.
- Nie ty. Zawsze już będziesz
potworem!- krzyknęła dziewczynka.
- Uspokój się.- upomniał ją
sześćdziesięciolatek.- Kevin jest podobny do swojego ojca. A przynajmniej ten Kevin.
- Dorosłem.- stwierdził i spojrzał na
Gwen.- Możemy pogadać?
- Jasne.- zgodziła się i razem wyszli
na zewnątrz. Oddalili się kawałek od pojazdu i usiedli na trawie.
- Wiesz, tęsknię za nim.- wyznał,
patrzą w gwiazdy.- No wiesz, za Maxem, ale za naszym Maxem.
- Ja też.- przyznała, tuląc głowę do
jego ramienia.
- Ale mi nie o to chodzi. Gdybym mógł
jeszcze kiedyś zaakceptować kogoś jako mojego drugiego ojca, to byłby nim
właśnie twój dziadek.
- Co?- spytała lekko zszokowana.-
Dlaczego?
------------------------------------------------------------------------------------------
Po namyśle doszłam do wniosku, że ODNALEŹĆ SIEBIE będzie kontynuowane, ale potrzebuję trochę czasu, aby to ogarnąć, Prolog pojawi się na pewno jeszcze w październiku. :)