poniedziałek, 16 czerwca 2014

Ucząc się znów kochać 8

Obudził się wtulony w rudowłosą. Oboje byli nadzy. Szybko się jednak od niej oderwał, ubrał się i usiadł opierając się o ścianę hangaru. Siedział tak przez ponad godzinę i czekał, aż Gwen w końcu się obudzi. W końcu zielonooka otworzyła leniwie oczy i przyjrzała mu się z zaciekawieniem.
- Wybacz, to nie miało prawa się stać.- powiedział cicho. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że zranił ją tymi słowami.
- Tak, masz rację.- Warknęła rozczarowana i również się ubrała.
Zjedli śniadanie i siedzieli gapiąc się przed siebie. Tutaj nie było nic do roboty, a nie zamierzali ze sobą rozmawiać. Osmozjanin był wściekły na siebie za spędzoną z Gwen noc, a ona na niego za to, że przepraszał za najpiękniejsze chwile w jej życiu.
Po kilku godzinach siedzenia bez celu anodytka zorientowała się, że brunet zasnął.
- Za co ty mnie tak nienawidzisz?- spytała sama siebie i usiadła bliżej czarnowłosego.
Wiedziała, że nie ma prawa tego robić, ale nie mogła się powstrzymać, aby sprawdzić jego wspomnienia. Przyłożyła dłoń delikatnie do jego skroni, a ich oczy zabłysły różem.
*~*
Przez chwilę unosiła się w pustej przestrzeni, a potem znalazła się w aucie Kevina. Chłopak jak zwykle jechał łamiąc wszystkie możliwe przepisy. Wyglądał na skupionego, ale prawie nie patrzył na drogę.
- Muszę zdążyć, po prostu muszę.- Usłyszała jego szept. Chciała mu coś powiedzieć, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
Nagle jej uszu dobiegł jakiś dziwny dźwięk, a chwilę później dostrzegła przerażenie na twarzy chłopaka, usłyszała pisk opon, a potem huk.
Potem obraz się zmienił. Teraz stała na środku ulicy, a przed sobą miała auto Kevina, albo raczej to, co z niego zostało. Obok stała prawie nienaruszona, czerwona ciężarówka i karetka. Sanitariusze reanimowali osmozjanina.
Rudowłosa miała ochotę podbiec do nich i sprawić jakoś, aby jej ukochany się obudził, ale obraz znów się zmienił.
*~*
Teraz znajdowała się w szpitalu przy łóżku bruneta. Obok na krześle siedziała jego matka.
- Dlaczego nie zadzwoniła?- spytał dziwnie smutny.
- Nie wiem synku. Nie odbiera ode mnie telefonów, ale na pewno się jeszcze do ciebie odezwie.- opowiedziała spokojnie.
- A może coś jej się stało?- zgadywał przerażony.- Przecież od ciebie by odebrała.
- Nie martw się, nic jej nie jest. Kontaktuje się z rodzicami i Benem.- uspokoiła chłopaka.
- Może po prostu ma dużo nauki.- pocieszał sam siebie.
I nagle wszystko zniknęło, aby znów mogła znaleźć się w innym miejscu.
*~*
Czarnowłosy siedział w salonie, gdy do pomieszczenia weszła jego matka.
- Proszę, to list od Gwen.- podała mu kopertę.- Przyszedł, gdy jeszcze byłeś w szpitalu.- wyjaśniła, po czym zostawiła go samego.
Brunet rozerwał kopertę i przeczytał wiadomość. Po chwili jego uśmiech gdzieś zniknął, a w oczach pojawiły się smutek i żal.
- Nie zostawiaj mnie, nie ty, proszę.- szepnął sam do siebie, a po jego policzku spłynęła łza.
Do salonu znów weszła pani Levin.
- I co?- spytała spokojnie.- Wiesz, już czemu się z tobą nie kontaktuje?- spytała łagodnie siadając obok.
- Tak, ale to nie twoja sprawa!- Wrzasnął- Wyjdź stąd!
Kobieta wykonała jego prośbę, a on oderwał się nagle i zaczął demolować pomieszczenie.
~*~
Teraz brunet leżał w swoim pokoju, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Kevin, synku, wyjdź stamtąd. Musimy pogadać.
- Nie musimy.- odpowiedział uśmiechając się przy tym.
- Znowu brałeś?- spytała wchodząc do środka.
- Tak.- odpowiedział spokojnie nawet na nią nie patrząc.
- Zniszczysz sobie życie.- pouczyła go łagodnie.
- I co z tego? Ja już nie mam życia.- Warknął.- Zostaw mnie samego.
- Zaczynam się martwić.- szepnęła siadając obok na łóżku.- Czy ty naprawdę nie widzisz tego, co ze sobą robisz? To co, że cię zostawiła? Świat jest pełny takich, jak Gwen.
- Ale tu nie chodzi o to, że ze mną zerwała!- Wrzasnął zły.- Raczej o to, że zrobiła to w taki sposób. Nawet nie powiedziała mi tego przez telefon, tylko po prostu zostawiła. Gdyby nie ten pieprzony wypadek, to teraz byłbym z nią w Nowym Jorku.
- Więc zaćpasz się na śmierć, tak?- spytała coraz bardziej zrozpaczona.
- Nie martw się, wszystko mam wyliczone, nie zaćpam się.- Uspokoił kobietę.- Możesz już iść.
*~*
Ku swojemu zaskoczeniu znów przeniosła się do szpitala. Tym razem nie było z nim pani Levin, lecz siedział tam dziadek Max.
- Dosyć tego.- Oznajmił po chwili milczenia.- Rozmawiałem z twoją matką i teraz zamieszkasz ze mną.
- Tak, a niby dlaczego? Przecież nie jesteś moim ojcem!
- Oczywiście, że nie, bo gdybym nim był, to nie leżałbyś teraz w szpitalu. Nie masz nic do dyskusji, a po przyjeździe do mnie przejdziesz przymusowy odwyk, rozumiesz?- warknął wyraźnie wściekły.- Nawet nie wiesz, jak bardzo krzywdzisz swoją matkę. Mogłeś umrzeć!
- Przesadzasz.- Zaśmiał mu się w twarz.- Wziąłem tylko trochę za dużo. To ona spanikowała i od razu wezwała karetkę.
- Jesteś bezczelny.- warknął.- Zwracaj się do mnie z szacunkiem, albo wcale.
- Oczywiście wasza wysokość.- Znów się zaśmiał.
- Jutro jedziesz prosto do mnie. I gwarantuję, że już nie weźmiesz ani grama.- Zapewnił, po czym opuścił jego salę.
- To się jeszcze okaże.- Powiedział z uśmiechem na twarzy.
Rudowłosa nie poznawała Kevina. Była pewna, że nigdy by nikogo tak nie potraktował, a szczególnie swojej matki i jej dziadka.
- Kevin, przestań.- szepnęła podchodząc do niego, ale chłopak zdawał się jej nie słyszeć.
Po chwili obraz znów uległ zmianie.
*~*
Osmozjanin leżał w gruchocie. Był cały spocony, a na twarzy miał grymas bólu. Uśmiechnął się gdy do środka wszedł jej dziadek.
- Masz?- spytał z nadzieją.
- Oczywiście, że nie.- Starzec miał stanowczy ton głosu.
- Dlaczego?!- wrzasnął wściekły i poderwał się gwałtownie.- Masz mi to dać i to już.- Krzyknął zaciskając dłoń w pięść i unosząc ją do góry, jakby chciał go uderzyć.
- Nie boję się ciebie Kevinie.- oznajmił łagodnie.- Wiem, że nie zrobisz mi krzywdy, a wóz możesz demolować sobie do woli.
- Max, proszę.- szepnął cicho, patrząc na niego błagalnie.
- Naprawdę nie mogę.- odpowiedział ze współczuciem.- Ja wiem, że to boli, że jest ci ciężko, ale jak teraz dostaniesz choćby odrobinę, to będziesz musiał przejść to od początku. Chcesz tego?
- Jesteś potworem!
- Kiedyś mi za to podziękujesz, zobaczysz.
- Dlaczego to jest takie trudne?- spytał wyraźnie zły.
- Było pomyśleć, zanim wziąłeś pierwszy raz.- Powiedział siadając na krześle.- Ale mogę cie uspokoić. To nie potrwa już długo.
- Ja już nie mogę.- burknął i znów się położył.- To boli.
- Wiem. Nie chcę, abyś cierpiał, ale inaczej się nie da.- Powiedział łagodnie, a chłopak poderwał się gwałtownie, krzycząc z bólu, po czym opadł a poduszki.
- Proszę.- szepnął cicho, a po jego policzku spłynęła łza.
Gwen nie mogła już patrzeć jak chłopak cierpi. Przejechała dłonią po jego policzku, aby otrzeć łzę, ale nic się nie stało. Brunet znów krzyknął. Rudowłosa nie mogąc dużej wytrzymać stanęła naprzeciw Maxa i zaczęła krzyczeć.
- Przestań się nad nim znęcać!- wrzasnęła.- Daj mu te pieprzone prochy!, błagam.
Starzec jednak jej nie słyszał. Przecież była tylko obserwatorem, nie mogła zmienić tego, co już się wydarzyło. Dziewczyna rozpłakała się z bezsilności, nie potrafiła mu pomóc, a w dodatku wiedziała, że to wszystko jej wina.

Chwilę później Kevin dostał drgawek, a potem jej wizja zniknęła.

1 komentarz:

  1. Proszę żeby kevin nie ochrzanil gwen za szperanie w jego pamięci mocny rozdział ;Dkevin zawsze dla mnie zachowywał się jak taki ćpon nawet w serialu cały czas chciał mocy jak ćpon który może zabić za działkę heh oby się tylko nie kłócili :)

    OdpowiedzUsuń