Obudził się wtulony w rudowłosą.
Oboje byli nadzy. Szybko się jednak od niej oderwał, ubrał się i usiadł
opierając się o ścianę hangaru. Siedział tak przez ponad godzinę i czekał, aż
Gwen w końcu się obudzi. W końcu zielonooka otworzyła leniwie oczy i przyjrzała
mu się z zaciekawieniem.
- Wybacz, to nie miało prawa się
stać.- powiedział cicho. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że zranił ją
tymi słowami.
- Tak, masz rację.- Warknęła
rozczarowana i również się ubrała.
Zjedli śniadanie i siedzieli gapiąc
się przed siebie. Tutaj nie było nic do roboty, a nie zamierzali ze sobą
rozmawiać. Osmozjanin był wściekły na siebie za spędzoną z Gwen noc, a ona na
niego za to, że przepraszał za najpiękniejsze chwile w jej życiu.
Po kilku godzinach siedzenia bez celu
anodytka zorientowała się, że brunet zasnął.
- Za co ty mnie tak nienawidzisz?-
spytała sama siebie i usiadła bliżej czarnowłosego.
Wiedziała, że nie ma prawa tego
robić, ale nie mogła się powstrzymać, aby sprawdzić jego wspomnienia.
Przyłożyła dłoń delikatnie do jego skroni, a ich oczy zabłysły różem.
*~*
Przez chwilę unosiła się w pustej
przestrzeni, a potem znalazła się w aucie Kevina. Chłopak jak zwykle jechał
łamiąc wszystkie możliwe przepisy. Wyglądał na skupionego, ale prawie nie
patrzył na drogę.
- Muszę zdążyć, po prostu muszę.-
Usłyszała jego szept. Chciała mu coś powiedzieć, ale z jej gardła nie wydobył
się żaden dźwięk.
Nagle jej uszu dobiegł jakiś dziwny
dźwięk, a chwilę później dostrzegła przerażenie na twarzy chłopaka, usłyszała
pisk opon, a potem huk.
Potem obraz się zmienił. Teraz stała
na środku ulicy, a przed sobą miała auto Kevina, albo raczej to, co z niego
zostało. Obok stała prawie nienaruszona, czerwona ciężarówka i karetka.
Sanitariusze reanimowali osmozjanina.
Rudowłosa miała ochotę podbiec do
nich i sprawić jakoś, aby jej ukochany się obudził, ale obraz znów się zmienił.
*~*
Teraz znajdowała się w szpitalu przy
łóżku bruneta. Obok na krześle siedziała jego matka.
- Dlaczego nie zadzwoniła?- spytał
dziwnie smutny.
- Nie wiem synku. Nie odbiera ode
mnie telefonów, ale na pewno się jeszcze do ciebie odezwie.- opowiedziała
spokojnie.
- A może coś jej się stało?- zgadywał
przerażony.- Przecież od ciebie by odebrała.
- Nie martw się, nic jej nie jest.
Kontaktuje się z rodzicami i Benem.- uspokoiła chłopaka.
- Może po prostu ma dużo nauki.-
pocieszał sam siebie.
I nagle wszystko zniknęło, aby znów
mogła znaleźć się w innym miejscu.
*~*
Czarnowłosy siedział w salonie, gdy
do pomieszczenia weszła jego matka.
- Proszę, to list od Gwen.- podała mu
kopertę.- Przyszedł, gdy jeszcze byłeś w szpitalu.- wyjaśniła, po czym
zostawiła go samego.
Brunet rozerwał kopertę i przeczytał
wiadomość. Po chwili jego uśmiech gdzieś zniknął, a w oczach pojawiły się
smutek i żal.
- Nie zostawiaj mnie, nie ty, proszę.-
szepnął sam do siebie, a po jego policzku spłynęła łza.
Do salonu znów weszła pani Levin.
- I co?- spytała spokojnie.- Wiesz,
już czemu się z tobą nie kontaktuje?- spytała łagodnie siadając obok.
- Tak, ale to nie twoja sprawa!-
Wrzasnął- Wyjdź stąd!
Kobieta wykonała jego prośbę, a on
oderwał się nagle i zaczął demolować pomieszczenie.
~*~
Teraz brunet leżał w swoim pokoju,
gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Kevin, synku, wyjdź stamtąd. Musimy
pogadać.
- Nie musimy.- odpowiedział uśmiechając
się przy tym.
- Znowu brałeś?- spytała wchodząc do
środka.
- Tak.- odpowiedział spokojnie nawet
na nią nie patrząc.
- Zniszczysz sobie życie.- pouczyła
go łagodnie.
- I co z tego? Ja już nie mam życia.-
Warknął.- Zostaw mnie samego.
- Zaczynam się martwić.- szepnęła
siadając obok na łóżku.- Czy ty naprawdę nie widzisz tego, co ze sobą robisz?
To co, że cię zostawiła? Świat jest pełny takich, jak Gwen.
- Ale tu nie chodzi o to, że ze mną
zerwała!- Wrzasnął zły.- Raczej o to, że zrobiła to w taki sposób. Nawet nie
powiedziała mi tego przez telefon, tylko po prostu zostawiła. Gdyby nie ten
pieprzony wypadek, to teraz byłbym z nią w Nowym Jorku.
- Więc zaćpasz się na śmierć, tak?-
spytała coraz bardziej zrozpaczona.
- Nie martw się, wszystko mam
wyliczone, nie zaćpam się.- Uspokoił kobietę.- Możesz już iść.
*~*
Ku swojemu zaskoczeniu znów
przeniosła się do szpitala. Tym razem nie było z nim pani Levin, lecz siedział
tam dziadek Max.
- Dosyć tego.- Oznajmił po chwili
milczenia.- Rozmawiałem z twoją matką i teraz zamieszkasz ze mną.
- Tak, a niby dlaczego? Przecież nie
jesteś moim ojcem!
- Oczywiście, że nie, bo gdybym nim
był, to nie leżałbyś teraz w szpitalu. Nie masz nic do dyskusji, a po
przyjeździe do mnie przejdziesz przymusowy odwyk, rozumiesz?- warknął wyraźnie
wściekły.- Nawet nie wiesz, jak bardzo krzywdzisz swoją matkę. Mogłeś umrzeć!
- Przesadzasz.- Zaśmiał mu się w
twarz.- Wziąłem tylko trochę za dużo. To ona spanikowała i od razu wezwała
karetkę.
- Jesteś bezczelny.- warknął.-
Zwracaj się do mnie z szacunkiem, albo wcale.
- Oczywiście wasza wysokość.- Znów
się zaśmiał.
- Jutro jedziesz prosto do mnie. I
gwarantuję, że już nie weźmiesz ani grama.- Zapewnił, po czym opuścił jego
salę.
- To się jeszcze okaże.- Powiedział z
uśmiechem na twarzy.
Rudowłosa nie poznawała Kevina. Była
pewna, że nigdy by nikogo tak nie potraktował, a szczególnie swojej matki i jej
dziadka.
- Kevin, przestań.- szepnęła
podchodząc do niego, ale chłopak zdawał się jej nie słyszeć.
Po chwili obraz znów uległ zmianie.
*~*
Osmozjanin leżał w gruchocie. Był
cały spocony, a na twarzy miał grymas bólu. Uśmiechnął się gdy do środka wszedł
jej dziadek.
- Masz?- spytał z nadzieją.
- Oczywiście, że nie.- Starzec miał
stanowczy ton głosu.
- Dlaczego?!- wrzasnął wściekły i
poderwał się gwałtownie.- Masz mi to dać i to już.- Krzyknął zaciskając dłoń w
pięść i unosząc ją do góry, jakby chciał go uderzyć.
- Nie boję się ciebie Kevinie.-
oznajmił łagodnie.- Wiem, że nie zrobisz mi krzywdy, a wóz możesz demolować
sobie do woli.
- Max, proszę.- szepnął cicho,
patrząc na niego błagalnie.
- Naprawdę nie mogę.- odpowiedział ze
współczuciem.- Ja wiem, że to boli, że jest ci ciężko, ale jak teraz dostaniesz
choćby odrobinę, to będziesz musiał przejść to od początku. Chcesz tego?
- Jesteś potworem!
- Kiedyś mi za to podziękujesz,
zobaczysz.
- Dlaczego to jest takie trudne?-
spytał wyraźnie zły.
- Było pomyśleć, zanim wziąłeś
pierwszy raz.- Powiedział siadając na krześle.- Ale mogę cie uspokoić. To nie
potrwa już długo.
- Ja już nie mogę.- burknął i znów
się położył.- To boli.
- Wiem. Nie chcę, abyś cierpiał, ale
inaczej się nie da.- Powiedział łagodnie, a chłopak poderwał się gwałtownie,
krzycząc z bólu, po czym opadł a poduszki.
- Proszę.- szepnął cicho, a po jego
policzku spłynęła łza.
Gwen nie mogła już patrzeć jak chłopak
cierpi. Przejechała dłonią po jego policzku, aby otrzeć łzę, ale nic się nie
stało. Brunet znów krzyknął. Rudowłosa nie mogąc dużej wytrzymać stanęła
naprzeciw Maxa i zaczęła krzyczeć.
- Przestań się nad nim znęcać!-
wrzasnęła.- Daj mu te pieprzone prochy!, błagam.
Starzec jednak jej nie słyszał.
Przecież była tylko obserwatorem, nie mogła zmienić tego, co już się wydarzyło.
Dziewczyna rozpłakała się z bezsilności, nie potrafiła mu pomóc, a w dodatku
wiedziała, że to wszystko jej wina.
Chwilę później Kevin dostał drgawek,
a potem jej wizja zniknęła.
Proszę żeby kevin nie ochrzanil gwen za szperanie w jego pamięci mocny rozdział ;Dkevin zawsze dla mnie zachowywał się jak taki ćpon nawet w serialu cały czas chciał mocy jak ćpon który może zabić za działkę heh oby się tylko nie kłócili :)
OdpowiedzUsuń