środa, 13 lipca 2016

Odnaleźć siebie II część 30

Jej, troszkę mnie nie było, ale cóż... Wracam? Możliwe, chociaż niepewne. :D




Od tamtego wieczoru minął już ponad tydzień, podczas którego bohater zdążył uporządkować sprawy rodzinne. Gwen obiecała pomagać mu w misjach, co też od tamtej pory regularnie czyniła, a nawet raz zabrała ze sobą Aleksandra, który okazał się świetnym wojownikiem. Oczywiście mężczyzna przez cały czas pilnował się, aby nie używać mocy, których rzekomo nie posiadał. Mimo zdolności nowego pomocnika i tego, że ostatnio otworzył mu oczy szatyn nie darzył go sympatią, gdyż był nim przerażony. Już dawno chciał pogadać z kuzynką o tym, co zaszło u niego w domu, ale jak do tej pory nie było ku temu okazji.
Dzisiaj postanowił zaprosić swoją kuzynkę do siebie na kolację, gdyż jego żona z synem wyjechali do matki Azjatki na non. On musiał zostać ze względu na pracę, ale tym razem Julia nie robiła mu wyrzutów, gdyż widziała jego poświecenie i starała się rozumieć, że czasami ma prawo stawiać bezpieczeństwo Ziemi jako priorytet.
Kuzynka była u niego równo o godzinie 17, razem przygotowali kolacje i razem zasiedli do stołu. Gdy już kończyli jeść Ben postanowił opowiedzieć jej kilka słów o Aleksie.
- Posłuchaj…- zaczął niepewnie.- Ostatnio odwiedził mnie twój nowy chłopak i…
- Wiem, mówił mi, że tu był, mówił, że masz jakieś problemy, że chce ci pomóc, ale nie zdradził nic więcej, w sumie uznałam ten wieczór jako dobrą okazję do rozmowy, dlatego nie zabierałam jego i mamy ze sobą. Co się dzieje.
- Już nic, faktycznie mi pomógł, ale… Gwen, z nim jest coś nie tak, uważaj na niego, proszę. On zrobi ci w końcu krzywdę. Gdy był u mnie… Wstąpił w niego jakiś demon, wyglądał potwornie, a te jego moce… Są przerażające.
- Jakie moce?- spytała udając zaskoczenie.
- Jakby z piekła rodem.- szepnął ponuro.- Rozumiem, że darzysz go uczuciem, ale proszę, nie daj się zaślepić, bądź czujna.
- Nie martw się.- rzuciła lekko z uśmiechem.- Aleks nie zrobiłby mi krzywdy. Pamiętasz, co stało się tam, na cmentarzu? Uratował mnie wtedy, z resztą… Znam go bardzo dobrze i wiem, że nie zrobiłby nic, co mogłoby mi zaszkodzić, dba o mnie. A to, co widziałeś… Może maił jakiś powód, aby tak postąpić, wiem, że dla ciebie również chce dobrze, jesteś moim kuzynem, nie skrzywdzi cię.
- Nie jestem tego pewien.- burknął, chociaż doskonale wiedział, że gdyby nie on jego życie powoli ległoby w gruzach, a Julia odeszłaby w końcu od niego, zabierając ukochanego syna.
Tutaj ta rozmowa się skończyła, Gwen nie chciała dłużej wysłuchiwać jego zarzutów względem swojego ukochanego, a szatyn postanowił uszanować decyzje zielonookiej.
*~*
Następnego dnia, gdy posiadacz omnitrixa czekał na swoją małżonkę i syna, aż wrócą od teściów usłyszał głośne walenie do drzwi. Nim zdążył wstać, aby otworzyć w salonie stał już Aleksander, patrząc na niego z ponurą miną. Na sam jego widok szatyna przeszedł zimny dreszcz.
- Czego chcesz.- warknął wrogo, ale ku jego zaskoczeniu nie usłyszał w odpowiedzi tego przeraźliwego tonu, lecz wyczuł w nim histerię.
- Gwen.- wymamrotał drącym tonem.- Została u ciebie na noc?
- Nie.- odpowiedział już spokojniej.- Przecież mieszka z mamą Kevina i ty o tym doskonale wiesz.
- Wiem, ale miała przyjść do mnie do domu, gdy wyjdzie od ciebie, nie przyszła, mama mówi, że tam też jej nie było, ale nie martwiła się, bo miała nocować u mnie.
- Jak to nie przyszła?!- krzyknął przerażony.
- Nie wiem, zniknęła, a ja nawet ze swoją mocą nie mogę jej znaleźć, martwię się.
- Spokojnie.- powiedział opanowanym głosem. Zaskoczyło go przerażenie na twarzy mężczyzny i histeria w jego głosie.- Sprawdź wszystkie miejsca, które przychodzą ci do głowy, ja uczynię to samo, razem ją znajdziemy, tylko się nie denerwuj, na pewno nic jej nie jest.
- O Ty Książę wygnania, mimo wszystkie klęski, niepokonany nigdy i zawsze zwycięski. O Szatanie mej nędzy długiej się ulituj.- wykrzyknął panicznie.
- Wybacz, ale litania do Szatana nam raczej nie pomoże.- warknął w chwili gdy obok nich zmaterializował się Lucyfer.
- Tobie nie. – odpowiedział z uśmiechem, dosiadając kocura.- Idziemy jej poszukać, mam nadzieję, że nam pomożesz.- stwierdził, a chwilę później obaj zniknęli.
Oblecieli z Lucyferem całe Bellwood, ale nie znaleźli żadnego śladu rudowłosej. W chwili, gdy mięli już wracać do Tennysona, aby zapytać go o postępy kocur zaczął lądowanie, a gdy stał już na ziemi zaryczał głośno i puścił się biegiem.
- Co ty robisz?- warknął wściekle diabeł, kopiąc go mocno w łopatki.
- Kevin, potrzebuje mnie, nauczyłem go jak mnie przyzywać. Właśnie to zrobił.- odpowiedział spokojnie, przyspieszając kroku.
- Dobrze, najpierw pomożemy młodemu, a później lecimy do Bena.- zgodził się z nim i w tym samym momencie zatrzymali się pod domem państwa Yamamoto. Drzwi od domu były wyważone a jego wnętrze splądrowane. Diabeł zeskoczył z grzbietu pumy i popędził na piętro, gdzie ukrytego w szafie znalazł bratanka swojej lubej.
- Co się stało?- spytał, wyciągając go ze środa. Chłopiec cały drżał, a po jego policzkach spływały łzy.
- Mama- wybełkotał cicho.- Porwał ja jakiś pan.
- A babcia i dziadek?- spytał odruchowo.
- Nie, wyjechali na dwa tygodnie, mama miała zamknąć dom i mieliśmy wrócić do domu.
- Spokojnie, znajdę ją, przysięgam.- obiecał, tuląc mocno chłopca.- Widziałeś go, tego, który ją porwał, jak on wyglądał?
- Był wysoki, miał czarne włosy i takie siwe oczy, był przerażający, mówił coś o cioci i tacie, że oni też już są jego. Nie pamiętam więcej, wyszlochał, mocniej wtulając się w mężczyznę, który zadrżał ze strachu. Markus. To na pewno był on. Nagle zrozumiał dlaczego Gwen zniknęła. Jego wuj chciał dobrać się do niego poprzez jego rodzinę. W końcu wciąż nie wiedział, że już od dawna jest martwy.
- Spokojnie, uratuje ciocię i mamę, teraz chodź, jedziemy ostrzec twojego tatę, myślę, ze jak na razie jest bezpieczny.- powiedział spokojnie, biorąc go na ręce i wybiegając przed dom...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz