czwartek, 9 października 2014

Odnaleźć siebie II- Prolog

Obiecałam i jestem z prologiem. :)
Pamiętam doskonale, że zakończyłam to opowiadanie epilogiem, którego nie usunę, ponieważ mam do niego sentyment, dlatego potraktujcie go jako tylko i wyłącznie jedną z możliwych wersji przyszłości bohaterów.

Od dnia, gdy Kevin popełnił samobójstwo minęło prawie dziesięć lat. Dwudziestoośmioletnia Gwen mimo upływu czasu nie potrafiła kochać go mniej, ani też wybaczyć do końca swojemu kuzynowi. Wiedziała dlaczego chłopak postanowił ją opuścić, a mimo to nie potrafiła odpędzić od siebie myśli, że gdyby Ben okazał mu chociaż trochę więcej wsparcia, to jej ukochany teraz by żył i razem tworzyliby szczęśliwą rodzinę. Często wyobrażała sobie siebie u boku Kevina i dwójki wspaniałych dzieci.
Nigdy nie czuła natomiast złości do samego chłopaka. Doskonale rozumiała jego ból i nie potrafiła nienawidzić go za to, że zdecydował się odejść.
Rudowłosa nie potrafiła kochać nikogo, oprócz pani Levin, która nie wiadomo nawet kiedy zastąpiła dziewczynie matkę. Kobieta wiedziała, że obie siebie potrzebowały, a dzięki wzajemnemu wsparciu łatwiej było im się pogodzić z zaistniałą sytuacją.
Anodytka nie umawiała się z przyjaciółmi, a poznawania nowych ludzi unikała jak ognia. Nigdy nie wróciła też do szkoły, która nie była jej potrzebna, gdyż przecież miała już wymarzoną pracę, z której mogła utrzymać siebie, swoją „matkę” i jej męża- który z reszta również pracował- na dostatecznym poziomie.
Każdego dnia o siedemnastej chodziła na cmentarz, gdzie siedziała do późnych godzin wieczornych. Zawsze siadała przy pomniku i opisywała swój dzień. Opowiadała o wszystkim. O tym, że znów Julia prosiła ją o opiekę nad siedmioletnim Kevinem- pierworodnym i jedynym dzieckiem Tennysonów, że kolejny debil próbował ją poderwać, a mama zaserwowała na obiad przypalona zapiekankę. Mówiła o wszystkim, co jej tylko ślina na język przyniosła. Podczas swoich monologów czuła, że Kevin jest tuz obok, że słucha z uwagą tego, o czym mu opowiada, a nawet ma ochotę przedstawić jej sprawozdanie z własnego dnia.  To właśnie te wieczorne wizyty na cmentarzu dawały jej siłę na kolejny długi i męczący dzień.
Rudowłosa nawet nie zdawała sobie sprawy, że tak właśnie było, że chłopak jej słuchała z powaga i ogromnym bólem. Z każdym dniem coraz bardziej żałował swojej decyzji, która nawet nie była chyba do końca przemyślana. Coraz częściej miał ochotę do niej podejść, porozmawiać, powiedzieć, że nie musi się martwić, że dobrze mu wśród nowych przyjaciół w Niższej Arkadii. No właśnie. Ciekawe jakby zareagowała, gdyby dowiedziała się, że wieczność postanowił spędzić w piekle. Byłaby zła, czy może by się rozpłakała? Pewnie to drugie, a on znów nienawidziłby się za to, że ją skrzywdził.
Po tym jak umarł był tak zdezorientowany, że nie wiedział co się dzieje. Pragnął, żeby jego śmierć okazała się tylko snem, żeby Gwen znów go uratowała. Był pewien, że już nigdy nie popełni tego błędu, ale było już za późno. Gdy dostał szansę na decyzję bez wahania wybrał piekło, choć nie wierzył w opowieści diabła, że jest to naprawdę piękne miejsce.

Po kilku dniach od zamieszkania w nowym domu jeden z diabłów opowiedział mu, że może chodzić na Ziemię, że ma śmiertelne ciało i on również zapragnął być diabłem. Zmusił Lucyfera, aby przyjął go na to stanowisko i tak od prawie dziesięciu lat przychodził na cmentarz, aby posłuchać opowieści ukochanej, którą porzucił bez zastanowienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz