Siedział na
swoim łóżku klnąc pod nosem, nie rozumiał jak rodzona matka może mu zrobić coś takiego.
Jak mogła zajść w ciążę z tym dupkiem i to jeszcze tuż przed tym jak skończył
19 lat. Dzisiaj miał właśnie urodziny a za kilka miesięcy miał bawić ich bachora?
Nie, nie mógł sobie na to pozwolić, on na pewno nie będzie robił za niańkę tej
małej suki, bo tak myślał o swojej nienarodzonej siostrze. Gdyby tylko wiedział
wcześniej, może mógłby coś zrobić, namówić matkę na aborcje, albo doprowadzić
jakoś podstępnie do poronienia, a teraz? W połowie czwartego miesiąca jest już
zdecydowanie za późno. Nie wiedział, co ma zrobić, ale na pewno nie zamierzał
mieszkać z tym bękartem pod jednym dachem. Wystarczało mu już, że musi
tolerować ojczyma w swoim domu, którego niecierpki, a za chwilę miałby jeszcze
oglądać spłodzonego przez niego bachora. Miał swój wynajęty garaż, w którym
trzymał swojego gruchota i to w nim postanowił od dzisiaj zamieszkać. Nie
potrafił i nie chciał już dłużej brać w tym wszystkim udziału. Westchnął cicho,
pakując ostatnią torbę. Musiał się jak najszybciej stąd wynieść, nie chciał
stawać twarzą w twarz ze swoją matka, postanowił wyjść z domu zanim się obudzi,
a o wszystkim poinformować ją telefonicznie lub wiadomością.
*~*
*~*
Nie
wiedziała co ma myśleć. Bała się, że coś złego dzieje się z jej ukochanym,
ostatnio był taki dziwny, non stop milczał, nie chciał z nią rozmawiać, bała
się, że chłopak znowu wpakował się w kłopoty. Doskonale zdawała sobie sprawę z
tego, że jego kryminalna przeszłość będzie ciągnęła się za nim do końca życia i
zawsze znajdzie się ktoś lub coś przez co może się do niej zbliżyć ponownie.
Mimo wszystko miała nadzieję, że gdyby coś było nie tak przyszedłby do niej po
pomoc. Przecież była jego dziewczyną i najlepszą przyjaciółką, z każdą sprawą
starali się radzić sobie wspólnie.
Gdy jednak
powoli zaczynało się ściemniać postanowiła udać się do niego do domu. Wzięła
samochód swojego ojca i ruszyła w drogę.
Drzwi otworzyła jej brunetka o niebieskich oczach. Na widok rudowłosej przez twarz kobiety przemknął uśmiech, który znikł równie szybko jak się pojawił wyparty przez troskę, wyraźnie rysującą się na jej pobladłej twarzy.
Drzwi otworzyła jej brunetka o niebieskich oczach. Na widok rudowłosej przez twarz kobiety przemknął uśmiech, który znikł równie szybko jak się pojawił wyparty przez troskę, wyraźnie rysującą się na jej pobladłej twarzy.
- Dzień
dobry pani Levin.- przywitała się, posyłając w stronę kobiety ciepły uśmiech.-
Jest Kevin w domu? Od rana nie odbiera ode mnie telefonów, a dziś są jego
urodziny, zawsze spędzaliśmy je razem, lecz dzisiaj nie mam z nim żadnego
kontaktu, zaczynam się martwić.- Wyrzuciła z siebie na jednym wdechu.
- Przykro mi
kochanie, ale Kevina nie ma, wyprowadził się dzisiaj z samego rana bez słowa,
nie wiem jak mam ci pomóc drogie dziecko.-odpowiedziała smutno. Teraz już
wiedziała skąd troska i zmartwienie w oczach brunetki.
Gwen przytuliła mocno kobietę, nim zastanowiła się co robi, po czym ponownie uśmiechnęła się do niej, a jej oczy zabłysnęły różem. – Niech się pani nie martwi, szybko go znajdę. Już! Mam go! Nic mu nie jest, spróbuję z nim porozmawiać i sprowadzić do domu.- obiecała, odwracając się na pięcie po czym ruszyła szybko powrotem do auta. Chciała jak najszybciej znaleźć się obok ukochanego, dowiedzieć się o co chodzi i udzielić pomocy jeśli tylko będzie w stanie. Nie chciała, aby jej luby cierpiał, a wyraźnie czuła silną złość miotającą młodym mężczyzną.
Gwen przytuliła mocno kobietę, nim zastanowiła się co robi, po czym ponownie uśmiechnęła się do niej, a jej oczy zabłysnęły różem. – Niech się pani nie martwi, szybko go znajdę. Już! Mam go! Nic mu nie jest, spróbuję z nim porozmawiać i sprowadzić do domu.- obiecała, odwracając się na pięcie po czym ruszyła szybko powrotem do auta. Chciała jak najszybciej znaleźć się obok ukochanego, dowiedzieć się o co chodzi i udzielić pomocy jeśli tylko będzie w stanie. Nie chciała, aby jej luby cierpiał, a wyraźnie czuła silną złość miotającą młodym mężczyzną.
Nigdy z
nikim nie czuła tak silnej więzi, nawet z Benem czy własnymi rodzicami. Gdy
tylko pomyślała o Kevinie w ułamku sekundy była w stanie odnaleźć jego
położenie, a także odczytać miotające nim emocje, wiedziała czy akurat jest
zły, smutny, czy jej potrzebuje, czy może lepiej byłoby trzymać się z daleka.
Nie wiedziała jak dokładnie to działa ale w stosunku do chłopaka jej moce
działały niemal idealnie i natychmiastowo, rozwinęła w sobie zdolność
odczytywania jego potrzeb. Ku jej zaskoczeniu z nim jeszcze do niedawna było
tak samo. Niemal w sekundę odgadywał czego potrzebuje. Nie miał co prawda
nadludzkich mocy w tym kierunku, ale wystarczyło, że na niego spojrzała, a on
już wiedział, że ma przynieść jej coś do picia, podać koc kiedy zaczynała
marznąć, albo po prostu podejść, przytulić i podnieść na duchu.
Weszła niepewnie
do obskurnego pubu znajdującego się na obrzeżach miasta i rozejrzała się po nim
uważnie. Nie mogła jednak odnaleźć ukochanego chłopaka. Stanęła na środku sali
i skupiła swoją uwagę na osmozjaninie starając się przy tym aby nikt nie
dostrzegł jej mocy. Nie chciała w tej chwili zwracać uwagi szemranego
towarzystwa, nie miała czasu popisywać się swoją magią, jedyne czego pragnęła
to znaleźć się obok Kevina. Uśmiechnęła się pod nosem kierując swoje kroki w
stronę toalety. Jedyne co ją niepokoiło to zmiana nastroju chłopaka, cała jego
złość gdzieś zniknęła, zastąpiona błogim spokojem, chwilową przyjemnością i
wyrzutami sumienia. Czyżby brunet właśnie był pod wpływem jakiś środków
odurzających i mimo ucieczki od problemów przemawiały przez niego resztki rozsądku?
Weszła do
toalety, odrzucają c od siebie wszystkie myśli i stanęła jak wryta. Spojrzała z
bólem na ukochanego, który właśnie wpijał się w usta pięknej blondynki. Dłonie
chłopaka błądziły po jej ciele łapczywie, zbliżając się niepokojąco do pośladków
. Zszokowana wydała z siebie wściekły warkot, po czym szarpnęła niedoszłą
kochankę partnera za włosy, odciągając ją od bruneta. Jej oczy zabłysły różem
od niepohamowanej złości.
-Jeśli nie
chcesz mieć problemów, wynoś się stąd w tej chwili dziwko!- warknęła przez
zaciśnięte zęby, rzucając kobiecie mordercze spojrzenie.
Blondynka przerażona uciekła z toalety, próbując
powstrzymać łzy przerażenia. Gwen natomiast stanęła naprzeciwko osmozjanina i
spojrzała w jego zmieszane, przerażone oczy.- Przyszłam tutaj, ponieważ się o ciebie martwiłam, ale cieszę się, że poradziłeś sobie sam.- wyszeptała zrezygnowana, po czym zniknęła w obłokach różowego dymu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz