wtorek, 3 kwietnia 2018

Zacząć od nowa....



Siedział na swoim łóżku klnąc pod nosem, nie rozumiał jak rodzona matka może mu zrobić coś takiego. Jak mogła zajść w ciążę z tym dupkiem i to jeszcze tuż przed tym jak skończył 19 lat. Dzisiaj miał właśnie urodziny a za kilka miesięcy miał bawić ich bachora? Nie, nie mógł sobie na to pozwolić, on na pewno nie będzie robił za niańkę tej małej suki, bo tak myślał o swojej nienarodzonej siostrze. Gdyby tylko wiedział wcześniej, może mógłby coś zrobić, namówić matkę na aborcje, albo doprowadzić jakoś podstępnie do poronienia, a teraz? W połowie czwartego miesiąca jest już zdecydowanie za późno. Nie wiedział, co ma zrobić, ale na pewno nie zamierzał mieszkać z tym bękartem pod jednym dachem. Wystarczało mu już, że musi tolerować ojczyma w swoim domu, którego niecierpki, a za chwilę miałby jeszcze oglądać spłodzonego przez niego bachora. Miał swój wynajęty garaż, w którym trzymał swojego gruchota i to w nim postanowił od dzisiaj zamieszkać. Nie potrafił i nie chciał już dłużej brać w tym wszystkim udziału. Westchnął cicho, pakując ostatnią torbę. Musiał się jak najszybciej stąd wynieść, nie chciał stawać twarzą w twarz ze swoją matka, postanowił wyjść z domu zanim się obudzi, a o wszystkim poinformować ją telefonicznie lub wiadomością.
*~*
Nie wiedziała co ma myśleć. Bała się, że coś złego dzieje się z jej ukochanym, ostatnio był taki dziwny, non stop milczał, nie chciał z nią rozmawiać, bała się, że chłopak znowu wpakował się w kłopoty. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jego kryminalna przeszłość będzie ciągnęła się za nim do końca życia i zawsze znajdzie się ktoś lub coś przez co może się do niej zbliżyć ponownie. Mimo wszystko miała nadzieję, że gdyby coś było nie tak przyszedłby do niej po pomoc. Przecież była jego dziewczyną i najlepszą przyjaciółką, z każdą sprawą starali się radzić sobie wspólnie.
Gdy jednak powoli zaczynało się ściemniać postanowiła udać się do niego do domu. Wzięła samochód swojego ojca i ruszyła w drogę.
Drzwi otworzyła jej brunetka o niebieskich oczach. Na widok rudowłosej przez twarz kobiety przemknął uśmiech, który znikł równie szybko jak się pojawił wyparty przez troskę, wyraźnie rysującą się na jej pobladłej twarzy.
- Dzień dobry pani Levin.- przywitała się, posyłając w stronę kobiety ciepły uśmiech.- Jest Kevin w domu? Od rana nie odbiera ode mnie telefonów, a dziś są jego urodziny, zawsze spędzaliśmy je razem, lecz dzisiaj nie mam z nim żadnego kontaktu, zaczynam się martwić.- Wyrzuciła z siebie na jednym wdechu.
- Przykro mi kochanie, ale Kevina nie ma, wyprowadził się dzisiaj z samego rana bez słowa, nie wiem jak mam ci pomóc drogie dziecko.-odpowiedziała smutno. Teraz już wiedziała skąd troska i zmartwienie w oczach brunetki.
Gwen przytuliła mocno kobietę, nim zastanowiła się co robi, po czym ponownie uśmiechnęła się do niej, a jej oczy zabłysnęły różem. – Niech się pani nie martwi, szybko go znajdę. Już! Mam go! Nic mu nie jest, spróbuję z nim porozmawiać i sprowadzić do domu.- obiecała, odwracając się na pięcie po czym ruszyła szybko powrotem do auta. Chciała jak najszybciej znaleźć się obok ukochanego, dowiedzieć się o co chodzi i udzielić pomocy jeśli tylko będzie w stanie. Nie chciała, aby jej luby cierpiał, a wyraźnie czuła silną złość miotającą młodym mężczyzną.
Nigdy z nikim nie czuła tak silnej więzi, nawet z Benem czy własnymi rodzicami. Gdy tylko pomyślała o Kevinie w ułamku sekundy była w stanie odnaleźć jego położenie, a także odczytać miotające nim emocje, wiedziała czy akurat jest zły, smutny, czy jej potrzebuje, czy może lepiej byłoby trzymać się z daleka. Nie wiedziała jak dokładnie to działa ale w stosunku do chłopaka jej moce działały niemal idealnie i natychmiastowo, rozwinęła w sobie zdolność odczytywania jego potrzeb. Ku jej zaskoczeniu z nim jeszcze do niedawna było tak samo. Niemal w sekundę odgadywał czego potrzebuje. Nie miał co prawda nadludzkich mocy w tym kierunku, ale wystarczyło, że na niego spojrzała, a on już wiedział, że ma przynieść jej coś do picia, podać koc kiedy zaczynała marznąć, albo po prostu podejść, przytulić i podnieść na duchu.
Weszła niepewnie do obskurnego pubu znajdującego się na obrzeżach miasta i rozejrzała się po nim uważnie. Nie mogła jednak odnaleźć ukochanego chłopaka. Stanęła na środku sali i skupiła swoją uwagę na osmozjaninie starając się przy tym aby nikt nie dostrzegł jej mocy. Nie chciała w tej chwili zwracać uwagi szemranego towarzystwa, nie miała czasu popisywać się swoją magią, jedyne czego pragnęła to znaleźć się obok Kevina. Uśmiechnęła się pod nosem kierując swoje kroki w stronę toalety. Jedyne co ją niepokoiło to zmiana nastroju chłopaka, cała jego złość gdzieś zniknęła, zastąpiona błogim spokojem, chwilową przyjemnością i wyrzutami sumienia. Czyżby brunet właśnie był pod wpływem jakiś środków odurzających i mimo ucieczki od problemów przemawiały przez niego resztki rozsądku?
Weszła do toalety, odrzucają c od siebie wszystkie myśli i stanęła jak wryta. Spojrzała z bólem na ukochanego, który właśnie wpijał się w usta pięknej blondynki. Dłonie chłopaka błądziły po jej ciele łapczywie, zbliżając się niepokojąco do pośladków . Zszokowana wydała z siebie wściekły warkot, po czym szarpnęła niedoszłą kochankę partnera za włosy, odciągając ją od bruneta. Jej oczy zabłysły różem od niepohamowanej złości.
-Jeśli nie chcesz mieć problemów, wynoś się stąd w tej chwili dziwko!- warknęła przez zaciśnięte zęby, rzucając kobiecie mordercze spojrzenie.
Blondynka przerażona uciekła z toalety, próbując powstrzymać łzy przerażenia. Gwen natomiast stanęła naprzeciwko osmozjanina i spojrzała w jego zmieszane, przerażone oczy.
- Przyszłam tutaj, ponieważ się o ciebie martwiłam, ale cieszę się, że poradziłeś sobie sam.- wyszeptała zrezygnowana, po czym zniknęła w obłokach różowego dymu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz