sobota, 14 listopada 2015

Ucząc się znów kochać 21

Od dnia, gdy wyjechał minął miesiąc i właśnie dostała informację, że oddział osmozjanina wyruszył kilka godzin wcześniej w drogę powrotną i dzisiaj około pierwszej w nocy będzie mogła go zobaczyć, jeśli pojedzie po niego do hangaru, gdzie chłopak zostawiał swojego gruchota. Były to dwie godziny drogi, ale czuła, że musi go zobaczyć, więc nie miała innego wyjścia, jak tylko wyruszyć mu na spotkanie. Wiedziała jednak, że matka nie puści jej pod koniec piątego miesiąca ciąży w środku nocy na „wycieczkę”, więc musiała się po prostu wymknąć. Spakowała na drogę małą przekąskę i coś do picia, po czym najciszej jak tylko potrafiła wyśliznęła się z mieszkania. Wsiadła w samochód i ruszyła w drogę. Nie chciała jednak jechać zbyt szybko, więc na miejsce dotarła spóźniona. Gdy wjechała do hangaru gruchot już tam stał, a na miejscu zastała jedynie Nathaniela. Wysiadła szybko z samochodu i posłała podwładnemu osmozjanina ciepły uśmiech.
- Czekałem na ciebie.- szepnął, przeszywając ją wzrokiem. Kobieta poczuła jak jej ciało przeszywa zimny dreszcz, Już wiedziała, że chłopak nie ma dla niej dobrych wiadomości.
- Coś poszło nie tak? Nie uratowaliście ich?
- Cóż… Udało nam się odbić cały odział. Gdy tylko znaleźli się na pokładzie gruchota otrzymałem od Kevina rozkaz ewakuowania się z bazy wrogów…
- Ale?!- warknęła, wiedząc, że szatyn chce jej przekazać złe wiadomości.
- Kevin wydał rozkaz na odległość, nie wrócił na pokład. Nie wolno mi podważać jego rozkazów, odlecieliśmy.- szepnął, nie patrząc jej w oczy.
*~*
Od trzech dni nie wychodziła z pokoju, chyba, że szła na uczelnię. Od razu po wykładach zamykała się u siebie i nie otwierała nikomu, poza swoją niedoszłą teściową. Nie mogła uwierzyć w to, że Kevin postąpił tak głupio. Jak mógł odesłać oddział, samemu nie wracając do domu? Przecież mieli porozmawiać, miała powiedzieć mu, że jest ojcem jej dziecka, że wciąż go kocha… A teraz? Teraz nawet nie wiedziała czy jeszcze kiedykolwiek dane będzie jej go zobaczyć, czy on w ogóle jeszcze żyje.
Całymi dniami wpatrywała się w ulicę, gdzie ostatnio widziała samochód bruneta. Od tamtej pory już go nie zobaczyła, ale w głowie wciąż miała jego słowa. „Czekaj na mnie, wrócimy do tej rozmowy, to, co chcę ci przekazać jest bardzo ważne, nie zapominaj, że musimy porozmawiać” Dlaczego nie wrócił, skoro kazał jej czekać? Dlaczego porzucił ją i zostawił w niepewności?- po raz kolejny zadała sobie te same pytania i nagle zrozumiała. W głowie po raz kolejny usłyszała jego głos, ale tym razem mówił zupełnie co innego. „Zostanę z Tobą do porodu, później zrzeknę się praw ojcowskich i wyjadę.” Miał zostać z nią do porodu, ale może zmienił zdanie? Może wykorzystał misję jako idealny moment, aby zostawić ją i dziecko? Mężczyzna jej życia porzucił ją, nim zdążyła wyznać mu prawdę.
Odsunęła się od okna, ubrała buty, po czym bez słowa wyszła z mieszkania. Był już wieczór i powoli zaczynało się ściemniać, ale nie mogła wysiedzieć w mieszkaniu po tym, co właśnie sobie uświadomiła. Musiała wyjść na powietrze, dotlenić się trochę i wszystko na spokojnie przemyśleć.
Minęło już sporo czasu i zrobiło się już całkiem ciemno, ale ona nie miała ochoty wracać do domu, wiec szła coraz dalej, powoli oddalając się od centrum. Nie miała ochoty wracać do mieszkania, właściwie na nic nie miała ochoty. Westchnęła cicho, po czym usiadła na najbliższym przystanku autobusowym, aby trochę odpocząć. Nawet nie zorientowała się kiedy poczuła się zmęczona i po prostu zasnęła.
*~*
Gdy się obudziła jej zegarek pokazywał prawie północ. Ziewnęła cicho i miała już wstać, gdy zorientowała się, że nie jest już na przystanku, ale w ciepłym łóżku, w dodatku w miejscu, którego nie rozpoznawała. Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu i już była pewna, że nigdy wcześniej tutaj nie była. Pokój był malutki i ubogo wyposażony. Znajdowało się tutaj jedynie łóżko, stare biurko, drewniane krzesło i stara, dębowa szafa.
Czuła, że zaczyna ogarniać ją przerażenie. Nie wiedziała jak się tutaj znalazła i co tu właściwie robi. Zwykle miała lekki sen. Jak to możliwe, że ktoś ją tutaj zabrał, a ona nawet się nie zorientowała? Była anodytką, to nie możliwe, żeby dała się traktować w taki sposób. Normalnie powinna coś poczuć, obudzić się, ale tak się nie stało. Ten, który ją tutaj sprowadził musiał być potężniejszy od niej. Serce podeszło jej do gardła i w tej samej chwili drzwi do pomieszczenia zaskrzypiały cicho.
Do środka wszedł wyskoki mężczyzna, ubrany w czarną bluzę z kapturem, który miał zarzucony na głowę, przez co nie mogła dostrzec jego twarzy.
- Wyspałaś się już księżniczko?- spytał, podchodząc powoli do jej łóżka, po czym przysiadł na jego brzegu.
Jej serce zadudniło, z przerażenia nie była w stanie nawet drgnąć. Jeszcze nigdy wcześniej się tak nie bała. Nie potrafiła rozpoznać go po głosie, ale mężczyzna najwyraźniej ją znał.
- Wystraszyłaś nas, wiesz?- spytał już dużo cieplejszym tonem.- Nigdy więcej tak nie rób, bo dostaną tam zawału.- dodał, po czym wybuchł serdecznym śmiechem. I zrzucił z głowy kaptur. Gdy tylko to zrobił rudowłosa odetchnęła z ulgą. Był to jeden z członków działu jej ukochanego.
- Co ja tutaj robię? Dlaczego nie zabrałeś mnie do domu?- warknęła.
- Bo jesteśmy od niego spory kawałek, nikt nie będzie Cię tyle niósł , a samochód został w hangarze.- usłyszała głos dobiegający z progu, wiec odwróciła się w tamtą stronę. Jej serce ponownie przyspieszyło, tym razem jeszcze mocniej.

3 komentarze:

  1. Jakoś nie jestem zaskoczona, że Kevin nie wrócił z misji. Mieli sobie wszystko wyznać, więc typowo trzeba było odwlec rozmowę w czasie. Za to nie rozumiem dlaczego Gwen pomyślała, że Kevin ją zostawił. Czasami jak do czegoś dojdzie to szkoda gadać. xD
    Zastanawiam się czy ten facet to czasem nie Kevin, ale nie jestem do tego w pełni przekonana.
    Tak czy siak rozdział fajny i czekam na kolejne.

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniały rozdział by tak dalej :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś niesamowita .Już po pierwszym twoim wpisie nie mogłam się oderwać. Według mnie "Ucząc się znów kochać " jest po prostu świetne.Zaś czytając "Odnaleźć siebie"na końcu miałam oczy pełne łez. Szkoda ,że wcześniej nie odkryłam twojego bloga . Wegług mnie masz talent.

    OdpowiedzUsuń